Inteligenckie clou neoliberalnej bajki
Inteligenckie clou neoliberalnej bajki
Pewien intelektualista ogłasza wszem i wobec w ramach kończących sie obchodów dni walki z komunizmem,że:
" wolę dworki zadbane, w rękach właścicieli, niz rozpadające się w rękach ogółu".
Jakież jest to twórcze sformułowamie, z ktorym teoretycznie winien zgodzić się każdy.Oczywiście pod warunkiem, że zostanie ono wyrwane z historycznego kontekstu i funkcjonujacych naonczas realiów.A im dalej jest od przedmiotowej epoki tym łatwiej jest dokonywać intelektualnych manipulacji.
Dlatego właśnie pozwoliłem sobie Wielce Szanowny Intelektualisto wyjąć na wstępie zdanie z pańskiego wpisu, ponieważ wydaje mi się, że jest ono bardzo znamienne dla rozumowania polskiej inteligencji.Inteligencji, która ma ambicje, aspiracje i oczekiwania bez realistycznego umocowania ich w rzeczywistości.
Oczekiwać, pouczać i żądać można sobie dowoli, czego namacalnie dowiodła “Solidarność”.
Ich śmieszne i nierealistyczne postulaty pozostały w sferze politycznego dowcipu, bowiem nawet sami po przejęciu władzy nie probowali ich zrealizować.
A przysłowiowe dworki rozsypują się nadal, tym razem już w kapitalistycznych rękach.
Kapitalistyczne ręce bardzo szybko i sprawnie przechwycily dworki będące muzeami, szkołami, ośrodkami zdrowia, przedszkolami i innymi obiektami użyteczności publicznej.
A więc te obiekty, które były zadbane rozgrabiono bez żadnych zahamowań.
Wiele z tych obiektów przejętych przez nowych właścicieli sypie się już,w dowód czego mogę Panu służyć stosownymi zdj ęciami dokumentującymi ten nierwiarygodny stan rzeczy.
Dalszej dewastacji ulegają także obiekty, które nie miały i obecnie nie znalazły także nabywców.
Oczywiście z tego tytułu nikt nie robi gorzkich wyrzutów.
Ponieważ, jeśli w kapitaliźmie marnuje się dobro, jest to oczywiste i zrozumiałe dla jego apologetów, łącznie z topieniem zboża w morzach, by utrzymać jego cenę, gdy miliardy ludzi głodują i tysiące z tego tytułu umierają.
Za gospodarność i humamnitaryzm uważa się także kapitalistyczne praktyki likwidacji przedsiębiorstw i wyrzucanie setek tysięcy ludzi na bruk.
To ponoć służy gospodarności, podnoszeniu wydajności, uzdrawianiu gospodarki, którą ktoś załamał, jednym słowem to służy liberałom, ich niecnym hasłom i praktykom szkodzącym zwyklym ludziom.Te poczynania znajdują zrozumienie i uznanie wśród polskiej, rozwichrzonej i rozkojarzonej intelektualnie, inteligencji.
Natomiast nie znajdował takiej akceptacji socjalistyczny wysiłek zmierzający do tego by dać ludziom miejsca pracy, dach bad głową i chleb powszedni niezbędny do życia zrujnowanego miniona wojną.
Dla tych błyskotliwych umysłów nie ma dymelatu budowania tysięcy nowych zakładów pracy ,czy utrzymywanie tysięcy dworków, często społecznie nieużytecznych.
To o te dworki, często o głodzie i chłodzie, dbała wiejska hołota, niekiedy za przysłowiowy psi grosz, bo na wsi nie bylo pracy, żyjąc w warunkach uragających ludzkiej godności.
Kto dzisiaj mówi o tych kwestiach?
Kto dzisiaj pamięta Konopnicką, poetyckiego fotografa tamtych strasznych i trudnych czasów?
Dzisiejszych elit nie interesują te kwestie.
One pamiętają tylko o swoich dworkach, i krzywdach wyrządzonych im przez komunistów, którzy próbowali w imieniu nędzarzy dochodzić sprawiedliwości.
Dzisiaj znowu wraca się do tradycji polskich dworków,restytuowania ich i budowania nowych.
Powstaje tylko pytanie, a w jakim zakresie poprawia to dolę nieszczęsników uczynionych przez nowych wlaścicieli?
Otóż z perspektywy Warszawy zbudowanej przez czerwoną hołotę a zamieszkiwanej przez elity, zupełnie inaczej rysuje się obraz Polski odbieranej z klimatu warszawskich kawiarń.
W tej sytuacji bardziej cenię sobie twardo chodzącego po ziemi robociarza aniżeli bujającego w obłokach inteligenta.
Wytykanie poprzednikom niestosowności decyzji jest tylko wówczas uzasadnione jeśli samemu potrafilo się skutecznie rozwiązać zarzucane niegospodarności.
Inaczej nie ma się moralnego mandatu.
Ale odwagę się ma.
Zatem jak widać, staniała ona nad wyraz.
Proszę wybaczyć mi mój monolog, ale mam wrażenie, że jest on uzasadniony.
Ja nie mam zwyczaju opluwania swoich ojców i dziadków.
A na negacji niczego twórczego się nie zbuduje.
Stąd ten ciągły kociokwik w naszym życiu politycznym.
Jeden z apologetów Wielkiego Intelektualisty w jego obronie stawia odważną i rozbrajającą tezę:"
"Nawet ja… nie biorę tego poważnie."
Ponieważ nie jestem w stanie z fusów wywróżyć, co bierze on poważnie, więc pozwalam sobie jeszcze na kilka słów osobistej refleksji w kontekście prawicowej walki.
Każdy bierze jak potrafi.
Jedni mniej inni więcej. Obecnie tak się dziwnie stało, że mniej bierze więcej. I dlatego jest lepiej dla mniejszości, wzbudzając ich zachwyty i pienia pochwalne na rzecz wyzysku czlowieka przez człowieka
A niepoważni zazwyczaj nie biorą poważnie. Nie ma to jednak najmniejszego znaczenia jak się bierze. Liczy się fakt. Natomiast dorabianie teorii do tej skłonności jest właśnie niepoważne.
Powinien pan podziękować, że miał okazję pośmiać się z siebie i własnych dokonań , gdzie z niczego tworzy się coś. Takich dokonań klerykalna Polska potrzebuje jak najwięcej, by zapracować sobie na cud ostateczny.
To doprawdy rzadko spotykany walor kiedy umiemy być krytyczni wobec siebie i potrafimy autoironicznie uśmiechnąć się do własnego odbicia w lustrze.
Gdyby zaś przypadkiem na płacz się panu zbierało, to chętnie współczuję i utulę ze zwykłego ludzkiego miłosierdzia, na które zasługuje nawet grzesznik zatwardziały.
Ja nawet rozumiem, że próbuje pan ze mnie zrobić ignoranta.
No cóż, każdy stosuje właściwe dla siebie instrumenty, by sprowadzić bliźniego do poziomu swego.
Przypuszczam także, że nie zamierza pan obecnie wszystkim zafundowć dworków żeby się czerwona hołota nie rozbisurmaniła.
Od budowania dworków i ich utrzymywania była komuna, nieprawdaż jaśnie panie? Kapitalizm zaś, poza szabrowaniem, nie ma żadnych obowiązków.
I to jest właśnie inteligenckie clou neoliberalnej baśni.
_________________
Nuda veritas.
Pewien intelektualista ogłasza wszem i wobec w ramach kończących sie obchodów dni walki z komunizmem,że:
" wolę dworki zadbane, w rękach właścicieli, niz rozpadające się w rękach ogółu".
Jakież jest to twórcze sformułowamie, z ktorym teoretycznie winien zgodzić się każdy.Oczywiście pod warunkiem, że zostanie ono wyrwane z historycznego kontekstu i funkcjonujacych naonczas realiów.A im dalej jest od przedmiotowej epoki tym łatwiej jest dokonywać intelektualnych manipulacji.
Dlatego właśnie pozwoliłem sobie Wielce Szanowny Intelektualisto wyjąć na wstępie zdanie z pańskiego wpisu, ponieważ wydaje mi się, że jest ono bardzo znamienne dla rozumowania polskiej inteligencji.Inteligencji, która ma ambicje, aspiracje i oczekiwania bez realistycznego umocowania ich w rzeczywistości.
Oczekiwać, pouczać i żądać można sobie dowoli, czego namacalnie dowiodła “Solidarność”.
Ich śmieszne i nierealistyczne postulaty pozostały w sferze politycznego dowcipu, bowiem nawet sami po przejęciu władzy nie probowali ich zrealizować.
A przysłowiowe dworki rozsypują się nadal, tym razem już w kapitalistycznych rękach.
Kapitalistyczne ręce bardzo szybko i sprawnie przechwycily dworki będące muzeami, szkołami, ośrodkami zdrowia, przedszkolami i innymi obiektami użyteczności publicznej.
A więc te obiekty, które były zadbane rozgrabiono bez żadnych zahamowań.
Wiele z tych obiektów przejętych przez nowych właścicieli sypie się już,w dowód czego mogę Panu służyć stosownymi zdj ęciami dokumentującymi ten nierwiarygodny stan rzeczy.
Dalszej dewastacji ulegają także obiekty, które nie miały i obecnie nie znalazły także nabywców.
Oczywiście z tego tytułu nikt nie robi gorzkich wyrzutów.
Ponieważ, jeśli w kapitaliźmie marnuje się dobro, jest to oczywiste i zrozumiałe dla jego apologetów, łącznie z topieniem zboża w morzach, by utrzymać jego cenę, gdy miliardy ludzi głodują i tysiące z tego tytułu umierają.
Za gospodarność i humamnitaryzm uważa się także kapitalistyczne praktyki likwidacji przedsiębiorstw i wyrzucanie setek tysięcy ludzi na bruk.
To ponoć służy gospodarności, podnoszeniu wydajności, uzdrawianiu gospodarki, którą ktoś załamał, jednym słowem to służy liberałom, ich niecnym hasłom i praktykom szkodzącym zwyklym ludziom.Te poczynania znajdują zrozumienie i uznanie wśród polskiej, rozwichrzonej i rozkojarzonej intelektualnie, inteligencji.
Natomiast nie znajdował takiej akceptacji socjalistyczny wysiłek zmierzający do tego by dać ludziom miejsca pracy, dach bad głową i chleb powszedni niezbędny do życia zrujnowanego miniona wojną.
Dla tych błyskotliwych umysłów nie ma dymelatu budowania tysięcy nowych zakładów pracy ,czy utrzymywanie tysięcy dworków, często społecznie nieużytecznych.
To o te dworki, często o głodzie i chłodzie, dbała wiejska hołota, niekiedy za przysłowiowy psi grosz, bo na wsi nie bylo pracy, żyjąc w warunkach uragających ludzkiej godności.
Kto dzisiaj mówi o tych kwestiach?
Kto dzisiaj pamięta Konopnicką, poetyckiego fotografa tamtych strasznych i trudnych czasów?
Dzisiejszych elit nie interesują te kwestie.
One pamiętają tylko o swoich dworkach, i krzywdach wyrządzonych im przez komunistów, którzy próbowali w imieniu nędzarzy dochodzić sprawiedliwości.
Dzisiaj znowu wraca się do tradycji polskich dworków,restytuowania ich i budowania nowych.
Powstaje tylko pytanie, a w jakim zakresie poprawia to dolę nieszczęsników uczynionych przez nowych wlaścicieli?
Otóż z perspektywy Warszawy zbudowanej przez czerwoną hołotę a zamieszkiwanej przez elity, zupełnie inaczej rysuje się obraz Polski odbieranej z klimatu warszawskich kawiarń.
W tej sytuacji bardziej cenię sobie twardo chodzącego po ziemi robociarza aniżeli bujającego w obłokach inteligenta.
Wytykanie poprzednikom niestosowności decyzji jest tylko wówczas uzasadnione jeśli samemu potrafilo się skutecznie rozwiązać zarzucane niegospodarności.
Inaczej nie ma się moralnego mandatu.
Ale odwagę się ma.
Zatem jak widać, staniała ona nad wyraz.
Proszę wybaczyć mi mój monolog, ale mam wrażenie, że jest on uzasadniony.
Ja nie mam zwyczaju opluwania swoich ojców i dziadków.
A na negacji niczego twórczego się nie zbuduje.
Stąd ten ciągły kociokwik w naszym życiu politycznym.
Jeden z apologetów Wielkiego Intelektualisty w jego obronie stawia odważną i rozbrajającą tezę:"
"Nawet ja… nie biorę tego poważnie."
Ponieważ nie jestem w stanie z fusów wywróżyć, co bierze on poważnie, więc pozwalam sobie jeszcze na kilka słów osobistej refleksji w kontekście prawicowej walki.
Każdy bierze jak potrafi.
Jedni mniej inni więcej. Obecnie tak się dziwnie stało, że mniej bierze więcej. I dlatego jest lepiej dla mniejszości, wzbudzając ich zachwyty i pienia pochwalne na rzecz wyzysku czlowieka przez człowieka
A niepoważni zazwyczaj nie biorą poważnie. Nie ma to jednak najmniejszego znaczenia jak się bierze. Liczy się fakt. Natomiast dorabianie teorii do tej skłonności jest właśnie niepoważne.
Powinien pan podziękować, że miał okazję pośmiać się z siebie i własnych dokonań , gdzie z niczego tworzy się coś. Takich dokonań klerykalna Polska potrzebuje jak najwięcej, by zapracować sobie na cud ostateczny.
To doprawdy rzadko spotykany walor kiedy umiemy być krytyczni wobec siebie i potrafimy autoironicznie uśmiechnąć się do własnego odbicia w lustrze.
Gdyby zaś przypadkiem na płacz się panu zbierało, to chętnie współczuję i utulę ze zwykłego ludzkiego miłosierdzia, na które zasługuje nawet grzesznik zatwardziały.
Ja nawet rozumiem, że próbuje pan ze mnie zrobić ignoranta.
No cóż, każdy stosuje właściwe dla siebie instrumenty, by sprowadzić bliźniego do poziomu swego.
Przypuszczam także, że nie zamierza pan obecnie wszystkim zafundowć dworków żeby się czerwona hołota nie rozbisurmaniła.
Od budowania dworków i ich utrzymywania była komuna, nieprawdaż jaśnie panie? Kapitalizm zaś, poza szabrowaniem, nie ma żadnych obowiązków.
I to jest właśnie inteligenckie clou neoliberalnej baśni.
_________________
Nuda veritas.
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna