Zygfryd Gdeczyk

czwartek, 25 lutego 2010

Ludzie wielcy i małe szuje

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody analizy politycznych zdarzeń


Ludzie wielcy i małe szuje

Oceniając to co się stało w Polsce w sensie zmian politycznych nie można zapominać, że nie była to postępowa rewolucja lecz coś co nazywają jedni kontrrewolucją a inni cofnięciem biegu historii wstecz. Jakby ta zbitka werbalna "cofnięcia wstecz" nie brzmiała źle, to wzmacnia ona doskonale istotę wstecznych procesów rozwojowych, co w historii nieczęsto ma miejsce.

Stąd niezależnie od zachwytów i radości bezpośrednich beneficjentów tych zmian, mających korzenie w II RP, nie możemy mówić o ogólnonarodowym rozwoju i postępie, bowiem dotyczy on zaledwie wąskich elit politycznych samozwańców. Już sam fakt nawiązywania do II RP, której ostoją była szlachta i koniki budzi nie tyle uśmiech ile zażenowanie. Ta Polska zapóźnienia, biedy i niesprawiedliwości społecznych stała się modelem dla obecnych stosunków społecznych.

I nie można w tym zwrocie politycznym znaleźć ważących powodów do dumy oraz szeroko rozumianej społecznej satysfakcji. Nowe państwo podkreśla nie tyle swój obywatelski ile elitarny charakter. Dominująca masa narodu nie znalazła swego miejsca we wprowadzonych zmianach, które bardziej noszą znamiona politycznego dyktatu aniżelu autentycznie demokratycznych pociągnięć zwiększających udział szerszych mas obywatelskich w życiu narodu. Nie zauważa się podnoszenia roli obywatela w życiu państwa, który ostentacyjnie zostaje spychany na margines życia.

Świadczą o tym w poważny sposób postępujące zmiany w kształtowaniu polskiego budżetu, budowanego kosztem polskiej biedy i służącego w coraz szerszym zakresie polskiemu kapitałowi. Nie tak miało być powiadają, co prawda nieliczni, ale znaczący przedstawiciele "Solidarności" będącej matką obecnego status quo. Wielu z nich głośno już przeprosiło Polaków za to co się stało. Na takie zachowanie jest stać tylko wielkie autorytety moralne, których nikt zakwestionować nie potrafi.

Maluczcy zaś duchem i umysłem, w korowodzie bezwładu, dalej głoszą wielkość losu sklepikarzy, kramikarzy i handlarzy, którzy zaledwie stanowią pas transmisyjny od producenta do konsumenta . W tej triadzie mają oni najmniejsze znaczenie i opieranie przyszłości Polski na tym wątpliwym i najsłabszym elemencie do najrozsądniejszych poczynań nie należy. O ile ta funkcja w PRL-u z bardzo wielu powodów była niedoceniania, o tyle w trzeciej RP rola tego członu życia społeczno-gospodarczego jest wyraźnie przeceniana.

Nie można bowiem powiedzieć, że sam pas transmisyjny przenoszący dobra jest głównym źródłem tworzenia bogactwa narodowego, on jest ważnym, ale zaledwie pomocniczym ogniwem. W Polsce doszło do ukształtowania rynku zbytu obcej produkcji, kosztem rozbicia narodowego systemu wytwarzania. Obce produkty są do Polski importowane, przez system niepolskich marketów rozprowadzane a zyski są transferowane poza granice kraju.

My jesteśmy zaledwie konsumentem małego ułamka wytwarzanego produktu, poprzez udział w bardzo nisko opłacanej pracy. Główna masa zysku przy pomocy naszych rąk i naszym kosztem przerzucana jest do krajów producenta. Cały kraj został zadłużony po dziurki w nosie, a nas się epatuje jakimś enigmatycznym wzrostem dużej skali. A gdzież on jest, i kto go konsumuje?

Taki jest obraz obecnych stosunków na tle siermiężnej ale uczciwej i sprawiedliwej Polski Ludowej, która przejęła schedę po szlachcie chodaczkowej II RP i zniszczeniach II WS. Polsce Ludowej, która powiedzmy sobie otwarcie, odebrała nielicznym prawa władania środkami wytwarzania, przekonanie o boskości prawa własności i ich poczucie elitarności spełniane na Lazurowym Wybrzeżu, kiedy czerń ludowa w pocie czoła i poczuciu upokorzenia musiala pracować na ich dolce vita.

Nie chodzi tutaj o gloryfikowanie PRL-u lecz o zwykłe zobiektywizowanie ocen i wypranie ich z niechęci, animozji i uprzedzeń obecnych elit, o które to wartości tak bardzo one dbają w kontekście własnych, grupowych, mniejszościowych i partykularnych interesów nacechowanych bardzo często antypolonizmem

Na tym tle niezwykle pięknie rysuje się postać wielkiego Polaka,i nie tylko Polaka, Ryszarda Kapuścińskiego. Wielkość jego twórczości znalazła uznanie szeroko poza granicami Polski. Jest on niekwestionowanym królem polskiego reportażu. W naszej ojczyźnie może z nim konkurować jedynie Stanisław Lem. Kapuściński był człowiekiem światowego obycia i szerokich horyzontów. Znał on zarówno salony jak i uczyniony przez nie rynsztok świata. Kapuściński w PRL-u był przedmiotem poważania, uznania i szacunku za swój profesjonalizm i wrażliwość społeczną.
Żaden ze współczesnych równać mu się nie może.

Podjąłem ten temat, ponieważ stał się on ostatnio powodem awantur medialnych związanych z planowanym wydaniem książki Domosławskiego poświęconej Kapuścińskiemu, a właściwie stanowiącej jego biografię.

Według niezwykle autorytatywnej Wikipedii:" 27 maja 2007 tygodnik "Newsweek" w artykule Igora Ryciaka ujawnił [4], że Kapuściński od 1965 do 1972 (lub 1977) roku współpracował z wywiadem PRL. W IPN odnalazły się analizy odwiedzanych przez niego krajów i pisane przez niego opisy kilku osób, z którymi się spotykał."
Tak utrzymuje źródło będące awangardą nowego i darzące wyjatkową niechęcia minione czasy, które nie poddawały się wpływom USA

"Żona, Alicja Kapuścińska, twierdzi natomiast, że mąż nie przejmował się rejestracją (jako współpracownika) przez SB utrzymując, że wszyscy wyjeżdżający za granicę dziennikarze są umieszczeni w tych aktach jako potencjalni informatorzy[5]."
I ta interpretacja wydaje się być najbliższa prawdy. Paszporty także otrzymywaliśmy w spec biurze i tam je zdawalismy, gdzie odpowiednio przeszkoleni oficerowie instruowali nas o zachowaniu się za granicą i o wyniesionych stamtad obserwacjach. Tak się czyni prawie wszędzie i nie ma powodu by odstępowac od ogólnie obowiązujacej normy. Być może właśnie dzięki temu setki Polaków nie musiało, jak obecnie, gnić w południowo-azjatyckich i południowo amerykańskich więzieniach. Warto niekiedy spojrzeć nieco szerzej aniżeli tylko poza czubek własnego nosa

Przytoczenie tej informacji jest o tyle niezbędne by opisać polski klimacik poszukiwania czarownic i dokonywania całopalenia na solidarnych stosach. Jak więc widzimy jakiś solidarny Ryciak starał się, w typowy dla nich sposób, ryć pod Kapuścińskim, aby dezawuować pisarza jako człowieka i budować w ten sposób swój miałki i żałosny obraz człowieka nie mającego szacunku dla autorytetów.

W ciekawy sposób o tamtych czasach wypowiada się Domosławski autor książki "Kapuściński-non-fiction". Mówi on co następuje:"- Po 1989 roku przyzwyczailiśmy się do opowiadania o komunizmie w sposób lustratorsko-demaskatorski. A popatrzmy na to tak: przeżył wojnę. Na gruzowisku idei pojawia się idea socjalizmu. I dlaczego nie znaleźć w tej idei jakiegoś miejsca dla siebie - tłumaczył Domosławski. - Pamiętajmy też, że on znał kapitalizm nie z Paryża i Londynu, tylko z Akry, Dar-es-Salaam i Nairobi. Przez długi czas uważał, że socjalizm jest lepszy i nie było w tym żadnego cynizmu - dodał."

I wydawałoby sie, że nic do tego dodać lub ująć. A jednak. Maluczcy jakby nie wiedzieli, że każde państwo ma swój wywiad i kontrwywiad. A co w tym znaczeniu myślą państwo o Piłsudskim?

Kapuściński nie zdradził swojej Ojczyzny. On jej bronił na miarę dostępnych mu środków. Ukazywał niesprawiedliwość i nędzę kapitalistycznego świata przekazując te informacje wszystkim tym, którzy mieli ochotę czytać jego twórczość.

W moim odbiorze ludzie pokroju Kapuścińskiego nie mogli być prostymi informatorami polskiego wywiadu. Poprzez swoje bardzo wysokie usytuowanie społeczne mieli oni zapewne niekwestionowane możliwości wpływania na kształtowanie charakteru pracy służb dyplomatyycznych i specjalnych. Te struktury są oczami i uszami każdego państwa, i jeżeli tych kwestii nie rozumie ktokolwiek to nie powinienen zabierac glosu w sprawach politycznych. Omawiana plaszczyzna nie jest już elitarną materią ale nie może ona być także przedmiotem zabaw dla harcerzy.

Premierzy państwa polskiego są nadszefami polskich służb specjalnych. Często obserwują i widzą sprawy niedostępne dla zwykłych zjadaczy chleba. Czy powinni się oni dzielić swymi spostrzeżeniami z nadzorowanymi służbami czy nie? Czy odpowiedzialność premiera za stan państwa, nadzorującego służby, jest mniejsza czy większa niż pospolitego TW? TW nie wydaje poleceń, zaledwie informuje o faktach, które stanowią przesłankę procesu decyzyjnego. A czym się różni TW z okresu PRL-u od obecnego TW? Tym, że maluczcy jednych kochają a innych nie. Jest to jednak zbyt mało by serwować wyroki na ludzi, którzy niekiedy poświęcili wszystko dla swojej ojczyzny. Poza tym jak można dezawuować zegar za to, że on wybija czas?

Widać ktoś jest bardzo zainteresowany czynieniem rozgardiaszu, osłabianiem polskich służb specjalnych i ich buforowych funkcji wobec państwa. Są to służby specjalne, które powinny podlegać szczególnemu prawu a ich kanonem powinna być polska racja stanu. Wzorem państw ustabilizowanych tego rodzaju działalnośc musi być bezwzględnie zasłonięta kurtyną milczenia. No i w żadnym wypadku nie mogą być one angażowane do rozgrywek kanapowych partii politycznych.

A co do Kapuścińskiego to wszyscy prawi, sprawiedliwi i praworządni mogą go w nos pocałować. Całe składy IPN-u nie są warte jednej pozycji Kapuścińskiego.Tak jak spalenie książki Kapuścińskiego byłoby świętokradztwem, tak prośby do Boga o taki los dla prawicowych śmietników byłyby niewątpliwie wysłuchane. Dzięki temu wielu porządnych ludzi odetchnęłoby z ulgą a prawicowi politycy musieliby pójść z dziećmi do piaskownicy bawić się zabawkami na miarę swoich możliwości. Przypomnijmy, że za czynienie krzywdy i molestowanie dzieci grożą surowe kary, o czym skutecznie się już przekonał jeden z solidarnych profesorów, gwiazda solidarnej telewizji.
_________________
Łaskotanie prawicy

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna