Zygfryd Gdeczyk

piątek, 11 czerwca 2010

Jak wymiśkować konkurencję

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń


Jak wymiskować komkurencję

W okresie letnim polskie blogowisko obfituje w wytryski i uliczne wodotryski twórczości, które bez wątpienia nazwać można kloaczną. Starają się oni na wszelkie sposoby epatować nas swoją radosną twórczościa byle tylko zaistnieć w tym szambie nuworyszy walczących wszelkimi dostęponymi metodami o utrzymanie się na powierzchni by nie pójść na samo dno demokracji.

Zajmują się oni robieniem zdjęć z tzw pogranicza- określanych “pstrykacizną” oraz wrzucają do internetu króciutkie teksty nasycone analno-erotycznymi emocjami. Ostatnio zupełnie przypadkiem trafiłem na tekst pani Durniewicz zatytułowany “Prośba o pierdzenie czyli poszukiwanie prawdy”.

Przeczytalem go z uwagi na to szokujące zestawienie solidarnej prawdy smarkatej z przydatkiem związanym z ekskrementami. Piękna pani z różą w zębach starała się mnie pozyskać swoim językiem, boć nie przecież argumentami do własnej koncepcji widzenia demokratycznego świata.

Ja wiem, że w niektórych kręgach kulturowych środowisk europejskich wydzielanie “zepsutego powietrza” przy stole i w towarzystwie jest znamieniem dobrego tonu i elegancji. Nie bardzo jednak rozumiem dlaczego rodzima pampersjada chce mnie także w ten sposób pozyskiwać do swoich figlików polityczno-erotycznych, kiedy mnie po prostu ten poziom poszukiwań i zabaw nie zachwyca.

Tekst tej milusińskiej merytorycznie nic sobą nie stanowi, ot takie infantylne ble,ble, ble na okres gorącego lata. Natomiast instrumentarium warsztatowe tej ponoć “damy” zaskakuje mnie jako mężczyznę. Nie ma w nim szacunku dla żadnej świętości. Jest to w sumie obsceniczne gaworzenie o jajach, jądrach, zżynaniu, pierdzeniu i tym podobnych analno-seksualnych detalach dorastającej dziewczynki zafascynowanej innym światem.

Moja pomyłka polegała na tym, że mnie dotychczas wychowanemu w komunistycznych realich zawsze wydawało sie, że piękne kobiety żyją w pięknych realiach a tu masz los, bóstwo masturbuje się światem realnym ale w dobrym towarzystwie uważanym za nieelegancki. Kiedy owej pani zwróciłem uwagę na niedoskonałość warsztatową, jej reakcja była natychmiastowa i błyskotliwa na miarę nowego pokolenia z Grupy Trzymającej Władzę:”A Pan jesteś antysemitą.”

Zacząłem się więc zastanawiać, czy ów epitet był dla mnie obelgą czy wyróżnieniem w pięknych usteczkach ślicznej pani. I coraz częściej dochodzę do wniosku zgodnego z ocenami żródeł niechętnych GPW, że ich jedynym i uniwersalnym orężem z braku merytortorycznej argumentacji jest stosowanie inwektyw.

W końcu zaczyna do mnie docierać, że brak mojej niewysłowionej miłości wobec międzynarodowych rozbójników jest przejawem mojego przywiązania do europejskiego systemu wartości. Po dwudziestu latach odrywania mnie od Ojczyzny i wciskania mi kitu miłości do USA i Izraela zaczynam się znowu czuć polskim patriotą.

Właśnie poprzez ową agresję kosmopolityzmu i antypolonizmu zaczynam wracać znowu do korzeni rozumiejąc doskonale miałkość obcych mi tradycji i zachowań. Zachowań, które są upowszechniane przez obce nam kapitałowo i wrogie politycznie media mające za zadanie wyprać nas narodowo z przywiązania do rodzimej ziemi i uczynić pariasami w ich nadludzkim świecie szacunku dla samych siebie.

Amerykańskie doświadczenia tamtejszego tygla narodowościowego i jego poszukiwanie ojczystych korzeni uczy nas by szanować własne tradycje. Natomiast ci, którzy mają inny pogląd nic nie stoi na przeszkodzie, by emigrowali tam, gdzie więcej złudnej wolności, pluralizmu i demokracji. Dlatego jestem ogromnie wdzięczny tym burżuazyjnym internacjonalistom za wyrabianie i umacnianie we mnie coraz głębszego poczucia patriotyzmu i przywiazania do własnej ziemi wywalczonej i zniewolonej trudem, zdrowiem i życiem czerwonych sołdatów. Oni dali mi podstawy poczucia tożsamości narodowej, z której chciałaby mnie wyprać pampersowa inteligencja.

Ja nigdy w Polsce nie byłem “en passant”, a więc przelotem jakby mimochodem. Stąd mój stosunek wobec własnej Ojczyzny musi się diametralnie różnić od tych przylatujących i odlatujących, jakże dramatycznie krzyczących różawi, dla których jest to to kwestia wyłącznie bogatszych żerowisk. Dla mnie jest to tu, teraz i na zawsze, a nie stacja przystankowa w drodze ku lepszemu jutru. Stąd nie mogę przyjąć koncepcji czynienia tu i teraz Armagedonu, by tam i jutro oczekiwać złudnego i eterycznego Edenu.

A póki co nasi starsi bracia w polityce i kolejce do prezydentury oblewają się zimnym prysznicem chłodzącym rozpalone i podgolone czerepy rubaszne, by przynieść sobie ulgę w nieustajacych zapasach i gafach oraz wdrapać się na plecy kurdupla-konkurenta, któremu ostatnio coraz bardziej rośnie sondażowy argument.

W tej nieustającej kampanii do władzy, pani Durniewicz sekunduje dzielnie redaktor Mądrewicz. Jedno obrabia intelektualne doły a drugie prowadzi wojenkę na górze. Cel politycznych zmagań jak gdyby ten sam, jedynie rozmiar armat jak gdyby nieporównywalny i stosowny do pułapu możliwości.

Medialna obróbka toczy się cały czas wokół dwóch panów K aż do znudzenia. Jak gdyby dla Polski była to sprawa gardłowa. A przecież obaj panowie K stworzyli obecną Polskę na obraz i podobieństwo swoję. Polskę zadłużoną i wywłaszczoną. Polskę fundamentalizmu i zacietrzewienia religijnego, który Bóg jest ważniejszy. Polskę gubiącą swoje elity w katastrofach, a naród w powodziach. Polskę afer, przekrętów i złodziejstwa. O czym rzecz jasna dżentelmeni nie rozmawiają. Programu dla Polski także nie proponują. Rozmawiać ze soba nie zamierzają, a z narodem przez spoty i bilboardy. Oto elity i ich szacunek dla narodu. Jeden pan K naklepal dzieci kościelnym zwyczajem i wzorem Głównego Elektryka Kraju. Drugi zaparł się po kolana i przykładem Ojca Świętego całkowicie uduchowionym i w pełnym niepokalaniu pozostał.

Jednemu spada, drugiemu się waha, a gruncie rzeczy obaj bez charyzmy, zaaangażowania bimbają wzajemnie wiedząc doskonale, że kruk krukowi oka nie wykole. A fundacja Batorego ich nie skrzywdzi i pogodzi w interesie spraw wyższej wagi. Wyłącznie medialne watahy udają, że atakują to z tej, to z tamtej strony stwarzając pozory gry o wszystko, kiedy dla zwykłego Polaka nie ma to absolutnie żadnego znaczenia. Jedynie z punktu widzenia wyłącznie celebry politycznej i osobistego oraz emocjonalnego interesu delikwenta.Taka sobie wspaniała dekoracja za ogromne pieniądze, bez większego politycznie znaczenia dla ludków spod tego samego solidarnego na śmierć i życie korzenia.

Cieszą się panowie liberałowie, że na Prezesa NBP powołali sobie lewego liberała, premiera nieudacznika i przegranego agresora w Iraku.To umocni im złotówkę na światowych rynkach, ponieważ Belka zagwaruntuje zyski obcemu kapitałowi. Dlatego Belka jest apolityczny i święty systemowo, ponieważ jest mu bliższa cudza słomka we własnym oku aniżeli polska belka w zachodnim banku. No i co jest nie bez kozery pochodzi z tego samego świętego towarzystwa jak Kołodko, Borowski, Gilowska,Bauc i cała ta reszta

Największe rozterki redaktora Madrewicza budzi Irena Lipowicz, która robiła mu koło piór kiedy desygnowano go na placówkę dyplomatyczną do Chile. Obracał się on wówczas w towarzystwie braci Rosatiego,Cimoszewicza,Geremka i Wyznera, którzy tę sztukę starali mu się ułatwić a siostra Irena wytykała jego nieprawomyślność.Teraz Szanowny Redaktor wyciągnął już politycznie dalekowzroczne wnioski i aktualnie niosą go już inni bracia, którzy także nie pozwolą go wymiśkować.Jak więc widzimy tu nie oto chodzi, czy Polska będzie taka, siaka czy owaka lecz o to kto kogo wymiśkuje.

No to, po nauki do Miedwiediewa, drodzy solidarni towarzysze.

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna