Cierpienia młodego milionera
Cierpienia młodego milionera
Radek Applebaum znowu zabrał głos i zebrał baty.Wskutek prowadzonej przez siebie przyzamkowej hodowli jelenia coraz bardziej upodabnia się do tych sympatycznych zwierzątek.Gdyby nie zwierzęca nienawiść antykomunistyczna to możnaby mu zaproponować wspólne z Cimoszewiczem igrce żubrowe w Puszczy "Białowieszczańskiej".
Póki co ośmieszony i odrzucony w swoich amorach do przecudnej urody dojrzałej pani Hilary starając się odwrócić uwagę od swej osobistej i narodowej klęski politycznej prowadzonej przez siebie z uporem maniaka afgańskiego stara się wywołać kolejną wojnę polsko-rosyjską.Wrzasku wywołał na cały świat,że Kołchoźnik Białoruski przy wsparciu wojsk ruskich ćwiczy atak na Polskę.Pewnie tę wiedzę zaczerpnął od solidarnych oficerów wywiadu Macierewicza nominowanych po tygodniowych kursach.
Rozumieć można ten strach potworny u dawnych przyjaciół Talibów,którzy rozciągali jelita rosyjskich żołnierzy po przydrożnych krzakach.Chwały to, ani powodu do dumy nie przynosi byłym sojusznikom oraz sponsorom talibskim.Dzisiaj wrzeszczą na całe gardło ,że ruskie sposobią się wejść do Polski.Zapomina sie o tym ,że zarowno Unia europejska jak i USA są bardziej zainteresowane pokojową współpracą z Rosją aniżeli pokrzykiwaniem o wojenkach.Jest dwóch takich militarystycznych cymbałów jak Zibi i Radek Afganiec,po amerykańskich przeszkoleniach,którym ciągle się marzy piosenka "Wojenko,wojenko,cóżeś ty za pani,że na na ciebie idą chłopcy malowani".Jakież to piękne i poetyckie,nie widać urwanych żołnierskich rąk i nóg oraz nie czuć smrodu rozkładających się bohaterskich ciał.
Ta skłonność wciągania Polski w międzynarodowe konflikty militarne jest chorobliwa i psychopatyczna.Polski nie stać na takie eskapady zarówno ze względów ekonomicznych jak
i moralnych.Nie po to nasi dziadowie walczyli z bronią w ręku o wolność Polski by dzisiaj nasze wnuki miały szwendać się i wałęsać po świecie w poszukiwaniu przygód ,bo w kraju nie ma pracy.
Polska solidarna polityka zagraniczna święci całe pasmo klęsk od samego jej zarania.Nie można w niej znaleźć nawet cienia sukcesu.Hołduje ona jakby zasadzie "Z klęski powstałaś i w proch się obrócisz". Przypomnijmy zatem jej znakomitych twórców "demokratycznego" periodu.
Oto i oni w całej swej okazałości:
Krzysztof Skubiszewski – 12 września 1989 – 25 października 1993
Andrzej Olechowski - 26 października 1993 – 6 marca 1995
Władysław Bartoszewski - 7 marca 1995 – 22 grudnia 1995
Dariusz Rosati 29 grudnia - 1995 – 30 października 1997
Bronisław Geremek - 31 października 1997 – 30 czerwca 2000
Władysław Bartoszewski - 30 czerwca 2000 – 19 października 2001
Włodzimierz Cimoszewicz - 19 października 2001 – 5 stycznia 2005
Adam Daniel Rotfeld – 5 stycznia 2005 – 31 października 2005
Stefan Meller – 31 października 2005 – 5 maja 2006
Anna Fotyga – 9 maja 2006 – 7 września 2007 ( 7 – 10 września 2007 r. – wakat – obowiązki ministra spraw zagranicznych pełnił premier Jarosław Kaczyński, od 10 września do 5 listopada 2007 roku – ponownie Anna Fotyga).
Radek Sikorski od 16 listopada 2007.
Szafarze nie swojej krwi.
Sami swoi. Jak mąż w męża znakomici synowie orłów spod góry Syjon, co stanowi najbardziej wyrazisty i nacjonalistyczny przejaw syjonizmu w Polsce i zaprzeczenie zasad demokracj. Nazwisk "rodowych" tych państwa nie będziemy przytaczać by nie być posądzanym o antysemityzm. Powstaje tylko pytanie jak to się może dziać, że w wolnym i demokratycznym oraz pluralistycznym państwie Ministrowie Spraw Zagranicznych mogą się wywodzić tylko z jednej puli? Jak widać są równi i równiejsi.Głowa do szlachetnego rządzenia i odwłok do nędznego pełzania w szarym pyle uciążliwej codzienności.
Zaoszczędzimy sobie nazwiska panów Premierów namaszczających tamtą brać.Premierzy też się nie urwali z księżyca a byli desygnowani przez Ich Ekscelencje Prezydentów. Jedna wielka sitwa,która wspólnym trudem w pocie czoła określa ,w którą stronę ma płynąć krew i kapitał w Polsce. Za te nieustające wysiłki panów Madoffów, Goldmanów, Bagsików, Rywinów,Grobelnych jesteśmy im winni ogromną wdzięcznośc,że w końcu znaleźliśmy się w wolnej Europie.Boso ale w ostrogach.
Ostatnio mieliśmy zaszczyt podziwiać Naszego Pierwszego Zwrotniczego w Berlinie.Demonstrował on tam całemu demokratycznemu światu jak obalał mur berliński. A, że czasy już nie te i zdrowie nie to samo,więc jako doświadczonemu styropianowemu weteranowi pozwolono mu styropianowy mur obalić zwracając uwagę na to, by przypadkiem solidarnościowy dziaduś ruptury się nie nabawił. Dano mu trzy minuty czasu by mógł przedstawić swe epokowe osiągnięcie.
Z tej lotnej i bohaterskiej historii w pamięci Europejczyków ostało się tylko tyle,że europejscy politycy opowiadają "dydrdymały".Po czym niecnie wyłączono Wodza Rewolucji z fonii ,by nie opowiadał więcej afrontów Europie i światu.W uznaniu zasług dla naszego idola niejaka Pochanke, czarnooka piękność z poszarpaną fryzurą,na okoliczność światowej rocznicy złamania komunizmu i odbudowy niemczyzny zaprosiła naszego oblubieńca do rozmowy telewizyjnej.
W tej bilateralnej dyskusji dziadziusia kombatanta idei solidarnej i wnuczki propagatorki tegoż samego kierunku chodziło o to by pokazać właściwego bohatera i zwycięzcę w wygranej przez siebie i zakończonej zimnej wojnie. Za co onże absolwent szkoły podstawowej otrzymał Nagrodę Nobla i kilka pomniejszych doktoratów oraz wyróżnień politycznych kapitalistycznego formatu naukowego honoris "całusa".
Najciekawsze w tym wszystkim jest to,że Jaruzelski zaproszony z podobnej okazji przez znacznie mniej piękną i ponętną redaktorkę,ale z tego samego nurtu wałęsiarzy,staje nadal w polityczne konkury z Wałęsą i przekomarza się z nim kto miał większy wpływ na obalenie berlińskiego muru.W końcu zdenerwowany Lechu mimochodem przyznaje, że mur został obalony przypadkiem,co jakby łamie propagandową tezę o ogromnym wysiłku politycznym Zachodu na rzecz likwidacji muru a i samego Wałęsy wiekopomnych wyczynów.
Poza tym nasi znani przywódcy z prawdomówności i szczerości jakoś ani słowem nie wspominają ile to miliardów marek RFN musiała wpompować w ZSRR by uzyskać zgodę na integrację z NRD i likwidację muru berlińskiego.Pewnie wynika to z faktu, że politycy niezbyt skłonni są mówić o swoich łapówkach, zarówno tych dawanych jak i branych.
Jest rzecza znamienną ,że nasz ukochany Lechu będąc już w domu powiedział bardzo odważnie i bezkrytycznie co myśli o zachodnich politykach.Te "dyrdymały" to doprawdy malutki pikuś wobec wyjaśnień jakie złożył przed zimnym okiem kamer w obecności pani Pochanke.Otóż nasz wódz umiłowany wielce przez cały solidarny naród powiedział ni mniej, ni wiecej jak tylko to,że ci zachodni politycy wykiwali Naszą Umęczoną Ojczyznę.
Oznacza to tylko tyle,że ta cała solidarna rewolta była psu na buty potrzebna,a jego zasługi w tym strasznym dziele są ogromne i niepodważalne, za co winien z głębokim wstydem przeprosić cały ogłupiony naród.
Eksponował on niekwestionowane i niedoceniane zasługi Jana Pawła II i całego polskiego Kościoła Katolickiego w dziele niszczenia komunistycznej Ojczyzny oraz grabienia bolszewickiej własności. Za te zasługi Kościołowi Katolickiemu należy się jak psu buda,według sformułowania niejakiego Palikota,budowanie pomników świętym dostojnikom oraz przekazywanie im od 30 lat majątku trwałego narodu polskiego. Chodzi o to, że nie ma lepszych gospodarzy majątkiem ziemskim jak specjaliści od spraw niebiańskich.
W kwestii zdejmowania krzyży w naszych instytucjach państwowych i szkołach,znany sikawkowy i mieszatiel wody własnej czyli moczu i święconej, oświadczył, że nikt go nie będzie pouczał co w Polsce należy robić. Unia ,unią a porządek chrześcijański w Polsce musi być. I nie będą nam mniejszości religijne narzucały swej wiary. My doskonale wiemy kogo mamy kochać i komu należy się bezgranicznie oddawać.A Jaruzelski skwitował tę wypowiedź stwierdzeniem ,że w zakresie ilości krzyży eksponowanych w PRL-u nikt w Europie nie mógł się pochwalić takim sukcesem.
Pozostał jeszcze ważki problem obecnie podniesiony przez Kaczyńskiego, problem patriotyzmu.Otóż koniecznie z nowymi potrzebami politycznymi musimy przewartościować interpretację polskiego patriotyzmu. Bardzo się motał w tym wszystkim nasz wielki intelektualista, co sprawiało wrażenie jak gdyby miał trudności z rozumieniem a może i znajomością definicji wartości, o której kazano mu się wypowiadać. Z tego szamotania się wywnioskowaliśmy, że oni nie tyle chcą nas nauczyć kochać własną ojczyznę, ile jej nowych sponsorów.Rzecz jednak w tym ,że nie bardzo chce im jeszcze przejść przez gardło słowo,które nie bójmy się głośno wypowiedzieć,że jest ono odwrotnością patriotyzmu.Chodzi tutaj o o całą ohydę słowa zdrada. Nie ma innego słowa dla wywłaszczenia własnego narodu z jego immanentnych praw i dóbr naturalnych przez egoistycznie wydumane i zakłamane diabelskie prawo własności.
Dla uspokojenia nas wszystkich ,w tym okresie burz i naporu kapitałowego elity starają sie nas przekonywać ,że bardziej słusznym i uzasadnionym jest funkcjonowanie złodzieja aniżeli bandyty. Ze względu na przyrodzoną nam taktowność nie będziemy komentować tego nowego przysłowia politycznego licząc na inteligencję czytelników.
Ze zrozumiałych względów nie będziemy także wchodzić w spór Premier-Prezydent,ponieważ jest on uwłaczający dla wszystkich poza jego twórcami.Z dwóch wskazanych Panów Lech Wielki obdarzyl sympatią swego kolegę z Oliwy Tuska Optymistę,widząc w nim tęgiego polityka i wielką głowę.A o aferach ten twórca "wojenki na górze" nie był łaskaw wspomnieć,bo i któżby się zajmował tego rodzaju detalami.
Zatem na kolana panowie i módlcie się o przyszłość naszej ojczyzny i uwolnienie jej z rąk błaznów,nieudaczników i sprzedawczyków.
Bóg z nami.
Radek Applebaum znowu zabrał głos i zebrał baty.Wskutek prowadzonej przez siebie przyzamkowej hodowli jelenia coraz bardziej upodabnia się do tych sympatycznych zwierzątek.Gdyby nie zwierzęca nienawiść antykomunistyczna to możnaby mu zaproponować wspólne z Cimoszewiczem igrce żubrowe w Puszczy "Białowieszczańskiej".
Póki co ośmieszony i odrzucony w swoich amorach do przecudnej urody dojrzałej pani Hilary starając się odwrócić uwagę od swej osobistej i narodowej klęski politycznej prowadzonej przez siebie z uporem maniaka afgańskiego stara się wywołać kolejną wojnę polsko-rosyjską.Wrzasku wywołał na cały świat,że Kołchoźnik Białoruski przy wsparciu wojsk ruskich ćwiczy atak na Polskę.Pewnie tę wiedzę zaczerpnął od solidarnych oficerów wywiadu Macierewicza nominowanych po tygodniowych kursach.
Rozumieć można ten strach potworny u dawnych przyjaciół Talibów,którzy rozciągali jelita rosyjskich żołnierzy po przydrożnych krzakach.Chwały to, ani powodu do dumy nie przynosi byłym sojusznikom oraz sponsorom talibskim.Dzisiaj wrzeszczą na całe gardło ,że ruskie sposobią się wejść do Polski.Zapomina sie o tym ,że zarowno Unia europejska jak i USA są bardziej zainteresowane pokojową współpracą z Rosją aniżeli pokrzykiwaniem o wojenkach.Jest dwóch takich militarystycznych cymbałów jak Zibi i Radek Afganiec,po amerykańskich przeszkoleniach,którym ciągle się marzy piosenka "Wojenko,wojenko,cóżeś ty za pani,że na na ciebie idą chłopcy malowani".Jakież to piękne i poetyckie,nie widać urwanych żołnierskich rąk i nóg oraz nie czuć smrodu rozkładających się bohaterskich ciał.
Ta skłonność wciągania Polski w międzynarodowe konflikty militarne jest chorobliwa i psychopatyczna.Polski nie stać na takie eskapady zarówno ze względów ekonomicznych jak
i moralnych.Nie po to nasi dziadowie walczyli z bronią w ręku o wolność Polski by dzisiaj nasze wnuki miały szwendać się i wałęsać po świecie w poszukiwaniu przygód ,bo w kraju nie ma pracy.
Polska solidarna polityka zagraniczna święci całe pasmo klęsk od samego jej zarania.Nie można w niej znaleźć nawet cienia sukcesu.Hołduje ona jakby zasadzie "Z klęski powstałaś i w proch się obrócisz". Przypomnijmy zatem jej znakomitych twórców "demokratycznego" periodu.
Oto i oni w całej swej okazałości:
Krzysztof Skubiszewski – 12 września 1989 – 25 października 1993
Andrzej Olechowski - 26 października 1993 – 6 marca 1995
Władysław Bartoszewski - 7 marca 1995 – 22 grudnia 1995
Dariusz Rosati 29 grudnia - 1995 – 30 października 1997
Bronisław Geremek - 31 października 1997 – 30 czerwca 2000
Władysław Bartoszewski - 30 czerwca 2000 – 19 października 2001
Włodzimierz Cimoszewicz - 19 października 2001 – 5 stycznia 2005
Adam Daniel Rotfeld – 5 stycznia 2005 – 31 października 2005
Stefan Meller – 31 października 2005 – 5 maja 2006
Anna Fotyga – 9 maja 2006 – 7 września 2007 ( 7 – 10 września 2007 r. – wakat – obowiązki ministra spraw zagranicznych pełnił premier Jarosław Kaczyński, od 10 września do 5 listopada 2007 roku – ponownie Anna Fotyga).
Radek Sikorski od 16 listopada 2007.
Szafarze nie swojej krwi.
Sami swoi. Jak mąż w męża znakomici synowie orłów spod góry Syjon, co stanowi najbardziej wyrazisty i nacjonalistyczny przejaw syjonizmu w Polsce i zaprzeczenie zasad demokracj. Nazwisk "rodowych" tych państwa nie będziemy przytaczać by nie być posądzanym o antysemityzm. Powstaje tylko pytanie jak to się może dziać, że w wolnym i demokratycznym oraz pluralistycznym państwie Ministrowie Spraw Zagranicznych mogą się wywodzić tylko z jednej puli? Jak widać są równi i równiejsi.Głowa do szlachetnego rządzenia i odwłok do nędznego pełzania w szarym pyle uciążliwej codzienności.
Zaoszczędzimy sobie nazwiska panów Premierów namaszczających tamtą brać.Premierzy też się nie urwali z księżyca a byli desygnowani przez Ich Ekscelencje Prezydentów. Jedna wielka sitwa,która wspólnym trudem w pocie czoła określa ,w którą stronę ma płynąć krew i kapitał w Polsce. Za te nieustające wysiłki panów Madoffów, Goldmanów, Bagsików, Rywinów,Grobelnych jesteśmy im winni ogromną wdzięcznośc,że w końcu znaleźliśmy się w wolnej Europie.Boso ale w ostrogach.
Ostatnio mieliśmy zaszczyt podziwiać Naszego Pierwszego Zwrotniczego w Berlinie.Demonstrował on tam całemu demokratycznemu światu jak obalał mur berliński. A, że czasy już nie te i zdrowie nie to samo,więc jako doświadczonemu styropianowemu weteranowi pozwolono mu styropianowy mur obalić zwracając uwagę na to, by przypadkiem solidarnościowy dziaduś ruptury się nie nabawił. Dano mu trzy minuty czasu by mógł przedstawić swe epokowe osiągnięcie.
Z tej lotnej i bohaterskiej historii w pamięci Europejczyków ostało się tylko tyle,że europejscy politycy opowiadają "dydrdymały".Po czym niecnie wyłączono Wodza Rewolucji z fonii ,by nie opowiadał więcej afrontów Europie i światu.W uznaniu zasług dla naszego idola niejaka Pochanke, czarnooka piękność z poszarpaną fryzurą,na okoliczność światowej rocznicy złamania komunizmu i odbudowy niemczyzny zaprosiła naszego oblubieńca do rozmowy telewizyjnej.
W tej bilateralnej dyskusji dziadziusia kombatanta idei solidarnej i wnuczki propagatorki tegoż samego kierunku chodziło o to by pokazać właściwego bohatera i zwycięzcę w wygranej przez siebie i zakończonej zimnej wojnie. Za co onże absolwent szkoły podstawowej otrzymał Nagrodę Nobla i kilka pomniejszych doktoratów oraz wyróżnień politycznych kapitalistycznego formatu naukowego honoris "całusa".
Najciekawsze w tym wszystkim jest to,że Jaruzelski zaproszony z podobnej okazji przez znacznie mniej piękną i ponętną redaktorkę,ale z tego samego nurtu wałęsiarzy,staje nadal w polityczne konkury z Wałęsą i przekomarza się z nim kto miał większy wpływ na obalenie berlińskiego muru.W końcu zdenerwowany Lechu mimochodem przyznaje, że mur został obalony przypadkiem,co jakby łamie propagandową tezę o ogromnym wysiłku politycznym Zachodu na rzecz likwidacji muru a i samego Wałęsy wiekopomnych wyczynów.
Poza tym nasi znani przywódcy z prawdomówności i szczerości jakoś ani słowem nie wspominają ile to miliardów marek RFN musiała wpompować w ZSRR by uzyskać zgodę na integrację z NRD i likwidację muru berlińskiego.Pewnie wynika to z faktu, że politycy niezbyt skłonni są mówić o swoich łapówkach, zarówno tych dawanych jak i branych.
Jest rzecza znamienną ,że nasz ukochany Lechu będąc już w domu powiedział bardzo odważnie i bezkrytycznie co myśli o zachodnich politykach.Te "dyrdymały" to doprawdy malutki pikuś wobec wyjaśnień jakie złożył przed zimnym okiem kamer w obecności pani Pochanke.Otóż nasz wódz umiłowany wielce przez cały solidarny naród powiedział ni mniej, ni wiecej jak tylko to,że ci zachodni politycy wykiwali Naszą Umęczoną Ojczyznę.
Oznacza to tylko tyle,że ta cała solidarna rewolta była psu na buty potrzebna,a jego zasługi w tym strasznym dziele są ogromne i niepodważalne, za co winien z głębokim wstydem przeprosić cały ogłupiony naród.
Eksponował on niekwestionowane i niedoceniane zasługi Jana Pawła II i całego polskiego Kościoła Katolickiego w dziele niszczenia komunistycznej Ojczyzny oraz grabienia bolszewickiej własności. Za te zasługi Kościołowi Katolickiemu należy się jak psu buda,według sformułowania niejakiego Palikota,budowanie pomników świętym dostojnikom oraz przekazywanie im od 30 lat majątku trwałego narodu polskiego. Chodzi o to, że nie ma lepszych gospodarzy majątkiem ziemskim jak specjaliści od spraw niebiańskich.
W kwestii zdejmowania krzyży w naszych instytucjach państwowych i szkołach,znany sikawkowy i mieszatiel wody własnej czyli moczu i święconej, oświadczył, że nikt go nie będzie pouczał co w Polsce należy robić. Unia ,unią a porządek chrześcijański w Polsce musi być. I nie będą nam mniejszości religijne narzucały swej wiary. My doskonale wiemy kogo mamy kochać i komu należy się bezgranicznie oddawać.A Jaruzelski skwitował tę wypowiedź stwierdzeniem ,że w zakresie ilości krzyży eksponowanych w PRL-u nikt w Europie nie mógł się pochwalić takim sukcesem.
Pozostał jeszcze ważki problem obecnie podniesiony przez Kaczyńskiego, problem patriotyzmu.Otóż koniecznie z nowymi potrzebami politycznymi musimy przewartościować interpretację polskiego patriotyzmu. Bardzo się motał w tym wszystkim nasz wielki intelektualista, co sprawiało wrażenie jak gdyby miał trudności z rozumieniem a może i znajomością definicji wartości, o której kazano mu się wypowiadać. Z tego szamotania się wywnioskowaliśmy, że oni nie tyle chcą nas nauczyć kochać własną ojczyznę, ile jej nowych sponsorów.Rzecz jednak w tym ,że nie bardzo chce im jeszcze przejść przez gardło słowo,które nie bójmy się głośno wypowiedzieć,że jest ono odwrotnością patriotyzmu.Chodzi tutaj o o całą ohydę słowa zdrada. Nie ma innego słowa dla wywłaszczenia własnego narodu z jego immanentnych praw i dóbr naturalnych przez egoistycznie wydumane i zakłamane diabelskie prawo własności.
Dla uspokojenia nas wszystkich ,w tym okresie burz i naporu kapitałowego elity starają sie nas przekonywać ,że bardziej słusznym i uzasadnionym jest funkcjonowanie złodzieja aniżeli bandyty. Ze względu na przyrodzoną nam taktowność nie będziemy komentować tego nowego przysłowia politycznego licząc na inteligencję czytelników.
Ze zrozumiałych względów nie będziemy także wchodzić w spór Premier-Prezydent,ponieważ jest on uwłaczający dla wszystkich poza jego twórcami.Z dwóch wskazanych Panów Lech Wielki obdarzyl sympatią swego kolegę z Oliwy Tuska Optymistę,widząc w nim tęgiego polityka i wielką głowę.A o aferach ten twórca "wojenki na górze" nie był łaskaw wspomnieć,bo i któżby się zajmował tego rodzaju detalami.
Zatem na kolana panowie i módlcie się o przyszłość naszej ojczyzny i uwolnienie jej z rąk błaznów,nieudaczników i sprzedawczyków.
Bóg z nami.
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna