Zygfryd Gdeczyk

piątek, 19 marca 2010

Nie sieje,nie orze

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody analizy politycznych zdarzeń




Nie sieje, nie orze, a spadać każe

Wikipedii za zbyt wiążące źródło uznać się nie da, ale dla celów żartobliwego polemizowania można je wykorzystać bez zahanowań.Tak więc zgodnie zapowiedzią przytoczmy co stanowi Wikipedia w interesującej nas kwestii:
"Mianem odkrycia Ameryki popularnie określa się fakt dotarcia do tego kontynentu Krzysztofa Kolumba. W rzeczywistości ludźmi, którzy dotarli do kontynentu amerykańskiego, byli Mongoloidzi (tj. ludność rasy żółtej) przybyli z Azji. Jednak już w czasach prekolumbijskich pojawiała się tam też czasem europoidalna (tj. biała). Do Europoida mógł należeć znaleziony w 1996 w stanie Waszyngton szkielet sprzed 9000 lat, znany jako Człowiek z Kennewick (jest to obecnie kwestia sporna). Jako pierwszego przedstawiciela cywilizacji europejskiej, który dotarł do Ameryki, uznaje się Leifa Erikssona (na początku XI w.)."

Bardzo charakterystyczne jest posługiwanie się w tej definicji pojęciami rasowymi. Budzić to może zaniepokojenie niektórych ras nie biorących udziału w tym odkrywczym procederze, mimo ich wyjątkowej predyspozycji do wałęsania się po świecie od wieków. Światowi wałęsiarze wiodącego kalibru mieli tę skłonność, że likwidowali się wzajemnie dla pozbycia się konkurencji.Smutny to fakt, ale niestety, taka jest rzeczywistość.W zasadzie wszyscy liczącego się kalibru nomadowie świata poodchodzili w zapomnienie, poza jedną rasą,która doskonale kwitnie. A kwitnie dlatego, że rozwija się w cieniu rozwiniętego parasola amerykańskiego militaryzmu.

Z uwagi na konstytucyjne ograniczenia można o tej rasie mówić wyłącznie w samych superlatywach lub w ogóle nie dotykać kwestii problematyki jakimi się ona zajmuje by nie być odsądzonym od czci i wiary. A siły witalne i skuteczność tych ludzi są nie do przecenienia. W naszych uwarunkowaniach zajmują się oni poczynając od 1989 roku odkrywaniem Ameryki, czego się oni spodziewają po tej wielce chwalebnej działalności trudno jest narazie dojść. Ponieważ niczym bezinteresownie się oni nie zajmują więc z dużym prawdopodobieństwem można się domyślać, że ciemna tajemnica jest ukryta pod ich czarnymi chałatami.

W swym bitewnym zapale posiadania stracili oni już zupełnie dystans, humor i celność pióra ostrzonego tylko na antykomuniźmie i antysemityźmie. Staje się to z czasem ogromną i uciążliwą przywarą,której granice izolacjonizmu coraz trudniej jest pokonywać w wywoływanej atmosferze krzyków, narzekań i roszczeń dotyczących czasów i zdarzeń sprzed pół wieku i jeszcze wcześniej.Nam każą oni spoglądać nieustannie wstecz i kajać sie za popełnione i niepopełnione winy, sami zaś intensywnie rachuja ile na tym geszefcie zarobią.

Niby polskie prawo stanowi, że głupota i ignorancja oraz tolerancja i gościnność przed odpowiedzialnością nie chroni. Zatem odpowiadamy za wszystko, co uczynimy w dobrej lub złej wierze. Zaskakuje natomiast kwestia braku odpowiedzialności,winy i kary za jednostkowe paskudztwa uczynione Polsce. A jest ich takie multum, że niesposób je ścigać,rozpatrywać i karać w adekwatnym rytmie do ich powstawania. Jakby ktoś celowo i świadomie włączył hamulec i czerwone światło dla przemielenia przez sprawiedliwość rosnących tomów i ton oskarżycielskiej makulatury.

Zamiast więc mówić i pisać o węzłowych problemach naszego życia społeczno-polityczno-gospodarczego faszeruje się nas bzdurami o gwiazdach i gwiazdeczkach, lapsusach i pierdółeczkach odwracając uwagę spoleczeństwa od tego co jest najważniejsze dla niego.Czynią to nie tylko solidarni smarkacze lecz również, o dziwo, bolszewicko-demokratyczne wygi przypisujące sobie nieomylną boskość swej pozycji,wówczas i dzisiaj. Pouczają nas jak zwyciężać mamy na chwałę ich wielkości.A jeśli zajmujemy odmienne pluralistycznie stanowiska, wówczas bez większych wahań zamykają nam usta stosowaną przez siebie bolszewicką cenzurą w interesie swoim własnym i gloryfikowanego przez siebie nowego systemu. Jak więc widzimy instrumenty stosują oni te same, jedynie nakreślane do osiągnięcia cele są zupełnie inne.

Dla uprawdopodobnienia przesyłanego nam przekazu piszą co ponoć słyszeli na własne uszy. Gdyby jeszcze do tego uzupełnili, że widzieli to także na własne oczy, to gotową już mamy w całym zakresie Spóldzielnię "Ucho i Oko" nie wskazując palcem. Oczywiście teza ta jest podbudowana jak na ironię wypowiedzią policjanta, że nie odddadzą ani guzika w walce z przestępczością. Skąd my to znamy? A przeciętny policjant nie może utrzymać przeciętnej rodziny o niewygórowanych wymaganiach. Jeżeli do tego dodamy,że zarówno Komendanta Głównego Policji jak i zwykłego stójkowego traktuje się z jednaka estymą na cmentarzu,to mamy obraz jak to żal serce ściska.Do tego jeszcze, gdy uzupełnimu chlubne zamiary finansministra w zakresie spuszczenia glin do społecznego parteru,w rentowo-emerytalnym rozumieniu, to niewątpliwie będą oni więcej strzelać z polecenia KGP/tego żyjącego/ do domniemanych przestępców.

Zawód policjanta jest niezwykle trudnym w nowych czasach zarówno moralnie jak i w sensie szacunku społecznego oraz bezpieczeństwa osobistego.Radośni twórcy nowego wyposażyli kryminalistów w broń palną, i oni teraz walą do glin jak do kaczek.Dawniej milicjant bronił całe społeczeństwo przed pojedyńczym złodziejem.Obecnie policjant chroni pojedyńczych oprychów burżuazyjnych przed głodnym społeczeństwem. I to jest ta zasadnicza różnica podnosząca dyskomfort policjanta wobec milicjanta.

Milicjant miał szacunek i władzę. I jak dał w mordę pijanemu i awanturującemu się gówniarzowi, to przez 30 lat demokraci nie mogą znaleźć przyczyny zejścia. Natomiast obecnie tenże sam gówniarz warszawski zabija policjanta bez większych ceregieli. Jego koledzy już nie liczą na prawo ,sprawiedliwośc i platformę,bo wiedzą doskonale co uczyniono Premierowi, wicepremierowi, Komendantowi Głównemu Policji , Ministrowi sportu i wielu innymi vipom,o których niesposób tutaj wspominać.

Naszego ulubieńca wśród vipów nie dziwi, że Tusk zrezygnował z kandydowania do fotela Prezydenta, natomiast jest on zszokowany, że Kaczyński zrezygnował z godności Honorowego Obywatela Krakowa. Okazuje się więc,że wielka rezygnacja nie budzi emocji, natomiast mała rezygnacja przyprawia o palpitację serca. I tak się rodzą oraz są tworzone emocjonalno-logiczne absurdy III RP,tworzone przez jej animatorów i twórców mieszczących się w aureoli intelektualnej solidarnych orłów nowych czasów.Jak się więc okazuje jedne media pieją zachwycone a inne toczą krokodyle łzy z powodu tych samych andronów ,na które nawet pies z kulawą nogą nie chce zwrocić uwagi.

IPN szaleje w przeddzień przyjmowanej ustawy i zajmuje się bzdetami, które w przypadku Sikorskiego okazały się niewypałem nie mówiąc już o śmierci Pyjasa. Każdy temat jest dobry byle ochronić ostoję i rozsadnik skrajnej prawicy. Ustawa uderzająca w stanowisko Prezesa Kurtyki musi budzić szczególne zaniepokojenie, ponieważ tryb obsady korytka zostanie zmieniony i inny prosiak może się do niego dochrapać,spoza obowiązującej nieformalnej nomenklatury, którą trudno nazwać po imieniu, by nie doczekać się steku przekleństw, pomówień i ataków ze strony światowych intelektualistów z rodzimego miotu.

Kochana prawica rajcuje się pozyskaniem Jaruzelskiego przez Kiszczaka dla celów budowy komunizmu w Polsce. Stado kompletnych błaznów traktujących naród jak stado idiotów. Oni pewnie uważają, że Jaruzelski powinien oddać się na służbę CIA. Polskojęzyczne media wyraźnie spełniają funkcje niezupełnie zbieżne z interesem polskiego narodu. Jeżeli takimi politycznymi propagandowo dmuchanymi zdarzeniami emocjonują się dorastający chłopcy marzący o ostrym piórze, to pół biedy. Gorzej jest natomiast kiedy w ten denny nurt wpisują komentatorzy z ambicjami i przeszłością nawet bardzo dyskusyjną. Emocje mogą ulegać zmianie wraz z systemowymi zmianami, ale przynajmniej porządny aparat pisarski powinien pozostać obligując do przyzwoitegu standardu.

Dla mnie ani Sikorski, ani też Komorowski nie zasługują na kandydowanie do prezydentury.Dotyczy to zresztą wszystkich pozostałych kandytatów. Brak charyzmy, osobowości, wizjonerstwa. Prawicowa opcja nie ma ludzi, którzy swym autorytetem potrafiliby porwać wyborcze masy do transformacyjnego zrywu. Mimo tej politycznej mierności i wierności stających w szranki wyborcze nie odważyłbym się przypisywać żadnemu z kandydatów charakterystycznego i definiującego go wąsika. Jest to jak sądzę zbyt daleko idący rys z niezbyt pozytywnymi konotacjami.

I tak powoli "spadają" z drzewa rozkoszy grejpfruty i banany dostępne dla politycznych małp, które nie sieją ,nie orzą a frukty zbierają.
_________________
Łaskotanie prawicy

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna