Zygfryd Gdeczyk

wtorek, 25 maja 2010

Stęchlizna moralna

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń


Stęchlizna moralna

Historia głupoty politycznej w Polsce ma swój długi i tragiczny wymiar, szczególnie ostro zarysowany po solidarnościowej transformacji.W jej rezultacie bez podstaw prawnych odebrano narodowi to co do niego należało i przekazano przestępczymi machinacjami wybrańcom. Jakoś dziwnym przypadkiem nie udało się przepchnąć w Sejmie ustawy rekompensującej roszczenia Semitów z Nowego Jorku na kwotę 65 miliardów dolarów ,co stanowi wyraźny dowód polskiego antysemityzmu,próbującego się wymykać konwencji robienia biznesu na holocauście. Bardzo pouczającym byłoby zapoznanie się z nazwiskami tych polskich dżentelmenów,którzy głosowali za uznaniem obcych roszczeń. Byłby to tak charakterystyczny asumpt do analizy rozdarcia polskich elit i ich głębokiego patriotyzmu oraz syjonistycznych skłonności wyrażających się parciem do rozwoju przemysłu Holocaust.

Tak czy inaczej za płomienną miłość tych dżentelmenów do Zachodu zapłaciliśmy najwyższą cenę, wynarodowienia polskiego kapitału, co było nie do pomyślenia podczas “ruskiego zniewolenia”. By odwrócić ten niekorzystny trend polskiej miłości ludowej do ZSRR, nowe kapciowe elity zaczęły mówić po angielsku, śpiewać kolendy w tymże języku, obchodzić święto amerykańskiego indyka, pławić się w rozpuście Walentynek i zamieniać Święto Zmarłych w maskaradę Halloween. Oto przykłady pierwsze z brzegu prowadzące do przekształcenia Polski w zwasalizowaną republikę banananową.

Wyobraźmy sobie jaki odezwałby się w Polsce jazgot, krzyk i złorzeczenia gdyby polscy komuniści kazali partyjnym elitom posługiwać się w ich zawodowych kwestiach językiem rosyjskim. W telewizji zaś śpiewano by piosenki wyłącznie w języku rosyjskim, a programowa część artystyczna byłaby wysycona wyłącznie rosyjskimi filmami. Zaś święto miłości internacjonalistycznej uprawiano by w I-go maja. A w Święto Zmarłych noszono by na groby pożywienie i urządzano tam suto zakrapiany piknik.

W tę właśnie historię głupoty polskiej nie wpisuje się naród lecz wybrańcy-porąbańcy, co to dobrze nie znają języka polskiego, żeby przytoczyć pierwszego lepszego z brzegu czyli Lecha Śmiesznego. Ze zrozumiałych względów mając kłopoty z tzw.rodzimym językiem, dla zatarcia swej obcości, wolą się posługiwać językiem światowym, który pozbawiony jest tożsamości narodowej i eksponuje kosmopolityczną przynależność do rodziny obywateli świata. Całe szczęście, że mamy jeszcze głupi i ciemny naród przywiązany do zacofanych wartości tej ziemi umęczonej, nie tylko przez obcych ale i przez rodzimych odszczepieńców.

Historia głupoty politycznej przejawia się nie tylko w oddaniu Polski, w pacht światowym organizacjom finansowym łupiącym ją bez litości, miłosierdzia i solidarności, głupawych idei przyświecających intelektualnie niedorozwiniętym i sprzedajnym polskim elitom burżuazyjnym.Ta tragiczna historia pogłębiana jest także wewnętrznymi walkami politycznymi sprowadzajacymi się do siłowego wdrożenia w Polsce wrogich narodowi procesów lustracji, dekomunizacji, deubekizacji i idiotyzacji społecznej. Ma ona zmusić Polaków do zaprzaństwa i wyrzeczenia się własnej historii poprzez ogłupianie narodu i zmianę nie tylko symboli ale i znaczeń poszczególnych słów, by pojmować np. wyzwolenie Auschwitz -Birkenau jako zniewolenie. Skala tego politycznego zidiocenia jest straszna i świadczy o złej woli oraz braku profesjonalnych kompetencji zawartych w znanej formule “Mierny ale Stanom Zjednoczonym wierny”.

Ta funkcja głupoty politycznej elit solidarnych przekłada się także na emitowaną zjadliwą nienawiść wobec wszystkiego co rosyjskie, mieści się to doskonale w konwencji ekspozytury interesów USA polegających na otaczaniu Rosji z każdej strony kordonem sanitarnym i paraliżowaniem jej rzeczywistych czy wydumanych skłonności imperialnych. W tym stanie rzeczy partia “prorosyjska” jest jest ośmieszoną ohydą ale partia “proamerykańska” jest szczytem uniesień masturbacyjnych polskiej prawicy.

W rezultacie ta emocjonalna i pozbawiona logiki oraz rozsądku opcja polityczna zasymilowanych Polaków prowadzi nas od katastrofy do katasrofy. A to w akcie samobójczej rozpaczy rozwalą się oni na rosyjskiej ziemi, by udokumentować swą miłość i wiarę a także nadzieję pokładaną w przedwojennych oficerach, którzy miast bronić Ojczyzny do ostatniej kropli krwi oddali ją bez wystrzału morderczemu Stalinowi.Taka to jest miara ich historycznego bohaterstwa polegającego na zdradzie kraju i uciekaniu przez Zaleszczyki tam gdzie pieprz i wanilia rosną. Dzisiaj znowu napływają do Polski z owych kolonialnych krajów,by przypominać nam i wnosić system wartości zupełnie obcy Polakom.

Te elity rasowych Polaków są niekompetentne, nieudolne i antynarodowe. Nie potrafią latać samolotami, a nawet zapomnieli już o prymitywnym unoszeniu się na wierzejach od stodół. Zatracili elementarne poczucie przestrzeni i bezpieczeństwa oraz pokoju międzynarodowego. Co chwilę to uderzają nosem w jakąś przeszkodę i rozpaczają, że wszystko staje im okoniem. Rozbili się bo mgła. Latać nie mogą bo islandzki wulkan im przeszkadza, jedynie Miedwiediewa to nie przeraża. Poprawnie funkcjonować nie potrafią bo powódź Pan Bóg im zesłał. Kampanii wyborczej efektywnie prowadzić nie mogą czyli drzeć mordy na siebie, bo są w cieniu żałoby. Jest to konsekwencją twórczego wdrażania hasła przez znanego noblistę i cymbała po szkole podstawowej;”Chcem ale nie mogem”. Ten baranek boży sikający do świątynnych kropielnic dawał im, zdjęciem w swoim towarzystwie, przepustkę do pokracznej politycznie rzeczywistości i zawstydzającej historii zdrady polskiego interesu narodowego zgodnie z zasadą:”Z deszczu pod rynnę”.

Panowie solidarne elity obiecują nam ,że kiedy ich wybierzemy to oni nam.. załatwią co następuje…:
“Jarosław Kaczyński zapowiada kontynuację polityki swego tragicznie zmarłego brata, Bronisław Komorowski przekształci służbę zdrowia, tak jak chciała tego Platforma, Grzegorz Napieralski zalegalizuje związki gejów, Waldemar Pawlak zawetuje refundacje in vitro, a Janusz Korwin-Mikke pozwoli Polakom trzymać w domach broń. W prezydenckiej kampanii, w której najmniej mówi się o programach kandydatów, przyglądamy się, co mają oni do zaoferowania wyborcom.”

Tłumacząc ich elitarny język na nasze wychodzi na to, że Jarek dalej będzie prowadził zwariowaną politykę antyimperialną wobec Rosji, która nas może kapeluszami zarzucać. Brat Komorowski każe nam płacić za służbę zdrowia, od czego nawet Ameryka już odstępuje. Waldek będzie sie paprał w majtkowych sprawach in vitro, jak gdyby to wiejską babę miało interesować. Napieralski robi sobie jaja z gejami pozwalając im ostentacyjnie bawić się w świetle jupiterów demokratycznego prawa, jak gdyby nic nie wiedział o bezdomnych pod mostem. Korwin-Mikke natomiast pozwoli nam trzymać spluwy w chałupach byśmy mogli się łatwiej wystrzelać i opróżnić miejsce Izraelitom dla ich wymarzonej Ojczyzny.


Takie to mamy elity opowiadające androny nie mieszcące się w głowach, co świadczy dobitnie o tym, że kompletnie one zwariowały i poczytują nas za idiotów. Nie mają one nic konkretnego do zaproponowania, żadnych koncepcji, programów, ot zwykły stek bzdur nie trzymających się kupy, pewnie z uwagi na potencjalne zapachy, co jest nad wyraz ciężko i smutno mówić. Nierealne elity tworzą nieadekwatne mity i walczą surrealistycznie z nimi. Zaś rzeczywistość pozostawiają w niezaoranym ugórze lub co najwyżej w trójpolówce Williamsa.

Obaj wielcy kandydaci mają poważne problemy z poprawnym wygłoszeniem trzech zdań w języku polskim. Cechuje ich ignorancja spraw gospodarczych i skłonność do szafownia frazesami. Stąd ich niechęć do polemicznej konfrontacji w cztery oczy, bowiem zdają sobie oni doskonale sprawę ze swych mankamentów i wiedzą, że takie zwarcie byłoby klęską obu panów. Swym wydumanym i chorobliwym antykomunizmem nie pokryją typowej dla nich niekompetencji pozostałej na poziomie niższego Seminarium Duchownego i modlitewnej wiary w cuda. To są kandydaci na miarę kapłanów z czasów faraonów głoszących nastanie ciemności za ich przyczyną.

Nie odpowiada mi zarówno solidarny i rozmodlony magister historii dumny z polskiej interwencji militarnej w Moskwie dla obsadzenia tronu osobą powolną Polsce i upatrujący w Rosji w źródło zła sprzed kilkuset lat, bo świat poszedł cholernie do przodu i z carskiej ciemnoty naród ten wyszedł na poważnego konkurenta w amerykańskich wojnach gwiezdnych. Nie odpowiada mi także agresja doktora praw opartych na leninowskiej koncepcji roli ciał kolegialnych w kierowaniu szkoła wyższą, świadczy to bowiem o politycznym zakłamaniu i obłudzie delikwenta. Dla zrobienia doktoratu socjalizm był mu potrzebny wraz z Leninem a teraz jak po bidzie to mam Cię w nosie wielki rosyjski Żydzie. I to jest właśnie krzyczący i przerażający antysemityzm polskiego i zasymilowanego Żyda.

Wracając do katastrofy pod Smoleńskiem coraz więcej wychodzi na jaw faktów potwierdzających tezę o politycznych przyczynach katastrofy. Z wypowiedzi Edmunda Klicha wynika, że kokpit prezydenckiego samolotu był gabinetem przechodnim lecących w nim vipów, a w ostatnim momencie lotu aż do katastrofy, pilotów osobiście nadzorował Dowódca Wojsk Powietrznych Kraju, który znajdował się tam dla osobistego kontrolowania oczekiwań Głównodowodzącego Wojsk Polskich czyli Prezydenta aż do samobójczego lądowania. Ci oficerowie pomijając niedoszkolenie nie mieli odwagi zostać pomówionymi o tchórzostwo, co dla nich było jednoznaczne ze złamaniem karier lotniczych i osobistych. Oni nie mieli wyboru, dla nich jedynym wyjściem była śmierć dająca szansę godnego i ludzkiego życia ich rodzinom. Oni świadomie podawali sobie komendy obniżania lotu poniżej 100 metrów, granicznej i niedopuszczalnej wysokości, ponieważ tego od nich oczekiwano nie dając im alternatywy. Ci biedni oficerowie poddani stresom absurdalnych rozkazów zginęli w matni strachu odpowiedzialności za samolot, pasażerów, rodziny. Żołnierz ma prawo odmówić wykonania rozkazu wydanego przez schizofrenicznego przełożonego, musi sie to jednak odbyć drogą służbową i na piśmie.Taka jest gorzka dola życia polskiego żołnierza w postawie na baczność lub na bezrobociu, co oznacza, że nie ma on wyboru jakby pięknie o tym systemie nie bajtlować.

Co zaś tyczy się kolejnej katastrofy czyli powodzi, okazuje się także według opinii głoszonych przez prorządowe media, że z tym nieszczęściem klimatologicznym solidarna władza nie ma absolutnie nic wspólnego. Jest to pioruńska złośliwość komuny, przyrody i fatalnego losu.Ta władza bardzo chciała tylko jej jakoś tak nie wyszło. A cała prawda sprowadza sie do tego, że władza nie mogła budować wałów, bo do tego potrzebny jest tak skompromitowany przez nią proces wywłaszczania. Wystarczy, że solidarni wywłaszczyli państwo, teraz już nawet aktywiści solidarnych nie pozwalają się dać wywłaszczyć. No i drugi problem polega na tym, że solidarni nie mogli budować wałów, jako iż ekolodzy ukochali sobie ptaszki, które znacznie bardziej sobie cenią niż wały ochronne. Takim to arsenałem infantylnych argumentów skompromitowana władza stara sie wywinąć od odpowiedzialności.

Amerykański promotor tej władzy zechciał wspaniałomyślnie i ze szczerego serca dla polskich powodzian, wesprzeć ich kwotą 50 tysięcy dolarów. Dyplomaci naszego sojusznika strategicznego Feinstein i Greenberg, jak widać o bardzo polsko brzmiących nazwiskach, wraz z tą kwotą powalającą na kolana przekazali uroczyste i zdecydowane w swej wymowie wielkomocarstwowe oświadczenie: “Naród i Rząd Stanów Zjednoczonych pragną wyrazić mocne wsparcie dla polskich przyjaciół w tych trudnych dniach”. Uff, od tego “mocnego wsparcia” Rzeczpospolita aż się zatrzęsła w swych fundamentach, a wdzięczność za jej skalę i wymiar pozostaną w naszej wiekopomnej i dobrej pamięci. Jeżeli zauważymy, że powodzian mamy w Polsce kilkaset tysięcy, to pomoc ta sprowadza sie do jednego cencika na nieszczęsny łepek poszkodowanego. My rozumiemy,że darowanej chabecie w zęby się nie zagląda i każda pomoc jest potrzebna a my jesteśmy za nią wdzięczni ogromnie. Pieprzenie jednak przy tej dramatycznej sytuacji o “mocnym wsparciu” Żydów amerykańskich dla polskich braci pozostającej u rządowego stołu, suto zastawionego, wygląda mi na syjonistyczne zbuki. Jak nasi odmieńcy je przyjmą, to ja nie mam zielonego pojęcia. Mnie jednak napawa to po prostu zwykłym niesmakiem.

I tyle dań politycznych przekazuję panstwu na dzisiejszy posiłek intelektualny przewidując jego dobry gust i jeszcze lepszy smak, które raczej nie ode mnie zależą. To czy będziecie państwo zdrowi czy też doznacie galopującej biegunki zależy wyłącznie od państwa odporności immunologicznej na wszelkie zarazki i obce przeszczepy oraz uwarunkowne jest dokonanymi wyborami, z których każdy trąci stechlizną przynajmniej moralną…

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna