Zygfryd Gdeczyk

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Postżałobna ulga

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń


Postżałobna ulga

Uff,wreszcie mamy koniec urzędowej żałoby przekształconej w narodowe misterium opłakiwania śmierci prawicowych elit. Chciałoby się w tym momencie powiedzieć ironicznie, każdy jest kowalem swego losu. I znowu polska prawica zgodnie ze swym ogromnym i historycznym doświadczeniem katastrofę, do której doprowadziła, zamierza przekuć w solidarny sukces klęski i nienawiści. Jedyny obraz z tego wszystkiego jaki wynosimy to niewymowna dominacja kościoła, którego wielkość przytłacza i podporządkowuje wszystkich. Jeszcze do niedawna KK określał kogo pochować w Koziej Wólce pod cmentarnym płotem, a kogo uhonorować centralnym miejscem i szczególnym ciepłem traktowania ze strony lokalnego "faroszka". Wiele się już zmieniło w tym zakresie, ale jeszcze nie wszystko. Państwo winno wziąć obligatoryjnie na siebie gospodarowanie i zarządzanie cmentarzami, na których każdy ma prawo znaleźć miejsce godnego pochówku, w tym także świeckiego, niezależnie od wiary i poglądów politycznych zmarłego człowieka. Cmentarz nie może być elementem zastraszania i nobilitowania z czyjejkolwiek strony, tam jest miejsce ostatecznego spoczynku dla nas wszystkich, i granie tymi kwestiami jest wyjątkowo nieludzkie.

W gestii polskiego kościola katolickiego znajduje się bardzo wiele obiektów sakralnych i nikt nie zamierza kwestionować ich roli, znaczenia i sposobu zarządzania oraz wykorzystywania. Jednak istnieją obiekty o historycznym i narodowym znaczeniu, wytworzone rękoma wszystkich Polaków, następujących po sobie generacji. Te obiekty bezwzględnie muszą się znajdować w dyspozycji państwa, które z uwagi na swą materialną i symboliczną wielkość nie mogą znajdować się w gestii jednej religii. Mam tutaj na uwadze Wawel, który stanowi perłę historii i kultury Polski, będąc czy to się komuś podoba czy też nie własnością całego narodu. Z tej też przyczyny KK może być jedynie kustoszem tego narodowego sanktuarium. A decyzje dotyczące ochrony, konserwacji i sposobu wykorzystywania tego obiektu muszą bezwzględnie pozostać w ręku suwerena.

Kościołowi nie można zabronić jego statutowej działalności czyli modlenia się i wynoszenia swych wiernych na ołtarze.Tą aktywnością buduje on swój autorytet i oddziaływanie na szerokie rzesze polskiego społeczeństwa. Jednak zdecydowane opory budzi jego zainteresowanie wychodzeniem poza sferę liturgiczną. Przed takim postępowaniem ostrzegał sam Papież Benedykt XVI. Rodzi to bowiem niebezpieczeństwo zdecydowanego uwikłania się KK w doraźne konflikty i interesy polityczne szkodzące obrazowi moralnego mentora. Niestety, polski Episkopat nie może się wyrwać ze swej przewodniej roli w politycznych przekształceniach Polski. Takie podejście szkodzi KK, jego hierarchii i całej Polsce. Wraz z jego postępującymi tendencjami odradzają się przejawy państwa wyznaniowego, określającego już nie tylko brzegowe warunki rozwoju Polski lecz także szczegółowe rozstrzygnięcia prawne państwa sankcjonujące umacnianie rosnącej pozycji KK w Polsce.

Powiedzmy sobie jasno, nikt nie zamierza kwestionować liturgicznej pozycji KK w Polsce. Jednak niedopuszczalnym jest we współczesnym i nowoczesnym świecie postępujący wpływ KK na model obowiązujących rozwiązań prawnych oraz kształt i obraz państwa świeckiego. To KK ma obowiązek służyć państwu a nie odwrotnie. Nie może być w ten sposób, że politycy zabiegają o względy kościoła by móc uzyskać polityczne mandaty, świadczy to bowiem o wyraźnym i zdecydowanym skrzywieniu obowiązujących relacji. Rezultatem czego jest odebranie przez KK i jego nominatów wszystkim obywatelom Polski Pakietu Praw Podstawowych obowiązującego w Unii Europejskiej. Niestety, KK jak dotychczas sprzymierzał się z siłami konserwującymi istniejący status quo. Stąd jego fundamentalizm ograniczał i hamowal rozwój postępu i nowoczesności oraz dążeniu człowieka do wyzwolenia się spod wpływów ograniczających jego swobody, wolności i prawa. Dzisaj widać jednoznacznie, że rewolta solidarnościowa przeprowadzona w Polsce prez siły KK była wyraźnie skierowana na odtworzenie jego wpływów po epoce czerwonych ograniczeń. Wskutek pozornej walki o wolność, pluralizm i demokrację nastąpiło oczywiste ograniczenie tych wartości przynajmniej w połowie populacji Polaków, co stanowi ewidentne cofnięcie się na drodze rozwoju społecznego. Powiedzmy sobie jasno ,że w tej sytuacji KK w Polsce stał się gwarantem zmian o dyskusyjnej wymowie politycznej i społecznej, przekonując naród że to wąskie nowobogackich elity, ukształtowane w podejrzanych okolicznościach mają polityczny mandat do kierowania narodem.

Przy całej krytycznej postawie wobec KK nie można także zapominać o pozytywnych funkcjach jakie wypełniał on w historii i dniu obecnym. Zauważając jego dwoisty charakter i podporządkowanie strukturalne Watykanowi prezentującemu globalistyczne interesy
podkreślić należy z całym szacunkiem wielce patriotyczne postawy wielu polskich szeregowych księży wyrosłych z tej ziemi i służących temu narodowi całym sercem. Jednak z uwagi na jego pozbawioną demokracji, feudalną strukturę kapłani ci nie mieli żadnego wpływu na watykańską politykę wobec Polski. Realizowali często jej założenia a także własny patriotyzm w relacjach między Panem, Wójtem i Plebanem.Tym niemniej zwykły kmiotek zazwyczaj pozostawał w odległej perspektywie licząc się na tyle, na ile potrafił wnieść na tacę, co następnie w postaci świętopietrza było przekazywane do Następcy Piotrowej Nawy.

W podzięce za to Angelo Sodano w imieniu Benedykta XVI przesłał homilię, w której jednoczy się ze wszystkimi Polakami pogrążonymi w traumie i żałobie. Jest to doprawdy wielki i wspaniały gest za oddanie Polaków chrześcijańskiej wierze. Złośliwie natomiast nie mogę się powstrzymać od nieładnej uwagi, że Beniu z HJ zemścił się za klęskę swych zakonnych braci pod Grunwaldem, wskutek łupnia jakiego im dał dziki Jagiełło. Podobnie poważnie i odpowiedzialnie potraktowali Polskę i jej martyrologiczne theatrum pozostali wielcy tego świata. Okazali oni w ten sposób wyraz szacunku i uznania dla solidarnej Polski i jej świetlanych elit. Pokazali oni dobitnie swą wdzięczność za obalenie komuny, nadstawianie polskich tyłków w Iraku i Afganistanie, oddanie w ich ręce polskiej gospodarki. Jedynie zbolszewizowany "Niedźwiedź" nie przestraszył się wulkanicznych sił przyrody i przybył do Lechistanu, by przynieść ujmujące przesłanie swego narodu. Nie dano mu jednak szansy by je przekazać, taka jest wielka siła prawicowych skłonności do pojednania, co zapewne spowodowało, że już po pierwszej części Prezydent Rosji zmuszony został do opuszczenia tego towarzystwa.

Dano natomiast głos koso patrzącemu szefowi "Solidarności", który w tej dramatycznej sytuacji wykorzystał czas dla odgrzewania zimnego i zleżalego kotleta minionej epoki, do którego nikt się już nie chce przyznawać z racji jego alergicznej szkodliwości.
Przed Kościołem Mariackim jego podkomendni w podzięce za te wspominki wspaniałych czasów ryczeli nieustająco :"Dziękujemy". Bo i też mają oni za co dziękować w odróżnieniu od tych, których nie wpuszczono na krakowski rynek, by nie sprofanowali bałwochwalczego klimatu i atmosfery prawomyślnych uniesień. Tego wszystkiego dokładnie pilnowała policja, wojsko, służby i harcerze.

Zasadniczego afrontu doznały elity solidarne ze strony nieobecnego Prezydenta Wałęsy, który w ten jednoznaczny sposób udokumentował. że on "chciał ale nie mógł". W taki oto sposób zakończył on swą nieustającą wojnę z pierwszymi kapitalistami w Polsce, twórcami osławionej spółki "Telegraf". W uroczystościach pogrzebowych także zabrakło miejsca dla generała Jaruzelskiego, który wymiótł przedpole dla kariery Lecha Kaczyńskiego. Wszystko to świadczy o tym, że zarzewie wojny polsko-polskiej tli się. A właściwie należy powiedzieć precyzyjniej o wojnie prawicowo-prawicowej wywołanej przesłaniem Lecha Wielkiego o "wojnie na górze".


Prawica mylnie przyjmuje, że tłumy uczestniczące w uroczystościach pogrzebowych stanowią wyraz poparcia dla jej grobowej i niszczycielskiej polityki. Te tłumy udowodniły tylko tyle i aż tyle, że posiadają bardzo wysoką kulturę osobistą pozwalającą zdystansować się od nieistotnej w tym momencie polityki. To zachowanie było bardzo naturalne, piękne i godne szacunku.
Natomiast cała oprawa propagandowa miała jednoznacznie znamiona przesytu i niesympatycznej manipulacji politycznej.
Obawiać się można, że jej przesłanki będą miały bardzo niekorzystny wpływ na przebieg kampanii wyborczej Prezydenta w Polsce.

Ta kampania ma ogromne znaczenie polityczne dla polskiej prawicy, gdzie toczona ona była i będzie w stylu "być albo nie być".
Z merytorycznego punktu widzenia dla narodu nie ma większego znaczenia czy Prezydentem zostanie ten lub inny prawicowiec.
Pozycja kościoła pozostanie ta sama, a naród zostanie zmanipulowany w wyborach w ten lub inny sposób. W związku z tym jest kwestią zupełnie trzeciorzędną czy Prezydentem zostanie hrabia Komorowski czy też hrabia Kaczyński, obaj tej samej proweniencji i wiary. Różni ich jedynie poziom nienawiści wobec Rosji. A z antykomunistycznych sokołów raczej gołąbków pokoju nie zrobimy nawet gdybyśmy im włożyli na głowy korony cierniowe, a złotouste dzióbki ozdobili gałązkami oliwnymi.

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna