Zygfryd Gdeczyk

środa, 31 marca 2010

Molestowanie

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody analizy politycznych zdarzeń.


Solidarne molestowanie

Pojęcie to słowniki języka polskiego i wyrazów obcych znają nie od dzisiaj. Jego kariera rozpoczęła się u nas wraz z powstaniem "Solidarności" i stosowanymi przez nią metodami politycznego molestowania i napastowania posuniętego aż do granic gwałtu i przemocy zakończonych obaleniem przeciwnika i dokonaniem skandalicznego aktu przyjętego z uciechą i zadowoleniem. PRL zajęty był budową domów mieszkalnych, szkół , szpitali i przedszkoli, czyli tego wszystkiego czym szczycił się socrealizm w przeciwieństwie do kaprealizmu zajmującego się likwidacją osiągnięć poprzednich osiągnięć, bowiem przedszkola przeszkadzały w budowie demokratycznego społeczeństwa.

Więc, huzia na Józia, hurmem rzucono się na nie i zniszczono je bez mała dokumentnie. Dzisiaj okazuje się, że była to kompletna głupota, bowiem rodzice ze świecą w ręku nie mogą znaleźć dzisiaj dla swoich pociech miejsc w przedszkolach. Jasne więc, że podjęta idea niszczenia miała podłoże polityczne, bowiem jakżeż można było wychować janczara kapitalizmu w socjalistycznym przedszkolu. Dotyczyło to w kolejności likwidacji 5 tysięcy szkół podstawowych, setek szkół średnich o profilu zawodowym i technicznym.

W szkołach średnich na maturach polikwidowano matematykę, maturę zdawano na raty, dokonano także wielu innych usprawnień w wyniku, których absolwenci poszczególnych typów szkół opuszczali je jako ułomne modele demokratycznego szkolnictwa nie znające tabliczki mnożenia, znajomości zasad ortografii oraz fundamentalnej znajomości literatury oraz historii własnej Ojczyzny. W placówkach tych uczniowie zakładali śmietniki nauczycielom na głowy filmując te zbożne poczynania, a nauczyciele rewanżowali się im niczego wartościowego ich nie ucząc oraz waląc dwójki jak popadnie, molestując wybranych wychowanków w kwestiach bardzo różnych aż po intymne i wkupowanie się belfrom zakupem hot dogów na przerwach by uchronić się przed otrzymaniem negatywnych ocen.

Nie zamierzam tutaj gloryfikować komunistycznej szkoły, bowiem ze względów konstytucyjnych takie zjawisko jest niedopuszczalne. Nie zamierzam jednak w tym kontekście milczeć lub chwalić negatywne zjawiska jakie przyniosła ze sobą w każdej dziedzinie naszego życia demokracja kupczyków, handlarzy i sprzedawczyków. Zupełnie słusznie wydumali oni, że jeżeli wyszli oni z trzewi komunistycznych, to muszą nosić skazę tego systemu, która zwalnia ich od wszelkiej odpowiedzialności.To ich zdaniem upoważniało tych rewolucjonistów spod watykańskiej egidy, do całkowitego dezawuowania przeszłości w stylu karczemnej rozróby i języka jakiego nie powstydziłby się przedni woźnica z II RP. Pomawianie, szkalowanie i nie szczędzenie plwocin stało się naturalnym instrumentem walki politycznej prawych ludzi w boju z lewicą. Ten konflikt podsycany i kontynuowany pod duchową osłoną KK i za materialną pomocą Zachodu nie mógł się inaczej zakończyć,niż tym czym się zakończył. Mógł się jeszcze zakończyć krwawą łaźnią, gdyby nie trzeźwość polityczna lewcy, która zbrojna po zęby ustąpiła przed kościelnym zacietrzewieniem i fanatyzmem. Na chwałę czego, w peryferyjnych miasteczkach noszono w euforii i zapamiętaniu stumetrowej długości flagi narodowe przekazywane w podzięce Panu Bogu do kościołów, na ręce kapłanów, organizatorów tej nieustającej feerii festiwali chwały i zwycięstwa kościoła polskiego.

Obecnie rozgoryczone solidaruchy gryzą kapłańskie dłonie swych dobroczyńców i wyzwolicieli spod komunistycznego ucisku, który dał wolność ludowi a elity burzuazyjne wziął w cugle każąc im pracować na równi z czerwonym chamstwem. Rzecz to niebywała i wymagała ciągłych zrywów w dekadowych cyklach, by uwolnić się od ruskiej wolności na rzecz tej wspaniałej i mitycznej nadchodzącej do nas na białej klaczy pod generałem Andersem. Sikorski i Anders swych chwalebnych zamiarów nie spełnili, by zmyć z siebie hańbę Zaleszczyk.Uczynił to w ich imieniu Generał Jaruzelski, który Polskę wyzwolił spod morderczej okupacji nazistowskiej, która doprowadziła do wymordowala 6 milionów Polaków, o czym nie chcą pamiętać prawi i sprawiedli. Ich bardziej emocjonuje śmierć politycznych koleżków w liczbie 20 tysięcy, którzy oddali się w łapy Stalina, co stanowi być albo nie być kapitalistycznej i niesprawiedliwej ojczyzny burżujów i wyzyskiwaczy- ach, jak oni nie lubią tej semantyki poszukiwanej przez nich prawdy.

Aktualnie polska prawica ma oszałamiający dylemat. Jechać na Dzień Zwycięstwa do Moskwy czy też nie? I trudno się dziwić ich wewnętrznym rozterkom, boć po prawdzie mówiąc ten dzień Zwycięstwa był de facto ich Dniem Klęski. Jak więc mogą oni ramię w ramię z czerwonymi cieszyć się z własnego upadku, przecież to ich doprawadza do szewskiej pasji, że inni wielcy tego świata kapitalistycznego w Moskwie będa przyjmować Paradę Zwycięstwa, a oni będą przez łzy kułak gryźć w Warszawie. I właściwie trudno się dziwić tym wahaniom, kiedy zdamy sobie sprawę, że nie pojechali oni nawet do Watykanu na rocznicę śmierci JPII, pewnie ze złości, że nie może on już podtrzymywać ich za kudły u władzy.

Co do Jaruzelskiego sprawa jest jasna i czysta jak zawsze. Nie będą mu pampersy mieszać koło generalskich pawich piór czerwonych. On Polskę wyzwolił, a solidarnym młodziakom przyszło niezbyt sumiennie i dokładnie uczyć się o tym znamiennym i doniosłym fakcie historycznym znanym na całym cywilizowanym świecie. Ich dramat może polegać na tym, że Putin z Miedwiediewem posadzą Jaruzelskiego między sobą a Kaczyńskiemu przyjdzie zerkać z trzeciego rzędu. Ach, co to będzie za wstyd.Tę kompromitację zobaczy nawet defilująca Honorowa Kompania Wojska Polskiego oddająca cześć komunistycznemu generałowi z orłem bez korony. Dlatego próbują zrazić Jaruzelskiego rozważaniami czy dla niego znajdzie się miejsce, niczym dla walizki, w prezydenckim samolocie. Zapominają, że Putin także ma armadę swoich samolotów i jak będzie chciał uhonorować Jaruzelskiego to wyśle po niego swój samolot.Taki to już jest ten solidarny styl, polegający na dyskusji o krzesłach przy stole prezydialnym i miejscu w samolocie. Zobaczymy kto tu będzie bardziej "Kulturnyj narod"?

Gdy przyjrzymy się definicji molestowania to zauważymy bez większego problemu, że jest to naprzykrzanie się i nudzenie ciągłymi prośbami.Te elementy znajdujemy w zachowaniach polskich polityków prawicy bez jakiejkolwiek trudności we wszystkich wyżej wymienionych przypadkach. Ponieważ ta kwestia jest immanentną cechą osobowści naszych orłów, więc trudno się dziwić, że według tych kryteriów oceniają oni innych. Szczególną rolę przydają oni ostatnio molestowaniu seksualnemu przez duchownych. Zamiast dziękować duchownym za wyprowadzenie ich z jarzma komunistycznej niewoli przypinają im znamię największych grzeszników, moralnych demoralizatorów i ludzi, których należy obłożyć anatemą. W zasadzie można by powiedzieć, że jest to niejako walka wewnątrzpartyjna i siły postronne powinny się wobec niej dystansować.

Niemniej w interesie lewicy byłoby osłabienie tego mariażu ducha i materii, wobec powyższego nie angażując się w prowadzone rozgrywki polityczne w zakresie dominacji na polskiej scenie politycznej nie należy się włączać w ich przebieg. Jednak przyzwoitość nakazuje zachowanie pewnych uniwersalnych zasad moralnych i wskazanie także na pozytywne strony działalności polskiego kościoła katolickiego w walce o wyzwolenie narodowe oraz o utrzymanie polskiej tożsamości narodowej. Mimo, że kościół był przeciwnym walce o wyzwolenie społeczne a ostatnio wręcz włączył się całą swą mocą w odwrócenie społecznych, politycznych i historycznych zaszłości, które odebrały suwerenowi jego władzę, to jednak należy także dostrzec pozytywne oddziaływanie KK w historii Polski. Jego jednostronna ocena jest niesłuszna i niesprawiedliwa, podyktowana interesem politycznym wydaje się zwolenników konkurencyjnej religii.

Zjawiska pedofilii występują nie tylko w stanie kapłańskim. Dotykają one w jednakowym ujęciu statystycznym także innych grup społecznych związanych aktywnością zawodową z prowadzeniem dzieci i młodzieży. Oczywiście od duchowieństwa mamy prawo i obowiązek znacznie więcej wymagać aniżeli od zwykłego nauczyciela, instruktora harcerskiego, czy opiekuna na kolonii. Jednak nie wolno nam wyrzucać dziecka z kąpielą i dyskredytować całego KK w kontekście jednostkowych wydarzeń. W końcu jest to materia miłości, co prawda tej innej i złej jak niektórzy twierdzą. Ale jest ona także powszechna jak podobnie szerzej rozumiany homoseksualizm wśród polskich elit.

Medialne podejście do tego zjawiska społecznego wywołuje kociokwik w środkach masowego przekazu a także szok w polskim społeczeństwie. Niewątpliwie nie wolno bagatelizować i lekceważyć tego problemu, nie mniej jego przesadne wyolbrzymianie nie służy absolutnie nikomu, poza tymi, którzy inspirują tę nagonkę oraz mediami, które się karmią negatywnymi zjawiskami. Wszystkie uogólnienia są z natury rzeczy błędnymi i niesprawiedliwymi. Dlatego każdy tego rodzaju przypadek winien być rozpatrywany w trybie indywidualnym. Nie może być odpowiedzialności zbiorowej.

Okazuje się teraz, że to gałgaństwo zorganizowanej nagonki na kapłaństwo o którym rozmawiamy, nie ma nic wspólnego z demokratycznym bezhołowiem i demoralizacją. Zdaniem propagandzistów obecnego dobra, wszystko to co jest aktualnie negatywnymi przejawami znajduje swoje źródło w PRL-u. Zatem to komuniści ponoszą odpowiedzialność za określone skłonności kapłanów.Tak absurdalne podejście jest niczym innym aniżeli próbą zrzucenia z siebie oczywistej odpowiedzialności na nie żyjącą już dawno babuleńkę komunę. Jest to zatem przejaw szczególnej obłudy i zakłamania prawicowych ośrodków władzy. Zarzuca się z jednej strony PRL-owi jego wyjątkowo morderczy i niszczycielski charakter, a z drugiej strony gaworzy się o tym, że komuna ukrywała kapłańskie błędy.

Komuna doskonale rozumiała rolę, znaczenie i miejsce KK w Polsce. I nie jej rzeczą było ocenianie kadr kościelnych oraz wywoływanie społecznych fermentów i zawieruch, bowiem takie zachowanie dyktowałby brak odpowiedzialności za to co się dzieje w Polsce. Podobna sytuacja dotyczy lekarzy i nauczycieli. Istnieją zawody społecznego zaufania, które należy chronić przed nierozumnymi i merkantylnymi zachowaniami prostackich biznesmenów. Nie oznacza to wyłączenie członków zawodów cieszących się szczególnym mirem społecznym spod dopowiedzialności prawnej. Nie może być jednak w ten sposób, że zasłużony i zaangażowany obrońca uciśnionych solidaruchów okazuje się zwykłym narkomanem i dziwkarzem. Istnieją pewne granice,których przekraczać nie wolno i to dotyczy wszystkich obywateli tego burżuazyjnego państwa łącznie z tymi, którzy je stworzyli.
_________________
Łaskotanie prawicy

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna