Zygfryd Gdeczyk

środa, 2 grudnia 2009

Tusk odegra rolę...

Tusk odegra rolę


Polska zamierza odgrywać rolę w w baraku Obamy. Wolna, niezależna, suwerenna,autonomiczna i demokratyczna Polska angażuje się na końcu świata w amerykańskie dyktowanie woli.

Pokojowy Obama przechodzi na zdecydowanie militarystyczne pozycje. Świadczy o tym rozprawa do jakiej się sposobi w Afganistanie. O czym był uprzejmy powiadomić wygłaszając swoje militarystyczne "Urbi et orbi" w znanej jaczejce pokojowej koegzystencji między narodami zlokalizowanej w West Point. Zamierza on wytłuc swoich dawnych sojuszników uzbrojonych i zorganizowanych przez USA do walki z Rosją. Aktualnie Talibowie wymknęli się USA spod kontroli za co mają zostać srodze ukarani.

Amerykański kontyngent ekspedycyjny ma zostać rozszerzony o kolejne ca 35 tysięcy żołdaków poszerzony o taką samą ilość podobnego elementu najemnego z państw sprzymierzonych.Nasz Tusk w tej karczemnej awanturze ma odegrać swoją artystyczną rolę.O czym wspaniałomyślnie zechciał powiadomić jego wielki przyjaciel Obama.
Prezydent USA jeszcze dobrze wojny nie rozpoczął a już obwieszcza jej zakończenie za 18 miesięcy. Sytuacja zaczyna nabierać rumieńców jak w Iraku. Zgodnie ze starym porzekadłem dla USA dobry jest każdy powód by utrzymać dominację w świecie.Liczy on przewrotnie na to, że do tego czasu uda mu się wyszkolić armię i policję afgańską,pewnie podobnie jak w Iraku. Jak zobaczą swoich braci wywrotowców to zaraz się z nimi kumają i bratają.

Dlatego ogłoszony plan rozbicia Al-Kaidy jest dziecięco prosty i naiwny. A rola jaką poleca się wypełnić Polsce jest naganna i godna potępienia,zarówno ze względów humanitarnych jak i przesłanek ekonomicznych rozbitej polskiej gospodarki,m.in.przez USA. Obama stara się się balansować między Scyllą a Charybdą amerykańskich jastrzębi i "gołąbków pokoju" z wizją wietnamskiego końca.

Zaistniała sytuacja ekonomiczno-polityczno-militarna w USA dowodzi jednoznacznie ,iż nie radzą sobie one zupełnie w kryzysowej sytuacji, którą same wywołały, ze swoją dominacją w świecie. Do jej realizacji potrzebują jeszcze zwasalizowanych pacanów. I w taką to rolę entuzjastycznie wpisuje się polska prawica, zresztą pospołu z lewicowymi przebierańcami.Krótko mówiąc nadzieje cywilizowanego świata na pokojową politykę czarnego prezydenta prysły niczym sympatyczny balonik Okudżawy.

Barack sam ze sobą prowadził monolog ,z którego wynika,że bardzo się biedaczyna pogubił w terrorystycznej polityce swego kraju, która coraz bardziej przesuwa się na te niechlubne pozycje. Początkowo ostoją Al-Kaidy miał być Irak bezpodstawnie zaatakowany przez amerykańską armadę.Teraz kiedy irackie kurki już przekręcili na swoją stronę, to przymierzają się zdecydowanie do manipulowania przy bogactwach ziemi afgańskiej.

I powiedzmy sobie szczerze tak jak naród radziecki miał guzik do szukania w Afganistanie tak samo dotyczy to miłującego pokój i turystyczno-krajoznawcze wycieczki po świecie narodu amerykańskiego.Widać naród amerykański zapomniał już jakie baty otrzymał w Wietnamie.

Skoro Ameryce tak bardzo zależy na:"rozbiciu i pokonaniu Al-Kaidy w Afganistanie i Pakistanie oraz uniemożliwienie, by zagroziła w przyszłości Ameryce i naszym sojusznikom" to winna ona zacząć od Osamy Bin Ladena, wielkiego przyjaciela byłego Prezydenta USA. No chyba,że Osama jest agentem CIA i dlatego jest bardzo nieporęcznie go ścigać i pochwycić,by nie skompromitować walecznej i bohaterskiej koncepcji amerykańskiej polityki walczącej ze złem. Mogło by się bowiem okazać ,że ten sławetny system wartości jakoś dziwnie się Amerykanom wykopyrtnął.

Swoje nadzieje Obama pokłada w odbudowie Afganistanu, zapewne podobnie jak Iraku po ograbieniu go ze skarbów wiele tysięcy lat liczącej kultury materialnej,bo duchowej przewchwycić się nie da. No, ale żeby Afganistan szczytnie odbudować należy najpierw w glorii bohaterskiej sławy i chwały zniszczyć go. A potem wpompować pieniążki podatników w kapitalistyczne korporacje powiązane z z kolesiami wiceprezydenta jak miało to miejsce za Busha. I tak się kręci ten ogłupiający amerykański cyrk nazywany wolnością, pluralizmem i demokracją.

Jest rzeczą wyjątkowo niesympatyczną kiedy dla gloryfikowania wojny agresywnej, której celem jest spacyfikowanie innego narodu i przejęcie jego dóbr używa się pokojowego sztafażu i retoryki miłości oraz pomocy.Widocznie Afgańczycy mają poważne wątpliwości jeżeli w obronie swoich własnych wartości gotowi są ponosić ofiary najwyższe. A i Ameryka jest zdrowo pokręcona jeśli dla mitu swej niezwyciężoności gotowa jest poświęcać swoje dzieci.

Kryzys kryzysem a wojować trzeba, taka jest logika amerykańskiego interesu w każdym punkcie globu ziemskiego.Ale oczywiście:"Stany Zjednoczone "nie dążą do dominacji nad światem", ani "nie zmierzają do okupowania innych krajów"- tak lał miód na serca naiwnych i nawiedzonych ich nowy czarny apostoł Imperium Dobra. Nie bardzo wiadomo dlaczego USA tak nieodpowiedzialnie traktują inne narody świata.

To co nam się wzniośle opowiada a propos z zabijania ludzi, urywania im rąk i nóg oraz rozszarpywania korpusów to jest jeden psychopatyczny aspekt tej sprawy. Jedno wielkie polityczne świństwo wymagające potępienie przez wszystkich ludzi mających poczucie godności, przyzwoitości i prawości. A polskim dnem tej rzeźni będzie stopień spolegliwości Donka. Drodzy i ukochani nasi bezrobotni, potencjalni najemnicy, rysują się przed wami perspektywy krótkiego ale jakże bogatego życia w piaskach pustyni pod sokolim okiem talibańskiego snajpera.

Zemsta nie może być siłą motoryczną Imperium Dobra.Tym bardziej permanentna zemsta.
Co prawda już Hammurabi powiadał:"Oko za oko i ząb za ząb".Więc zapewne przyzwoiciej jest wystawić drugi policzek? A może konie kulbaczyć ułani i do broni na pohańca? A cóż nasz miłosierny Pan na to? Bo wiadomo z Allachem liczyć się nie musimy.A z bliźnim,nawet z niedowiarkiem?

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]



<< Strona główna