Zygfryd Gdeczyk

poniedziałek, 22 lutego 2010

Bójcie się Boga solidarni panowie

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody analizy politycznych zdarzeń


Bójcie się Boga solidarni panowie


Witold Waszczykowski urodził się w 1957 roku. W 1980 roku zrobił magisterium z historii. W 1991 zaliczył stosunki międzynarodowe w Oregonie. W latach 1992-93 odbył studia podyplomowe w Genewie. W tym też roku uzyskał doktorat w zakresie wpływu USA na politykę rozbrojeniową. Od 1992 roku zatrudniony w MSZ. W okresie 1999-2002 jest ambasadorem Polskim w Teheranie. Od 2005 roku podsekretarz stanu w MSZ. Główny negocjator w sprawie tarczy antyrakietowej. W 20008 wyrzucony z MSZ i powołany na stanowiska zastępcy szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego w Kancelarii Prezydenta. Jest to kariera szybka i błyskotliwa na miarę wymiany komunistycznych kadr i powoływania nowych nie skażonych komunistycznymi naleciałościami. Człowiek szlifowany w USA i na Zachodzie Europy zatem posiadający stosowny placet pozwalający go odpowiednio wysoko lokować w hierarchii Vipów miłujących USA i kapitalizm.


Niestety śmiertelne rozbicie polityczne ruchu solidarnościowego spowodowało, że jego członkowie musieli się opowiedzieć po stronie liberalnej lub solidarnej, co z konieczności musi ich lokować wokół Prezydenta lub Premiera. Są tacy jak Waszczykowski, którzy zaprzysięgli dozgonną miłość Prezydentowi, a są tacy jak Sikorski,którzy zmieniają obiekt swej miłości stosownie do partykularnych korzyści. Powoduje to również zróżnicowane oceny obu panów i ich postaw politycznych. Zwolennicy drużyny nomadów politycznych stawiają na Sikorskiego, a solidarni sympatycy lokują swe sympatie w eleganckim wąsiku poszlacheckim pana Waszczykowskiego.

Z punktu widzenia interesów polityki amerykańskiej obaj panowie są godni siebie, z tym, że Waszczykowski nie jest w takim zakresie ostrzelany jak Sikorski. Poza tym Pan Waszczykowski nie pretenduje do roli Prezydenta, co z góry dyskredytuje sensowność pokładania w nim nadziei na osobiste kariery dyplomatyczne. Nie wiemy także jaką siłę wsparcia w USA posiada małżonka Waszczykowskiego. W związku z ostrymi atakami na Waszczykowskiego można także domniewywać, że nie mieści się on w uprzywilejowanej drużynie naszych braci. Zapewne chodzi generalnie o to, aby skompromitrować Waszczykowskiego jako potencjalnie głównego ogniomistrza PiS-u w przygotowywanej kanononadzie skierowanej przeciw Sikorskiemu, któremu ostatnio słupek wyraźnie rośnie.

Przeciwnicy Waszczykowskiego, każą mu się odwoływać do jego Boga i apelują o bojaźń bożą a także, co się rozumie, nawołują do bojaźni wobec swoich politycznych przeciwników. Jakby na sprawę nie spojrzeć nie jest to działanie na rzecz wzmacniania pozycji Waszczykowskiego. Jednym słowem zwolennicy innego Boga raczej dobrze nie życzą Waszczykowskiemu. Nie znajdziemy w ich armatach ukrytych w kwiatach solidarności, miłości i braterstwa broni. Linia podziału przebiega pomiędzy panami Prezydentem i Premierem. Kto nie jest z nimi, jest przeciw nim.

O Panu Sikorskim jest wiadomo znacznie więcej i bardziej korzystnie. Urodził się w 1963 roku w Bygdoszczy z matki antykomunistki i solidarnego ojca, szefa "Solidarności" w Biurze Projektów. Te jego rodzinne skłonności kazały mu założyć w Liceum Ogólnokształcącym im.Waryńskiego uczniowski komitet strajkowy dla poparcia znanego w Bydgoszczy okupanta Urzędu Wojewódzkiego niejakiego "Beksy" Rulewskiego. Kiedy onże Beksa odmówił opuszczenia UW po trzykrotnym wezwaniu przez majora milicji, wówczas otrzymał taką kontrę w zęby z ręki krewkiego milicjanta, że aż mu kilka wyleciało niczym szlachetnemu Premierowi Berlusconi. Spowodowało to, że Beksa rozpłakał się jak dziecko i milicjanci nie mogli go utulić w nieustającym płaczu i żalu po utraconej solidarnej cnocie. Maturzysta Radek solidaryzował się ze swoim solidarnym bohaterem publikując antykomunistyczną gazetkę szkolną opartą na treściach wyssanych wraz z mlekiem matki, jak uczciwie przyznaje.

Małoletni Radek zszokowany pobiciem Beksy ucieka w wielkim strachu i proteście do Wielkiej Brytanii, gdzie prosi o azyl polityczny. Oczywiście Rząd Jej Królewskiej Mości wzruszony bohaterstwem demokratycznego bojownika i skojarzeniami z Wodzem Polskich Wojsk na obczyźnie, w krótkich abcugach czyni zeń tak przydatnego azylanta. Po czym udziela mu obywatelstwa brytyjskiego, z którego polski uciekinier korzysta przez lat 2o, dopóki socjalistyczna władza w Polsce się nie wykopyrtnie, a jego konkurencja solidarnościowa nie zacznie mu wytykać podwójnego obywatelstwa na kierowniczych stanowiskach w państwie, co pachnie jak gdyby swego rodzaju dwoistością, w szczególności w zestawieniu z jego błyskotliwą karierą poza granicami kraju oraz natychmiastowym objęciu najwyższych stanowisk w państwie przez nikomu nieznanego chłopaka w kraju.

Złośliwi powiadają, że znał go Komorowski i windował w górę, z powodu tylko jemu znanych powiązań. Ze względów rasowych nie będziemy tej kwestii rozwijać dalej, by nie odbierać tematu bardziej kompetentnym w kwestii kształtowania i struktury nowej władzy. Radek ukończył Oksford na poziomie licencjata pogłębionego dyplomem Master of Arts. Niestety doktoratu już nie zrobił wzorem Waszczykowskiego. Należy pogratulować bogatej rodzinie sfinansowania studiów tak zdolnego studenta, to zapewne dla niej niewielki wysiłek. A może rzutki Sikorski mył okna w londyńskich wieżowcach? Demokratyczne publikatory jakoś skromnie milczą na ten temat. Nam również nie wypada drążyć źródeł finansowania bowiem gentlemani zazwyczaj ten nieistotny szczegół elegancko pomijają.

Pan Radek po drobnym epizodzie w walce z Talibami przeciwko Rosjanom, gdzie wspólnie dokonywali niezłomnych czynów, które zwykłemu człowiekowi nie przyjdą nawet do głowy, przechodzi w wieku 29 lat na jakże zasłużone ściganiem czerwonych stanowiska Ministra Obrony Narodowej w III RP. Lepszego kandydata i młodszego wśród skrajnej prawicy nie można już było znaleźć. Pod tym względem nawet Waszczykowski się nie umywał. Co obu panów różniło mniej więcej już wiemy. Nie znamy jednak przyczyn bezpośrednich ich wzajemnej niechęci a nawet wrogości. Można się jedynie domyślać, że są one tak samo motywowane jak emocje między PO i PiS-em.

W tej walce wszystkie chwyty są dozwolone i korzysta się z usług panów Rosołów, Barszczy, Kwaśniaków, Ogórków, Śpiewaków i całej menażerii solidarnej. Zwycięstwo wymaga ofiar, poświęceń ale jakiż jest jego słodki smak, którego żaden kmiot nie pojmie.To jest elitarna walka samych swoich, od której żadnemu Polakowi na talerzu nie przybędzie. Ci ludzie nie walczą o kształt przyszłej Polski, ponieważ został on już ustalony na wieki zgodą czerwonych na przekręt.
Tutaj nie ma mowy o programach rozwoju, poprawie sytucji gospodarczej i społecznej, wydźwignięciu z nędzy milionów Polaków.Te elity walczą o restaurację utraconych dóbr. Domagają się w Sejmie rekompensaty amerykańskim Żydom 65 miliardów dolarów. Jeżeli zaś nie udaje się im przeforsować podejrzanych interesów wówczas spotykamy się ze stekiem pomówień, ataków i frontalnej agresji, wobec głupich, brudnych i pijanych Polaków. Jeżeli ta konwencja ma się nazywać dobrą wolą, kulturą współżycia i przestrzeganiem zasad demokracji to jak należy rozumieć przestrzeganie zasady, że przychodząc do cudzego kraju dochowuj jego obyczaju. Dzisiaj nikt nie przymusza żadnej mniejszości narodowej by musiała się męczyć z Polakami. Wydaje się, że mają oni już dostatecznie dużo swoich kadr i nie ma potrzeby tak ogromnych poświęceń i wyrzeczeń ze strony naszych odwiecznych przyjaciół. Jest to problem o tyle trudny i istotny dla obu stron, że zahacza on o fundamenty funkcjonowania polskiego narodu. Żaden naród czy państwo nie pozwalają sobie na rozmywanie własnej tożsamości.

Oceniając obu panów nie można sobie pozwalać na określenia dezawuujace ich w znaczeniu powszechnie uważanym za obelżywe, nawet jeśli oni sami nie uciekają od nich, co nie przystoi młodzieńczym luminarzom solidarnym polskiej polityki zagranicznej, polskiej polityki zagranicznej nie określonej żadnym oficjalnym dokumentem. Polityki kształtowanej na miedojrzałych salonach solidarnych oderwanych od szeroko rozumianego interesu narodu i państwa. Polityki bardziej opartej na emocjach aniżeli chłodnych i wyrozumowanych przesłankach wynikających z polskiej racji stanu i woli suwerena. Przecież to co się u nas w Polsce dzieje oparte jest na niezwykle wąskim interesie kanapowych partyjek nie mających nic wspólnego z demokracją rozumianą jako władzą ludu. Obecna władza oparta na bardzo wąskich pseudoelitach widzących wyłącznie swój partykularny interes ma więcej wspólnego z dyktatem kapitału aniżeli społecznym zarządzaniem

Jak się ze smutkiem okazuje dawniej po wskazówki jeździliśmy do Moskwy a obecnie do Waszyngtonu. Kierunek jest inny a skutki jeszcze bardziej opłakane. W interesie zatem naszych nowych i starych mentorów jest opowiadanie nam mdławych historyjek lub historii mrożących krew żyłach, by odwrócić społeczną uwagę od istoty rządzenia i ich efektów. Przyszły nowe kadre wyszkolone na Zachodzie, miało być lepiej, a tutaj kapitalistyczna bida dostała biegunki i płacze, że komuna jej przeszkadza, czyli własny naród. Zatem zmieńcie sobie naród szlachetnie urodzeni panowie pod szczęśliwą dla siebie gwiazdą. Czerwona nie odpowiada, jest tyle innych kolorów, cała paleta barw. Można sobie wybrać białą, złotą, żółtą, jaką tylko kosmopolityczna dusza zapragnie.

Zgodnie ze strawestowanym zawołaniem Pana Passenta chciałoby się zakrzyknąć:"Bójcie się Boga,solidarni towarzysze". A cóż wy to wyrabiacie? Rzeczpospolita trzęsie się w posadach, jej solidarny wóz terkocze na wybojach i trzeszczyw szwach. A panowie balujecie i bajki opowiadacie, w stylu kwestionującym wasze predyspozycje do rządzenia średniej wielkości państwem w centrum Europy. Może sobie wybierzecie na początek jakieś Haiti albo i Madagaskar, przynajmnie szkody społeczne będą mniejsze a niewykluczone, że czegoś pozytywnego nauczycie tubylców. Chociaż obserwując ostatnie amerykańskie poczynania na Haiti zbyt wiele obiecywać sobie nie powinniście. Z nieudacznika orła nie zrobisz nawet gdyby mu skrzydełka przyprawić. A solidarny orzeł z koroną na głowie ma jeszcze i tę skłonność, że ostro pikuje w dół, bez możliwości uniesienia w górę tego ciężaru. By powołać się na noblistę po szkole podstawowej i twórcę naszego burżuazyjnego raju:"Popaprańcy i tyle".

Fakt, że "drzecie sobie włosy z głowy" nie jest niczym szczególnym. Pewnie to robicie w przekonaniu, że na łysej głowie włos nie rośnie, a przez to stajecie się mądrzejszymi. Nie zapominajcie jednak, że każdy orzeł solidarny z wydartymi piórami na głowie bardziej kondora przypomina aniżeli szlachetnego łabędzia z jego zwodniczym śpiewem. Ja w zasadzie kocham ptactwo całego świata naszego łącznie z papugami,krukami i wronami. Każde z tych bożych zwierzątek ma swoje zadanie do spełnienia w cyklu przemiany materii i energii. A, że nie wszystkie nader szlachetnie się zachowują, jak naprzykład sroki, to nie miejmy o to pretensji do nich lecz do Stwórcy świata tego niedoskonałego. Tym niemniej katharsis przejść trzeba, wyspowiadać się koniecznie, przyjąć i wykonać pokutę,dokonać głośnego postanowienia poprawy, głowę posypać popiołem, siermiężną katanę nałożyć i odbyć podróż na Jasną Górę. Ci bardziej wierzący i bogaci mogą się udać z pielgrzymką do miłej ich sercu Jerozolimy.

A polskie elity solidarne i tak wodzić się będą za czuby w sprawie Ukrainy ,Białorusi i Rosji, ponieważ taka jest ich uroda i będzie to trwało tak długo, dopóki suweren nie odstawi ich od swojej piersi życiodajnej. I narazie niech żyją te nowe elity w swoich dworeczkach w otoczeniu szlachetnych danieli w strefie zdekomunizowanej. Zbolszewizowanym kmiotom wstęp wzbroniony. Pomyśleć, że to ruscy sołdaci musieli lec pokotem, by oni mogli wrócić na swoje posiadłości.

Wypada jeszcze rzec słów kilka o atmosferze i klimacie na wielu forach internetowych zajmujących się problematyką polityki.
Nawet ich pobieżny przegląd napawa rozczarowaniem i zawstydzeniem. Prezentowane na nich opinie, trudno jest nazwać kompatybilnymi i logicznymi ocenami, bowiem są one często formułowane poniżej dopuszczalnego poziomu. Stanowią raczej fora uczenia się aniżeli prezentowania dojrzałych pogladów.


Dlatego zastanawia, wskutek czego ich doświadczeni szefowie akceptują wulgaryzm poglądowy i werbalny, upowszechniany także w programie I-szym telewizji polskiej. Jest to swego rodzaju maniera negacji wszystkich i wszystkiego poprzez nurzanie wartości i autorytetów w intelektualnym rynsztoku.


Nie ma tutaj absolutnie żadnego dążenia do modelu misyjnego. Propaguje się i proponuje epitety, spersonifikowane ataki, eliminowanie rozważniejszych od siebie polemistów stekami wyzwisk i pomówień. Zatem jest to prowadzenie walki politycznej w najgorszym stylu i gatunku przez ludzi kompletnie nieprzygotowanych do materii w jakiej zabierają głos.

Te intelektualne zera często są dyskontowane przez gospodarzy blogów do realizacji własnej polityki, nazwijmy ją wydawniczej. I nie przeszkadza im żenujący sposób dyskusji, miałkość tematyczna podejmowanych problemów, styl ulicznych gawroszów i elementarny brak znajomości zasad języka polskiego, pomijając logikę, semantykę i wiele innych aspektów naszego pięknego języka ojczystego.

Takie instrumentalne traktowanie dyskusji napawa niechęcią i dystansowaniem się wobec jej brutalizacji. Jest to jednak założenie błędne, bowiem rodzi w polemistach przekonanie, że to zera dyktują o wielkości wartości.

Urządzają sobie one miejsca pełne ciepełka, specyficznego zapaszku i smaczku dyktując warunki swym zastraszającym brakiem kultury i wrogą agresywnościa będąca surogatem ignorancji i niekompetencji wyrażanymi w wyjątkowo prymitywnych formach. I na tego rodzaju dyskusje należy wraźnie odpowiedzieć "Nie", nawet jeśli gospodarz przyjmuje to za dobrą monetę.

W końcu mamy prawo oczekiwać rozumnych zachowań od autorytetów dwóch epok, a tym, którzy mają problemy na poziomie ortografii nie mówiąc o kwestiach bardziej złożonych,wypada powiedzieć:"Pójdź dziecię, ja cię uczyć każę".

W takim to właśnie szerszym kontekście i aspekcie należy widzieć solidarne persony upowszechniane przez media, co budzi zastrzeżenia i ataki nawet ze strony kombatantów politycznych. Jest to nieodzowne nie tyle z uwagi na konieczność dokonywania personalnych wytyków ile zapobiegania szkodom jakie ci ignoranci i pieniacze wyrządzają naszej Ojczyźnie.
_________________
Łaskotanie prawicy

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna