Zygfryd Gdeczyk

piątek, 23 kwietnia 2010

Walka o władzę

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń



Walka o władzę

Latanie, powiadają, należy do najbezpieczniejszej formy komunikacji.Tak zapewniają właściciele linii lotniczych.Oczywiście w wymiarze statystycznym. Kiedy jednak grzmotnie o ziemię lub do morza samolot z ca 200 pasażerami na pokładzie to wówczas robi się rwetes niesamowity. Codziennie na naszych drogach giną dziesiątki ofiar wypadków samochodowych,spowodowanych za sprawą starych rupieci sprowadzanych z Zachodu, na które to zdarzenia poza Policją nikt nie zwraca uwagi. Pojedyńcza śmierć jest chlebem powszednim naszego wolnego i nieograniczonego życia we własnym samochodzie, w starciu z inną własnością prywatną.

Wszyscy przy tym wiemy, że własność prywatna nobilituje nas a śmierć uświęca. Nieco inaczej ma się sprawa z lataniem w państwowym środku komunikacji lotniczej. Wiadomo, z liberalnego punktu widzenia, że wszystko co państwowe jest nieodmiennie gorsze i wymagające krytyki oraz potępienia.Tę ideę i praktykę stosują, polskie elity narodowościowo nieodmiennie polskie, na bazie wzorców zaczerpniętych z wysokorozwiniętych państw takich jak USA i Izrael oraz innych mniej agresywnych. Ich awersja do państwa polskiego jest stała i niezmienna, otóż nienawidzą oni własności państwowej w każdym jej przejawie ale samą władzę państwową, w jej najistotniejszych przejawach, kochają bardziej niż życie.

Przywiezieni oni zostali do Polski na czołgach z rosyjską gwiazdą i polskim orłem, przy stalinowskiej akceptacji. Sprawowali tę władzę bez ograniczeń i zahamowań.Ta władza była piękna, twórcza i efektywna. Elitarne szkoły. Ekskluzywne stanowiska,i atrakcyjne wojaże w kapitalistycznym świecie, by poznać jego mankamenty i przywary o czym informowano z entuzjazmem ubogi polski lud głosząc jego wielkość i chwałę na wieki. Władza ta miała jednakże jeden ogromny feler, otóż nie była ona dziedziczną. I z dekadową dokładnością trzeba było przystępować do twardej walki o stanowiska i synekurki. Bo to była demokracja w ludowym stylu i różni Starowicze mieli problemy z jej dziedzicznym utrzymaniem. Dlatego rozgrywała się ostra walka, nie wśród ludowych kocmouchów, lecz wśród elitarnych dzieci władzy, które kontestowały swych ojców nieudaczników nie potrafiących zapewnić im ciągłości i trwałości władzy.Takie spychanie ze szczytów elitarnej władzy w ludowy niebyt, napawało latorośle komunistycznych pryncypałów i vipów niewypowiedzianym dyskomfortem.

By znaleźć właściwe dla swoich aspiracji miejsce na ziemi i wśród elit władzy, tworzono dla nich specjalne żłobki, przedszkola, szkoły podstawowe, liceum im.Gottwalda oraz osobliwie przyjazny dla nich Uniwersytet Warszawski, w którm mogli pływać niczym zwrotne i zwinne rybki w natlenianej wodzie. Nawet stworzono dla nich, jak złośliwi solidarni powiadają, znaną w całej Warszawie Zatokę Czerwonych Świń. Pod ich potrzeby zorganizowano Czerwone Harcerstwo, Klub Krzywego Koła i Po prostu. W tych specjalnych strukturach pod okiem niezapomnianej Julii Brystygierowej przygotowywali się do przejmowania władzy po swych doskonale ustosunkowanych tatusiach.

Niestety, zauważało się tam pokoleniowy protest i sprzeciw wobec zastanych i niedoskonałych rozwiązań nie gwarantujących kariery w komunistycznych strukturach władzy, a rodzinne ekskursje na Zachód rozbudzały apetyty niemożliwe do realizacji w rozbitej i zniszczonej Polsce po władzy II RP i następstwach wojennego hitleryzmu. Dlatego pociechy bolszewickich vipów musiały poszukiwać zupełnie nowych rozwiązań wypływania na powierzchnię coraz trudniejszej rzeczywistości. Najłatwiej było osiągać zamierzane cele na bazie krytyki i krytykanctwa zastanej rzeczywistości. W tym zbożnym dziele bardzo aktywnie współpracowali oni ze sławetną Wolną Europą, która “jechała” jednoznacznie z tym wszystkim co polskie. Źródło światła i mocy tej organizacji znajdowało się w powszechnie kochanym Imperium Dobra. Jeżeli niektórym z nich potknęła się noga to uciekali pod zbawienne skrzydełka “wolności,pluralizmu i demokracji”.Tacy jak Światło, Rurarz i jemu podobni obywatele świata, wysługujący się temu kto płaci i to sporo.

PS
Tekst ocenzurowany przez Passenta na en passant

Reszta tekstu pod adresem:

http://cyklista.wordpress.com/

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna