Zygfryd Gdeczyk

środa, 7 kwietnia 2010

Ściśle tajne

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń


Ściśle tajne łamane przez śmieszne i tragiczne

Platforma Onet.pl przytacza za "Angorą" szereg owoców polskich służb specjalnych, które warto poddać społecznej ocenie. Służby te w naturalnych warunkach działają za zasłoną ciszy i milczenia. Zatem sam fakt opisywania określonych zdarzeń z rodzaju ściśle tajne, sam w sobie jest zaskoczeniem i uderzaniem w te służby.

Wprowadzająca ocena pracy smutnych panów z solidarnym rodowodem jest porażająca:
" Bałagan, chaos i bratobójcza walka to smutny obraz polskich służb specjalnych. W ostatnich latach zaliczyły one serię kompromitujących wpadek. Kulisy tych spraw są nieraz tak śmieszne, że aż straszne. Katastrofalne błędy kładą się cieniem na walce z potężna polską mafią."

Ciekawym jest w tej ocenie, że niektórzy oczekują, iż polska urzędowa mafia czyli chichociemni mają walczyć z polską mafią stanowiącą z urzędowego nadania siłę motoryczną przemian własnościowych. Służby specjalne jako organ państwa wdrażający budowę kapitalizmu w Polsce ma obowiązek osłaniania tych procesów a nie podejmowania z nimi walki czyli podejmowania walki ze swymi mocodawcami. Taka sytuacja może mieć wyłącznie miejsce na użytej walki politycznej zlecanej przez konkretnych polityków będących u władzy. Chce się w ten sposób skompromitować konkurencję polityczną pokazując jakież to złodziejskie działania ma ona za uszami. I to jest moment ogłupiania służb specjalnych i podatnika.

Znawcy przedmiotu dowodzą, że III RP jest dzieckiem służb specjalnych i jako taka jest ona ich rozsadnikiem i namnażarką, co zgodnie z chrześcijańską i sprawdzoną tradycją spowodowało ich powołanie ponoć w ilości równej dwunastu apostołom. W ten sposób siła Najwyższa wie wszystko o własnych poddanych, którzy o swoim grzesznym i komunistycznym życiu są zobowiązani meldować u konfesjonałów, a następnie w ramach pokuty muszą na kolanach odbywać wędrówkę na górę Grabarka lub raźnym krokiem zmierzać na szańce Jasnej Góry wzorem Andrzeja Kmicica, który tajnym sposobem zagwoździł szwedzką kolubrynę, co uratowało znamienitej sławy księdza Kordeckiego i wynosi prześwietnego świętego Andrzeja na sam szczyt panteonu polskich szpiegów, dywersantów i obrońcow polskiej Ojczyzny będącej w potrzebie. Aż dziw bierze, że pogański "Grom" nie otrzymał nazwy Podjazdu Świętego Andrzeja Kmicica. Jak z tego widać, na najważniejsze zdarzenia i przedsięwzięcia w Polsce ciągle wpływ mają siły obce naszej tradycji rycerskiej ciągnące nas w stronę handelku, szacherki i macherki. A jeśli choć aluzyjnym słowem wspomnimy o nich wówczas natychmiast, często w niewybredny sposób, obrzuca się nas, we własnym domu, kalumniami ksenofobii, rasizmu i antysemityzmu, jakby żywcem wyjętymi z bogatego życia społecznego Imperium Dobra.

Rozwikłania i oświecenia ciemnej strony służb podjął się nomen omen detektyw Komorowski syn starego Komorowskiego. Był on rzecznikiem interesów pewnego bogacza maltretowanego i molestowanego przez mafię, której to członkowie byli TW nowych służb demokratycznych. A szef mafii oficjalnej i nieoficjalnej byli sąsiadami grillując wzajemnie w swoich ogródkach i przypiekając na rożnie demokratycznego prawa swych wspólnych przeciwników. Dlatego wszelkie donosy do tajnych służb prowadziły do przecieków na ręce mafijnych restrukturyzatorów. Rezultat był taki, że upierdliwego Komorowskiego wierzącego naiwnie w prawo i sprawiedliwość posadzono na 7 długich miesięcy do czyśćca zwanego potocznie mamrem w nadziei, że zamknie swój parszywy bolszewicki ryj i przestanie przeszkadzać w jakże szlachetnej transformacji.

Proces dochodzenia do prawdy materialnej w sprawie Komorowski przeciw Sp-nia Ucho i Oko, przez polski aparat ścigania i sprawiedliwości trwał w sumie prawie 15 lat. Wiadoma spółdzielnia nie poniosła żadnego uszczerbku na życiu i zdrowiu swoich członków, natomiast nieszczęsny Komorowski stracił wszystko. I o to właśnie w tej sprawiedliwości chodziło, gdzie liczy się kapitał a nie człowiek.

W jednym z miast Polski niezwykle ważnym dla procesu przemian społecznych dokonano zakupu kontrolowanego broni palnej. Dwaj biznesmeni dokonali wymiany "gwintówek" i pieniędzy, po czym zostali otoczeni kordonem podejrzanych osobników ze spluwami w kieszeni i marsem na czole, a następnie pojawił się drugi kordonek "kominiarzy"uzbrojonych po zęby. Po chwili konsternacji grożącej krwawą jatką okazało się, że obaj handlarze bronią są etatowymi pracownikami służb państwowych.To qui pro quo świadczy o tym, że urzędnicy państwowi nie mają nic do roboty, dlatego żeby uzasadnić swoją potrzebę istnienia organizują markowane ataki na siebie, zamiast poszukiwać ukradzionego im sierżanta- szyfranta.

Onet uprzejmie donosi,że:" W 1998 roku zamordowany został były komendant główny Policji Marek Papała. Do śledztwa w tej sprawie włączono ekipę z V Zarządu UOP. Okazało się jednak, że UOP nie udostępnił ważnych dokumentów związanych ze sprawą, a dotyczących osób powszechnie łączonych z tym zabójstwem. W rewanżu, ekipa policyjna wszczęła osobne dochodzenie, do którego nie dopuszczono funkcjonariuszy UOP. Podobnie było trzy lata później, gdy zastrzelony został Jacek Dębski. Policja straciła pół roku na badanie jednego wątku, który był świetnie zdokumentowany w archiwach UOP."
Jednym słowem "sami swoi" również są objęci zasadami walki konkurencyjnej, która zamiast służyć skuteczności dla pro publico bono, wyraźnie preferuje resortową prywatę solidarnych generałów powoływanych w trybie cudów, z sierżantów po dwutygodniowym kursie oficerskim organizowanym przez znanego antykomunistycznego Antka latającego w charatkterze małpy z brzytwą w dłoni.

Po tych wszystkich wspaniałych enuncjacjach dowiadujemy się, że cała przyczyna i wina bajzlu w demokratycznych służbach specjalnych leży po stronie peerelowskich służb tajnych, które penetrowały i hamowały rozwój postępu i demokracji w burżuazyjnych służbach.Chce się nam wmówić, że to pogrobowcy komunizmu zmuszali do molestowania i bezpieczniackiego gwałtu dokonanego na zasłużonej posłance demokratycznej unurzanej w łapówkarskiej aferze przez podłego agentaTomka, który także starał się bezskutecznie podchodzić pod znakomitej inteligencji i urody panią Prezydentową, za co ostatecznie został wywalony z roboty, ponieważ nie umiał przeprowadzić skutecznej prowokacji niczym zasłużony wielce pan Milczanowski.

Zamierza się nas zrobić w kolorowy balonik przekonując, że to Służba Bezpieczeństwa przyczyniła się do śmierci posłanki lewicowej Pani Blidy, którą to sprawę bez końca roztrząsa lewicowy adwokat Kalisz licząc zapewne bardziej na zapomnienie aniżeli jej wyświetlenie.

Z tego samego zapewne powodu ciągnie się w nieskończoność sprawa morderstwa generała Papały. A ludzi związanych z tym morderstwem łaskawie wypuszczono za granicę, skąd po dzień dzisiejszy nasz sojusznik strategiczny gra nam mazura kajdaniarskiego na nosie.

Ustrzelono nam jak kawkę ministra sportu niejakiego, Dębskiego. No, wiadomo mafia, ale jakim cudem minister utrzymuje kontakty z mafią? Czy to nie budzi niepokoju? Jak tacy ludzie dostają się do sfer rządowych? Co robią służby specjalne? A gdzie jest nadzór Premiera nad służbami? Czy jest on fikcją, czy właśnie w ten sposób są one sterowane? Przecież służby są zaledwie instrumentem obwarowanym powołującymi je aktami prawnymi.Tam są ludzie, którzy wykonują rozkazy przestrzegając ściśle określonych procedur.

A jak to się dzieje, że były wicepremier i poseł na Sejm, Pan Sekuła, trzykrotnie strzela sobie w brzuch. Niech ktoś ze specjalistów spróbuje powtórzyć ten wyczyn. I znowu nikt nic wie, ot samobójcze targnięcie się na siebie. Pomyśleć, że były Wicepremier nie jest osłaniany kontrwywiadowczo. Ano nie jest, ponieważ jest to człowiek lewicy. A w takiej sytuacji nikt z prawej strony rozpaczał nie będzie.

W niesłychanej sytuacji, w Aninie zamieszkanym przez zachodnie i polskie elity, spenetrowanym przez specłużby, co do czego chyba nikt nie ma najmniejszych wątpliwości następuje bestialski mord polskiego Premiera i Generała oraz jego żony wywodzącej się z akowskich środowisk. Jest to okres przełomu. Jaroszewicz jest człowiekiem, który wie wszystko zarówno o lewej jak i prawej stronie sceny w Polsce. Zatem stanowi on zagrożenie dla wszystkich tym bardziej, że posiada on ogromne poparcie ze strony ZSRR. Obcym drzwi on nie otwiera i jest wyposażony w kilka egzemplarzy broni palnej. Mimo to umiera bez większego problemu chroniony przez psy myśliwskie, a żonie breneką rozwalają głowę w łazience. Jest tylko jeden rodzaj aktywności, którą stać na tak bestialskie i wyrafinowane działanie.

I znowu rodzi się pytanie o wywiadowczy i kontrwywiadowczy charakter naszych służb. Zresztą nie bądźmy naiwni, angielskie dokumenty dotyczące mordu na Sikorskim objęte były 50 letnią klauzulą tajności, którą przedłużono o dalszych 50 lat. Służby nie są Bractwem Konfratrów Wzajemnej Miłości. To jest potworny i straszny instrument, który w rękach podłych, zdemoralizowanych i zdegenerowanych ludzi, zdolny jest uczynić nieodwracalne szkody. Dlatego musi on posiadać jednoosobowe i żelazne kierownictwo, pozwalające precyzyjnie określać nie tylko zadania ale odpowiedzialność za jego poczynania

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna