Zygfryd Gdeczyk

sobota, 25 lipca 2009

A panowie listy piszą...

Odstawieni na boczny tor solidarnej proweniencji bojownicy listy piszą do Obamy. Uważają oni , że ich podlizywanie się Ameryce, wyprzedaż własnych krajów na jej rzecz oraz wojenna posługa w Iraku obliguje ich do wygrażania Ameryce za swój marny los.
Nawołują oni do twardego kursu wobec Rosji i wdrożenia systemu obrony antyrakietowej.Pragną oni kontynuacji swej linii politycznej nasyconej wasalizmem wobec Ameryki, za co otrzymywali ze strony imperium słowa wdzięczności i zaproszenia do wykładów w USA, w rezultacie znany absolwent szkoły podstawowej stał się wybitnym wykładowcą na amerykańskich uczelniach. Niewątpliwie wysoko on w ten sposób podnosił prestiż osobisty oraz tych uczelni.A uśmiechać się mogli z tego stanu rzeczy tylko sami idioci.
Kolejnym sygnatariuszem listu jest znany niedokończony magister i kłamca w sprawie swego wykształcenia oraz decydent wyprowadzenia polskich wojsk do Iraku. Kiedyś popłakiwał, że Amerykanie oszukali go w tej kwestii. Dzisiaj jego prawicowo-agresywne nawoływania Ameryki do kontynuacji roli światowego żandarma świadczy o jego obłudnej postawie politycznego oszusta. W tej wielkiej trójce znalazł się także schorowany i solidarny kolega Havel.

Napisany list przez tych orłów z utrąconymi skrzydłami wskazuje na ich osobistą wiernopoddańczą postawę wobec USA.Chcą oni przekonać Obamę , że są jego "przyjaciółmi". A my mamy głęboką wdzięczność za kierowany do Polski strumień pieniędzy przeznaczonych na przewrót w Polsce. Jednocześnie ci solidarni jastrzębie wyrażają obłudne zaniepokojenie słabnącym NATO, kiedy oni przecież wprowadzali swoje kraje do wielkiego, silnego i agresywnego bloku. Może to w sumie wyglądać i być odebrane jako klęska ich awanturniczej polityki. Na co ci panowie sobie pozwolić nie mogą i muszą Panu Obamie przypomnieć skąd mu nogi wyrastają i jakie on ma zobowiązania wobec środkowo-europejskich , zapomnianych kacyków solidarnych.

Mają oni także za złe, że nadchodzi nowa fala przywódców mniej kochających USA niż oni.Dlatego docenianie i wynagradzanie ich zasług stosownie do materialnego oddania w pacht USA, całych swoich krajów, wymaga odpowiedniej ekwiwalentności przynajmniej w personalnych relacjach. Dlatego wprost i bezczelnie przypomnieli, że niektóre z podpisujących list marionetek i kacyków zapłacili w swoich krajach wysoką cenę, czego niestety Prezydent USA nie potrafi docenić.To bardzo krępujące i zawstydzające, skonstatować jakie zera intelektualne przewodziły nam i czym one się kierowały . Na tej podstawie straszą oni Obamę, że Europa środkowa ma podstawę zgłaszać wątpliwości wobec konieczności popierania Ameryki w przyszłości,co już zakrawa na bezczelność. Kwękają oni także, że Pan Obama nie chce ich słuchać. No cóż, pan Obama ma znacznie większe problemy aniżeli ich niezrealizowane ambicje osobiste.

Wprost atakują Obamę za zmianę priorytetów amerykańskiej polityki w środkowej Europie.Momentami odnosi się przykre wrażenie, że nie są to odpowiedzialni politycy lecz rozkapryszeni harcerze, którzy nie otrzymali zaproszenia na kolejny obóz nie tylko harcerski ,gdzie mogliby rozładować swoje negatywne emocje. Życzyli by oni sobie aby Ameryka żyła ich troskami i personalnymi ambicjami, jakby nie miała dość swoich kłopotów na miarę upadającego globalizmu,do którego tak głęboko był przywiązany pan Kwaśniewski, pierwszy uczestnik i gloryfikator kapitalistycznych zlotów w Davos. Dzisiaj pozostały mu tylko wspomnienia i smutek po eleganckim świecie, nie mówiąc o przeszłej mu pod nosem synekurce Sekretarza Generalnego ONZ, którą zamierzali go nagrodzić Amerykanie za jego spolegliwość, czemu ze zrozumiałych względów zdecydowanie sprzeciwili się Rosjanie.
Tak nieeleganckie zachowanie ruskich, by nie użyć mocniejszych określeń, musi wywoływać obecne sprzeciwy i protesty, po prostu należy dać kacapom stosowna nauczkę.Niech im się nie wydaje, że oni będą rządzić światem.Od tak wielkich spraw mogą być tylko ludzie z genami narodu wybranego.

Dają oni do zrozumienia , że proatlantyckie nastawienie i dobrobyt wynikający z tej opcji nie będą trwały wiecznie, ponieważ można by zrozumieć, że to oni decydują o tych kwestiach i jeśli Obama nie będzie miał ich poparcia to wszystko runie. Straszne jest zadufanie, naiwność i tupet tych ludzików odstawionych do lamusa historii.

Wobec Rosji wyrażają oni obłudną nadzieję, że stosunki z Moskwą ulegną poprawie. Nie uległy jednak, ponieważ jak się możemy domyślać, gdyby oni byli u steru to niewątpliwie przymusili by Rosję do uległości. Nie chcą oni dostrzegać, że bilateralne stosunki są pochodnymi woli politycznej obu stron. Nie może być tak, że strona plująca w twarz oczekuje jeszcze przeprosin. Ci panowie oczekiwali, że Rosja po liście do narodów wschodu padnie na kolana i będzie ich całować po rękach, by uznano jej obecność na salonach Warszawy, Pragi i Wilna. Rosja ma jednak ciut większe ambicje stosownie wielkości mapy politycznej przytłaczającej karlików politycznych , których jest stać co najwyżej listy pisać.Zaś sytuacja jest o tyle trudna , że Obama woli listy pisywać z liczącymi się partnerami i kontrahentami.

Problem owego "listu miłosnego" do Obamy jest o tyle bardzo subtelny, że wpisuje się on jak gdyby w nakręcaną, w USA przeciwko niemu kampanię kół militarnych podważających prezydencki autorytet i prawne podstawy pełnionej prze niego funkcji Prezydenta Stanów Zjednoczonych .Wpisuje się on także dość precyzyjnie w prezentowaną linię polityczną polskich kół dyplomatycznych, które na etapie wyboru Obamy nie potrafiły znaleźć czasu na kontakty z Obamą lokując swoje głęboko prawicowe uniesienia w konserwatywnym Mac Cainie.

Tym ludziom jak się okazuje nie bardzo jest w smak polityka Obamy zmierzająca w kierunku pokojowej koegzystencji, w znajdowaniu nowych rozwiązań ładu politycznego świata, w prowadzeniu rozmów z Arabami czy Rosjanami. Ich zadowalał prostacki porządek prymitywnego Busha, który doprowadził do katastrofalnego kryzysu. Na tym kryzysie wszyscy cwaniacy potrafią zbić ogromny kapitał .Nasi też już przegrupowują się i ustawiają w kolejeczce do oczekiwanych konfitur.

By uzyskać swoje "owoszczi i frukty" bezwzględnie atakuje się USA obciążąjąc je winą za ustalenie porządku jałtańskiego jakby dziecięco nie rozumiejąc, że ówczesne ustalenia stanowiły wypadkową interesów wszystkich mocarstw, w większości nota bene kapitalistycznych.Mam wrażenie, że w ten sposób ci roszczeniowcy nie pozyskają sympatii Obamy, ponieważ wpisują się w jak najgorszy nurt moralnego szantażu. Wręcz uważam, że gdyby Prezydent USA w tej sytuacji ugiął się przed tak ostrym atakiem i ingerencją w politykę USA okazałby wyjątkową słabość. Obama ma wielu chętnych do kształtowania swojej polityki, całe jednak szczęście, że nie musi się on liczyć z nimi.

Sygnatariusze listu sygnalizują wzrastającą nerwowość w swoich kołach. Nawołują oni do sztywnej i twardej polityki wobec Rosji ,co uderza w całą konstrukcję nowej polityki zagranicznej administracji Obamy opartej na rozmowach i poszukiwaniu pokojowych rozwiązań. Przekonuja oni, że należy Rosję trzymać na wodzy dominacji militarnej jakby zapominając, że to polityka zimnej wojny i wyścigu zbrojeń doprowadziła do światowego kryzysu finansowego .Dyplomatycznym językiem mówią oni wprost ,że Rosję należy trzymać na krótkiej wodzy, co spowoduje jej uległość.

Na ostrzu noża, ci militarni pieniacze, stawiają kwestię zbrojeń i pobudowania w Czechach i Polsce amerykańskiego systemu obrony antyrakietowej. Rozpatruje się tę kwestię w kategoriach wiarygodności USA dla Polski ,a właściwie jej wąskich elit oszołomów. Naród miał zupelnie inne podejście w sprawie polskich wojsk w Iraku i także sprzeciwia się przeciwko budowie atomowych instalacji w Polsce, co obniża nasze bezpieczeństwo. Stąd powiedzmy sobie jasno, tego typu tendencje szkodzą polskiemu narodowi przysparzając elitom burzuazyjnym gwarancji ich personalnego bezpieczeństwa. Jednak jest to koszt zbyt ogromny. Jeśli czują się tak bardzo zagrożeni przez Rosję ,to nic nie stoi na przeszkodzi, by amerykańska partia wyjechała sobie do USA. Naród po niej płakał nie będzie.

Istotą tych nawiedzonych polityków jest wspólna walka USA i UE przeciwko Rosji,Afganistanowi. Pewnie się palą również do wejścia na Kubę .Marzą o złamaniu Korei Północnej. Chętnie podzieliliby się z Iranem jego zasobami ropy. Zapewne też z radością niepomierną wjechaliby na Plac Niebiańskiego Spokoju w Pekinie. Ja zawsze bałem się tych naszych "przywódców" i ich nieodpowiedzialnych poczynań. Pewnie teraz tę ich skłonność zauważą także inni.

Socjalizm nauczył ich czytać i pisać,a oni obecnie wypisują rzeczy, które mnie zawstydzają,przyprawiają o konfuzję i o dystans wobec ludzi, którzy bardziej cenią międzynarodowe awantury wojenne aniżeli dobro własnego narodu.

Stara Unia jakoś nie zauważa tych zagrożeń, które wydumali sobie odstawieni na boczny tor politycy wschodnioeuropejscy. Te polityczne zombi chcą się reanimować wzniecając konflikty polityczne i militarne. To bardzo przykre i niebezpieczne, kiedy ludzie o bardzo niskich walorach moralnych otrzymują mandat do pełnienia władzy.

Mam nadzieję, że ten list wywoła w USA reperkusje na jakie zasługuje.

Etykiety: ,

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna