Zygfryd Gdeczyk

wtorek, 9 marca 2010

Rodzenie się wolnej nauki

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody analizy politycznych zdarzeń



Rodzenie się wolnej nauki


Postanowiłem zająć się samodzielnym myśleniem do czego nawołuje bardzo młody, solidarny naukowiec, który swą karierę zbudował na nienawiści do PRL-u i koneksjom z ówczesną opozycją także w znaczeniu rodzinnym oraz narodowym. Jak można się domyślać nauczył się on czytać i pisać w PRL-u oraz myśleć i oceniać w oparciu o kryteria przekazane mu przez mamusię wraz jej antykomunistycznym mleczkiem wzorem znanego Radka, który z dumą przyznaje się do takiej kuchni politycznej. Stanowi to niezbity dowód komunistycznych racji, że człowiek jest produktem społecznego ukształtowania.

Każdy człowiek rodzi się politycznie neutralnym, poza kapitalistą, który powołany zostaje na świat wolą Bożą wraz z majątkiem tatusia o potem przyswaja sobie jego ideologię uzasadniajacą stan swojej dominacji. I nie ma tutaj najmniejszego znaczenia, że ideologia chrześcijańska wyrosła na sprzeciwie wobec bogactwa i wspieraniu najsłabszych sił tamtejszego społeczeństwa, czyli niewolnictwa, w walce z wyzyskiem i niszczeniem niewolników. Dzisiaj prawica zaadoptowała skutecznie dla celów politycznego zwasalizowania Kościół Katolicki, który winien być kontynuatorem swej jakże chlubnej idei i tradycji niesienia pomocy biednym braciom. Kościół zaprzedał swą piękną historię i zaciagnął się na służbę bogatych i kapitału. Jest to o tyle uzasadnione, że znacznie przyjemniej spędzać Wigilię u bogacza, aniżeli dzielić się opłatkiem z nędzarzem.

W ten sposób wyjaśniliśmy sobie rolę kapitału i KK w historycznym kształtowaniu stosunków podporządkowania i dyscyplinowania maluczkich dla wielkich celów wzbogacania się burżuazji zarówno tej sukienkowej jak i w krótkich spodenkach. W Polsce nawrotu kapitalistycznych stosunków społecznych nie dokonali bogacze, ponieważ ich nie było. Dokonała jednak tego cudu spauperyzowana szlachta chodaczkowa, odziana w zarękawki i surduciki urzędnicze, pełna głębokiej wiary w możliwość zstąpienia Ducha Świętego na bolszewicką ziemię, po ogłoszeniu tej możliwości przez naszego Ojca Świętego, syna oficera przedwojennego.Od tego czasu modły powszechne były tak intensywne, pełne żaru i nadziei, że 10 milionów nawiedzonych tą piękną myślą nosiło nieustannie na plecach w swych plecaczkach buławę kapitalistyczną obok stosu demokratycznych ulotek.

Złośliwe ZOMO nieustannie zaglądało do tych garbów noszonych na plecach polskiej opozycji w poszukiwaniu amerykańskich skarbów mierzalnych w papierkach koloru nadziei, gwarantów wolności, pluralizmu i demokracji. Tak im przynajmniej wykładano na latających uniwersytetach w podziemiach kościołów katolickich. A to wszystko dlatego odbywało się w wojennej konspiracji, żeby brzydkie SB nie przeszkadzało im w tych szlachetnych, pełnych solidarności i miłości, kontemplacjach. I niech ktoś powie, że z siły ducha nie wykluwa się materia. To tylko komunistom wydawało się błędnie, że materia jest pierwotna a duch jest wtórnym, za co musieli zapłacić utratą prawa własności i dóbr ziemskich, na rzecz Siły Najwyższej oraz jej najbardziej zaangażowanych oblubieńców.

Zdarzyło się razu pewnego, że młody naukowiec zmierzał polną ścieżką do swej bolszewickiej szkółki elementarnej, gdzie za krzakiem, niczym lotna w białych czapeczkach, zaczaiło się na nieszczęsnego, smarkatego bojownika o wolność i demokrację ohydne ZOMO. Moralnie poturbowali oni młodzieniaszka strasznie, że sam proboszcz na tę wiadomość rozpłakał się rzewnie. Nie dość tego, mściwe łobuzy wzięły tornister i wysypały chłopcu kolorowe kredki na ziemię.I tego szlachetny młodzian zdzierżyć już nie potrafił. Tornister zarzucił na plecy, rozsypane kredki przepięknych barw tęczy pozostawił na ziemi i poszedl do szkoły spluwając przed siebie. Ten uraz kojarzący się z polowym mundurem pozostał mu na zawsze, a widok kredek nieodwołalnie przywołuje traumę, która zmusiła go da walki na śmierć i życie z komunizmem

Po wielu perypetiach doktoryzował się on w paciorku i tak mu już pozostała wiara, nadzieja, miłość i nienawiść w jednym, jak w porządnej solidarnej reklamówce. Dzięki temu był zawsze w pierwszej linii i przy władzy jedynie słusznej. Pozostawanie przy władzy zmusza do niechcianych kontaktów z politycznym plebsem, przynajmniej kilka razy w roku, by móc zachować jej ciągłość. A władza i religia to opium dla elit w nowym wydaniu. Warto się więc poświęcić nie tylko dla Pana ale i także dla siebie. Felerem takich spotkań jest to, że zadaje się na nich głupawe, niewygodne a czasami wręcz wredne pytania, na które burżuazyjna nauka winna umieć znaleźć odpowiedź, by nie stracić swego nimbu nieomylnej doskonałości. W związku z tym udowadnia się jak głupie ćwoki zadające prostackie pytania mają prawo i ambicje aspirować do władzy. Wszyscy przecież doskonale wiedzą , że istnieje naturalny porządek rzeczy, w którym jedni rządzą a inni ciężko pracują. Są to relacje dane z samej góry i nie ma co się buntować przeciwko nim, ponieważ ten porządek wszechrzeczy obejmuje prawa boskie i ludzkie.

Najbardziej oburza naszego naukowca głoszenie opinii, że naziści to skrajna prawica. Ze zrozumiałych względów, on, reprezentant skrajnej prawicy nie może być nawet pośrednio utożsamiany z nazizmem, chociażby przez zdechlakowatość swojej postury nie jest w stanie nawet mrówce przyczynić krzywdy. Nie wyklucza to jednak, że swym naukowym i zaangażowanym nauczaniem może wspierać on zachowania zbliżone do wyżej wymienionych. Łatwo można wyobrazić sobie jaka to przykrość być posądzonym o napakowaną posturę, ogolony i pusty czerep, czarny mundurek nawet bez insygniów jest straszny oraz wypucowane glany jako instrument zwalczania inowierców. Jakoś za babuleńki komuny nie przypominam sobie tego typów indywiduum, które dzisiaj bez problemów pojawiają się na ulicach. A kiedyś były nawet kojarzone z jedną ze zgasłych na firmamencie partii politycznych.


Równie nieprawdziwym, zdaniem naszego bohatera, jest twierdzenie, że w USA rządzi prawica. Jak się łatwo domyśleć intencją naszego propagandzisty jest chęć udowodnienia, że naziści to komuniści a w USA, też rządzi komuna. W sumie jest to bardzo stary i poważny problem jak usytuować prawicę i lewicę. Najchętniej dokonuje się tutaj zamazania klasowego charakteru definicji i operuje się enigmatycznymi i eterycznymi skojarzeniami i formułkami, których istotą jest próba ożenienia prawicy z lewicą. I jest to o tyle uzasadnione, że w prawicowym państwie nie ma stricte lewicowych ruchów, które wykorzeniane są z całą konsekwencją. Dlatego żadną miarą nie można uznać SLD jako lewicową opcję, jeśli z pełną konsekwencją partia ta budowała i buduje system kapitalistyczny. Absurdalność tego zestawienia jest tak oczywista, że nie ma żadnego powodu dla udowaniania lewicowości SLD.

Znawca prawicowego przedmiotu przekonuje nas co do lewicy i bardzo słusznie, że winna być ona kojarzona z walką o prawa klasy robotniczej oraz takie rozwiązania, które nie będą zniewalać słabszych na rzecz silniejszych. Jak więc widzimy, ponieważ w solidarnej Polsce nie ma już klasy robotniczej, a słabsi są zniewalani przez silniejszych, zatem trudno jest mówić u nas o jakiejś lewicowości państwa,czy funkcjonujących w nim partii. Nasze państwo jest stricte prawicowym z bardzo wyraźnym odcieniem fundamentalizmu religijnego oraz różnego rodzaju nacjonalizmami, nie tylko polskim, powiedzmy sobie jasno.

Prawica natomiast definiuje swoją prawicowość następująco: "Prawica zaś, to odwoływanie się do tradycyjnych systemów wartości (w kontekście stuleci i tysiącleci a nie dekad) oraz budowanie relacji społecznych na bazie własności prywatnej. Od siebie bym dodał, że chodzi o własność prywatną moralnie uzasadnioną."
Jak ławo więc zauważyć prawicowość to wartości, tradycja i wieki, a lewicowość to rewolucyjne mgnienie jesieni. Tak sobie ślicznie życzy prawica. Zapominają jednak ci mądralińscy o tym, że tam gdzie rządziło prawo własności, tam również bardzo ostro występował u dominujących ilościowo warstw społecznych brak tego prawa. Stąd oprócz burżuazyjnej sprawiedliwości mieliśmy ogromne przestrzenie dotknięte niesprawiedliwością społeczną, której żadną miarą nie da się usprawiedliwić ani uzasadnić. Światło, powietrze, woda, ziemia i lasy są ogólnoludzką wartością ludzi z niej korzystających i nie wolno tych wartości sprywatyzować, dla poczynienia indywidualnego zysku, ponieważ takie podejście może zagrażać istnieniu ludzkości. Stąd to co jest poczytywane przez prawicę jako wartość jest najgorszym złem róznicującym ludzi i przynoszącym im ewidrentne straty oraz krzywdę. A przejawem tego egoistycznego i niefrasobliwego myślenia jest cała gama wojen wywołanych przez USA po 1945 roku. Dlatego niepoważnym jest wręcz przypisywanie USA lewicowości zgodnie z jej prawicową interpretacją, że jest to obrona słabszych przed silniejszymi.

W tych rozważaniach starających się uzasadnić wyższość jednej formacji nad drugą stosuje się pojęcie własności prywatnej moralnie uzasadnionej. A jeśli tak, to musimy się zgodzić, że istnieje także własność prywatna nie posiadająca moralnej akceptacji społecznej. O ile własność osobista w postaci garnituru, zegarka i okularów jest zrozumiałą, podobnie jak własność prywatna w postaci domu i samochodu nie budzi zastrzeżeń, to jednak własność prywatna środów produkcji jest główną
bronią marksizmu w zwalczaniu burżuazyjnego przechwytywania wartości dodanej, w procesie społecznego wytwarzania produktu finalnego i indywidualnego przyswajania.

Wracając do próby nawet pośredniego przybliżania nazizmu do lewicy jest to wyjątkową podłością. Jak historia wskazuje faszyzm był produktem kapitalistycznych stosunków społecznych, które doprowadziły do wywolania I-szej WS. Jej rezultatem był ogrom zniszczeń, ofiar śmiertelnych i kalek.To ludzkie niezadowolenie zaczęło się we Włoszech i Niemczech kumulować przeciwko kapitalistycznej władzy. Aby skanalizować tę rosnące protesty zaczęły powstawać ruchy włoskiego Fascio del combatante oraz niemieckiego Nationalsozialismus. Stanowiły one zatem próbę ucieczki od dramatui I WS wywołanej przez kapitalizm.

Trudno jest jednak przypuszczać, mimo zakłamanej retoryki narodowego socjalizmu, o chęć przekazania przez prawicę w ręce lewicy kapitału i władzy dotychczas sprawowanej przez prawicę. Jeżeli nazizm był lewicowym ruchem to jak wytłumaczyć atak Hitlera na lewicową Rosję Radziecką, przecież to się nie trzyma kupy. W Niemczech istniały zdecydowanie kapitalistyczne stosunki wytwórcze oparte na własności prywatnej a w ZSRR mieliśmy do czynienia z własnością państwową co zdecydowanie i zasadniczo różniło oba systemy. Stąd niespotykany atak niemiecki na ZSRR będące państwem odmiennego typu stanowiącego zagrożenie dla starych stosunków społecznych, przymykanie oczu przez Zachód na tę agresję trwało tak długo dopóki Zachód nie zrozumiał, że pokonanie ZSRR oznacza także jego klęskę. I tym sposobem skończyły się polityczne żarty.

Interesujące są rozważania młodego prawicowca w poniższym zakresie:
"Czy można dzisiaj, tu i teraz, powiedzieć, że lewica jest zła a prawica dobra? Stawiam to pytanie, gdyż stawiają mi je częstokroć lokalni obserwatorzy sceny samorządowej oraz parlamentarnej. Odpowiedź na takie pytanie domaga się odpowiedzialnego spojrzenia, które winno brać pod uwagę ideowe oraz personalne rozterki osób tworzących regionalną tkankę realiotwórczą. Odpowiedź jest, niestety zawiła. Nie jest prawdziwie prospołeczny (czyli lewicowy) ktoś, kto interes osobisto-partyjno-towarzyski przedkłada ponad interes ogólnospołeczny lub ogólnogminny. W tym też sensie socjalistyczni przywódcy nie byli reprezentantami swojego narodu, lecz zaledwie wykonawcami mafijnych powiązań, skrytymi pod ideową przykrywką. Podobnie, jeśli nie symetrycznie, wielu opiewających się jako przedstawiciele swojego narodu lub gminy, to po prostu mali ludzie, którzy posługują się prawicowym szyldem, chociaż chodzi im o własne interesy, a nie interesy uzasadnionych systemów wartości lub przysługującą obywatelom ochronę dóbr osobistych."


Jak niewątpliwie państwo zauważyli,sam autor przyznaje, że odpowiedź na to pytanie jest niezwykle zawiła.Trudno jest bowiem wybronić coś co jest nacechowane immanentnym złem. Nie da się powiedziec, że bezrobocie, bezdomność i bieda są dobrem. Dlatego jeśli nie da się gloryfikować prawicy to należy kubłami pomyj oblać lewicę w nadziei, że coś się do niej przyklei. Takiemu celowi doskonale służy etykietka kościelnego naukowca: "W tym też sensie socjalistyczni przywódcy nie byli reprezentantami swojego narodu, lecz zaledwie wykonawcami mafijnych powiązań, skrytymi pod ideową przykrywką." No cóż, kiedy się zostało ukształtowanym w mafijnej RP to gołowąsowi się wydaje, że w PRL-u istniały podobne relacje. Taki obecnie wymiar ma nauka solidarnych janczarów kapitalizmu.
_________________
Łaskotanie prawicy

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna