Zygfryd Gdeczyk

czwartek, 1 kwietnia 2010

Primaaprilisowa Ojczyzna

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody analizy politycznych zdarzeń


Primaaprilisowa Ojczyzna

Pierwszy kwietnia jest dniem żartów, w Anglii zwanym Dniem Głupca, a we Francji kulturalnie Dniem Ryby określany, zgodnie z zasadą co kraj to obyczaj. Chrześcijaństwo kojarzy ten dzień z urodzinami Judasza Iskarioty, który miał się urodzić 1-go kwietnia i od tego czasu dzień ten jest wiązany z kłamstwem, fałszem i obłudą.

Stąd dzień ten poświęcano czynieniu psikusów, opowiadaniu zmyślonych historii, robieniu przeróżnych dowcipów i naigrawaniu się z naiwnych, lub nieostrożnych ludzi. Dlatego dzień ten uważano za niezbyt poważny i starano się nie robić w nim żadnych znaczących rzeczy. Zachodzi jednak poważne niebezpieczeństwo, że we współczesnej, wolnej i demokratycznej Polsce tego typu interpretacja może wywołać oburzenie w sojuszniczych kręgach religijnych wraz z pomówieniami o ksenofobię, rasizm i brak miłości wobec Syjonizmu.

A przecież odwrotna i nieoczekiwana miłość dotarła do nas w pełnej krasie czyniąc Polaków podobnymi do tych, którzy obdarzyli nas nią w niekłamany i bezinteresowny sposób przy pomocy Jana Pawła II. Mimo, żeśmy ich nienawidzili, szykanowali, odbierali możliwość bogacenia się, bili ich pałkami, gwałcili ich dumne poczucie innej przynależności narodowej oni wyrabiali w nas poczucie polskiej przynależności narodowej i miłości do wszelkich gości, nawet jeśli w oczy prawili nam rzeczy podejrzane i niemiłe. Wreszcie przy pomocy komunistyczej Rosji wyprowadzili nas na kulturalnych ludzi. Dali nam pełnię władzy, której jakoś nie potrafiliśmy zdyskontować.

Nauczyli nas pisać i czytać, budować domy i organizować zloty na Łysej Górze. Co 10 lat buntowaliśmy się przeciwko nim wykazując niespotykaną niewdzięczność prostych oraczy i kopaczy. W końcu po setkach lat wygnaliśmy ich na bolesną i niezasłuzoną tułaczkę, zniecierpliwieni kolorem pięcioramiennej gwiazdy. Uznaliśmy, że nie można tak szafować dowolnie barwami czerwonymi, białymi i żółtymi, jak komu wygodnie. Teraz zakochalismy się bezgranicznie w białych gwiazdach i nikt nam tej wspaniałej miłości już nie odbierze nawet, gdyby kosmopolityczne gwiazdy nabrały autentycznie złocistego koloru.

Idąc po drodze od chrześcijaństwa do religijnego pogaństwa, poszturchujemy po drodze wszystkie wyznania i religie, a wyznawców Allacha próbujemy nawet ogniem i mieczem nawracać na jedynie słuszną drogę powrotu do Judasza Iskarioty i globalnego liberalizmu.Tak to się teraz wszystko wymieszało i zamotało, że sam Ojciec Swięty ś.p. nie potrafił rozmotać tego węzła gordyjskiego narodowo-religijnych aspiracji.

Faktem jednak pozostaje bezspornym, że kiedy młodsi i starsi bracia wzięli się pod ręce to stworzyli zupełnie nową jakość duchową i materialną, która objawiła się niespotykaną potęgą Polski. Potęgą tak wielką, że wszystkie inne narody mamy w kieszeni. Wykupiliśmy cały Manhattan, pół Węgier, cały Izrael i na Rosję sobie sposobimy chrapkę. Staliśmy się Imperium Demokracji. Urządzamy sobie spacery po całym świecie z różańcem w dłoni i kałachem pod pachą. Nikt już nam nie wymyśla od czerwonych buraków i białych kartofli. Znani jesteśmy z tego, że nasi lotnicy latają na niewidzialnych wrotach od stodoły, co stanowi krzyk technik i technologii. Sami Amerykanie zamawiają polskie F-16 do Afganistanu. Wchodzimy wszędzie tam gdzie inni nie mogą sobie dać rady, gromimy, błyskamy i piorunami strzelamy wpółpracując bardzo blisko z siłą Najwyższą. Wreszcie osiągnęliśmy porażające nadwyżki w handlu zagranicznym. Polskiego PKB nawet na Haiti nam zazdroszczą.

Nareszcie Polacy mogli zaprzestać pracować łopatą i widłami zajmując się wyłącznie intelektualną grą na Giełdzie Warszawskiej gdzie koszą grube miliony na czele z panem Czarneckim, który dał nam przykład jak zwyciężać mamy. Wszyscy wybywają do ciepłych krajów, gdzie żyją wolnością, banami i kokosami. Co bardziej kostyczni narodowcy dwa razy w roku urządzają sobie wycieczki po świecie rozprowadzając miękkie i twarde narkotyki na chwałę zblazowanego zycia. Tylko wyjątkowi nieudacznicy sprzątają u Niemców przedpokoje.Takiego raju to nawet w niebie nie będziemy mieć. Jedynym mankamentem jest ukraińskie molestowanie nas o pracę. Oprócz tego same walory dorodnych Ukrainek mlekiem i miodem wabiących. W tym kontekście jesteśmy wyjątkowo dumni z Polek, które nie wystają na krawężnikach Europy i nie psują nam “genotypu”. Twardo idą drogą Wandy, co to szczególnie sobie Wisłę ukochała na widok wyjątkowo przystojnych panów od hackenkreuza. Chłop polski wreszcie orze na komunistycznym ugorze i nie przepuści niczemu nawet jeśli po drzewach lata.

W ten oto sposób nastąpiła ogólnonarodowa solidarna radość, szczęście i zadowolenie społeczne. Nie ma biednych, są sami bogaci opływający w dolce vitae i inne dolce. Aktualnie coraz modniejsi są panowie z imieniem Maria w swym genealogicznym krzaku płomiennym wskazujący nam właściwy kierunek na drodze wiary, nadziei i miłości do cudzych dóbr ziemskich. Nasze dzieci dostąpiły sytości dorodnych gruczołów słowiańskich. Teraz nie mamy się już czego wstydzić. Wszystkiego mamy ci pod dostatkiem. Polikwidowaliśmu mury berlińskie i przedmurze chrześcijaństwa. Tego stanu rzeczy zazdroszczą nam nawet rodzimi uciekinierzy zza Wielkiej Wody, którzy zaczynają się zastanawiać czy taniej ich nie wyjdzie złożenie kości na stare lata w Ojczyźnie, którą opuścili na chwałę Wuja Sama i cały czas na Zachodzie sławili swój bohaterski los w imię Pana Naszego i ich własnego.

Wasza primaprilisowa ojczyzna szybko mija, nie pozwólcie jej umknąć, będzie o czym opowiadać wnukom o ropciowo-solidarnych marzeniach i pełnych poświęcenia zmaganiach z krwawą komuną na chwałę biedy,bezrobocia i wstydu.I tak wam dopomóż Panie Boże w poszukiwaniu primaaprilisowej prawdy

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna