Zygfryd Gdeczyk

niedziela, 6 czerwca 2010

Prozaiczna oda do Prymasa

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń


Prozaiczna oda do Prymasa
Ostatnio zwrócił moją uwagę nowomianowany Prymas Polski abp Kowalczyk dotychczasowy nuncjusz papieski.Widocznie Benio watykańsko-niemiecki postanowił coś zmienic w polskim kościele w zakresie umocnienia swoich wpływów i odpolitycznienia jego charakteru w polskim życiu społecznym. Cudów raczej jest trudno oczekiwać podobnie jak w przypadku powołania bambosza na szefa najważniejszego państwa.Ludzie mogą się zmieniać a bezwładność polityczna struktur, którymi przychodzi im zarządzać trwa nieporównanie dłużej aniżeli można się spodziewać.

Kowalczyk jednak jest zupełnie innym kapłanem aniżeli dotychczas brylujacy na polskiej scenie.Nie ma w nim tej złości i politycznej zajadłości prezentowanych przez innych biskupów dotychczas przemożnie wpływających na bieg rzeczy w Polsce.Wyraźnie zauważa się w nim przesunięcie akcentów na sprawy duszpasterstwa i religii.Odejście od polityki wydaje się tak potrzebne rozedrganej prawicowej Polsce, tym niemniej wydaje się mało realne zupełne odstąpienie KK od zaanektowanej sfery wpływów wyrażających się konkretnymi dobrami materialnymi jaki dzięki temu przyswają on sobie.

Niemniej Jego ciepły tembr głosu,powaga i rozwaga oraz wyraźne uciekanie od konfliktowych problemów zgłaszanych przez niejakiego czarnulka Marciniaka w TVN rodzi nadzieję, być może abstrakcyjną,że wreszcie ulży nam tempo życia politycznego dotychczas tak bardzo podgrzewanego wypowiedziami niektórych kapłanów.Oczywiście nie można byc naiwnym i przypuszczać, że Kowalik zrezygnuje z instrumentów wpływu jakimi dysponuje.Niemniej będzie już ogromnym sukcesem dla Polski jeśli chociaż w oficjalnych wystąpieniach odstąpi się od politycznej agresji i wskazywania swoich nominatów we wszelakiego rodzaju akcjach wyborczych.

Kowalczyk w dorosłe życie wkracza w 1956 roku, a więc w okresie upadku stalinizmu w Polsce.Jest on absolwentem Katolickiego Uniwersytety Lubelskiego,tego samego ,który stanowił oporę antykomunistycznej opozycji w Polsce.Uniwersytetu będącego zródłem pozyskiwania solidarnych elit sprawujących obecnie władzę i znajdujących się na wszystkich poziomach jej ogniw. Wystarczy tutaj wspomnieć Zytkę Gilowską,znanego skanadalistę Palikota, Bogdana Borusewicza, Wojciecha Żukowskiego-byłego wojewodę lubelskiego, Janusza Krupskiego-byłego szefa urzędu d/s komunistycznych represji. Zatem jest to kuźnia kadr demokratycznych będących przeciwwagą dla WSNS przy KC PZPR.Trudno więc oczekiwać,że będą Ci miłośnicy Boga miłośnikami ludu swego ukochanego, bowiem dotychczasowa dzialalność wskazuje na dokładnie odwrotne praktyki.

Zdają sobie oni jednak doskonale sprawę,że jakby entuzjazm dla solidarności wykuwanej przez KK spadł nader wyraźnie i poniżej oczekiwań episkopatu.Stąd też niewątpliwie będziemy się spotykać z działaniami restytucyjnymi w zakresie reanimacji tej nad wyraz podupadłej struktury nie mającej już szacunku nawet wśród jej najbardziej twardych elit prawicowych.Na ciekawostkę zasługuje tutaj nawoływanie kapciowego JPII o odbudowanie solidarności i utrzymanie wpływów kościoła w dotychczasowym ich kształcie.Wydaje sie, że jego wieloletni pobyt w Watykanie zupełnie wyobcował go z polskich realiów i płocha jest nadzieja, że dalej powiezie się na autorytecie swego już nieżyjącego Maestro,jest wysoce nieuzasadniona. Przytaczam tego “Episkopa” tylko dlatego żeby wskaząć, iż jego sposób myślenia i język zupełnie odbiegają od postawy Kowalczyka. Nie oznacza to jednak, że ci urzędnicy Pana Boga w kwestiach merytorycznych różnią się od siebie, co to, to nie, tak dobrze jeszcze nie ma w fundamentalistycznej i ademokratycznej strukturze ponadczasowej.

Dnia 26 listopada 1989 r. uroczystą Mszą św. w warszawskiej katedrze św. Jana Chrzciciela rozpoczął Kowalczyk misję Nuncjusza Apostolskiego wobec Kościoła Katolickiego w Polsce, a 6 grudnia 1989 r. złożył w Belwederze listy uwierzytelniające, rozpoczynając swoją misję wobec państwa oraz jako dziekana Korpusu Dyplomatycznego w Polsce.Jak więc nietrudno zauważyć misja ta byla długa,owocna i zapisana takimi samymi sukcesami jakimi może się poszczycić cała Polska lub klęskami jakimi wstydzic sie powinniśmy.A więc jakby na sprawę nie patrzeć Kowalczyk był watykańskim pasem transmisyjnym zmian dokonywanych w Polsce.Mimo, że stał on w cieniu głównych zmian,to jego zasług w ukształtowaniu obecnego obrazu naszego kraju nie da się uniknąć.W nagrodę zatem został powołany przez kumpla Jana Pawła na zaszczytną funkcję Prymasa Polski. Nie jest to co prawda Prymas Tysiąclecia ale nigdy nic nie wiadomo.

Jak na razie w polskim KK dokonano rozdziału funkcji Przewodniczacego Episkopatu i Prymasa, co gdyby przetłumaczyć z “ichniego” na nasze są one jak gdyby adekwatnego wobec świeckich godności Premiera i Prezydenta. Pewnie więc należy to posunięcie oceniać jako rozbicie przez Benia nader silnej struktury polskiego KK, który nie bardzo pozwalał się powodzić, zgodnie z oczekiwaniami Watykanu.

W moim odbiorze kandydatura powtórnie wybranego Michalika na Przewodniczacego Konferencji Episkopatu Polski doskonale koresponduje z osobowością nowomianowanego Prymasa Kowalczyka.Wydaje się, że będą oni stanowić doskonale dobraną parę cicho i spokojnie ciągnącą karetę polskiego kościoła. Zapewne bardzo dobrze się stało, że gołąbki pokoju zajęły miejsce powszechnie znanych jastrzębi w sutannach. Niewątpliwie ich poskromienie do zadań łatwych należeć nie będzie, niemniej nie wybranie i nie desygnowanie ich na kluczowe pozycje w kościele już samo w sobie jest sukcesem i stwarza nadzieje na przyszłość. Nie zapominajmy przy tym, że kościół jest wysoce scentralizowaną strukturę bez mała na wzór wojskowy, gdzie oprócz bezapelacyjności wykonania rozkazu obowiązuje jeszcze wiernopoddańczy pocałunek w dłoń pryncypała.W takiej więc relacji z każdego janczara można wkrótce uczynić baranka bożego lub w przeciwnym wypadku zabezpieczyć mu samotnię intelektualnej ekstazy.

Przy okazji omawiania postaci Abp Kowalczyka warto także zwrócić uwagę na jego inne osiągnięcia , które wyrażają się przyznanymi mu zaszczytami. “W czasie swojej misji w Polsce doprowadził do przywrócenia ordynariatu polowego Wojcka Polskiego w 1991 r., przygotował i przeprowadził całościową reorganizację kościelnych struktur administracyjnych w Polsce (1992, 1996, 2004 i 2009), negocjował tekst umowy konkordatowej i 28 lipca 1993 r. podpisał Konkordat między Stolicą Apostolską i Rzecząpospolitą Polską (ratyfikowany w 1998).” Widzimy więc wyraźnie że był on zdecydowanie na najważniejszych dla Kościoła posterunkach.

Brał on także udział w przygotowaniach i towarzyszył w pielgrzymkach do Polski Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II (1991, 1995, 1997, 1999, 2002) i Benedyktowi XVI (2006)
Otrzymał doktoraty honoris causa: Akademii Rolniczej w Krakowie (1999), Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego (2000), Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II (2001) i Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego (2004).
Honorowy obywatel Sandomierza (1992), Kwidzyna (1993), Chojnic (1994) oraz powiatu tarnowskiego (2010).

Odznaczono Go Wielkim Krzyżem Orderu Zasługi Republiki Federalnej Niemiec (2007), za co dokładnie jeszcze nie wiemy ale znając niemiecką dokladność i precyzję pomyłki tam raczej być nie może.Wyróżniono go również Wielkim Krzyżem Orderu Republiki Portugalskiej (2008), Krzyżem Pro Piis Meritis przez Kawalerów Maltańskich (2003), Wielkim Orderem św. Zygmunta Diecezji Płockiej (1999) oraz Medalem Milito pro Christo Ordynariatu Polowego (2009).
Jest laureatem odznaki honorowej „Bene Merito” za działalność wzmacniającą pozycję Polski na arenie międzynarodowej, przyznaną przez Ministra Spraw Zagranicznych RP (2009), nagrody „Orli Laur”, przyznanej przez kapitułę konsulów honorowych w Polsce (2005) oraz statuetki „Złotego Hipolita” od Towarzystwa im. H. Cegielskiego (2006).

Z powyższego widać więc dokładnie, że ksiądz arcybiskup mieścił się w głównym nurcie solidarnych zmian w Polsce. Po tych właśnie zmianach konferencja episkopatu oświadczyła jednoznacznie, iż kościół winien się zacząć zajmować kryzysem w Polsce. Co prawda ksiądz Prymas we wzmiankowanym wcześniej wywiadzie wspominał, że kapłani polscy nie powinni być politologami, ekonomistami lub stolarzami, bowiem oni powinni byc “inzynierami dusz ludzkich” jak ktoś wcześniej już to ogłosił. Pewnie chodzi w tym wszystkim o to, aby teraz delikatnie odciąć się od cienkusza, który nawarzyli pospołu z zakalcem.

Dla przywoitości dodajmy, że ksiądz Prymas był także pomawiany przez wrogie mu paskudy niewiernych a może i wiernych ale inaczej, o współpracę ze służbami specjalnymi minionego okresu na rzecz umacniania władzy ludu bożego. Nie wiemy czy ksiądz się aż tak bardzo pomylił czy był przekonany o słuszności dziejowej roli klasy robotniczej. I dlatego bardzo nas zastanawia dlaczego w swoich telewizyjnym expose tak bardzo źle się wyrażał o przewodniej roli klasy robotniczej. Tak to już bywa , że na różnych etapach rozwoju historycznego inne klasy przewodzą narodowi, poza jednym wyjątkiem, dotyczącym Kościoła Katolickiego.Ten panuje niepodzielnie, niepomiernie i ponadczasowo. Dlatego nastawieni podobnie ugodowo jak ksiądz Prymas zgodni jesteśmy z wybaczeniem mu tego, iż nie podziela on z istoty materializmu dialektycznego.W końcu od materii do ducha to spora droga. A przeklęci bolszewicy powiadają , że także duch jest przejawem materii ożywionej. I bądź tu mądry i pisz wiersze populistyczne.Nie każdy potrafi być biskupem Krasickimi i jechać z kościołem na całego, to doprawdy wymaga ogromnej odwagi.

PS

W związku z obejrzanym spektaklem przed Świątynią Opatrzności Bożej emitowanym przez TVP1 pozwolę sobie na kilka słów ogólniejszej natury.
Dzisiaj już nikogo przekonywać nie trzeba, że polska transformacja narodziła się w kościelnych podziemiach.
Owoc tego kościelno-opozycyjnego żywota został spłodzony na chwałę kościoła i pożytek Zachodu kosztem polskiego narodu.
W rezultacie polskie społeczeństwo zostało boleśnie i bardzo głęboko podzielone.
Aktualnie upowszechniane prezentacje telewizyjne mają niewiele wspólnego z wiarą, religią i Bogiem. Są one, niestety, nasycone nienawiścią polityczną wspartą religijnym fanatyzmem i nie stwarzają nadziei na konsolidację polskiego społeczeństwa.
Przyjęta droga pogłębiania istniejących podziałów społecznych prowadzi donikąd.
A na pewno nie umacnia ona roli i pozycji KK, coraz bardziej zamykając nas w tragicznej symbolice katyńskiej.
Szczątkowa frekwencja na omawianej imprezie świadczy o braku społecznego zapotrzebowania sztucznie wywoływanego i kreowanego przez część polskiego episkopatu nie potrafiącego znaleźć miejsca w duchowym życiu narodu polskiego potrzebującego wiary, nadziei i miłości.

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna