Zygfryd Gdeczyk

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Krytyka transformacji część 4

Krytyka transformacji część 4


Komentatorzy zauważają ,że w rządzie Mazowieckiego jedynie on sam miał niejakie uwrażliwienie na los Polaków. Pozostałych zaś liberałów absolutnie nie interesowało co będzie sie działo ze społeczeństwem w rezultacie ich rozbójniczej polityki.Nieliczni tylko jak Baka apelowali o to by obniżyć koszty prowadzonej polityki społecznej sprowadzającej się do wyrzucania społeczeństwa na bruk.

Dzisiaj w kontekście ewidentnej klapy polityczno-ekonomicznej nowego kursu zaczyna się dzielić włos na czworo dla zaciemnienia popełnionych błędów. W tym znaczeniu zaczyna się akcentować tezę ,że ekonomia jest bardziej sztuką aniżeli nauka ścisłą. Ma to niewątpliwie usprawiedliwiać solidarną ignorancję, chciejstwo i niekompetencję. Zatem można powiedzieć ,że solidarni byli zarówno ekonomicznymi analfabetami jak i gruboskórnymi osobnikami pozbawionymi wrażliwości natury humanistycznej. Ich artyzm polegał na niszczeniu wszystkiego co polski naród zbudował przez socjalistyczne półwiecze. Niestety ci solidarni czarnoksiężnicy nie wyczarowali urokliwej bajki o sympatycznym zakończeniu i pociągającej poincie lecz ponury dramat,który winien stanowić przestrogę dla wszystkich będących u władzy.

W związku z tym rodzi się refleksja jak mogło się zdarzyć, że u progu wejścia w trzecie tysiąclecie powstał jeden z największych europejskich ruchów społecznych uderzający we własny podstawy egzystencjalne. Ruchu,który wyemanował z siebie tak krzycząco niesprawiedliwy i antyludzki ustrój społeczno-polityczny. Ruchu na czele, którego stał Wałęsa,Mazowiecki i Balcerowicz. Trzech królów o zdecydowanie żydowskich korzeniach,którzy wyprowadzili nasz kraj na drogę czwartego Rozbioru Polski. I nie jest to kwestia polskiego antysemityzmu lecz realiów politycznych określanych delikatnie i taktownie jako nadreprezentacja władzy. Władzy, która tak często w historii PRL-u odrywała się od narodu.Władzy jaką bardzo wiele łączyło z elitami opozycji. Co najśmieszniejsze, owa opozycja stanowiła głównie progeniturę władzy.

Ludzie zbliżeni do kręgów aktualnej władzy bardzo często posądzają solidarne elity rządzące w ramach Grup Trzymających Władzę o bezradność i bezczynność. Jest to kolejne zamazywanie rzeczywistego stanu rzeczy. Inaczej tę "bezradność i bezczynność" oceniał będzie liberał a zupełnie inaczej będzie ją widział socjalista. Socjalista powie ironicznie, że w ramach owej "bezradności i bezczynności" więcej kopniaków Balcerowicz polskiemu społeczeństwu wymierzyć już nie mógł, żeby nie stanęło ono "dęba" w trakcie serwowanego mu dobrobytu. Zaś prawicowy kato-liberał stwierdzi ,że śrubę należało dokręcić do ostatniej spirali gwintu. Poza tym ta "bezradność i bezczynność" miałaby świadczyć o dobrym sercu solidarnej władzy, która ponoć nie chciała narazić na szwank polskiego społeczeństwa, co jak wszyscy wiemy z autopsji jest zakłamaniem i bzdurą.

Ocenia się,że neoliberalny zwrot stanowił zaskoczenie dla sił socjalistycznych oraz dla ruchu solidarnych. Był on niezgodny z porozumieniem okrągłostołowym oraz uchwałami I zjazdu NSZZ "Solidarność". Powstaje zatem fundamentalne pytanie jak to się stało,że mimo sprzeciwu głównych sił kreujących zmiany w Polsce dokonano bez ich zgody, bez podstawy prawnej i bez szeroko rozumianej akceptacji kapitalizmu, przeprowadzono tak radykalny zwrot zwrot na prawo?

Najważniejszego kroku w całej transformacji nie poddano społecznej dyskusji, nie zapytano narodu o zdanie, zgodnie z zasadami demokracji.Wprowadzenie kapitalizmu do Polski dokonano w autorytarny sposób. Nie było nie tylko dyskusji ale i walki politycznej.
Z pełnym milczeniem i stoickim spokojem złamano własną zasadę:"Socjalizm -Tak,wypaczenia-Nie". Naród zgodził się na wywłaszczenie go i pozbawienie godności oraz środków do życia. Albo więc miał już dość solidarnych strajków i awantur, i po 10 latach "mocowania się" solidarnych z socjalnymi chciał już tylko spokoju za wszelka cenę, lub też po prostu nie rozumiał o co szła gra. Zrozumiał to wówczas kiedy znalazł się na bruku,ale wówczas było już za późno.

Apologeci "Solidarności" starają się dzielić ją na dwie epoki, tę pierwszą dziewiczą,szlachetną i demokratyczną do anarchicznego bólu oraz tę drugą nafaszerowaną złem, błędami i wypaczeniami z powodu winy doradców wychowanych na komunistycznym chlebku. A prwda jest taka ,że bez pierwszej solidarności nie mogłoby być drugiej solidarności, jak bez matki nie może być córki.

Solidarność już w swych trzewiach miała zakodowany antykomunizm znajdujący swój upust w haśle:"A na drzewach zamiast liści wisieć będą komuniści". Reszta zaś była zwykła grą taktycznych pozorów mających na celu uchronienie ich przed wywózką na Sybir poprzez uśpienie czujności aparatu władzy.Gierek naiwnie powiadał, nie ma niebezpieczeństwa ze strony opozycji. Jak trzeba będzie to posadzimy ich wszystkich w przeciągu 24 godzin. A przestrogi Siwca o spodziewanym wybuchu społecznym traktował ośmieszająco mówiąc na forum wprost:"Siwak w spodniach wam wybuchnie".

No i stało sie, ponieważ Gierek obawiał się restrykcji finansowych ze strony światowego lobby żydowskiego, co w sytuacji jego "wyjścia na świat" oznaczałoby krach Polski Ludowej. Zaciagając jednak 24 miliardową pożyczkę na rozwój Drugiej Polski na własne życzenie wpadliśmy w zachodnie sidła.
Zaczęto zaciskać nam pętle rosnących wymogów technologicznych w zakresie zakupionych licencji oraz finansowych spłat zaciągniętych kredytów.Taka polityka narzucała konieczność obchodzenia się z opozycją jak z jajkiem, która zaczęła robić co się jej żywnie podobało.

Starano się nas przekonywać że "Solidarność" robotnicza występowała w interesie wszystkich klas, grup społecznych i zawodowych, stąd jej piękna i szlachetna nazwa oraz niezwykle wysokie i czyste intencje moralne. A potem nabrudziła sobie bida w pampersy i płakać poczęła,że to wszystko jest winą komuny, że to komuna ją w zasadzie poczęła na zasadzie zapłodnienia SB przez CIA,no a potem już poleciało w anarchicznym uniesieniu sterowanym przez "specnazy" międzynarodowego autoramentu.

Zjawisko piękna ruchu solidarnych było zbyt krótkotrwałym i delikatnym oraz kruchym przedsięwzięciem. Po pewnym okresie czasu najwartościowsi ludzie robotniczej proweniencji wycofali się z "Solidarności" zrażeni jego korupcjogennym charakterem i prowadzeniem na prawo związku zawodoweg. Pewnie zrozumieli, że ten ruch nie walczy o ich interesy.

Uznać jednak należy, że takie działanie było błędnym pociągnięciem, ponieważ w powstałą lukę weszli "intelektualni doradcy",którym w każdym systemie jest dobrze. I uznali oni,że ta sytuacja jest dla nich niepowtarzalną okazją w trakcie, której mogą się obłowić bez ograniczeń kosztem robotniczego majątku. I tak też się stało, na robotniczych grzbietach drobnomieszczańskie elementy wspięły się do swoich kramików i władzy będącej ich emanacją.

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna