Elitarne skarlenie moralne
Elitarne skarlenie moralne
Bardzo często na łamach naszego blogu mówimy o jakości naszych elit. Z zasady oceniamy je bardzo negatywnie. I tłuczemy ten problem praktycznie przy okazji każdego wpisu . Nikt jednak nie zadaje sobie trudu by postarać sie zgłębić ten temat. W szczególności dotyczy to prawicy, dla której ten temat jest niezwykle niezręcznym. Zaś lewica z zasady nie wychyla się, aby nie być źle przyjętą przez swoich oponetów. I tak się toczy ten wóz Rzeczypospolitej trzeszczący w szwach i podskakujacy na wybojach.
Poza lewicą nikt nie stara się nawet dotknąć ewidentnych niedoskonałości systemowych. Natomiast system, który te elity przyniosły ze sobą propaganda urzędowa weryfikuje pozytywnie.Więc jak to się dzieje, że ludzie mierni ale wierni mogli stworzyć coś doskonałego i wspaniałego? Jak mogło się zdarzyć coś takiego, że zło stworzyło dobro? Od kiedy to absurd staje się sztandarową rozumnością? Dlaczego maluczcy przyjmują i zgadzają się z tego rodzaju nonsensami?I komu to ogłupianie społeczeństwa ma służyć?
Z tego rodzaju pytaniami coraz częściej zaczynają się borykać, i słusznie, ludzie solidarnej proweniencji ustawieni w jej centrowo-lewicowym członie. Jeżeli mamy mówić uczciwie i obiektywnie o zachodzących w Polsce procesach społecznych, to musimy uciekać od propagandowo-ustrojowej retoryki i zacząć poważnie traktować negatywne procesy w Polsce i ich dramatyczne skutki, które zapiszą sie czarną czcionką na pokolenia Polaków.Obecnie nie wystarcza opowiadanie naiwnych komunałów o wolności, kiedy straciliśmy już wszystko co tę wolność kształtuje.
Łaskawe zauważanie, że w aktualnej rzeczywistości mamy propagandę polityczną jak w peerelu niczego nie wyjaśnia. Jest to utrzmywanie się w starym i skompromitowanym schemacie, że dawniej było źle a obecnie jest dobrze. Zwróćmy zatem uwagę, że nawet jeśli instrumenty propagandowe są takie same,to celom jakie one służą są diametralnie różne.Dawniej propaganda polityczna służyła większości a teraz jest zdominowana przez mniejszość i to zdecydowanie określa jej pejoratywny charakter przysłaniany wolnością, pluralizmem i demokracją czyli pozornymi wartościami dyskontowanymi jedynie przez tzw. elity.
Fakt, że w naszym społeczeństwie występują dysfunkcje mechanizmów mających kreować nową i lepszą rzeczywistość pozostaje poza sporem.Postępujące negatywne procesy zaszły już tak daleko, że nie można ich nie zauważać, jeżeli ma się chociaż odrobinę przyzwoitości. Na ich eliminację społeczeństwo nie ma praktycznie żadnego wpływu,a elity są zainteresowane utrzymywaniem status quo.
Burżuazyjni socjologowie upatrują ten stan rzeczy w negatywnym oddziaływaniu poprzedniego ustroju na dzień dzisiejszy oraz w niskiej samoocenie Polakow ,co jest ponoć także winą radzieckich, że wbili Polaków w kompleksy. To myślenie wskazuje wyraźne na błądzenie służbowo-demokratycznej nauki pozostającej na usługach systemu.Wszystkiemu winni są oni.A my, kochane elity, pozostajemy bez grzechu z czyściutkimi łapkami.
Wszelkie zło upatruje się w kopiowaniu mechanizmów poprzedniego systemu zarzucając mu przede wszystkich pionowy układ władzy, praktycznie tą samą monopartyjność, upolitycznienie elit, wyłączenie ich spod kontroli i obarczenie błędem ignorancji.Niby pozornie można by się zgodzić z takim widzeniem,bowiem każdy poprzedni ustrój jest matka rodzicielką nowego,co gwarantuje podobieństwa przynajmniej zewnętrzne. Fundamentalna różnica sprowadza się do tego,że tamte i te ponoć podobne rozwiązania służyły zupełnie innym państwom. Instrument zwykle pozostaje taki sam, istotne jest komu on służy i czyje zaspokaja interesy i oczekiwania.Dlatego takie myślenie ma krótkie nóżki, bowiem nie uda się w ten sposób zrzucić kapitalistycznych sprzeczności na komunizm.
Przede wszystkim wyraźnie mówi się o celowym kreowaniu zaniżonej oceny świadomości społeczeństwa, poprzez jego elity, dążące do rozbicia i degradacji tożsamości narodowej.Oznacza to praktyczne odejście od tych wszystkich wartości, które określają naszą tożsamość poprzez patriotyzm, świadomość historyczną i kulturową .
Zaszczepia się nam poczucie wstydu własnej Ojczyzny drogą imputowania zaścianka Europy, uwstecznienia i zapóźnienia, występowania negatywnych cech jak złodziejstwo pijaństwo, lenistwo i szereg innych przywar dyskredytujących nas w oczach światłej Europy.Zatem mamy odchodzić od własnej siermiężnej Ojczyzny i przechodzić do wyśnionej Europy. Osiągnąć to mamy deprecjacją własnej przeszłości, kultury i głębokich tradycji, poprzez oderwanie od wielkich nazwisk polskiej literatury, sztuki i nauki,w które to miejsce wprowadza się populistyczne wartości Zachodu.
To wyjaławianie Polaków z polskości nazywane jest kosmopolityzmem, czyli tzw .czynienie z nas obywateli świata. Służą temu bez mała siłowe wdrażanie nauki języków obcych, co samo w sobie nie jest niczym zdrożnym, rozpatrywane jednak w kontekście wprowadzanych a zupełnie nam obcych tradycji świąt do Polski, wykonywania tradycyjnych polskich kolęd w angielskim języku, nasyceniu polskich mediów bezwartościowymi produkcjami, przekonywaniu o niezwykle wartościowym charakterze emigracji zarówno w sensie ekonomicznym jak i kulturo- twórczym, nabiera specyficznej wymowy. Ponieważ nie jest to sprawa otwarcia się na nowoczesność,a jest to problem rugowania polskości. I takie działanie nie może być przypadkiem.
Na obecnym etapie jest w dobrym tonie przekonywanie Polaków, że są nieudacznikami,stanowią czerwoną hołotę, są ludźmi o chorych duszach i nic nie stoi na przeszkodzie by obrażać to folwarczne polactwo nasycone rasizmem i antysemityzmem. Coraz to są wywoływane inspirowane awantury, których ostrze jest skierowane przeciw Polakom. Jak tzw.elity mogły dopuścić do tego, by Polacy byli poniewierani we własnym domu? Kim w ogóle są ci ludzie i komu służą oni, jeżeli doprowadzają do degradacji materialnej i moralnej kraj i jego ludność wobec, których mają ambicję spełniania funkcji elit. Niektórzy w tej sytuacji delikatnie ale jakże wyraziście i wymownie wspominają o toksyczności elit.
Te elity będące twórcami transformacji, jak to sobie przypisują, określają demokrację ustami Michnika w tekście: „Szare jest piękne” (1997) (w „GW”) jako „ciągłe targowisko”, „wieczną niedoskonałość” i co najważniejsze „…zmieszanie grzechu, cnoty, świętości z łajdactwem...”.Amen. Niektórzy wręcz piszą:„nie wymagajmy od polityków uczciwości” oraz „lepszy jest oszust i intrygant, któremu przyświeca troska o rację stanu”. Pozostawiam te słowa bez komentarza. A Papież ponoć powiedział:"„Demokracja bez etosu egalitarnego nie funkcjonuje”.
Wybrani obserwatorzy życia politycznego głoszą, że poświęcono ogromną ilość energii by nie dopuścić do odbudowania integrujących więzi w polskim społeczeństwie.Cały wysiłek był nakierowany na dezintegrację i skłócanie wszystkich z wszystkimi. Jakby komuś bardzo zależało na osłabianiu Polski dla wiadomych sobie celów. Wolno nam było się integrować tylko wokół Holocaustu i i antysemityzmu. Pozostałe odruchy integracyjne były ściśle kontrolowane i limitowane. Mogliśmy wszyscy nienawidzieć Rosji i kochać Ukrainę oraz Gruzję,co zwykle okazywało się niespełnioną miłością lub bzdurną nienawiścią.
Postacie w naszym życiu nie mające namaszczenia salonu RP natychmiast obwoływane są nosicielamii ksenofobii, nacjonalizmu, rasizmy i antysemityzmu. Tymi haslami utrąci się każdego przyzwoitego człowieka promując jednocześnie ludzi ze sfery sami swoi.
Do tej walki o polskość i Polaków lub przeciw nim, zaangażowano także KK, którego działalność przybrała niesamowite upolitycznienie, za przyczyną samego kleru i manipulacyjnych skłonności polityków poszczególnych opcji politycznych.
Rezultat jest taki, że większość polskiego społeczeństwa nie ufa już solidarnym elitom.Potencjał tych elit oparty na szkole podstawowej i zachodnich manipulantach wyczerpał się.
W kwestiach programowych te gremia się nie wypowiadają, bo i nie mają o czym, z racji negatywnie weryfikującego je kryzysu. Z tej też oczywistej przyczyny karmią nas nieistotnymi detalami, aby odwrócić naszą uwagę od spraw zasadniczych.
A my się nie damy.
Od Moje obrazy |
Bardzo często na łamach naszego blogu mówimy o jakości naszych elit. Z zasady oceniamy je bardzo negatywnie. I tłuczemy ten problem praktycznie przy okazji każdego wpisu . Nikt jednak nie zadaje sobie trudu by postarać sie zgłębić ten temat. W szczególności dotyczy to prawicy, dla której ten temat jest niezwykle niezręcznym. Zaś lewica z zasady nie wychyla się, aby nie być źle przyjętą przez swoich oponetów. I tak się toczy ten wóz Rzeczypospolitej trzeszczący w szwach i podskakujacy na wybojach.
Poza lewicą nikt nie stara się nawet dotknąć ewidentnych niedoskonałości systemowych. Natomiast system, który te elity przyniosły ze sobą propaganda urzędowa weryfikuje pozytywnie.Więc jak to się dzieje, że ludzie mierni ale wierni mogli stworzyć coś doskonałego i wspaniałego? Jak mogło się zdarzyć coś takiego, że zło stworzyło dobro? Od kiedy to absurd staje się sztandarową rozumnością? Dlaczego maluczcy przyjmują i zgadzają się z tego rodzaju nonsensami?I komu to ogłupianie społeczeństwa ma służyć?
Z tego rodzaju pytaniami coraz częściej zaczynają się borykać, i słusznie, ludzie solidarnej proweniencji ustawieni w jej centrowo-lewicowym członie. Jeżeli mamy mówić uczciwie i obiektywnie o zachodzących w Polsce procesach społecznych, to musimy uciekać od propagandowo-ustrojowej retoryki i zacząć poważnie traktować negatywne procesy w Polsce i ich dramatyczne skutki, które zapiszą sie czarną czcionką na pokolenia Polaków.Obecnie nie wystarcza opowiadanie naiwnych komunałów o wolności, kiedy straciliśmy już wszystko co tę wolność kształtuje.
Łaskawe zauważanie, że w aktualnej rzeczywistości mamy propagandę polityczną jak w peerelu niczego nie wyjaśnia. Jest to utrzmywanie się w starym i skompromitowanym schemacie, że dawniej było źle a obecnie jest dobrze. Zwróćmy zatem uwagę, że nawet jeśli instrumenty propagandowe są takie same,to celom jakie one służą są diametralnie różne.Dawniej propaganda polityczna służyła większości a teraz jest zdominowana przez mniejszość i to zdecydowanie określa jej pejoratywny charakter przysłaniany wolnością, pluralizmem i demokracją czyli pozornymi wartościami dyskontowanymi jedynie przez tzw. elity.
Fakt, że w naszym społeczeństwie występują dysfunkcje mechanizmów mających kreować nową i lepszą rzeczywistość pozostaje poza sporem.Postępujące negatywne procesy zaszły już tak daleko, że nie można ich nie zauważać, jeżeli ma się chociaż odrobinę przyzwoitości. Na ich eliminację społeczeństwo nie ma praktycznie żadnego wpływu,a elity są zainteresowane utrzymywaniem status quo.
Burżuazyjni socjologowie upatrują ten stan rzeczy w negatywnym oddziaływaniu poprzedniego ustroju na dzień dzisiejszy oraz w niskiej samoocenie Polakow ,co jest ponoć także winą radzieckich, że wbili Polaków w kompleksy. To myślenie wskazuje wyraźne na błądzenie służbowo-demokratycznej nauki pozostającej na usługach systemu.Wszystkiemu winni są oni.A my, kochane elity, pozostajemy bez grzechu z czyściutkimi łapkami.
Wszelkie zło upatruje się w kopiowaniu mechanizmów poprzedniego systemu zarzucając mu przede wszystkich pionowy układ władzy, praktycznie tą samą monopartyjność, upolitycznienie elit, wyłączenie ich spod kontroli i obarczenie błędem ignorancji.Niby pozornie można by się zgodzić z takim widzeniem,bowiem każdy poprzedni ustrój jest matka rodzicielką nowego,co gwarantuje podobieństwa przynajmniej zewnętrzne. Fundamentalna różnica sprowadza się do tego,że tamte i te ponoć podobne rozwiązania służyły zupełnie innym państwom. Instrument zwykle pozostaje taki sam, istotne jest komu on służy i czyje zaspokaja interesy i oczekiwania.Dlatego takie myślenie ma krótkie nóżki, bowiem nie uda się w ten sposób zrzucić kapitalistycznych sprzeczności na komunizm.
Przede wszystkim wyraźnie mówi się o celowym kreowaniu zaniżonej oceny świadomości społeczeństwa, poprzez jego elity, dążące do rozbicia i degradacji tożsamości narodowej.Oznacza to praktyczne odejście od tych wszystkich wartości, które określają naszą tożsamość poprzez patriotyzm, świadomość historyczną i kulturową .
Zaszczepia się nam poczucie wstydu własnej Ojczyzny drogą imputowania zaścianka Europy, uwstecznienia i zapóźnienia, występowania negatywnych cech jak złodziejstwo pijaństwo, lenistwo i szereg innych przywar dyskredytujących nas w oczach światłej Europy.Zatem mamy odchodzić od własnej siermiężnej Ojczyzny i przechodzić do wyśnionej Europy. Osiągnąć to mamy deprecjacją własnej przeszłości, kultury i głębokich tradycji, poprzez oderwanie od wielkich nazwisk polskiej literatury, sztuki i nauki,w które to miejsce wprowadza się populistyczne wartości Zachodu.
To wyjaławianie Polaków z polskości nazywane jest kosmopolityzmem, czyli tzw .czynienie z nas obywateli świata. Służą temu bez mała siłowe wdrażanie nauki języków obcych, co samo w sobie nie jest niczym zdrożnym, rozpatrywane jednak w kontekście wprowadzanych a zupełnie nam obcych tradycji świąt do Polski, wykonywania tradycyjnych polskich kolęd w angielskim języku, nasyceniu polskich mediów bezwartościowymi produkcjami, przekonywaniu o niezwykle wartościowym charakterze emigracji zarówno w sensie ekonomicznym jak i kulturo- twórczym, nabiera specyficznej wymowy. Ponieważ nie jest to sprawa otwarcia się na nowoczesność,a jest to problem rugowania polskości. I takie działanie nie może być przypadkiem.
Na obecnym etapie jest w dobrym tonie przekonywanie Polaków, że są nieudacznikami,stanowią czerwoną hołotę, są ludźmi o chorych duszach i nic nie stoi na przeszkodzie by obrażać to folwarczne polactwo nasycone rasizmem i antysemityzmem. Coraz to są wywoływane inspirowane awantury, których ostrze jest skierowane przeciw Polakom. Jak tzw.elity mogły dopuścić do tego, by Polacy byli poniewierani we własnym domu? Kim w ogóle są ci ludzie i komu służą oni, jeżeli doprowadzają do degradacji materialnej i moralnej kraj i jego ludność wobec, których mają ambicję spełniania funkcji elit. Niektórzy w tej sytuacji delikatnie ale jakże wyraziście i wymownie wspominają o toksyczności elit.
Te elity będące twórcami transformacji, jak to sobie przypisują, określają demokrację ustami Michnika w tekście: „Szare jest piękne” (1997) (w „GW”) jako „ciągłe targowisko”, „wieczną niedoskonałość” i co najważniejsze „…zmieszanie grzechu, cnoty, świętości z łajdactwem...”.Amen. Niektórzy wręcz piszą:„nie wymagajmy od polityków uczciwości” oraz „lepszy jest oszust i intrygant, któremu przyświeca troska o rację stanu”. Pozostawiam te słowa bez komentarza. A Papież ponoć powiedział:"„Demokracja bez etosu egalitarnego nie funkcjonuje”.
Wybrani obserwatorzy życia politycznego głoszą, że poświęcono ogromną ilość energii by nie dopuścić do odbudowania integrujących więzi w polskim społeczeństwie.Cały wysiłek był nakierowany na dezintegrację i skłócanie wszystkich z wszystkimi. Jakby komuś bardzo zależało na osłabianiu Polski dla wiadomych sobie celów. Wolno nam było się integrować tylko wokół Holocaustu i i antysemityzmu. Pozostałe odruchy integracyjne były ściśle kontrolowane i limitowane. Mogliśmy wszyscy nienawidzieć Rosji i kochać Ukrainę oraz Gruzję,co zwykle okazywało się niespełnioną miłością lub bzdurną nienawiścią.
Postacie w naszym życiu nie mające namaszczenia salonu RP natychmiast obwoływane są nosicielamii ksenofobii, nacjonalizmu, rasizmy i antysemityzmu. Tymi haslami utrąci się każdego przyzwoitego człowieka promując jednocześnie ludzi ze sfery sami swoi.
Do tej walki o polskość i Polaków lub przeciw nim, zaangażowano także KK, którego działalność przybrała niesamowite upolitycznienie, za przyczyną samego kleru i manipulacyjnych skłonności polityków poszczególnych opcji politycznych.
Rezultat jest taki, że większość polskiego społeczeństwa nie ufa już solidarnym elitom.Potencjał tych elit oparty na szkole podstawowej i zachodnich manipulantach wyczerpał się.
W kwestiach programowych te gremia się nie wypowiadają, bo i nie mają o czym, z racji negatywnie weryfikującego je kryzysu. Z tej też oczywistej przyczyny karmią nas nieistotnymi detalami, aby odwrócić naszą uwagę od spraw zasadniczych.
A my się nie damy.
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna