Zygfryd Gdeczyk

wtorek, 24 listopada 2009

Glemp nas opuszcza

Glemp nas opuszcza

Idziemy do Europy

Kończy się pewnego rodzaju epoka znaczącej pozycji Kościoła Katolickiego w Polsce.Odszedł Wyszyński. W jego ślady poszedł Wojtyła a teraz tym samym utartym szlakiem podąża Glemp. Wszyscy oni prezentowali wojowniczą postawę antykomunistyczną wobec ludowego państwa polskiego.To praktycznie oni w rezultacie swej niechęci do własnego ludu doprowadzili Polskę do Wolnej Europy i ograniczania wpływu Kościoła Katolickiego na życie społeczne w państwie, tym razem juz kapitalistycznym.

Jest wielką ironią i perfidią losu,że przywódcy Kościoła Katolickiego wyprowadzili tę instytucję z komunistycznej i nieprzychylnej im Polski wprowadzając Kościół do równie nietolerancyjnej dla Niego Wolnej Europy.Nie pomogło księże proszenie ,przepraszanie i wybaczanie przed laty. Dzięki ich politycznej inicjatywie i podziemnej działalności Polska została wyzuta z komunizmu i własności państwowej oraz narodu. W międzyczasie Kościołowi udało się także przechwycić znaczną część tak zwanego majątku trwałego oraz mimo ciągłego spadku autorytetu w społeczeństwie nadal zachować dominującą pozycję polityczną w kraju.

Wiatr historii i Duch Święty zdmuchnął największego Polaka okresu wielkiego przełomu ustrojowego. Wraz z nim zgasła siła sprawcza "Solidarności" i jej destrukcyjny wpływ na państwo. Stopniowo zaczęto odchodzić od szkodliwej koncepcji:"Nie ważne jaką Polska będzie,oby pozostała chrześcijańską". Kościół polski został wciągnięty w wir zainspirowanej przez siebie walki politycznej,w której utracił zaufanie wiernych oraz cierpliwość papieża Bendykta, który głośno przestrzegał go przed tego rodzaju ewangelizacją,która spowodowała rozbicie w Kościele i utratę części jego wpływów w społeczeństwie. A wielu dostojników Kościoła Katolickiego utraciło swój mir, niektórzy zostali skompromitowani współpracą ze Służbą Bezpieczeństwa,a inni sami się wycofali z działalności duszpasterskiej.

Kościół kiedy zaczyna mu się palić grunt pod nogami zazwyczaj ogłasza wojny krzyżowe.Prymas Polski, kard. Józef Glemp zapowiedział, że Kościół będzie bronił obecności krzyża w życiu publicznym, niczym swego czasu Jaruzelski bronił lewicy jak źrenicy oka. Skutek zdaje się będzie analogiczny w obu przypadkach.

Oczywiście w podtekście zawołania Glempa była walka z cieniem Lenina.Ten kompleks Kościoła wychodzi niczym słoma z chodaków purpuratów kościelnych. Wyrok Europejskiego Trybunału,który orzekł, że krzyż we włoskiej szkole narusza prawa rodziców i wolność uczniów został przyjęty niczym atak na suwerenność Kościoła Katolickiego. Jego dostojnicy zapominają, że w szkołach funkcjonują nie tylko ich wyznawcy i należy zachować parytet poprzez ześwieczczenie szkoły jako najmniej konfliktowe rozwiązanie.

Zdaniem Glempa "odepchnąć krzyż to tworzyć przed sobą straszliwą pustkę". Dostojnicy Kościoła zapominają o wprowadzeniu Krzyża do przestrzeni publicznej bez żadnych podstaw prawnych i zgody innych mniejszości religijnych. Takie zachowanie nie ma nic wspólnego z demokratyzacja życia społecznego. Państwo jest dobrem wszystkich jego obywateli, wierzących i niewierzącyh,musi więc ono chronić i kojarzyć interesy wszystkich nurtów wyznaniowych poprzez uznanie ich prywatności.

Oznacza to, niestety, konieczność wyprowadzenia symboli religijnych ze struktur państwa jako zaczątka demokratyzacji państwa. Religia jest sprawą intymną i prywatną,a przenoszenie jej na płaszczyznę publiczną prowadzi nieuchronnie do tworzenia zbędnych konfliktów społecznych w państwie o charakterze wyznaniowym. Znamy rezultaty wojen religijnych i etnicznych w kotle bałkańskim, ich straszny wymiar uzasadnia unikanie tego rodzaju konfliktów wszędzie i o każdym czasie.

Dalej Glemp uzasadnia swą koncepcję religijno-polityczną:"Usunięcia krzyża domagały się różne formacje polityczne - pamiętamy nazizm (...), co robił z krzyżami potem komunizm. A jak się dziś zachowują sędziowie tak zwanej demokratycznej, a więc wolnej Unii Europejskiej, gdy nakazują zdejmowanie krzyży w szkole? Czyżby cień Lenina znowu odżywał? A to właśnie Lenin rzucił hasło rozdziału religii od szkół" - powiedział kard. Glemp.

No tak, w moim rozumieniu, znak równości postawił dostojnik kościelny pomiędzy nazizmem i komunizmem, co jest delikatnie rzecz ujmując metodologicznym nieporozumieniem a już dołączanie do tych formacji demokracji typu burżuazyjnego nie znajduje absolutnie żadnego uzasadnienia.Takie wysoce emocjonalne umotywowanie własnego stanowiska świadczy o braku merytorycznej argumentacji.

Kościół musi umieć się z tym pogodzić ,że nie jest jedyną i dominującą religią świata. Jest zaledwie jedna z bardzo wielu. W związku z tym schodzenie,w imię doraźnych interesów politycznych na ortodoksyjne pozycje,stawia Kościół w sytuacji innych kościołów walczących, co może razić uczucia i wiarę konkurencji.W tej sytuacji potrzebna jest koegzystencja a nie konfrontacja. Stąd też państwo winno zabezpieczać przed polityczną agresywnością sterników poszczególnych religii. Żadną miarą nie wolno dopuszczać by religia stawała się rządzącą, ponieważ dyskredytuje to istotę religii obnażając jej niejako "statutowe" zaangażowanie w ziemskie sprawy, kiedy jej powołanie jest diametralnie inne.

Do Pana Glempa nie docierają żadne logiczne uzasadnienia, jego fundamentalistyczna wiara pozbawiona tolerancji i koegzystencji wyraża się następująco:"Im więcej będzie wrogości wobec krzyża chrystusowego, tym wierniej będziemy z miłością stać przy znaku, który odsłania sens życia - przy krzyżu ." Zatem tolerancja z jego punktu widzenia jest przejawem wrogości i im więcej będzie tej wrogiej tolerancji to on będzie z jeszcze wieksza miłością konfliktującą ludzi stał przy krzyżu. Tylko pogratulować takiej logiki w poszanowaniu miłości bliźniego..

Orzeczenie Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu wywołało w Polskim Kościele Katolickim ożywioną dyskusję zainspirowaną wypowiedziami ustępującego Glempa.Niewątpliwie odejście Glempa wywoła zmiany na polskiej scenie katolicko-politycznej.Glemp był wykonawczą ręką Wojtyły precyzyjnie realizującą zalecenia Wojtyły i nie mógłby się on utrzymać bez z jego autorytetu i wsparcia.

Odejście Glempa nie będzie zbyt wielką stratą dla Kościoła. Niewątpliwie zamyka ono jednak ostatecznie epokę solidarnego kościoła walczącego w Polsce. Należy życzyć sobie by personalne zmiany w polskim Kościele katolickim bardziej służyły wiernym i świeckości polskiego państwa aniżeli Watykanowi. Będzie to zapewne znakomita przesłanka otwierająca drogę do nowoczesnego ,tolerancyjnego i liberalnego państwa pozbawionego nawet cienia przesłanek wyznaniowości.

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna