Zygfryd Gdeczyk

poniedziałek, 23 listopada 2009

Piękne daniele

Daniele do odłowu

Z bardzo dużą dozą sympatii traktuję całą przyrodę w tym parzystokopytne daniele i ich całe otoczenie.Daniel z języka łacińskiego nosi nazwę Dama dama.Okres rui (bekowisko) trwa od połowy października do połowy listopada. Nazwa bekowisko pochodzi od głosu wydawanego w tym okresie przez byki- bekania, a nie beczenia, jak uważają niektórzy. Daniel nie jest konfliktowy, nie potrzebuje dużej przestrzeni do życia, jest odporny na choroby.Ostatnio hodowany w zamknięciu.

W stanie wolnym uważany jest za sporego szkodnika czyniącego znaczne szkody w drzewostanie.W sumie jest to bardzo piękne , sympatyczne i bojaźliwe zwierzę,jak większość mieszkańcow lasu. Stąd też hodowla powinna być zlokalizowana w spokojnej okolicy, bez tradycji kłusowniczych wśród ludności, oddalona od ruchliwych dróg, nie narażona na penetrację ludzi, a szczególnie bezpańskich psów.

To tyle słów ogólnych o Danielu.Niemniej, tym niebanalnym imieniem często są obdarzani ludzie o charakterze zbliżonym do tego niecodziennego zwierzęcia. Z daleka oglądany taki Daniel jest pięknym płowym eksponatem o niesamowitym porożu nadającym mu cechy wyjątkowej odwagi i bitności w swoim stadzie.Kiedy jednak przybliżamy się doń okazuje on wyjątkową tchórzliwość i skłonność do ucieczki,co nie oznacza, że w krytycznej dla siebie sytuacji nie potrafi łopatą potrącić intruza.

Z wymienionych wyżej dwóch przypadków ciekawszym jest Daniel w ludzkiej skórze aniżeli piękne zwierzę będące ozdobą naszych lasów oraz ostatnio coraz częściej naszych solidarnych i wypasionych elitarnych stołów.
Onże Daniel płowy maskujący się w otoczeniu piaskowych lub płowych braci jest mistrzem pióra,mimikry i obłudy.Najczęściej zajmuje się on poboczną publicystyka polityczną.Wychowany i odpasiony na komunistycznym chlebku stara się aktualnie przypodobać bardziej zasłużonym gwiazdom wschodniego firmamentu.

Jego gwiazdorska czerwona przeszłość odeszła w niebyt polityczno-historyczny. A bułeczki z masełkiem i szyneczką, jakbv nie patrzeć bardzo się chce. Żeby żyć trzeba jeść. Im stół bogatszy tym większa szansa na długie i beztroskie życie.Także eleganckie picie znakomicie wydłuża życie.A kiedy już osiągniemy pułap ambasadorskich stołów,wówczas żyć nie umierać. Dla utrzymania tych konfitur potrzebna jest jedynie znajomość dyplomacji czyli rozpoznawania swojaków i umiejętność właściwego budowania im autorytetu.W końcu nic to nie kosztuje a osobistych korzyści przynosi co niemiara.

Danielowi czasem się przydarza ,że żal mu jest minionych pochodów, czerwonych sztandarów,wydatnych piersi w zielonych koszulach i spoczywających nań prowokująco czerwonych krawatach a także porywających pieśni proletariackich ,kiedy to on stał na trybunie a tłumy wiernych przechodziły pod nim kornie i sprawnie. wznosząc poruszające okrzyki:"Niech żyje".

Teraz porusza nim rozterka. Z jednej strony chciałby zapomnieć o czasach swej pięknej,górnej i chmurnej młodości i opluć swą przeszłość na chwałę przyszłości.Duchy komunizmu jednak uparcie krążą nad nim i nie pozwalają się wyrugować z podświadomości. Kolektywna przyszłość prawicowa wymaga bolesnych poświęceń i wyrzeczeń.Tak trudno się zdecydować na demokratyczne wybory między dawnym przewodzeniem w komunistycznym areopagu i obecnym klakierstwie w grze pozorów.

A najbardziej mu żal brata Kuczyna po krwi orientalnej,co to wspaniale potrafił się orientować na Zachód.Rozpacza też ,że nie mógł wspólnie w jednej celi siedzieć pospołu z bratem Michnikiem.I pomyśleć jak można się było dopuścić tak haniebnej zdrady braterskiej.Gdy bracia cierpieli w morderczych kazamatach czerwonych on się pławił w czerwieni sztandarów i huku werbli.

Dzisiaj kiedy przegrał swe polityczne życie próbuje się kajać przed marcowymi docentami po raz kolejny zdradzając, tym razem już swoich poprzednich idoli i mocodawców, również bratersko umocowanych. Jak się więc okazuje zdrada jest wpisana w jego taktykę osobistej kariery i awansu społecznego.

Być może wskazana jest wędrówka pokutna Daniela do Kuczyna i przeproszenie go za swą czerwona butę i pychę z góry skazanych na przegraną.Być może Kuczyn po obfitym posypaniu popiołem czerepu rubasznego Daniela zechce mu odpuścić jego śmiertelne grzechy komunistyczne popełnione poprzez uczestnictwo w siedzibie Arcyksięcia Zła "Polityką " zwanej oraz wypisywanie panegiryków na chwałę ludu polskiego oraz komunizmu.

Rzecz to straszna i nie wybaczalna.Ale nawet pan nasz głosił ,że jeśliw ostatniej chwili zwrócisz ku niemu swe oblicze, to przyjęte ono zostanie przez stwórcę ziemi i nieba.Stąd też kupił nie kupił ,potargować można. A nuż się uda. W końcu brat Kuczyn jest na prawicy. Jak mu się nieco posmaruje to może pozwoli wziąć na ramiona grzesznika i także w imię wybaczenia dla siebie poczłapać w przyszłość pracując kolektywnie na zbiorcze wybaczenie dla obu.

A trzeba wiedzieć ,że obaj zarówno Kuczyn jak i Daniel solidnie byli zasłużeni po obu stronach tej samej barykady. Stwarzalo to tę korzystna sytuacje, że niezależnie od losów barykady losy danielopodobnych były a priori określone i zabezpieczone. Zawsze byli oni gotowi sobie podać ramię w imię wyższych racji aniżeli ideologiczne. Nieważne ,który system się wyłoży oni zawsze jak przystało na dwóch bohaterskich braci będą wierzchem na polskiej kobyle.

Oni jak Paweł i Gaweł realizowali sprawnie i skutecznie zasadę wolność Tomku w cudzym domku.I nieważne ,że komuś na łeb coś kapie, istotne,że wędką lub węcierzem spuszczą staw i rybę zbierzem,powiadali.Razem się uczyli,razem spędzali poranki i wieczory. W tym samym Uniwersytecie jak wszyscy uciekinierzy zdobywali wiedzę rządzenia i kierowania określonymi procesami.Na chwałę im zaliczyć trzeba, że oni jednak nie uciekli i pozostali ,by kontynuować chwalebną robotę Marca w innych miesiącach i latach ich pracowitego życia.

Kuczyn jest w pełni świadom tego co osiągnął i Polsce uczynił.Był on doradca nad doradcami najbardziej nieudolnych ekip solidarnych.W tym nieudacznika Buzka ,twórcy niespotykanej dziury baucowej,którą komuniści musieli załatać,a solidaruchy w nagrodę wysłali tego dziurawca do wolnej Europy gdzie aktualnie opowiada dydrdymały.Tak to się niewesoło skończyło powożenie w bryczce władzy pana Krzaklewskiego i mataczenie przy instytucjach ubezpieczeniowych ,co się watrobową czkawa odbija po dzień dzisiejszy.

W tym duecie bardziej jednak cenię sobie Kuczyna aniżela Daniela. Wynika to z faktu,że Kuczyn wykazuje nieporównanie większą przywoitość i godność okazywaną chociażby przez skromne milczenie człowieka,który jest świadom swoich błędów i osiągnięć. Natomiast Daniel wykrzykuje nad tą trumna dziwne hasła pozbawione stabilności politycznej,do których nawet sam Kuczyn nie uważa za stosowne się odnosić.

Manewry polityczne Daniela sprowadzają się do tego, że najchętniej widziałby on w swoim pochodzie,a właściwie ku jego czci,nie tylko samego Kuczyna ale także Łagowskiego,Romanowskiego i Hartmana. Dziwne, że zapomniał Daniel uwzględnić w tych czołobitnościach innych swoich kuzynków i kuzyneczki niepowtarzalnej urody i rabinowej mądrości.

Oczywiście Daniel post factum nie cierpi syna polskiego brukarza marszałka Konstantego Rokossowskiego,ale dla równowagi zapewne wysoko sobie ceni Mosze Dajana i innych członków polskiej generalicji wydatnie wspierającej synów i córy Syjonu. Ma prawo to robić ,nawet jeśli podchodzi do sprawy tendencyjnie, taka jego wolnośc i demokracja, że o pluraliźmie nie wspomnimy.Kto w tej sytuacji jest większym samobójcą Łagowski czy Daniel pokaże czas. Łagowski przynajmniej zachowuje ciągłość myślenia i przywoitość moralną.

W wyniku prawicowych postaw język debaty publicznej rzeczywiście skarlał niepomiernie do poziomu bazarowych połajanek.I jest to zjawisko zauważalne już nie tylko w Sejmie ale i na blogach sztandarowych polityków prawicy i jej propagandowej emanacji,do ktorejw całej rozciaglości możemy zaliczyć Daniela.Krzewi sie tam prawicowe chwasty językowe ze względów politycznych ,tylko po by brakiem kultury polemiki obrażać i rugować reprezentantów lewicy.Jest to bardzo niska rozgrywka taktyczna ,która pojmie byle gimnazjalista.

Hartman w swej uczciwości jest o tyle przyzwoity ,że potrafi przyznać,że przekręcił się on na konserwatyzm "bo byłem głupi".Zaś Daniela na taką odwagę nie stać.Lawiruje on między lewicą i prawicą pozorując mądrość dyplomatyczną ,która jest niczym innym aniżeli samobójczym kunktatorstwem.

Jest w tym sporo prawdy jak się powiada,że niektorzy Daniele na stare lata wyraźnie tracą busolę.No ale niech chociaż zachowają przyzwoitość lub milczenie Kuczyna.

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna