Zygfryd Gdeczyk

piątek, 4 czerwca 2010

Krwawa pielgrzymka

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń


Krwawa pielgrzymka.

Polska analiza stenogramu ze sterowania samolotem Tu 154M wskazuje, że w kokpicie samolotu znajduje się jedna osoba określana jako "nieznana", której o dziwo dotyczy bardzo dużo zapisów i co jeszcze ciekawsze wszystkie jej wypowiedzi są uznane jako niezrozumiałe. A te wypowiedzi w znaczeniu ilościowym dominują w stenogramie w odniesieniu do wypowiedzi pozostałych członkow załogi, przy praktycznie nieobecnej aktywności kapitana samolotu, który został niejako kompletnie wyłączony z podejmowania decyzji w zakresie dowodzenia samolotem.

Drugi pilot na polecenia "nieznanej osoby", bardzo swobodnie czującej się w kokpicie, potwierdza wykonywanie rozkazów natomiast nie czyni tego w odniesieniu do dowódcy samolotu. Nikt nie odważa się usunąć tej "nieznanej" osoby z samolotu, która praktycznie przejęła dowodzenie samolotem,zgodnie z intencjami pierwszego Obywatela Rzeczpospolitej, któremu pilnie zależało na tym by pomodlić się wśród smoleńskich tumanów i grobów swoich przodków. Powstała typowo solidarnie dwuwładza,która musiała się zakończyć katastrofą.

Dostarczone przez rosyjską stronę stenogramy są w uzgodnieniu z władzami Polski zmataczone.
Nie ma na nich podpisu reprezentanta polskiej strony i z nadruków na nich wynika,że sporządzono je w kilku i to prawdopodobnie różnych egzemplarzach. A ich istota sprowadza się do tego by obciążyć katastrofą załogę polskiego samolotu, która nie potrafiła się oprzeć bezpośredniej ingerencji w sterowanie samolotem przez sugestie generała Błasika, Głównodowodzącego Wojskami Powietrznymi Kraju,któremu podlegała załoga number 1. Przebywający w jej kokpicie general złamał obowiązujące w lotnictwie zasady proceduralne i osobistą ingerencją poprzez sugestie, uwagi i komentarze doprowadził do katastrofy samolotu.

O ile można zrozumieć udział Rosjan w zmataczeniu sprawy by nie obciążać bezpośrednią odpowiedzialnością polskich elit solidarnych,o tyle to stwarza trudną sytuację dla rządu Tuska. Są dwa wyjścia albo Rząd będzie brnął nadal w matactwach obciążających załogę i chronił solidarne tyłki vipów nie zasługujących na to, albo odkryje karty va bank.Zresztą prawdę mówiąc Tusk nie ma wielkiego wyboru i o ile się można domyślać nie będzie zamierzał kryć modlitewnych skłonności Kaczyńskiego posuniętych aż do wniebowstąpienia.

Takie posunięcie spowoduje pełne odbrązowienie polityki skrajnej polskiej prawicy. Jej efektem może być pełna klęska Kaczyńskiego w wyborach na Prezydenta i doprowadzenie do dramatycznie samobójczej polityki solidarnych braci spod hrabiowskich herbów wspieranych nauką Talmudu.Tusk może się też starać przesunąć ostateczne podanie przyczyn katastrofy poza termin wyborów. Nie zmieni to jednak w niczym istoty sprawy. A istota sprawy musi się sprowadzać do ostatecznego dokonania wyjaśnień wszystkich wątpliwości związanych z ciągiem przyczynowo-skutkowym katastrofy w Smoleńsku. Dla wszystkich rozumnych ludzi jasnym było od początku, że w tej tragedii umoczone są bez mała wszystkie centralne ogniwa decyzyjne solidarnej władzy.

Ten wielki dramat solidarnej głupoty, braku odpowiedzialności, beztroski i wiary w cuda nad Wisłą przybrał wręcz obraz niespotykanego męczeństwa, poświęcenia i duchowego uwznioślenia na kanwie historycznej walki z mitem zdradzieckiej Rosji. A prym w tym wszystkiem wiódł i wiedzie nadal mały kapciowy wielkiego Polaka, któremu dalej się śni solidarna Polska łapserdaków oszustów i nieudaczników.

W związku ze złamaniem polsko-rosyjskiej umowy o tajności stenogramu rozmów rosyjskojęzyczna prasa poczuła się zwolniona z tajemnicy i poleciała już wprost otwartym szyfrem o roli i miejscu generała Błasika w spowodowaniu katastrofy.
Bolszewicka gazeta "Moskowskij Komsomolec" tak widzi przebieg sprawy:"
"Moskowskij Komsomolec" ocenia, że stenogram rozmów w kokpicie polskiego Tu-154M "stawia kropkę w sporze o to, czy na jego załogę była wywierana presja ze strony wysoko postawionych pasażerów". - Była, i to bezpośrednio - podkreśla gazeta."
"Zdaniem "MK", "faktycznie decyzję o podejściu do lądowania w tak trudnych warunkach meteorologicznych załoga podjęła niesamodzielnie". - Ze stenogramu widać, że jeden z pasażerów, który przebywał w kabinie pilotów, przez cały czas ingerował w proces sterowania samolotem - zauważa gazeta." Jednoczesnie ta sama gazeta stawia kropkę nad i:
"Sądząc po tym, że orientował się w sytuacji w powietrzu i wskazaniach przyrządów, można przyjąć, iż był to dowódca Sił Powietrznych Polski Andrzej Błasik. Przy czym - nie tylko artykułował rekomendacje, lecz także wydawał komendy - dodaje". Po czym gazeta wdaje się w szczególowe wywody uzasadniające jej tezy.I trudno się z nimi nie zgodzić. Mleko się wylało. Przyszedł kotek wypił mleczko i ogonkiem zbił jajeczko.Ciekawe tylko kto kotka pogłaszcze po grzbiecie?

Zatem sprawa jest już bardziej niż jasna. Pozostaje tylko kwestia jak się solidarne elity ustawią w tej sprawie. Czy posypią sobie popiołem czerepy rubaszne, czy też wzorem Korwina-Mikkego będą rżnąć głupa?
Na chłopski rozum, tutaj już nie ma co kombinować i mataczyć. Wypada szczegółowo i do końca wyjaśnić absolutnie wszystkie okoliczności katastrofy. Wydaje się jednak,że będzie dość trudne przy utrzymaniu władzy przez rządzące i wrogie sobie opcje uzgodnienie wspólnego i jednoczącego je frontu. Kto wie jednak, gdy poczują usuwający się grunt pod nogami nie zaczną głosić obcych sobie bajeczek o pokojowej koegzystencji.

Niezależnie od tych wszystkich matactw, kombinacji i przekrętów naród ma prawo dopominać się wszelakich wyjaśnień przy otwartej kurtynie. Żadnych tajemnic, złodziejskich racji stanu,tajemnic i gabinetowych rozstrzygnięć. Nam chodzi wyłącznie o tę tak powszechnie głoszoną i poszukiwaną usilnie prawdę.
Mamy prawo poznać jej smak do bolesnego końca a potem ocenić udział solidarnych elit w tym procesie.

Po tych wszystkich dramatach i tragediach jeden z głównych twórcow solidarnej Polski, nawołuje ponownie do tworzenia solidarnej Polski. Mam tutaj na uwadze arcybiskupa Dziwisza. Albo więc sukienki zaczynają latać z obawy przed skutkami własych nieodpowiedzialnych poczynań, albo się przyznaje, że to co stworzył w Polsce KK jest diabła warte.Tak czy inaczej zgodnie z postulatami Benedykta XVI polski KK wymaga zdecydowanego odsunęcia od władzy politycznej w kraju, bowiem czym innym jest dzielenie dóbr materialnych a czym innym jest obdarzanie dobrami duchowmi.

Najważniejszym jednak wydaje się problem, w rozumieniu elit, co zrobić z wawelskim bohaterem? A mnie się wydaje, że on pasuje jak ulał do krypty w świątyni Opatrzności Bożej. A narazie, póki co, niech sobie w spokoju dzierżawi kryptę w przedsionku wawelskim. Świątynia Opatrzności Bożej imienia Lecha to byłoby coś czego nam mógłby pozazdrościć i Rus, i Czech, nie wspominając o innych braciach,by ich zbytnio nie denerwować.

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna