Zygfryd Gdeczyk

czwartek, 11 marca 2010

Bolszewicki Michnik do demokrtycznej paki

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody analizy politycznych zdarzeń


Bolszewicki Michnik do demokratycznej paki

Dwaj znakomici polscy przywódcy opuścili nasz kraj.Wszystko obywało się cichcem i w tajemnicy przed swoim narodem, co jakby podtrzymuje demokratyczne standardy.Wyjeżdżają kiedy chcą, po co chcą,i wracają kiedy im odpowiada utrzymując swój kochany ludek w głębokiej mieświadomości ich dyplomatycznych i niezwykle potrzebnych wojaży politycznych, z których każdemu Polakowi ostaną się łapki po przepiórkach, obierzyny po ziemniakach i zwykły niesmak po nikomu niepotrzebnych wizytach kurtuazyjnych, które było,nie było kosztują,obciążając nad wyraz sfatygowany budżet burżuazyjnym skąpstwem z jednej i rozrzutnością z drugiej strony, polega to na tym, że gwiazdy kapitalizacji do budżetu wnosić nie bardzo chcą, natomiast wyjmować z niego są skłonni bez ograniczeń.

Polega to na zmniejszaniu dla siebie podatków i innych świadczeń, przy jednoczesnym przyznawaniu sobie systemu przywilejów, ulg, dotacji i innych machinacji. Stąd jest to budżet, w którym po stronie wydatków bogaci zwiększają swoje pozycje i nigdy go zamknąć nie można, a dla równowagi, tak tną po wydatkach dla biednych, że kosa już im nie wystarcza. Oczywiście jest to działanie niezwykle wolne, pluralistyczne i demokratyczne, o które szli na noże czarni z czerwonymi. Wreszcie dopadli do państwowego cyca i mogą go ssać “skolka ugodna”, na swoje konta i nasze nieszczęście określone przez nich jako czerwone chamstwo i nieudacznictwo. Jednym słowem pięknie jest brać przez naznaczonych kapitalistyczną łaską a paskudnie jest dawać, szczególnie sproletaryzowanej biedocie. Biorąc pod uwagę, że to naród wytwarza dobra wszelakie, przyjęty przez nich system podziału jest wybitnie krzywdzący i noszący znamiona społecznie przestępczego.

Dlatego bardzo nas interesuje dokąd latają nasi wodzowie, po co, z jakim skutkiem i za ile? To nie jest wyłącznie ich ekscelencji oraz eminencji wysoki interes niedostępny dla pospolitych kmiotków demokracji. W okresie bardzo nielubianym przez IPN oraz jego ideologicznych “absolwentów”, kiedy przywódca państwa wyjeżdżał, żegnało go całe politbiuro, rząd, media i gawiedź. Kamery za granicami obserwowały to theatrum z należytą uwagą i precyzją, by w kraju oddać pełnię wymienionych toastów eksploatując ich tekst i kontekst. A u nas jak tylko Wielki Noblista nastał to od razu poleciał do Brazylii, by w ramach pogłębiania swej wiedzy politycznej oglądać na Festiwalu różnokolorowe smaczne rasowo panienki.W końcu nie po to się z komuną walczyło ,by oglądać zakonnice.

W ramach tego jakże chwalebnego nurtu także nasze słoneczko latało w wysokie And, by móc doświadczyć surowości życia tamteszej ludności i móc się stać posiadaczem bardzo kolorowej regionalnej czapeczki,co czyniło naszego pryncypała niezwykle sympatycznym i przystępnym oraz predystynowanym do czytania bajeczek naszym latoroślom.Nasza Prezydencka ekscelencja początkowo bardzo skromnie raz na dwa tygodnie jeździła do Lwowa gdzie odwiedzała swego niezwykle bliskiego przyjaciela prezydenta spod skrzydeł bandyckich skrzydeł Bandery i jego odwiecznych bohaterów.Tam w miejscowej Katedrze nasz miłośnik przyjaźni polsko-ukraińskiej odprawiał głębokie i strzeliste modły w intencji pomarańczowej rewolucji.Tak długo i bezinteresownie udzielał swej dalekoidącej pomocy epigonom ukraińskich striłciów aż wszystko się sypnęło detalicznie i hurtowo.Nie pomogły polskie Instytuty Badań Specjalnych,atakowanie Rosji i Białorusi. Ukraina z biedy pękła. I tym sposobem polskie prawicowe elity przyczyniły się skutecznie do powołania lewicowca ukraińskiego, sympatyzującego z Rosją, na stanowiska Prezydenta. Zatem skończy się już wspólne prezydenckie klękanie we Lwowie, w intencji obu słowiańskich narodów.

Obecnie obaj nasi umiłowani przywódcy, najchętniej debatujący o sprawach wielkich i poważnych,przy butelkach czerwonego,czego dowód juz dali niejednokrotnie, ogłosili bezkrólewie i opuścili Polskę oraz jej lud, udając się w dość odległe od siebie regiony. Pan Prezydent po Gruzji i Ukrainie przeniósł swe sympatie na Litwę. Po co on tam pojechał nie bardzo wiadomo, zapewne ta wiedza jest bliska tylko najbardziej wtajemniczonym, a my kocmuchy do takich tajemnic dopuszczanymi nie będziemy,ponieważ do tych celów wyznaczani są wybrańcy, jak swego czasu Rurarz,Pawłowski,Zacharski ,Kukliński, którzy albo poczuli zew krwi, albo ich nawiedziło, mógł też kopnąć ich ogier w górne rejony. Skutki takich wydarzeń są zazwyczaj niezwykle opłakane.Ponieważ naród na dwie strony nie pracuje ,co go odróżnia od elit,więc w spokoju możemy się przyglądać wybrańcom,których tak czy inaczej wybrać musimy.

Czerwoni mogą się tylko domyślać, że pełen wiary i nadziei Pan Prezydent pojechał na Litwę,poznać Wilno-ostoję naszej AK i miejsce spoczynku serca wiadomego syna. Zapewne odwiedzi tam lokalną katedrę, zgodnie ze swoim zwyczajem, i zamelduje Panu Bogu o swoich wspaniałych sukcesach. Nie od rzeczy też będzie złożenie wizyty na Starym Mieście i dumne przejście pod Strzelistą Bramą, by bezwzględnie uczestniczyć w celebrze związanej z nawiedzeniem Kaplicy Ostrobramskiej.Ile jednak z tych uswięconych medytacji splynie na naród polski topóki co,jeszcze nie wiadomo.Pewnie wszystko zależy od tego jak naród kochał lub grzeszył wobec Prezydenta. Ci którzy go kochali to i tak już wszystko dostali, ci którzy grzeszyli niczego górnego spodziewać się nie mogą.Lustracja i dekomunizacja jest dla nich obligatoryjna. Po pozytywnej weryfikacji otrzymają szansę pielgrzymki na kolanach do polskiego Centrum Kultu Maryjnego.Te wstępne przedbiegi umożliwią przyjęcie bezbożników do świętej rodziny.

By sobie nie wchodzić w drogę i nie korzystać z tego samego samolotu,a nie daj Boże i tych samych gadżetów władzy i higieny osobistej, ulubieniec ambitnej i leniwej inteligencji wybrał się w góry Wysokiego Kaukazu.Co tam nasz demokratyczny Premier wyprawiał będzie,nic precyzyjnie nie wiadomo.Domysły mozna snuć bardzo różne. Jedni powiadają, że chodzi o niezwykle piękne toasty Saakaszwili wygłaszane w cześć nad wyraz łakomego na komplementy Donka i jego udziału w kształtowaniu niesamowitej kultury bitnyvh dżygitów. Toasty te wraz z upływem czasu i wypijanych pucharów czerwonego wina gronowego, tak służących sercu, niezbyt służą rozumowi. Poza wysokimi górami o surowej urodzie i przechodzącymi tam rurorciągami nafty i gazu oraz dziwnej i niewytłumaczalnej religii chrześcijan skiej wśród gruzinów oraz sympatii do Polakow nic tam więcej znaleźć nie mozna. Wobec tego coraz bardziej interesującym staje sie pytanie, czego tam szuka nasz Premier?

Przypuszczać można, że oprócz wrażen estetycznych i mniej estetycznych ukazujących biedę i nieszczęścia wojny wywołanej przez gruzińsko-proamerykańską prawicę niczego więcej doszukać się tam nie można. Gdyby głębiej poszukać, twierdzą niektórzy możnaby się dopatrzyć niesympatycznych intencji zrównoważonego i nader optymistycznego Donka, ze zdestabilizowanym Prezydentem Gruzji, poszukujących instrumentów do zagrania ruskim na nosie. Warto jest przy tym pamiętać, że nosił wilk razy kilka, w końcu ponieśli i wilka.

Kiedy przywódcy narodu polskiego wynieśli się czasowo za granicję, powszechnie uznany i ukochany naukowy instytut funkcjonujący pod przykrywkowym szyldem Instytutu Pamięci Narodowej, od razu ostro zabrał się do roboty. Ogłoszono więc wszem i wobec,że Michnik winien się znaleźć za demokratycznymi kratkami. Taka enuncjacja mogła natychmiast wywołać polityczne drgawki u części inteligencji prezentującej poprawność polityczną w wiadomej edycji. Dopiero bliższa i spokojniejsza analiza sytuacji wykazuje, że inteligentny i symtatycznie zacinający się Adam ma brata Stefana i różnią się jak ogień i woda. Antykomunistyczny Adam i demaskotorski Stefan, który w spokojny i rozważny sposób, z prokuratorskich pozycji w PRL-u ścigał antykomunistyczną opozycję.Jest to podział tak prosty i ostry jak ten, który zaistniał w wielu polskich rodzinach po powstaniu “Solidarności”. Brat atakował brata, żona wydrapywała oczy mężowi, komunistycznym rodzicom na złość zdemokratyzowane dzieciuchy roznosiły po osiedlu tajne ulotki.Rozbito w ten sposób rodziny i całe społeczeństwo.Nad zbiorowym interesem społecznym postawiono egoistyczne i prywatne cele nie zawsze czystych jednostek.

W okresie bolszewickim Michnik Adam dał się lubić. Był on antytezą ówczesnych aktywistów posługujących się wartko, ze swadą i zacięciem polskim językiem niosącym jakżeż wiele świeżych barw i możliwości znaczeniowych. Dla obdarzonyh krytycyzmem słuchaczy i widzów Michnik budził wątpliwości i zastrzeżenia, bowiem nie jest sprawą prostą przestawić życie społeczne, gospodarcze i polityczne prawie 40 milionowego narodu, i nikt takiego narodu na garnuszek nie weźmie.Tak długo było dobrze z Adasiem dopóki nie zabrał się osobiście za przekręcanie Polski przy pomocy Rywina. I to był upadek jego wzniosłych idei dokonany własnymi rękami. Zazwyczaj istnieje kolosalna różnica między światem myśli ,ideałów i wizji a smutną zwykle rzeczywistością, z której dlatego tak chętnie ludzie umykają w świat cudownych iluzji i złudzeń.

Ciekawe jaką schedę intelektualną pozostawi Adam swoim komunistycznym rodzicom i czerwonemu braciszkowi, który zbiegł do Szwecji. Wyrodził się jakoś Adaś w rodzince. Wychowany na komunistycznym mleczku z górnej półki PRL-u,chciał wprowadzić Polskę do ligi bogactwa, pracy, beztroski i ogólnej szczęśliwości. Gdy to się nie udału w praktycznym wymiarze usunąl się z wiodacych ideowo pozycji. Nabrał jakby większej skromności i dystansu. Przede wszystkim więcej milczy niż mówi. Szkoda tylko, że jak wielu jego znacznie znakomitszych kolegów nie nie stać go na polityczną odwagę przeproszenia narodu za wyrządzone mu krzywdy i niesprawiedliwości na miarę wieków.

W tej to złożonej sytuacji IPN wyskakuje jak Filip z konopi i stara się opluskwić Stefana Michnika, peerelowskiego prokuratora. Michnika Stefana, który bronił nas przed ludźmi pokroju Adama Michnika, w których to łapy dostaliśmy się dzisiaj i możemy obiektywnie ocenić, który z braci miał rację i zasługuje na szacunek. Nie moją rzeczą jest branie strony, któregokolwiek z braci. Każdy z czytelników taki Osąd Ostateczny musi wydać sam. A natrudniejszy on będzie niewątpliwie w wykonaniu obu braci, gdzie emocje przeplatają się z rzeczywistością polityczną ozdobioną jej owocami.

Te pozorowane ruchy naszych władz upstrzone często i gęsto aferami Mazura,Wolińskiej,Światły,Michnika i in. niczego korzystnego Polsce nie przynoszą. Stanowią one typowo polsko-prawicowe oglądanie się wstecz, bez perspektywicznych wizji. W tej sytuacji nie wiem komu ma służyć ipeenowska zagrywka z Michnikiem. Nikomu z Michników nie można postawić zarzutów z Kodeksu Karnego. Pozostaje tylko możliwość oceny pośredniej, co osiągnęła Polska Stefana Michnika w latach 1945-1956 i co zaznaczyła sobą Polska Adama Michnika w okresie 1989-2010. Jednak tę ocenę musi wyrazić suweren, a nie grono suto opłacanych totumfackich.

Do walk politycznych ciągle jest włączany jeszcze dziadek Wałęsa, który wyskoczył z niebieskich robotniczych ogrodniczek i wbił się teraz w nieskazitelny garnitur z białą koszulą i muchą znamionująca noblistę a nie absolwenta po szkole podstawowej, co prawda nobilitowanej kilkoma doktoratami. Bez żartów drodzy panowie naukowcy, ekonomiści prawej proweniencji wiedzą doskonale co robią. To tylko za mordującej komuny ,także nauką, trzeba było mieć studia, żeby posiąść znaczącą posadę. Solidarność tak zdewaluowała wszystko, że nawet wtórny analfabeta mógł zostać pierwszym obywatelem w państwie.

Mimo solidnego przewartościowania nieuctwa i niekompetencji nadal powszechną metodą solidarnych jest pytanie o zdanie tych, którzy nic nie mają do powiedzenia. Ideowy program golenia biednych porzez bogatych jest tak poszechnie znanym, że jego powtarzanie byłoby wyjątkowo męczącym i nudnym. Kogo zaś persnalnie sprawa dotyczy stanowi tajemnicę służbową i państwową. Jeśli przypadkiem zgłosi się poszkodowany to prokuratura wdroży postępowanie. Ponieważ jednak wiadomo, że kruk krukowi oka nie wykole możemy żyć cicho i spokojnie, bez większych wzlotów i upadków. Ciekawe tylko dlaczego tak znanemu kapitaliście jak Olewnik ciagle wiatr w oczy wieje? Z policją był po kielichu, z partią po słowie, z prokuraturą po imieniu i z ministrami po wymianie poglądów. Nic nie pomagało, parcie na jego kiełbasy było nieustępliwe.

I coś właśnie takiego niezrozumiałego w naszej polityce ma stale miejsce. Jakieś podchody, zajazdy i podjazdy, kuksańce, polityczne tańce i swawole. Głupi już mówi, że rozumie wszystko, a mądry twierdzi wprost, że pojąć niczego nie potrafi. Dla wyjaśnienia tych zawikłanych problemów powołuje się Komisje Zwyczajne, Niezwyczajne i Nadzwyczajne oraz Trybunały Najwyższe.

A czas płynie wartko dalej…

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna