Zygfryd Gdeczyk

niedziela, 28 marca 2010

Igrzyska

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody analizy politycznych zdarzeń


Igrzyska

Specjaliści od pijaru z Gazety Wyborczej tak rozegrali widowisko, że mucha nie siada, nawet ta z tymi ślicznymi nóżętami. Kulowska absolwentka była w pełni oddana wykładowcy historii z Seminarium w Niepokalanowie. Polityczny Pistolet z Dzikiego Zachodu poległ w pojedynku zaaranżowanym przez Tuska. Prawybory przeniesione żywcem z kopiowanego USA ukazały, że Polską rządzi 20-tysięczna sekta polityczna, która uwidoczniła się w trakcie prawyborczego głosowania. Stosunek jej członków do całej populacji Polaków wyraża się relacją 1:2000. Statystycznie w każdym małym miasteczku jest jeden sekciarz kierujący pozostałymi mieszkańcami. Tylko jedna mniejszość narodowa posiada takie parametry statystyczne oraz ambicje władzy nad innymi.

Urządzone propagandowe igrzyska miały wytworzyć wrażenie ogromnego poparcia dla rządzącej kanapy. Kreatywna twórczość tej ekipy zapowiadała 40 tysięczne poparcie. Niestety, te statystyki okazały się rodem z cmentarza. Aktualna siła platformerskich gwardiejców wyraża się cyfrą o połowę mniejszą. Jeżeli zestawimy wzmiankowane 20 tysięczne kadry PO z 3 milionowym armią czerwonych bolszewików w czasach PRL-u, to okazuje się, że obecnie mamy dyktaturę pierwszej wody, nie mającą absolutnie nic wspólnego z demokracją. Jest to elitarna dyktatura zasymilowanych Polaków o naturze handlarzy,kupczyków i sprzedawczyków. Dowodzi tego w pełnym zakresie aktualny stan finansowego i gospodarczego rozbicia Polski.

Nie ma tutaj co roztrząsać pozornych sukcesów i ewidentnej klapy pozorowanej demokracji. Szef partyjki wyznaczył dwóch swoich kolesiów i powiada swoim admiratorom wybierajcie i uczcie się demokracji burżuazyjnej. Zatem kogo by nie wybrano kontynuowana będzie linia szefa, co jest bliższe pozorowanej demokracji w warunkach faktycznego dyktatu aniżeli autentycznej demokracji czyli władzy ludu. Wynika to z faktu, iż ta opcja znaduje się tak daleko od ludu jak lud od niej. Cechuje ją przede wszystkim antyludowość czyli antykomunizm powstały na bazie klerykalizmu oraz zasymilowanych sił syjonistycznych. Obaj biorący udział w pikniku delikwenci mieli jasno zarysowane te cechy. Niezależnie od tego, który z nich wygrał personalnie, wygrała przede wszystkim opcja polityczna z jakiej się wywodzą.

Nie ma większego znaczenia czy wygrał hrabia Bronisław Maria Komorowski, czy byłby to Jan Maria Rokita. To drugie żeńskie imię posiada dość oczywiste konotacje genealogiczne definiujące źródło władzy w Polsce. Jeżeli dodamy do tego, że zwycięzca był wykładowcą w Seminarium Duchownym, w Niepokalanowie wówczas wyraźnie widzimy kto nosi i preferuje naszych Prezydentów. Z tego też względu nie ma większego znaczenia znaczenia czy Prezydentem zostanie Komorowski lub Kaczyński, nurt jest ten sam, bowiem to ich opcja właśnie doprowadziła Polskę do aktualnego stanu, w którym Prezydent Peres pieje zachwyty, a zwykłych Polaków szlag trafia, że pozbawieni oni zostają setek stanowisk dyplomatycznych w Unii wskutek prowadzonej polityki zagranicznej osłabiającej rolę i znaczenie Polski.

Przeprowadzanie z powyższych pozycji oceny realizowanych igrzysk politycznych jest zrozumiałe, bowiem jest realizowane przez ludzi żywotnie zainteresowanych dalekosiężnymi zmianami strategii politycznej i zmianami kierunku wasalizacji. Polega to między innymi na łamaniu dotychczasowych rodzimych tradycji politycznych i importowaniu w ich miejsce sprawdzonych burżuazyjnie form podporządkowywania społeczeństwa. Nie ma tutaj wolności, pluralizmu i demokracji, natomiast mamy wyraziste przegięcie w kierunku reprezentowania mniejszościowego interesu, głoszenia takichże koncepcji i rozwiązań politycznych.

Stąd nie ma najmniejszych powodów do zachwycania się ludźmi platformy, bowiem zaprezentowany przez nich jednorazowy jarmark polityczny w niczym nie zmienia istoty wprowadzonych przez nich stosunków politycznych opartych na aferach, przekrętach i kombinacjach sumujących się potwornym zadłużeniem Polski na krawędzi upadku, gdyby państwo mogło upadać. Stąd organizowany cyrk na chwałę tych, którzy dokonali transformacji Polski w interesie nielicznych pociotków chodaczkowej szlachty zakrawa na kpiny z ogłupianego i okradzionego narodu.

W tej sytuacji lanie wody Tuskowi wskazuje nie tylko na ściśle określone ideowe związki ale i wspólne interesy wynikające z wpływów obcego kapitału. Obecna Grupa Trzymająca Władzę nie chce oprzeć perspektyw rozwojowych kraju na własnym, szeroko rozumianym kapitale. Woli opierać żebraczą egzystencję polskiego narodu, na obcym kapitale, wyprowadzającym swe dywidendy na zewnątrz, co niestety nie buduje naszej pomyślności, lecz tzw.sojuszników strategicznych. Wobec powyższego zachodzi potrzeba przedefiniowania tych sojuszy. Dowodzi takiej potrzeby chociażby sromotna klęska polskiej polityki zagranicznej na Ukrainie. Sztucznie nadyma się rosyjskie zagrożenie skierowane wobec Polski, by łatwiej wpychać kolanem polskie społeczeństwo w łapy nowych fryzjerów.

Nie ma powodu do klaskania ani zacierania rąk z powodu zachodzących procesów politycznych w Polsce, ponieważ rodzą one więcej niebezpieczeństw i obaw aniżeli nadziei na sukces. Umacnianie się elitarnej władzy wywłaszczającej naród nie jest przejawem humanizacji władzy, a wręcz przeciwnie stanowi o dehumanizacji władzy ukazującej swe wilcze oblicze, które starannie stara się ona ukryć pod pozorowanym czerwonym kapturkiem igrzysk dla mas, które wygrają elity. Dlatego nie dziwi dmuchanie tzw.intelektualistów w platformeskie trąby, ponieważ owe elity,dawniej czy teraz, zawsze były na żołdzie rządzących.

Dotyczy to w równym zakresie PO jak i PiS. Są to partie z tego samego korzenia i nurtu różniące się jedynie odcieniem tych samych uprzedzeń i fobii wobec własnego narodu. Ich nadrzędnym celem nie jest dawanie pro publico bono lecz branie dla egoistycznego dobra indywidualnego, co uniemożliwia im wypisanie sprawiedliwości społecznej na swoich sztandarach.

Natomiast lewicowe partie wpadły w pułapkę kapitalistycznych rozwiązań i wbrew swej istocie zmierzają ku fizycznemu zatraceniu. Lewicowy elektorat nie ma zamiaru wspierać judaszowych poczynań swych elit, które już się skapitalizowały. W ten sposób wyeksploatowały one już swoje możliwości, co wymaga zupełnego przeformowania polskiej lewicy w kierunku obrony jej interesów. Na początek dobry jest nawet Sierakowski potrafiący zdecydowanie stanąć po stronie lewicy. Natomiast Szmajdziński nie zapowiada niczego koncepcyjnego i twórczego poza kontynuacją smutnego umierania lewicy. Lewica potrzebuje ludzi uczciwych, skromnych i odważnych. Na taką partię oczekuje połowa polskiego narodu stłamszona, wyzuta z własności i godności, wysłana na bezrobocie i zagraniczna poniewierkę.

Z tego punktu widzenia zaprezentowany nam cyrk po prostu budzi rozgoryczenie i niesmak tych, którzy zostali wyprowadzeni na manowce. My doskonale rozumiemy, że kapitaliści w ramach pluralizmu mają prawo do głoszenia swoich poglądów. Z racji jednak mniejszościowej pozycji w narodzie, nie mają jakichkolwiek moralnych przesłanek dla mandatu sprawowania niecnych rządów

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna