Hasbaryci w akcji
Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń
Hasbaryci w akcji
Temat stosunków polsko-żydowskich zaczyna być na moim blogu niewyczerpaną kopalnia tematyczną.W tym to myślowym zlepku ja okazuję sie być antysemitą, a większość aktywnych polemistów niekwestionowanymi miłośnikami Polski i Polaków, którzy w czarnej niewdzięczności nie zamierzają doceniać tego dobra jakie spływa na nich.Wielu dyskutantow jak gdyby wprost wpisuje się w nurt akcji Hasbara.Przypomnijmy czym ona jest.Dla wielu Hasbara jest przykładem profesjonalnej, dobrze skoordynowanej akcji PR (według Guardiana w „operacji” bierze aktywny udział kilkadziesiąt tysięcy osób). Działa inspirująco i stosuje się do zwykłych kampanii politycznych. Dla innych to próba zniekształcenia czy sfałszowania debaty publicznej. W każdym razie Izraelczycy podkreślają, że w europejskim Internecie przegrywają, a to by znaczyło, że „operacja Hasbara” natrafia tu na pewne ograniczenia. Jedni to tłumaczą europejskim indywidualizmem, inni zakorzenionym antysemityzmem. Nie wykluczone też, że popełniono jakiś błąd, o którym nie da się mówić przez megafon.
Widza o „operacji Hasbara” pojawiła sie pierwszy raz w czasie izraelskiej inwazji Libanu w 2006 roku. Izraelskie MSZ ogłaszało wtedy nabór do programu PR, który miałby wpływ na opinie o konflikcie na Bliskim Wschodzie, wyrażane w Internecie. W brytyjskim Guardianie Richard Silverstein pisze, że wraz z ofensywą izraelską w Gazie Hasbara nasila swoją działalność i wznawia rekrutację. Przedstawia nawet tekst e-maila, wysyłanego do potencjalnych kandydatów…
Oto treść takiego werbnkowego e-maila:
Drodzy przyjaciele,
Mamy przewagę militarną, ale przegrywamy walkę w międzynarodowych mediach. Musimy zyskać na czasie, by wojsko odniosło sukces. Możemy mu pomóc pozostając kilka minut więcej w Internecie. Ministerstwo Spraw Zagranicznych podejmuje wysiłki, by zrównoważyć media, ale wszyscy wiemy, że ta bitwa rozgrywa się na poziomie ilości. Im bardziej angażujemy się w komentarzach, blogach, odpowiedziach i sondażach, tym więcej zdobywamy opinii przychylnych naszej sprawie.
Izraelskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych poprosiło mnie o zorganizowanie sieci ochotników, którzy chcieliby uczestniczyć w tym wspólnym wysiłku. Jeśli się zgodzicie, będziecie codziennie dostawać odpowiednie informacje, programy komputerowe i listę celów.
Jeśli się zgodzicie, prosimy o odpowiedź na tę wiadomość.
W tym odniesieniu Jerzy Szczygieł pisze:
“Według Silversteina osoba, która na początku stycznia przystąpiła do Hasbary, dostała na początek argumentariusz na rzecz wyrobienia pozytywnej opinii o akcji w Gazie, a potem listę mediów. Hasbara jest nastawiona głównie na media europejskie. Zadaniem uczestników jest odpowiednie reagowanie na artykuły czy wypowiedzi dotyczące konfliktu. Każdy z nich dostaje oprogramowanie o nazwie Megaphone, które wyświetla argumenty dostosowane do aktualnej chwili i wyznacza media, na które należy właśnie zwrócić większą uwagę. W tamtym momencie były to Times, Guardian, Sky News, BBC, Yahoo!News, Huffington Post i Dutch Telegraaf.
Aktywiści Hasbary, rekrutowani w Izraelu i krajach diaspory, mają pełną swobodę formy i treści oddziaływania, ale dla tych, którzy mają mniej czasu, przewidziano gotowce, które da się wkleić wszędzie jednym kliknięciem. Czasem to rozbudowane wypowiedzi, czasem pojedyncze, te same zdania w różnych wersjach, do wyboru w kilku językach.
Hasbara kieruje się 7 kanonami w swym działaniu:
Hasbara jest starsza niż wojna w Libanie. Pierwszy podręcznik Hasbary był przeznaczony dla Światowego Związku Studentów Żydowskich. Wydano go w 2002, jednak chodziło wówczas głównie o walkę z tzw. witrynami alternatywnymi, przeważnie lewicowymi, jeśli krytykowały politykę izraelską. Hasbara Handbook – Promoting Israel on Campus krótko, na 130 stronach, wyjaśnia pozytywne znaczenie propagandy i omawia jej „7 zasad”, trochę jakby niechlujną mieszaninę starych sposobów politycznej retoryki (erystyki) ze współczesnymi metodami sprzedaży proszków do prania i szczyptą „czarnego PR”. Wszyscy to znają.
Pierwsza to name calling – próba trwałego przypisania jakiejś osobie lub idei pozytywnego lub negatywnego symbolu czy atrybutu. Podręcznik radzi np. nazywać wszystkie palestyńskie partie polityczne „organizacjami terrorystycznymi”, a żydowskie kolonie na terytoriach okupowanych „społecznościami”, „wsiami” lub „osiedlami”. Name calling jest bardzo trudny do skontrowania – zapewniają autorzy i przypominają, że najważniejsze w nim jest powtarzanie dokładnie tych samych słów (np. przymiotników) w odniesieniu do konkretnych celów.
Druga, glittering generality („lśniący ogólnik”), polega na trwałym łączeniu opisu działań rządu izraelskiego z pojęciami cenionymi przez audytorium (np. „wolność”, „cywilizacja”, „demokracja” itd.). Podręcznik przypomina też techniki zwalczania „błyszczącego ogólnika”, gdyby stosował go przeciwnik.
Transfer, trzecia zasada, to przypisanie prestiżu jakiegoś autorytetu bądź idei czemuś innemu (nam – jeśli jest pozytywny, przeciwnikom – jeśli negatywny).
Na czwartym miejscu jest testimonial (świadectwo szacunku), czyli wciąganie popularnych gwiazd czy osobistości do publicznego poparcia odpowiedniego stanowiska. Osoba, która nas popiera, wcale nie musi popierać Izraela we wszystkim. Jej słowa mogą służyć za testimonial, nawet jeśli są pozbawione aktualnego kontekstu. Podręcznik radzi, by nie zadowalać się Britney Spears, tylko szukać wśród środowisk inteligenckich. Większość sławnych osób bardziej kłopocze się własnym wizerunkiem niż tym, co mogą zrobić dla Palestyńczyków. Groźba zabrudzenia tego wizerunku może ich przekonać do porzucenia kontrowersyjnych opinii politycznych.
Piąta, plain folks, to prezentowanie odpowiednich poglądów jako ogólnie przyjętych, wychodzących prosto „z uczciwego ludu”. Podręcznik radzi jednak – z powodów etycznych – ostrożnie obchodzić się ze stosowaniem wypowiedzi populistycznych o charakterze rasistowskim (np. „Arabowie to…”).
Szósta to zwykły strach, metoda „jeśli mnie nie posłuchasz stanie się coś strasznego”. Strach jest łatwy do manipulowania w klimacie zagrożenia terroryzmem, może być z sukcesem stosowany do wzmocnienia odpowiedniego przekazu. Podręcznik podaje przykłady technik, które mogą rozbroić tę metodę, jeśli jest stosowana przez przeciwnika.
Ostatnia to bandwagon, tworzenie sztucznej większości. Zwolennicy Izraela mogą np. zamawiać sondaże opinii wśród grup przychylnych Izraelowi i wykorzystać je dla wzmocnienia poparcia. Według podręcznika krytykom Izraela udało się stworzyć wrażenie, że mają przewagę w Internecie – jako antidotum radzi stosować przede wszystkim plain folks.
W swym przybliżeniu metod działania Hasbary wykorzystałem tekst Jerzego Szczygła.
Moje osobiste doświadczenia na blogu En passant oraz Salon 24 absolutnie potwierdzają skooordynowane akcje odwetowe w reakcji na użycie imion własnych dawidowych synów, którzy raczej dość znacznie odbiegają od prostodusznych synów niepoprawnego Lecha.
Nawet na neutralne podnoszenie kwestii talmudycznych reagują oni nerwowo i stadnie.Używają języka często nieociosanego, by nie powiedzieć bardzo twardego w swej bitewnej wymowie. Nie odczuwają oni żadnej potrzeby solidaryzowania się z Polakami,są przekonani bezapelacyjnie o swojej wyższości i z tego też względu bardzo źle się wyrażają o Polsce i Polakach. Podejmują bezwzględną walkę z KK, w kategoriach fanatycznej wojny religijnej, będąc świadomymi,że przeszkodą na drodze wynarodowienia Polaków stoi kościół katolicki. Niektórzy z nich nawet walczą z KK sikając do kropielnic, co zostało udokumentowane na piśmie w odniesieniu do niejakiego Lejby Kohne z Popowa.
Brakuje im brak lojalności wobec organizmu gospodarza. Wyróżnia ich poczucie narodu wybranego,o którym mówią wprost i bez skrępowania,predystynujące do dominacji nad innym, przypomina pewną historycznie i krwawo skompromitowaną formację. Najczęściej występują i atakują zza ukrywającej przyłbicy pod zmienionymi nazwiskami jak Warszawski, Krakowska, Poznański, Jaruzelski, Komorowski, Kaczyński, Olechowski, Mazowiecki, Kwaśniewski, po prostu miód w gębie i polskość po sercu spływa. Kiedy aspirują do państwowych zaszczytów przypisują sobie nieskazitelną polskość i zasługi w walce o jej utrzymanie. Gdy zaś dostaną się do władzy są twardzi i bezwzględni frymarcząc Ojczyzną za judaszowe srebrniki. Najpierw wpakowali Polskę w czerwone łapy Wschodu a teraz wepchnęli ją w okowy zadłużenia czarnymi szponami Zachodu. Na takie dictum odpowiadają,że to Polacy są winni sami sobie a kierownicza i sprawcza rola faryzeuszowskich elit nie ma tutaj nic do rzeczy,ponieważ nie znamy pojęcia odpowiedzialności politycznej.Tak to prawda ale jednak mimo braku tej definicji bradzo mocno jest oasadzone w polskiej kulturze pojęcie zdrajcy.Interpretacja zdystansowanej narodowości wyjaśnia, jeżeli Polska magnateria zdradzała polski interes narodowy to im też wolno. Zaiste ciekawa to koncepcja.
Proszę panów dlaczego panowie tak kochają Izraelitów a nienawdzą Rosjan?
Ja byłbym wdzięcznym gdyby panowie chociaż ciut uczucia neutralności zachowali dla Polski,ot tak ze zwykłej przyzwoitości.
Proszę panów problem polega na państwa dramacie, że nie macie jednej a często trzy Ojczyzny i rozbitą tożsamość narodową oraz kłopoty z samookreśleniem się i lojalnością wobec Polski.
Jakże niektórzy nieładnie odnoszą się do Polski, czy dlatego,że karmiła ona wiele waszych pokoleń? Wydaje sie, że klasowa teoria wyjaśnie powody niechęci wobec synów Syjonu w Polsce,otóż dla chłopa jako kramarze,sklepikarze,szynkarze,szewcy,krawcy i oszuścu byli krwiopijcami.Żywili się znojnym trudem chłopa i stanowili trasmisję wyzysku chłopa do pańskiego “karmana”. O ile w PRL-u ta transmisja została przerwana o tyle obecnie została znowu odtworzona i wzmocniona elitarnym opanowaniem władzy przez śmieszne kanapowoe układziki sterowane przez te same elity,który przywłaszczyły sobie prawo wypowiadania się w imieniu narodu poprzez zjudaizowane “Megafony”.Jeżeli wspomnimy nazwisko Solorza,Waltera,Michnika to one wyjaśniają, kto steruje polskojęzycznymi mediami próbującymi na komunistyczną modłę stworzyć nowy typ kapitalistycznego człowieka w Polsce, cieszącego się swymi prawami wyborczymi na bezrobociu.
Dla zachowamia autentycznego pluralizmu w Polsce niezbędne jest wielostronne oświetlanie problemu w Polsce.
Każdy obywatel w Polsce ma nie tylko prawa ale i cały pakiet obowiazków prawnych. Konstytucja zapewnia równość wszystkim obywatelom,wolność wyznania i wolność narodowej tożsamości.Chodzi o to jednak by całe nasze elity nie paradowały w jarmułkach, kiedy obowiązuje przynajmniej formalnie rozdział wiary od państwa, przy jednak ich poszanowaniu poprzez stworzenie np: w armii różnych obrządków religijnych. Ponieważ jednak faktycznie funkcjonują u nas mniejszości narodowe, więc chodzi także o prawne wyakcemtowanie tego stanu. Każda mniejszość narodowa podobnie jak niemiecka winna mieć swoje prawa nie tylko kulturowe i edukacyjne ale i polityczne,bowiem jak się okazało sztuczna jedność moiralno-polityczna jest szkodliwa i prowadzi donikąd.Każda mniejszość polityczna winna mieć swoją reprezentację w Sejmie by móc wyartykułować co jej w duszy gra.
Oczywiście nie da się zabronić Siemiątkowskiemu,Kaliszowi, Kwaśniewskiemu bycia członkiem SLD, by nie pomawiać tej partii o antysemityzm.Ci panowie muszą się sami określić a stosowne gremia uznają czy skorzystać z ich oferty czy też nie.Otóż gdyby Żydzi zajmowali neutralną pozycję wobec Polski jak inne mniejszości narodowe nie byłoby żadnego problemu.Natomiast Żydzi wykazują bardzo duży stopień zaangażowania politycznego momentami przechodzącego w syjonistyczną agresję ,co musi rodzić naturalne odruchy obronne.Dlatego tylko transparentność życia politycznego może uchronić wszystkich przed pomówieniami i podejrzeniami. Kto wie czy Polska wobec wszystkich swych obywateli, amerykańskim wzorem, nie powinna wprowadzić urzędowej lojalki będącej przyrzeczeniem wierności państwu polskiemu. Patriotyzmu już nie oczekujemy, z którego starano się nas wyprać.
Stąd problem nadreprezentacji władzy musi zostać rozstrzygnięty jeśli chcemy mieć poczucie własnego państwa, od którego niestety coraz bardziej się dystansujemy wskutek niewłaściwych, błędnych i szkodliwych decyzji rezultatem czego jest nie tylko gospodarcza katastrofa Polski ale i zamieranie dużych aglomeracji polskich.Mówienie o tych kwestiach jest szczególnie ważne w kontekście prezydenckiej kampanii wyborczej.Gdzie nie ma koncepcji i programów wyborczych,mamy natomiast do czynienia z pojedynczymi bąknieciami wybrańców.W gruncie nie żadnej różnicy czy wybrany zostanie ten czy ów wybraniec narodu wybranego. Dalej będzie kontynuacja tych samych braci: Wałęsa, Mazowiecki, Jaruzelski,Kwasniewski i Komorowski lub Kaczyński. Sami idole nie chca się już nawet paprać propagowaniem swoich sukcesów i obietnic jak to dobrze nam zrobią.Teraz już w ich imieniu włączają się panowie Szejnfeld, Frasyniuk, Ziobro i pani Staniszkis, wszyscy spod tego samego solidarnego korzenia.
Kiedyś to wszystko nazywało się paskudną propagandą a dzisiaj przechrzczono ten sam proces na elegancko brzmiący pijar. Opakowanie zatem zmieniono a zawartość jak zwykle pozostała tak samo brzydko pachnąca. Wyborcy kupujcie zatem dezodoranty alby idźcie na ryby a potem umyjcie sobie łapki. Głowę daję i coś jeszcze,że niczego nie stracicie,czego byście już dawno i solidarnie nie stracili. Teraz już tylko pozostają sentymenty i wspomnienia o przewodniej roli klasy robotniczej. Dzisiaj te funkcje przejęli hasbaryci.
Hasbaryci w akcji
Temat stosunków polsko-żydowskich zaczyna być na moim blogu niewyczerpaną kopalnia tematyczną.W tym to myślowym zlepku ja okazuję sie być antysemitą, a większość aktywnych polemistów niekwestionowanymi miłośnikami Polski i Polaków, którzy w czarnej niewdzięczności nie zamierzają doceniać tego dobra jakie spływa na nich.Wielu dyskutantow jak gdyby wprost wpisuje się w nurt akcji Hasbara.Przypomnijmy czym ona jest.Dla wielu Hasbara jest przykładem profesjonalnej, dobrze skoordynowanej akcji PR (według Guardiana w „operacji” bierze aktywny udział kilkadziesiąt tysięcy osób). Działa inspirująco i stosuje się do zwykłych kampanii politycznych. Dla innych to próba zniekształcenia czy sfałszowania debaty publicznej. W każdym razie Izraelczycy podkreślają, że w europejskim Internecie przegrywają, a to by znaczyło, że „operacja Hasbara” natrafia tu na pewne ograniczenia. Jedni to tłumaczą europejskim indywidualizmem, inni zakorzenionym antysemityzmem. Nie wykluczone też, że popełniono jakiś błąd, o którym nie da się mówić przez megafon.
Widza o „operacji Hasbara” pojawiła sie pierwszy raz w czasie izraelskiej inwazji Libanu w 2006 roku. Izraelskie MSZ ogłaszało wtedy nabór do programu PR, który miałby wpływ na opinie o konflikcie na Bliskim Wschodzie, wyrażane w Internecie. W brytyjskim Guardianie Richard Silverstein pisze, że wraz z ofensywą izraelską w Gazie Hasbara nasila swoją działalność i wznawia rekrutację. Przedstawia nawet tekst e-maila, wysyłanego do potencjalnych kandydatów…
Oto treść takiego werbnkowego e-maila:
Drodzy przyjaciele,
Mamy przewagę militarną, ale przegrywamy walkę w międzynarodowych mediach. Musimy zyskać na czasie, by wojsko odniosło sukces. Możemy mu pomóc pozostając kilka minut więcej w Internecie. Ministerstwo Spraw Zagranicznych podejmuje wysiłki, by zrównoważyć media, ale wszyscy wiemy, że ta bitwa rozgrywa się na poziomie ilości. Im bardziej angażujemy się w komentarzach, blogach, odpowiedziach i sondażach, tym więcej zdobywamy opinii przychylnych naszej sprawie.
Izraelskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych poprosiło mnie o zorganizowanie sieci ochotników, którzy chcieliby uczestniczyć w tym wspólnym wysiłku. Jeśli się zgodzicie, będziecie codziennie dostawać odpowiednie informacje, programy komputerowe i listę celów.
Jeśli się zgodzicie, prosimy o odpowiedź na tę wiadomość.
W tym odniesieniu Jerzy Szczygieł pisze:
“Według Silversteina osoba, która na początku stycznia przystąpiła do Hasbary, dostała na początek argumentariusz na rzecz wyrobienia pozytywnej opinii o akcji w Gazie, a potem listę mediów. Hasbara jest nastawiona głównie na media europejskie. Zadaniem uczestników jest odpowiednie reagowanie na artykuły czy wypowiedzi dotyczące konfliktu. Każdy z nich dostaje oprogramowanie o nazwie Megaphone, które wyświetla argumenty dostosowane do aktualnej chwili i wyznacza media, na które należy właśnie zwrócić większą uwagę. W tamtym momencie były to Times, Guardian, Sky News, BBC, Yahoo!News, Huffington Post i Dutch Telegraaf.
Aktywiści Hasbary, rekrutowani w Izraelu i krajach diaspory, mają pełną swobodę formy i treści oddziaływania, ale dla tych, którzy mają mniej czasu, przewidziano gotowce, które da się wkleić wszędzie jednym kliknięciem. Czasem to rozbudowane wypowiedzi, czasem pojedyncze, te same zdania w różnych wersjach, do wyboru w kilku językach.
Hasbara kieruje się 7 kanonami w swym działaniu:
Hasbara jest starsza niż wojna w Libanie. Pierwszy podręcznik Hasbary był przeznaczony dla Światowego Związku Studentów Żydowskich. Wydano go w 2002, jednak chodziło wówczas głównie o walkę z tzw. witrynami alternatywnymi, przeważnie lewicowymi, jeśli krytykowały politykę izraelską. Hasbara Handbook – Promoting Israel on Campus krótko, na 130 stronach, wyjaśnia pozytywne znaczenie propagandy i omawia jej „7 zasad”, trochę jakby niechlujną mieszaninę starych sposobów politycznej retoryki (erystyki) ze współczesnymi metodami sprzedaży proszków do prania i szczyptą „czarnego PR”. Wszyscy to znają.
Pierwsza to name calling – próba trwałego przypisania jakiejś osobie lub idei pozytywnego lub negatywnego symbolu czy atrybutu. Podręcznik radzi np. nazywać wszystkie palestyńskie partie polityczne „organizacjami terrorystycznymi”, a żydowskie kolonie na terytoriach okupowanych „społecznościami”, „wsiami” lub „osiedlami”. Name calling jest bardzo trudny do skontrowania – zapewniają autorzy i przypominają, że najważniejsze w nim jest powtarzanie dokładnie tych samych słów (np. przymiotników) w odniesieniu do konkretnych celów.
Druga, glittering generality („lśniący ogólnik”), polega na trwałym łączeniu opisu działań rządu izraelskiego z pojęciami cenionymi przez audytorium (np. „wolność”, „cywilizacja”, „demokracja” itd.). Podręcznik przypomina też techniki zwalczania „błyszczącego ogólnika”, gdyby stosował go przeciwnik.
Transfer, trzecia zasada, to przypisanie prestiżu jakiegoś autorytetu bądź idei czemuś innemu (nam – jeśli jest pozytywny, przeciwnikom – jeśli negatywny).
Na czwartym miejscu jest testimonial (świadectwo szacunku), czyli wciąganie popularnych gwiazd czy osobistości do publicznego poparcia odpowiedniego stanowiska. Osoba, która nas popiera, wcale nie musi popierać Izraela we wszystkim. Jej słowa mogą służyć za testimonial, nawet jeśli są pozbawione aktualnego kontekstu. Podręcznik radzi, by nie zadowalać się Britney Spears, tylko szukać wśród środowisk inteligenckich. Większość sławnych osób bardziej kłopocze się własnym wizerunkiem niż tym, co mogą zrobić dla Palestyńczyków. Groźba zabrudzenia tego wizerunku może ich przekonać do porzucenia kontrowersyjnych opinii politycznych.
Piąta, plain folks, to prezentowanie odpowiednich poglądów jako ogólnie przyjętych, wychodzących prosto „z uczciwego ludu”. Podręcznik radzi jednak – z powodów etycznych – ostrożnie obchodzić się ze stosowaniem wypowiedzi populistycznych o charakterze rasistowskim (np. „Arabowie to…”).
Szósta to zwykły strach, metoda „jeśli mnie nie posłuchasz stanie się coś strasznego”. Strach jest łatwy do manipulowania w klimacie zagrożenia terroryzmem, może być z sukcesem stosowany do wzmocnienia odpowiedniego przekazu. Podręcznik podaje przykłady technik, które mogą rozbroić tę metodę, jeśli jest stosowana przez przeciwnika.
Ostatnia to bandwagon, tworzenie sztucznej większości. Zwolennicy Izraela mogą np. zamawiać sondaże opinii wśród grup przychylnych Izraelowi i wykorzystać je dla wzmocnienia poparcia. Według podręcznika krytykom Izraela udało się stworzyć wrażenie, że mają przewagę w Internecie – jako antidotum radzi stosować przede wszystkim plain folks.
W swym przybliżeniu metod działania Hasbary wykorzystałem tekst Jerzego Szczygła.
Moje osobiste doświadczenia na blogu En passant oraz Salon 24 absolutnie potwierdzają skooordynowane akcje odwetowe w reakcji na użycie imion własnych dawidowych synów, którzy raczej dość znacznie odbiegają od prostodusznych synów niepoprawnego Lecha.
Nawet na neutralne podnoszenie kwestii talmudycznych reagują oni nerwowo i stadnie.Używają języka często nieociosanego, by nie powiedzieć bardzo twardego w swej bitewnej wymowie. Nie odczuwają oni żadnej potrzeby solidaryzowania się z Polakami,są przekonani bezapelacyjnie o swojej wyższości i z tego też względu bardzo źle się wyrażają o Polsce i Polakach. Podejmują bezwzględną walkę z KK, w kategoriach fanatycznej wojny religijnej, będąc świadomymi,że przeszkodą na drodze wynarodowienia Polaków stoi kościół katolicki. Niektórzy z nich nawet walczą z KK sikając do kropielnic, co zostało udokumentowane na piśmie w odniesieniu do niejakiego Lejby Kohne z Popowa.
Brakuje im brak lojalności wobec organizmu gospodarza. Wyróżnia ich poczucie narodu wybranego,o którym mówią wprost i bez skrępowania,predystynujące do dominacji nad innym, przypomina pewną historycznie i krwawo skompromitowaną formację. Najczęściej występują i atakują zza ukrywającej przyłbicy pod zmienionymi nazwiskami jak Warszawski, Krakowska, Poznański, Jaruzelski, Komorowski, Kaczyński, Olechowski, Mazowiecki, Kwaśniewski, po prostu miód w gębie i polskość po sercu spływa. Kiedy aspirują do państwowych zaszczytów przypisują sobie nieskazitelną polskość i zasługi w walce o jej utrzymanie. Gdy zaś dostaną się do władzy są twardzi i bezwzględni frymarcząc Ojczyzną za judaszowe srebrniki. Najpierw wpakowali Polskę w czerwone łapy Wschodu a teraz wepchnęli ją w okowy zadłużenia czarnymi szponami Zachodu. Na takie dictum odpowiadają,że to Polacy są winni sami sobie a kierownicza i sprawcza rola faryzeuszowskich elit nie ma tutaj nic do rzeczy,ponieważ nie znamy pojęcia odpowiedzialności politycznej.Tak to prawda ale jednak mimo braku tej definicji bradzo mocno jest oasadzone w polskiej kulturze pojęcie zdrajcy.Interpretacja zdystansowanej narodowości wyjaśnia, jeżeli Polska magnateria zdradzała polski interes narodowy to im też wolno. Zaiste ciekawa to koncepcja.
Proszę panów dlaczego panowie tak kochają Izraelitów a nienawdzą Rosjan?
Ja byłbym wdzięcznym gdyby panowie chociaż ciut uczucia neutralności zachowali dla Polski,ot tak ze zwykłej przyzwoitości.
Proszę panów problem polega na państwa dramacie, że nie macie jednej a często trzy Ojczyzny i rozbitą tożsamość narodową oraz kłopoty z samookreśleniem się i lojalnością wobec Polski.
Jakże niektórzy nieładnie odnoszą się do Polski, czy dlatego,że karmiła ona wiele waszych pokoleń? Wydaje sie, że klasowa teoria wyjaśnie powody niechęci wobec synów Syjonu w Polsce,otóż dla chłopa jako kramarze,sklepikarze,szynkarze,szewcy,krawcy i oszuścu byli krwiopijcami.Żywili się znojnym trudem chłopa i stanowili trasmisję wyzysku chłopa do pańskiego “karmana”. O ile w PRL-u ta transmisja została przerwana o tyle obecnie została znowu odtworzona i wzmocniona elitarnym opanowaniem władzy przez śmieszne kanapowoe układziki sterowane przez te same elity,który przywłaszczyły sobie prawo wypowiadania się w imieniu narodu poprzez zjudaizowane “Megafony”.Jeżeli wspomnimy nazwisko Solorza,Waltera,Michnika to one wyjaśniają, kto steruje polskojęzycznymi mediami próbującymi na komunistyczną modłę stworzyć nowy typ kapitalistycznego człowieka w Polsce, cieszącego się swymi prawami wyborczymi na bezrobociu.
Dla zachowamia autentycznego pluralizmu w Polsce niezbędne jest wielostronne oświetlanie problemu w Polsce.
Każdy obywatel w Polsce ma nie tylko prawa ale i cały pakiet obowiazków prawnych. Konstytucja zapewnia równość wszystkim obywatelom,wolność wyznania i wolność narodowej tożsamości.Chodzi o to jednak by całe nasze elity nie paradowały w jarmułkach, kiedy obowiązuje przynajmniej formalnie rozdział wiary od państwa, przy jednak ich poszanowaniu poprzez stworzenie np: w armii różnych obrządków religijnych. Ponieważ jednak faktycznie funkcjonują u nas mniejszości narodowe, więc chodzi także o prawne wyakcemtowanie tego stanu. Każda mniejszość narodowa podobnie jak niemiecka winna mieć swoje prawa nie tylko kulturowe i edukacyjne ale i polityczne,bowiem jak się okazało sztuczna jedność moiralno-polityczna jest szkodliwa i prowadzi donikąd.Każda mniejszość polityczna winna mieć swoją reprezentację w Sejmie by móc wyartykułować co jej w duszy gra.
Oczywiście nie da się zabronić Siemiątkowskiemu,Kaliszowi, Kwaśniewskiemu bycia członkiem SLD, by nie pomawiać tej partii o antysemityzm.Ci panowie muszą się sami określić a stosowne gremia uznają czy skorzystać z ich oferty czy też nie.Otóż gdyby Żydzi zajmowali neutralną pozycję wobec Polski jak inne mniejszości narodowe nie byłoby żadnego problemu.Natomiast Żydzi wykazują bardzo duży stopień zaangażowania politycznego momentami przechodzącego w syjonistyczną agresję ,co musi rodzić naturalne odruchy obronne.Dlatego tylko transparentność życia politycznego może uchronić wszystkich przed pomówieniami i podejrzeniami. Kto wie czy Polska wobec wszystkich swych obywateli, amerykańskim wzorem, nie powinna wprowadzić urzędowej lojalki będącej przyrzeczeniem wierności państwu polskiemu. Patriotyzmu już nie oczekujemy, z którego starano się nas wyprać.
Stąd problem nadreprezentacji władzy musi zostać rozstrzygnięty jeśli chcemy mieć poczucie własnego państwa, od którego niestety coraz bardziej się dystansujemy wskutek niewłaściwych, błędnych i szkodliwych decyzji rezultatem czego jest nie tylko gospodarcza katastrofa Polski ale i zamieranie dużych aglomeracji polskich.Mówienie o tych kwestiach jest szczególnie ważne w kontekście prezydenckiej kampanii wyborczej.Gdzie nie ma koncepcji i programów wyborczych,mamy natomiast do czynienia z pojedynczymi bąknieciami wybrańców.W gruncie nie żadnej różnicy czy wybrany zostanie ten czy ów wybraniec narodu wybranego. Dalej będzie kontynuacja tych samych braci: Wałęsa, Mazowiecki, Jaruzelski,Kwasniewski i Komorowski lub Kaczyński. Sami idole nie chca się już nawet paprać propagowaniem swoich sukcesów i obietnic jak to dobrze nam zrobią.Teraz już w ich imieniu włączają się panowie Szejnfeld, Frasyniuk, Ziobro i pani Staniszkis, wszyscy spod tego samego solidarnego korzenia.
Kiedyś to wszystko nazywało się paskudną propagandą a dzisiaj przechrzczono ten sam proces na elegancko brzmiący pijar. Opakowanie zatem zmieniono a zawartość jak zwykle pozostała tak samo brzydko pachnąca. Wyborcy kupujcie zatem dezodoranty alby idźcie na ryby a potem umyjcie sobie łapki. Głowę daję i coś jeszcze,że niczego nie stracicie,czego byście już dawno i solidarnie nie stracili. Teraz już tylko pozostają sentymenty i wspomnienia o przewodniej roli klasy robotniczej. Dzisiaj te funkcje przejęli hasbaryci.
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna