Zygfryd Gdeczyk

poniedziałek, 28 grudnia 2009

Likwidacja bibliotek

Likwidacja bibliotek

Od Moje obrazy


Solidarnościowe gadanie o budowaniu społeczeństwa informacyjnego jest zwykłym
politycznym bełkotem mającym pokryć destrukcyjne procesy zachodzące w polskim bibliotekartswie.Ta tradycja doskonale mieści się w nurcie likwidacyjnym polskich żłobków,przedszkoli,szkół i przemysłu.

Były Prezydent Wrocławia Zdrojewski miał ten sukces ,że zatopił miasto i został awansowany na bardziej odpowiedzialny odcinek,tj.kierowanie polską kulturą.Obecna sytuacja więc w bibliotekarstwie jest równie opłakana jak na innych odcinkach życia społecznego Polaków.Niekompetentne kadry solidarnych smarkaczy jak Wojtczak likwidowały PGR-y, a tacy jak Zdrojewski likwidują biblioteki.Oczywiście wszystko to dzieje się pod oszukańczym szyldem zakłamanego czynienia dobra naszym rodakom,z którego ma wynikać,że im bardziej ogłupimy społeczeństwo tym bardziej będzie mu miło i radośnie.

Zachwianie strukturami państwa, jego sprawdzonymi kadrami musiało się odbić negatywnie na stanie polskich bibliotek. Niesposób by Prezydenci o mentalności wiejskich gnomów oraz Premierzy będący socjalistycznymi szoferami potrafili objąć swym intelektem rolę i znaczenie funkcji bibliotecznych w procesie rozwoju społecznego.Przecież oni się ostentacyjnie chlubili tym, że nie przeczytali ani jednej książki.

I takie to elity miały nakreślić perspektywiczny kurs cywilizacyjny polskiego narodu wchodzącego w trzecie tysiąclecie. Ludziom stanowiącym sobą mniej niż zero dano ogromne plenipotencje w zakresie kierowania państwem.Potrafili oni wymieniać i niszczyć wszystko łącznie z podłogami w siedzibach władzy.Niestety był im zupełnie obcy proces mrówczej i odpowiedzialnej pracy na rzecz tworzenia, zgodnie z zasadą, iż od ziarnka do ziarnka aż zbierzę się miarka.

W takiej to sytuacji rok 1989 ,czyli kiedy władzę przejęła "Solidarność",jest początkiem ostrego zjazdu polskiego bibliotekarstwa w dół.

Komuniści przekazali solidaruchom:ponad 10 tysięcy bibliotek oraz 22 tysiące punktów bibliotecznych.Biblioteki dysponowały 140 milionami woluminów i blisko 8- mioma milionami czytelników.Zakup nowych książek wynosił 15 woluminów na 100 miszkańców Solidarni prawie dwa tysiące bibliotek włączyli w inne struktury ,by zmniejszyć ich koszty funkcjonowania. Punkty biblioteczne zlikwidowano prawie w całości.Co roku przybywało 100 nowych placówek bibliotecznych .Obecnie nic już nie przybywa,a raczej systematycznie i systemowo ubywa.

Ustał dopływ nowych książek do bibliotek publicznych. O ile w 1989 r. wskaźnik zakupu miał wartość 14,4 wol. nowych książek na 100 mieszkańców, to wskaźnik ten na koniec 2002 r. wynosił 5,2 wol. Ten to właśnie wskaźnik określa skalę dramatu w bibliotekarstwie.Ponieważ nie ma pracy, każdy trzyma się swego zatrudnienia niczym tonący brzytwy i nikt się nie wychyli w obronie losu bibliotek stanowiących o nowoczesności społeczeństw.Dlatego niedouczone solidarne elity mogą bezkarnie destruować to co komuniści stworzyli wartościowego.

Dla przykładu solidarny taksówkarz, po szkole podstawowej, został szefem lokalnego samorządu i przychodzi do dyrektora placówki bibliotecznej po studiach bibliotekarskich z 20 letnim stażem pracy, i oświadcza :"Pan mnie jeszcze nie zna ale mnie pan pozna".Po czym zasłużony dyrektor odchodzi z pracy.
W latach 1989-2002 zlikwidowano ponad 1500 bibliotek, co stanowi blisko 15% ich stanu wyjściowego.W następnych latach, co roku ubywa co najmniej 100 placówejk bibliotecznych.W 2002 r. zarejestrowano 7 508 600 czytelników,co stanowi spadek czytelnictwa o blisko pół miliona.

Na koniec października 2003 r. mieliśmy w Polsce 192 biblioteki powiatowe. Ponieważ w kraju mamy 379 powiatów, oznacza to, że mimo nałożonego ustawą trzy lata wcześniej obowiązku prowadzenia bibliotek powiatowych, nadal nie wykonuje go 187 powiatów.

Bibliotekami aktualnie kierują często osoby bez odpowiedniego przygotowania zawodowego, nieposiadające ani potrzebnej wiedzy, ani odpowiednich umiejętności do unowocześniania działalności podległych im placówek wedle wzorów bibliotekarstwa krajów cywilizacyjnie rozwiniętych i budowania społecznego lobbingu w ich interesie.

Sygnalizowany jest rozpad więzi współpracy i współdziałania w sieci bibliotek publicznych.Jednostki te pozostają opuszczone i osamotnione. Pozbawione właściwych wpływów z biednych samorządów lokalnych wiodą biblioteki nędzną egzystencję, która niewątpliwie zostanie zakończona twórczymi decyzjami solidarnych.

Jak gminna wieść niesie rząd rudego liska już się przymierza do likwidatorskich posunięć w bibliotekarstwie.Ludzie o horyzontach przekraczających solidarne postrzeganie świata integruja się w swej walce z rządzącymi liberalnymi nieukami,aby zapobiec wdrożenie rządowego projektu likwidacji bibliotek.

Biblioteki nie są – wbrew mniemaniu polskiej klasy politycznej – reliktem odchodzącego świata, o czym świadczy ich rola w Europie Zachodniej, gdzie liczba wypożyczeń z roku na rok rośnie.To polskie solidarne elity są reliktem uosabiającym ciemnotę i wstecznictwo nawiązując do do smutnych tradycji IIRP.

Znany wszystkim Minister Zdrojewski bardzo odważnie sobie poczyna w bibliotekarstwie i ogranicza wydatki na finansowanie bibliotek z budżetu ministerstwa w 2010 roku z założonych 40 milionów złotych do 10 milionów. Po prostu likwidator. Pewnie chce kupić za te cięcia nie kilka Predatorów do Afganistanu.To się po prostu w głowie nie mieści ,z kim aktualnie przychodzi się borykać polskiemu narodowi.

Protestują pisarze, tłumacze, redaktorzy, wydawcy, bibliotekarze i czytelnicy oraz ci wszyscy którzy mają jakiekolwiek pojęcie o roli polskiego bibliotekarstwa ,które miało bezdyskusyjny wpływ na likwidację analfabetyzmu w Polsce , na budowę nowoczesnych polskich elit intelektualnych. Stanowiło jako jedna z nielicznych struktur o nowoczesności myślenia polskiego społeczeństwa.

Protestujący odwołują się do premiera przypominając ,że znacznie biedniejszą Polskę stać było na biblioteki. Rozgoryczeni powiadają ,że przy obecnych spadkach nakładów na bibliotekarstwo i postępującym wtórnym analfabetyźmie niczym gruźlicy płuc w chorym polskim społeczeństwie, nie stać już nas na nic w kulturze poza desperackimi aktami rzucania się z pałaszem na solidarną twórczość w Zachęcie.

Przez dwadzieścia lat wypraliśmy już Polakow z wszystkiego co wartościowe i nieprzemijające.Zniszczyliśmy polski teatr, zagubiliśmy szkołę polskiego plakatu,imponujące polskie kino stało się merkantylnym karzełkiem Europy. Odeszły w niepamięć wielkie nazwiska polskiej muzyki,literatury i sztuki.A polskie szkolnictwo postawowe po rewolucyjnych zmianach produkuje infantylnych ludzików nie potrafiących operować tabliczką mnożenia.Jest to wstyd i hańba dla solidarnych Halli,Galli, Anonimów i Wandali.

W niechlubnej historii były już systemy walczące z książką będącą symbolem wiedzy,nowoczesności i postępu. Marnie jednak one kończyły. I taki sam koniec czeka tych ,którzy chcą książki zastąpić rakietami symbolami mijającej władzy, destrukcji ,zniszczeń i śmierci.W tym zderzeniu wyraźnie widzimy różnicę definicji Dobra i Zła,co nie oznacza,że jeśli ktoś twierdzi ,iż jest Archaniołem Dobra,to mamy prawo i obowiązek mu wierzyć,bowiem Dobro i Zło rozpoznajemy po owocach.

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna