Zygfryd Gdeczyk

czwartek, 30 lipca 2009

Prawicowe lewactwo

Prawicowe lewactwo

Zainteresował mnie temat, jaki wziął na swój warsztat prof.Winiecki. Brzmi on następująco:”Cele edukacji, czyli co chodzi po głowie lewaka”. Zapoznając się z tymi przemyśleniami możemy zapoznać się z tym co chodzi po głowie prawicowego ekstremisty.Komentarz ten ukazał się na portalu Liberte czyli wolność kapitalisty,co jakby z góry definiuje znanego nam prawicowego naukowca.

Urodził się on w Sopocie, w 1938 roku. Jest on produktem IIWS i PRL-u, co z pewnego rodzaju przykrością należy zauważyć, że morderczemu komunizmowi udało się tak skrajnie prawicowy produkt wytworzyć, na uczelniach gdzie rządzili i wykładali prymitywni i komunistyczni agenci NKWD. A może stanowi on specjalną odtrutkę na tamto bolszewickie zniewolenie?

Jest on kontrowersyjnym laureatem polemicznej nagrody Kisiela otrzymanej w 1992 roku z rąk prawicowego opozycjonisty i jednocześnie mało sympatycznej i pociagającej postaci.
Z uwagi na swą niechęć do socjalizmu i solidarne zaangażowanie w mateczniku tego związku otrzymał tytuł doktora Honoris causa na Uniwersytecie Gdańskim.

Był on doradcą prawicowego Wałęsy i równie prawicowego Bieleckiego. Żródła nie bardzo informują czy Wałęsa dzięki jego doradzaniu podniósł swój poziom ogólny. Czy też Profesor musiał go dostosować do poziomu noblisty. Faktem pozostaje bezspornym, że przy owym doradzaniu historia dwóch znakomitych przywódców zmiotła. Jeden z nich utrzymał się na stołku prezesa Banku a drugi został mędrcem Europy. Sam zaś doradca dostał takiego przyspieszenia, że wylądował w wolnoeuropejskiej Viadrinie, gdzie mógł się odkuć finansowo i przemyśleć swoje sukcesy polityczno-ekonomiczne.

Obecnie naukowo osiadł na bliskiej sobie ścianie wschodniej w Rzeszowie i utrzymuje intensywne stosunki pośmiertne z Ks.Tischnerem poprzez wykłady na Wyższej Szkole Europejskie Jego imienia w Krakowie. Jednym słowem całą gębą Wschodni Europejczyk w Zachodnim Surducie.

Literatura jego osiągnięć naukowych zaznacza około 8 pozycji, w których dominującymi określeniami są Soviet, transformation, political, transition oraz powalająca na kolana “Gospodarka bez ekonoma”.

Powracając do meritum sprawy nasz janaczar kapitalizmu wziął sobie na celownik Michnika wraz z “Gazetą Wyborczą”. Ponieważ postanowił on odkryć ciemne strony gazetki wybiórczej ,więc my wzięliśmy sobie z niego przykład świetlany i postanowiliśmy się pobawić jego skrajnie prawicowym zaangażowaniem.

Powszechnie znany ekonomista eksponuje swoje polityczne żale, że Wyborcza dochowała się dość solidnego stadka lewaków. A ja uważam, iż bardzo dobrze ,bowiem właśnie na tym polega idea pluralizmu. I jeżeli panu Profesorowi nie udało się wychować czeredy skrajnie prawicowych bojowców ,to już jest tylko problemem jego pedagogicznych kwalifikacji i naukowych predyspozycji. Zawsze co do tej kwestii miałem pewnego rodzaju wątpliwości, chociażby studiując jego teksty bardziej polityczne niźli ekonomiczne. Widocznie tak już mu pozostała ta skłonność z ekonomii socjalizmu.

Natomiast uroda myśli gazety Wyborczej polega na tym, że są one przeciwstawne wobec nieświeżych, mało odkrywczych i antykomunistycznych hasełek pana Profesora.Tym razem poczucie estetyki pana naukowca poruszył fakt niecnego przeanalizowania przez Wyborczą systemu edukacji kapitalistycznej w konwencji raczej mało sympatycznej dla jego burżuazyjnych uniesień.

Przecież nikt cieszył się nie będzie likwidacją wielu tysięcy szkół i przedszkoli, bardzo niskim wskaźnikiem nakładów na szkolnictwo, niskim uposażeniem kadry nauczycielskiej i wykładowców, programami nauczania kwestionowanymi na każdym kroku, niskim poziomem nauczania,bandytyzmem w szkołach, głodującymi w nich dziećmi. A jest to zaledwie wierzchołek lodowej góry. Pan Profesor wolałby w bolszewickim stylu mówić wyłącznie o sukcesach edukacji. Być może te sukcesy edukacyjne zauważane są tylko przez pana Profesora , oraz panie Hall i Kudrycką, ponieważ cała reszta jest wobec tych osiągnięć zdecydowanie krytycznie usposobiona

Ja natomiast zauważam w polskiej edukacji wybitną klerykalizację, co ma się tak do kształtowania postępowych ,otwartych, chłonnych i odkrywczych osobowości jak pięść do nosa. Klerykalizm jest hamulcem edukacji. Dzisiaj w szkole jest ważniejszym Dekalog aniżeli twierdzenie Pitagorasa. Jestem pełen szacunku i zrozumienia dla wartości jakie niesie ze sobą dekalog. Jednak jego wdrożenie do szkolnictwa nie poprawiło zachowań adeptów szkoły. Mało tego możemy śmiało powiedzieć, że mamy tutaj do czynienia z odwrotną proporcją. Im więcej nauki religii tym mniej etycznych zachowań, mniej dobra i miłości, poza wskaźnikiem brzemienności uczennic.Między katechizmem a antykoncepcją nożyce się coraz bardziej rozwierają ze szkodą dla nowego pokolenia Polaków.Ilość materiału pamięciowego wdrażana przez programy nauki religii jest zastraszająco przytłaczająca wobec innych przedmiotów “pamięciożernych”. Tę niebezpieczną tendencje należy odwrócić .My nie kształcimy w szkołach potencjalnych księży i zakonników, naszym zadaniem jest wykształcenie i wychowanie obywateli nowoczesnego państwa, sic.

Pan Profesor przełknąć nie może, że redaktor GW nie widzi kapitalizmu w kolorowych barwach ,a opisuje go na czarno. Bardzo go boli i koli, że rynek został nazwany kapitalistycznym okropieństwem kiedy wszyscy powinni wiedzieć , że jest on I-szym cudem świata, burżuazyjnego rzecz prosta. Na którym to rynku ceni się bardziej specjalistę robociarza od specjalisty erudyty. Tak głosi wybiórczy redaktor. Ja pozwolę sobie na skromne uzupełnienie, że nie dotyczy to kisielowców wyróżnianych i nagrodzonych, przez samozwańcze gremia kapitułami zwane,o wyraźnie klerykalnym podtekście, walczących nad wyraz rześko i skutecznie pokrzykując Apage Satanas.

Gazeta wytyka, że tak jak kiedyś uczelnie grzeszyły przygotowując robotników do roli inżynieró, tak obecnie przygotowują obiboków do zadań właścicielskich. Przez grzeczność pewnie onże redaktor nie wspomina , że obecna jakość kadr przygotowywanych na prywatnych uczelniach jest zawstydzającą i prezentuje opłakany stan wiedzy. A prywatne miało być takie śliczne i godne hołubienia jak propagandowy, roczny bobas “Solidarności” sprzed ćwierć wieku ,co to już zamienił się w wąsatego robola wałęsającego się bez roboty.
Ten akt płodzenia jakby okazuje się być bardzo cudownym, gorzej zaś jest z wyprowadzeniem tego owocu kapitalistycznej ruchawki, na porządnego i uczciwego człowieka, który nie ma perspektyw bez rąbnięcia pierwszego miliona, pierwszej szyny na kolei ,i pierwszej bułki u piekarza. Nie ma on również szans na przeżycie, jeżeli godnie się będzie prowadził. Zatem najgorszy jest pierwszy raz,by cnotę utracić, a potem to już ciurkiem poleci, aż do kryminału i prywatnego życia na państwowym wikcie. No więc dlaczego to drodzy prywaciarze tak się czepiacie państwowych kryminałów .Wy nam namnożycie przestępców, a my ich mamy utrzymywać, przecież jest to nieuczciwe jak cały wasz przestępczy proceder.

Szkoła, która chce uczyć rzeczy praktycznych, jak domaga się Pan Profesor, powinna się nazywać zawodową jak za babci komuny. Natomiast stosowane przez niektórych zwolenników kapitalizowania się, szwarcowanie szkół zawodowych jako wyższych, jest zwykłym oszustwem tak typowym dla prawicowego lewactwa.
Pan Profesor opowiada komunistyczne bajki o kapitalistycznym systemie edukacji jako bodźcu w rozwoju osobowości człowieka, co prowadzi do osobistego rozwoju i kariery człowieka.Ten życzeniowy model rozwoju człowieka był realizowany w socjaliźmie, gdzie na absolwenta uczelni czekały zakłady pracy, a kiedyś nawet czekały na niego nakazy pracy.Obecnie, w tzw. demokracji, na absolwenta wyższej uczelni nikt nie czeka ,nawet jeśli i włada on kilkoma obcymi językami. Bardzo często spotykanymi są ogłoszenia poszukiwania pracy przez ludzi z cenzusem. Najłatwiej natomiast znajdzie pracę robol bez żadnego przygotowania i za nędzną płacę.

Kiedy ruszyła “Solidarność”, to jak państwo pamietają, opustoszały polskie szkoły i uczelnie.Polskiej młodzieży marzyło się, że jak pójdzie do pracy to w natychmiastowym trybie drogą uczciwej pracy skapitalizuje się i chwyci pana Boga za kolana. Gorycz jednak była przeogromna, ponieważ tę młodzież wyzyskiwano, pomiatano nią i lekceważono na rynku pracy. Bańka mydlana kapitalistycznego raju szybko prysnęła. Młodzież ta utrzymywana przez zbolszewizowanych rodziców i dziadków wnet powróciła do szkół, by jak najbardziej oddalić od siebie moment bolesnego zderzenia swoich kolorowych oczekiwań z brutalną rzeczywistością rozbitego rynku pracy.

Stąd opowiadanie mitów o realizacji potrzeb wyższego rzędu, w sytuacji kiedy młoda pani inżynier siedzi w okienku pocztowym,by zarobić na minimum skromnej egzystencji jest nieuczciwym odbieganiem od realiów obecnego życia. Nie wiem czy czyni się to wskutek nieznajomości rzeczy, głupoty czy bezwzględnej bezczelności. Oczywiście zaraz nam się wyjaśni , że te potrzeby wyższego rzędu trzeba mieć, żeby chodzić do teatru czy opery. A że zwykle takich potrzeb w stopniu rozwiniętym nie ma bolszewicka hołota, to trudno jest o to obciążać kapitalizm.

Zapomina się jednak, że to socjalizm a nie kapitalizm budował teatry, muzea, kina, akademie artystyczne, które miały swą stałą i liczną klientelę. Polska zaś była znana z wielu szkół aktywności artystycznej, że wspomnimy polską szkołę filmową, szkołę plakatu , rzeżbiarstwa ,teatru itp.To co dzisiaj pozostało z tego okresu nie napawa optymizmem,a nawet można twardo powiedzieć, że powoduje obrzydzenie wskutek nieszczycielskiej działalności”Solidarności” i jej promotorów. Jest to rezultatem zarzynania kultury narodowej poprzez metodyczne obcinanie nakładów budżetowych na sferę pro publico bono. Tnie się wszystko i wszędzie, co wiąże się z polityką społeczną a uzyskane środki przekręca się na kierunek potrzeb prywatnego kapitału.

Profesorowi nie odpowiada, że znajdują się ludzie, którzy walczą o świadomość ludzi pokrzywdzonych i wywłaszczonych.Jego zdaniem powinni oni pozostawać w głupocie i ciemnocie narzucanej im przez burżuazję jako jedynego i najcennieszego systemu na ziemi. Oni chcą edukacji rzeczywistej dla swoich elit i edukacji malowanej i pozorowanej dla pozostałych ćwoków. Jest to mówiąc krótko gra na wszystkich frontach o interes wybrańców.

Jeżeli Pan Profesor stara się tak bardzo dowartościować wiedzę praktyczną to dlaczego sam się nie przeniesie do majstra krawieckiego, by udowodnić wyższość nauki praktycznej nad teoretyczną.To co on proponuje jest zwykłą błazenadą polityczną nie godną poważnego naukowca. Smutne jest tylko, że Profesor wdaje się w tak mizerne gierki.

Zdaniem tego liberała niski poziom polskiej młodzieży idącej na studia , jest wynikiem działania Lenina i polskich lewaków oraz w niewielkim zakresie solidarnych władz wraz z usadowionym w centrum tego edukacyjnego ładu Profesorem, tako rzecze onże prawicowy lewak.

Sprawa jest do tego stopnia zaawansowana w urazach psychicznych liberała, że stara się on doszukiwać poprawności politycznej lub jej braku w różnicach między jazzem japońskim i nowoorleańskim. W końcu wiadomo, że dla skrajnej prawicy dobry jest każdy argument, byle tylko zdefasonować przeciwnika.

Dla kogoś kto zatrzymał się w rozwoju na poziomie Keynesa,czytanie jakiejkolwiek literatury odbiegającej od profilu znanego ojca kapitalizmu jest śmieszne. Natomiast dla mnie zakrawa na kpinę samoograniczanie się w czytaniu wyłącznie jednstronnej literatury politycznej,bowiem jak praktyka i bliskie przykłady dowodzą zubaża to niezwykle takiego czytacza czytadeł. Oznacza to bowiem pozostawanie w wąskiej sferze zatęchłych stosunków wytwarzania poddawanych obecnie gwałtownej i burzliwej weryfikacji wskutek popełnionych nie tyle błędów ile kolosalnych nadużyć przez liberalny świat często przestępczy i nieodpowiedzialny.

Z tego też względu jest mi znacznie bliższy prorok Marks, wg. ironicznej nomenklatury Profesora, aniżeli gorszy prorok Winiecki .Chodzi o to, że Marks już czymś się wykazał w światowej literaturze a Pan Profesor zaczyna zaledwie nieudolnie raczkować.

Z uwagi na tak znaczące przywiązywanie wagi do kwestii praktyki zalecam Panu Profesorowi zdobycie takiego autorytetu, aby mógł on zostać ministrem finansów RP i potrafił udowodnić, że jego umiłowany kapitalizm jest rajem dla Polaków. A jeśli tego nie uda się mu uczynić, wówczas jedynym rozwiązaniem pozostanie wytarzanie go w pierzu na kształt białego anioła.

Poza tym życzę Panu Profesorowi pewnej oszczędności i ostrożności językowej, by nie prowokować takich jak ja, zwolenników ludu pracującego miast i wsi, do zachowań poniżej profesorskiego poziomu prawicowego lewactwa, ponieważ i ideowo jest to nam obce i przyczynia niezwykłej przykrości osobistej.

Łączymy się z Panem Profesorem w eleganckich ukłonach, przekazywanych sobie znakach pokoju i bezgranicznym miłosierdziu wobec zwiedzionych braci naszych, pozostających zbłąkanymi na pokrętnych ścieżkach czarnej prywatyzacji.
Pan z wami i duchem waszym.
Ora et labora.
Tua res agitur.

Etykiety: , , , , ,

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna