Zygfryd Gdeczyk

poniedziałek, 29 czerwca 2009

Powtórka z Torlina

Powtórka z Torlina


Nie jest istotne w sumie czy w dyskusji wychodzi na moje lub twoje, ważne żeby to było rozsądne i podparte faktami.W przeciwnym wypadku jest to dziecinadą opartą na przykrótkich spodenkach i zawstydzającym wychodzeniu ograniczonego argumentu.

Nie jest prawdą, że w stosunku do każdego kraju można napisać, iż jest on posiadaczem złóż rud metali szlachetnych i nośników energii. Napisać można , tyle tylko, że taka teza jest fałszem. Fakt, iż Polska posiada miasto o nazwie Złotoryja zupełnie nie dowodzi, że nasz kraj wydobywa złoto.

Stwierdzenie, że:"Ale mamy dwa kraje: Irak i Afganistan" jest błędem lub niechlujstwem językowym, ponieważ nie mamy dwóch krajów, co najwyżej możemy w dyskusji rozpatrywać sytuację dotyczącą tych dwóch krajów. Stosowane przez Torlina uproszczenia myślowe są niedopuszczalne.

Następnie Torlin radośnie oświadcza:"W Iraku mamy ropę naftową i gaz...". Może i Pan Torlin ma tam ropę i gaz. Ja, niestety, ich współwłaścicielem nie jestem. Stąd nie mogę podzielać zachwytów i uniesień autora tych słów.

Po czym zarzuca niegrzecznie Spokojnemu:"I całą Twoją koncepcję szlag trafił".Bez najmniejszego uzasadnienia, ot tak sobie a muzom, i przy tym spoufalając się jeszcze w amerykańskim stylu. Mnie się zawsze wydawało, że dojrzałość wymaga szacunku ze strony harcerzyków, nawet jeśli jest to harcerstwo chrześcijańskie,a może i głównie właśnie dlatego.

Krótko mówiąc-brak słów-by skorzystać z doświadczeń malca-polemisty.Ten brak słów przewija się na każdym kroku, co jakby świadczyło o problemach z aparatem kształtującym je.

Następnie wiążąco i jednoznacznie wypowiada się o ważności i mandacie politycznym wyborów przeprowadzanych w Iraku i Afganistanie pozostających pod amerykańską jurysdykcją militarną. Nie zaskakuje taki pogląd ze strony miłośnika Stanów Zjednoczonych. Natomiast u każdego przyzwoitego człowieka szanującego suwerenność i wolność innych krajów taka optyka musi budzić opory.

Poinformowanie nas, że u władzy w tamtych krajach są konkretni ludzie niczego wiążącego w sensie przestrzegania prawa nie wnosi. Istotne jest to jakie koncepcje prawno-ustrojowe oni prezentują i kto ich wyniósł do władzy, co obliguje do określonych zachowań. I niczego nowego nie wnosi oczywista prawda, że tamci tuziemcy walczą u boku polskich żołnierzy.Walczą oni u boku tych, którzy ich sformowali, uzbroili i wskazali przeciwnika. A oprócz tego są dyskretnie nadzorowani i kontrolowani przez dobroczyńcę-pryncypała, by przypadkiem nie przeszli na przeciwną stronę. Mimo tak pajęczo rozbudowanego systemu, a może właśnie dlatego, zdarzają się bardzo częste przypadki nielojalności wobec amerykańskich wojsk wyrażające się dość licznymi przypadkami napaści i mordowania amerykańskich żołnierzy.

Nie można też formułować zdania w następujący sposób:"po stronie pakistańskiej z Talibami walczy armia pakistańska." Jest ono tak mętne jak sama sytuacja w Afganistanie. Jeżeli zauważymy, że Talibowie zostali przysposobieni przez USA do walki z ZSRR a Pakistan jest sojusznikiem amerykańskim.To tym bardziej nie bardzo wiadomo, dlaczego sami swoi tak się żrą między sobą. Dlatego jest wysoce niestosownym wkładanie palca między te amerykańskie drzwi w Południowo-wschodniej Azji. Poza amatorami amerykańskiej polityki, ponieważ oni włożą je wszędzie, pomijając nawet aspekt estetyczny.

Poza tym naszemu delikwentowi wyraźnie pomyliło się takie pojęcie jak agresor.Kontynuuje on w dalszym ciągu pokrętne metody walki, w jego ujęciu nie bardzo jest wiadomym kto z kim lub przeciwko komu walczy. Wiadomym jest ponad wszelka wątpliwość, że agresorem nie są zewnętrzni najeźdźcy. Agresorem w rozumieniu tego politologa są Irakijczycy i Afgańczycy, mieszkańcy tamtej ziemi od tysiącleci. Natomiast grabiący ich z pamiątek historii i dóbr ich ziemi Amerykanie zasługują na imię rycerzy dobra i sprawiedliwości .Drogi młodzieńcze zawróć z tej pogmatwanej drogi póki jeszcze czas. Amerykanie i tak do siebie nie przyjmą pana, ponieważ dla nich niewiele pan odbiega od tych Azjatów.

Po tym twardym wejściu w zakresie polityki zagranicznej przenosi się nasz krzewiciel nowego do rodzimej piaskownicy. Rozogniony obwieszcza nam:
"Ja jestem wielbicielem klasy średniej, ciężko pracującej, jestem zwolennikiem pracy u podstaw."
Ciekawi mnie kogo on do klasy średniej zalicza. Zapewne nie Lecha, który jest lekarzem i ma lewicowe spojrzenie na prawicowe skrzywienia. Dla niego klasa średnie to zapewne gromady nie kumatych sklepikarzy, którzy wyparci zostaną boleśnie przez supermarkety. A w ogóle tak zaangażowany prawicowiec z klasowymi sloganami na ustach to raczej rzecz niespotykana ,by wręcz nie powiedzieć okaz, jak zgłosił Spokojny w moim kierunku.

Następnie surowo oświadcza, że w tym burżuazyjnym państwie, oblubienicy jego miłości zauważamy, iż:"... w Polsce jest bardzo dużo patologii...", z którymi on walczy z pełnym zaangażowaniem.W tym miejscu wręcz ciśnie się pytanie, to po ki licho zafundował nam takiego potworka. Trzeba się było bardziej przyłożyć. Po czym jednym tchem zdradza, że Tusk nie jest jego"ukochanym przywódcą". Moim także nie jest. To czyim w końcu jest?

Po czym wyraża naiwne zdziwienie atakiem lizakopodobnych licytując się kogo bardziej wzięli oni na ząb.Wobec tego wyjaśniam, że my atakujemy solidarnych głupopodnych przepraszając za korzystanie z waszych doświadczeń lingwistycznych.

Z kolei delikatnie podpowiada Spokojnemu kierunek jego krytyki. Ze względów politycznych Spokojny wyraźnie się zagubił przypinając łatki Torlinowi.Prawica różnych maści i odcieni powinna się skoncentrować na walce z lewicą, zapominając o własnych niegodziwościach. I temu celowi ma służyć pozostała, szczątkowa lewica, jako mały chłopiec do wielkiego bicia, by zagłuszać wielkie żarcie.

Ze zrozumiałych przyczyn poddaje krytyce zapowiadany powrót starych podatków ogłoszony przez jego polityczną opcję. Przypuszczam, że bliższe byłyby mu formy obciążania podatkowego jak bykowe, pogłówne, aborcyjne, obciążenia od utraconego dziewictwa, podatek drogowy, podatek bolszewicki. Każdy podatek jest dobry jeśli łata budżet. Pod warunkiem, że władzy zależy na jego załataniu a nie powiększaniu dziury. Im większy bajzel w finansach państwa tym większy zarobek dla prywatnego sektora bankowego.Dlatego ja wprowadziłbym na fali ogólnego entuzjazmu podatkowego jako podstawowe obciążenie podatkiem od głupoty.

Wrzeszczy też:"Najbogatsi nie dadzą wydrzeć sobie ani centa".Nareszcie coś rozsądnego w tym słowotoku. O widzę , że szanowny Torlin zaczyna przemyślać o trzeciej drodze. Życzę powodzenia na tej wyboistej drodze. Jak to powiadają nie można wrąbać ciasteczko i mieć je nadal.

I tak zabiera się do gwałtu na Magrud, ten zmyślny i ambitny chłoptaś.
Zapowiada odważnie:" I tak można by analizować punkt po punkcie pomysły Magrud". Kończąc na tym buńczuczne pokrzykiwanie, ponieważ na więcej go nie stać.
Za tę niesfinalizowaną prowokację powinien dostać po buzi od Magrud.

Następnie zabiera się za Pocztę Polską poddając ją druzgocącej krytyce.Tę listę zaledwie zainicjowaną można by rozszerzyć na Koleje Polskie, Telekomunikację, gazownictwo, kopalnictwo, szkolnictwio wyższe, energetykę, służbę zdrowia, Policję, Straż Pożarną, CBA, CBŚ,polską armię i kilka innych instytucji łącznie z IPN-em.Kiedy to wszystko sprywatyzujemy wówczas osiągniemy pełnię szczęścia a jeden z drugim półgłówek będzie chichotał.

Marudzi on, że Polska Poczta jest upolityczniona. A któż to zrobił? Któż wywalił czerwonych dyrektorów zamieniając ich swoimi, czarnej proweniencji. Przecież to prawica cały czas ciągnęła państwowe struktury poprzez spółki z udziałem skarbu państwa,upadłość do prywatyzacji. Samym hasłem prywatyzacji nie zaspokoi się oczekiwań społecznych. A niektóre odcinki strategiczne życia społecznego i gospodarczego są i pozostaną deficytowe. Dlatego przynajmniej prawica powinna zrezygnować z demagogii i populizmu licząc, że jeszce być może dodatkowo się obłowi.

Tak jak początkowo nasz profesjonalista popłakiwał w rękaw, że nikt nie chce odpowiadać na jego pytania, tak po otrzymaniu sążnistego i soczystego elaboratu zaczął utyskiwać:"No a co ja mam zrobić z elaboratem Lizaka?"
Przede wszystkim podziękować, że ktoś zechciał poświęcić panu czas na wyjaśnianie komunałów.

Ten arogancki młodzianek zarzuca mnie i Magrud:
"Jak tam kłamstwo pomieszane jest z nieprawdą co właściwie jedno zdanie".
Zacznijmy od tego, że należałoby popracować nad własną stylistyką i tworzeniem zdań, chociaż by po to by być lepiej rozumianym w języku polskim .Zarzucanie nam "kłamstwa pomieszanego z nieprawdą" jest pierwszym tego rodzaju przypadkiem na naszym blogu, co powinno nam dać asumpt do zastanowienia się nad sobą i Torlinem niejakim.

Kwestionuje on w oczywisty sposób poniższą wypowiedź Magrud:“Na rynku medialnym też dominuje zachodni kapitał”. Gdyby zadał sobie ten pan chociażby pobieżny trud poznania struktury kapitałowej polskich mediów, to nie musiałby się ośmieszać w tak zawstydzający sposób. Oznacza to równocześnie, że nie można poważnie traktować tak niekompetentnych i ignoranckich wypowiedzi.

Podważa sens mojej wypowiedzi:“Prawica odebrała lewicy i narodowi kapitał”.Wobec tego zapytajmy a gdzie jest ponad 12 tysięcy komunistycznych zakładów poczynając od piekarni poprzez pralnie chemiczne do stoczni i polskich flot? Nie ma takiego rachunku statystycznego, który udowodniłby, że wszystkie one były niekonkurencyjne.
Balcerowicz wprowadził dla sektora państwowego podatek od wielkości majątku trwałego, który pozbawił sektor państwowy prawa do równości traktowania i wyłączył go z walki konkurencyjnej. Była to decyzja polityczna jaka nie dotknęła sektora prywatnego preferencyjnie traktowanego i zmierzała ona do zniszczenia struktur państwowych.

Zgłoszona uwaga:" I nic nie ma do tego pochodzenie kapitału..."a rzecz dotyczy upadłości świadczy o niekompetencji interlokutora. Zmiany polityczne w Polsce były podyktowane schematem zachodniego myślenia. Wraz z nim napływał do Polski krótkookresowy kapitał spekulacyjny, znacznie obciążający polskie finanse. Generalnie generowane przez zachodni kapitał zyski były transferowane na Zachód, co uniemożliwia własną politykę inwestycyjną ograniczającą naszą suwerenność. Brak narodowego kapitału świadczy o słabości państwa i jego uzależnieniu.

Bardzo cenna jest obrona Balcerowicza:"Mówienie, że Balcerowicz et consortes ukradli pieniądze nie zasługuje na polemikę."
Balcerowicz był twórcą a właściwie kalką i wykonawcą koncepcji Sorosa. Zastosował on społeczeństwu polskiemu serie bolesnych kopniaków ekonomicznych. To on odpowiada za przekształcenia własnościowe Polski, za rozbicie jej gospodarki i oddaniu za bezcen obcemu kapitałowi, który dokonał ostatecznej likwidacji masy upadłościowej przejmując dla siebie obowiązujące w UE limity produkcyjne. Nie przypominam sobie, żeby ktoś zarzucał Balcerowiczowi ,że on coś personalnie ukradł. Nie musiał biorąc pobory w wysokości pół miliona złotych co miesiąc. Natomiast gmin przypisywał tę skłonność całej opcji politycznej wywłaszczającej Polskę. Lepper zaś konsekwentnie zapowiadał Balcerowiczowi, że musi on odejść, co i też wkrótce się stało. I takim to sposobem pierwszy komunista z Instytutu Marksizmu i leninizmu stał się twórcą ponownego kapitalizmu w Polsce. Tak czy inaczej Balcerowicz odebrał narodowi nominalną własność środków produkcji przekazując ją we faktyczne władanie inicjatorów przewrotu w Polsce i ich totumfackich bez określenia jakichkolwiek zasad i transparentności. Powodowało to falę niesłychanych afer, oszustw i przestępczych przywłaszczeń.

Nie odpowiada także memu polemiście kolejny akapit z mego wpisu:“A to progi podatkowe im obniżano a to składki różnego rodzaju pomniejszano, a to przywileje i ulgi stosowano. Dokonuje się tego procederu paralelnie tnąc świadczenia budżetowe dla społeczeństwa”. Taka jest polityka w aktualnej Polsce i nic tego nie zmieni. Preferowany jest wieki kapitał i jego rozwój. A budżet stał się nie instrumentem harmonijnego rozwoju kraju lecz miejscem ogromnego przekrętu polegającego na tym, że budują go w zdecydowanej większości najsłabsi a środki z niego przejmują najbogatsi. Argument, że w Polsce jest garstka bogatych nie jest żadnym argumentem, ponieważ jest to ca 10% populacji, która przejęła dominację nad większością kapitału.Oni dyktują warunki egzystencji w naszym kraju. Oni rządzą w Sejmie przyjmując korzystne dla siebie rozwiązania. Oni chcą połknąć telewizję publiczną.i to wreszcie oni przygotowują już nową ordynację pod zbliżające sie wybory z jednomandatowymi okręgami wyborczymi, które zapewnią przytłaczające zwycięstwo bogatym i Platformie Obywatelskiej. Do bani mi z taką "demokracją".

I w tym wszystkim nie chodzi o kłucie w oczy niezasłużonego bogactwa lecz o elementarną przyzwoitość i uczciwość określane mianem sprawiedliwości społecznej. Jak to może być, że jeden nonszalancko rozwala się w mercedesie, a drugi grzebie po śmietnikach, by utrzymać się przy życiu.I to tylko dlatego tak mu się wiedzie, że posiadł on znajomość funkcjonowania "oscylatora".W konsekwencji okrada własną ojczyznę a potem ucieka do Izraela. Jego ziomek Goldman czyni podobnie. Elegancka cisza wokół tych spraw .A jeżeli ktoś próbuje je nagłaśniać to zaraz przypina mu się etykietkę antysemity. Jeszcze trochę a stanie się tak , że pomówienie o antysemityzm będzie nieodłącznym atrybutem polskiego patriotyzmu.

I skończmy z tym dziecięcym prawicowym paplaniem, że:"To oni dają pracę." Oni jeszcze niczego, nikomu nie dali i pracy też nie dadzą. Pracę wykonuje robol, a oni co najwyżej z łaski, raz na trzy miesiące mają ochotę zapłacić, bo w międzyczasie dokonują np.poważnej inwestycje w postaci zakupu buldoga.

Proszę się także nie powoływać na hasło równych żołądków, ponieważ stanowi ono wysiłek intelektualny solidarnej braci, która brała się za obalanie komuny. Ewentualne pretensje w tym przedmiocie wypada kierować do NSZZ"Solidarność". Oni się tam na tym znają doskonale. Przez ćwierć wieku nad prawoskrętnymi roztaczali parasol ochronny z wiadomym skutkiem.

Kwestionuje się także kolejny mój zapis:"“Czyli trywializując zabiera się środki biedocie przesuwając je dla nienasyconych posiadaczy” – czyli właśnie właścicielom małych przedsiębiorstw. Brawo. Bravissimo.Tako rzecze Torlin.
Małych przedsiębiorców nie można uważać za potrzebujących pomocy. Pomoc jest potrzebna emerytom, rencistom, chorym i dzieciom.A wy te wszystkie grupy traktujecie jak pasożytów społecznych. Mnie się zawsze wydawało, że to bogaty winien wspierać biednego a nie odwrotnie. Nie dość, że ciągle zamyślacie jakby tu tej biedocie odebrać od ust ostatni kawałek chleba i to wykłócacie się wewnątrz siebie kto ma ponosić koszty utrzymywania waszego bałaganu.W końcu uzgodnijcie stanowisko.To przecież państwo dzierżycie władzę.

Cieszy mnie także spostrzeżenie adwersarza, iż zauważył niechęć lewicy do odpowiadania na nieprzemyślane pytania prawicowe. To rządząca prawica ma obowiązek odpowiadania na stawiane jej pytania dlaczego tak nieudolnie rządzi, mimo wcześniejszych świetlanych zapowiedzi? Dlaczego powiększa bezrobocie, dlaczego okłamuje naród, że nie ma kryzysu? Dlaczego znowu manipuluje przy rentach i emeryturach? Dlaczego udaje, że 30 złotowa waloryzacja świadczeń społecznych to poważny krok? Dlaczego znowu grzebiecie przy ordynacji wyborczej? I tak dalej i tym podobnie. Państwo macie obowiązek nie tylko nam wmawiania, że mamy dobrze. A my mamy prawo udowadniania wam, że jesteście nieudolni popaprańcy, bowiem nie tak miało być. Nie w imię takiej sprawy zginęli górnicy na Wujku.

Tupet tego młodego człowieka przekracza miarę kiedy polemizuje z moimi słowami:“O ile mi wiadomo to budżetową dziurę w wysokości 9o miliardów spowodowała prawica, na czele z Panem Buzkiem”.
Na co ten dżentelmen odpowiada elegancko:"- to źle wiesz (jak zwykle zresztą), nigdy nie było dziury w tej wysokości, było tylko niebezpieczeństwo jej powstania, a to jest różnica."
Obawiam się, że z ignorancją dyskutować się nie da.
Dla spokoju ducha podeprę się cytatem z Niezależnego Serwisu Informacyjnego:
"Wtedy po Balcerowiczu została ogromna dziura budżetowa (rzędu 80-90 mld zł), zwana jednak "dziurą Bauca", bo opinia publiczna dowiedziała się o niej już po odejściu Balcerowicza do NBP, gdy Bauc przejął po nim stery w Ministerstwie Finansów."
Po cóż się jeżyć i pierzyć, kiedy wypada się wstydzić.

Na zadane przeze mnie pytanie:"“A kto zadłużył Polskę na ponad 200 miliardów dolarów?” znawca przedmiotu odpowiada z głębokim przekonaniem:"Dług Polski wobec zagranicy wynosi ponad 200 miliardów, ale złotych, a nie dolarów."
Wyjaśnienia przez mnie wymaga podana wielkość zadłużenia wg wartości dolara sprzed kryzysu ekonomicznego w USA.Obecne zadłużenie Polski wyrażane w euro wynosi ca 184 miliardów euro, co pomnożone przez 3, stanowi na okrągło sumę 584 miliardów złotych ,czyli dwa polskie budżety w przybliżeniu.
Taka to jest pańska wiedza drogi panie Torlinie.

Kiedy postawiłem kolejne pytanie: “To dlaczego obecni polscy rolnicy klną w żywe kamienie solidarną RP a z sentymentem wspominają PRL?”
Odpowiedział serią swoich pytań na moje:
"gdzie Ty spotkałeś takich rolników? W skansenie? Kiedy byłeś ostatni raz na wsi? W połowie lat 70.?
No cóż można i tak dyskutować.
Ja mogę na takie dictum odpowiedzieć tylko tyle, że urodziłem się na wsi, tam wychowałem.Wykształcenie zdobyłem m.in. rolnicze i pełniłem kierownicze funkcje w wojewódzkich strukturach rolniczego profilu.Więcej przyjemności temu ptysiowi nie zrobię, żeby nie umazał mnie po łokcie w czerwonej krwi.

W dalszym akapicie druzgocze mnie kompletnie ten adept ekonomicznych nauk słowami:
"człowieku, kiedy Ty byłeś w jakimkolwiek supermarkecie, na bazarze, w osiedlowym sklepie warzywniczym, w Biedronce? Gdzie Ty widziałeś rolnicze produkty wykańczające polskiego rolnika? To raczej polski rolnik wykańcza zagranicznego za granicą. Teraz dostanę nieśmiertelną wiadomość o czosnku z Chin."
Jeżeli pan czerpie swoją wiedzę ekonomiczną z supermarketu, to mogę wyłącznie panu pogratulować. Dla mnie jest to zbyt wąski wycinek obserwowania zachodzących w Polsce procesów ekonomicznych. Na pański użytek mogę jedynie ogólnikowo zasygnalizować, że praktycznie we wszystkich gałęziach rolnictwa po 1989 roku producja rolnictwa spadła w wydatnym zakresie i do dzisiaj nie została odbudowana. A jako metodę jego utrzymania widzi się śmieszną koncepcję gospodarstw agroturystycznych mających być receptą na zaistniałą zapaść.

Jego zdaniem dotacje mimo , że mniejsze niż dla krajów starej unii są dla naszego rolnictwa wspaniałe bo otrzymujemy je za darmo.Nie ma nic za darmo drogi liberale. Polska wpłaca do UE potężną składkę, która w postaci dotacji wraca do nas. Tyle tylko, że my nie możemy decydować na jakie kierunki wolno je spożytkować. Ponadto nikt głośno nie mówi, że jesteśmy płatnikiem netto, czyli lichowie wie jaki jest ten ostateczny bilans wnoszonej składki i dotacji. Stąd nie ma większego powodu do achów i ochów. To są nasze pieniądze, tylko nie przez nas dzielone.Kolejny przykład utraty suwerenności.

Znowu pudło wykrzykuje specjalista na moje stwierdzenie:
"“Ponadto unijna polityka jest nastawiona na ograniczanie produkcji rolniczej, co eliminuje polskie moce wytwórcze i ułatwia przejmowanie rynku przez obcy kapitał”.Jeżeli pudło to proszę wskazać mi na jakich kierunkach polskiego rolnictwa nastąpił rozwój. Na wszystkich drogich panie jest klapa oprócz gorzelnictwa. Padły cukrownie, mleczarnie, zakłady mięsne,olejarnie.

Nasz eurooptymista zachwyca się nadprodukcją Europy.A ja jestem Polakiem i widzę potrzebę ochrony i obrony polskich interesów. Nie interesuje mnie utrzymywanie niemieckich mocy produkcyjnych kosztem likwidacji polskich, aby nastąpił globalny bilans. Bo takie myślenie jest rujnowaniem polskiej gospodarki.

Nie ma się także co odwoływać do polskiej młodzieży z małych miasteczek i wsi, którą wygoniliście na ekonomiczną banicję. Nie ma także tej młodzieży na wyższych uczelniach. Jest ona w kryminałach, bo jest to jeden z niewielu wskaźników w RP jaki ewidentnie wzrósł.

I tak to bywa kiedy jeden gustuje w poezji a drugi w wałęsowych skarpetkach.
_________________
Nuda veritas.

sobota, 27 czerwca 2009

Czerwonego nie znacie a czarne chwalicie

Czerwonego nie znacie a czarne chwalicie

W ostatnim swoim entree opisywałem, odchodząc od głównego nurtu zadanego tematu przez Gospodarza, śmierć Nedy. A właściwie polityczno-prasowy kociokwik światowych mediów, tej krwiożerczej kolubryny żywiącej się krwią i ludzkim nieszczęściem. Bardzo byłem ciekawy reakcji blogowiczów na ten temat. Okazuje się, że reakcją było pełne milczenie. Ani jednego posta, który by nawiązywał do dramatycznego i drastycznie przedstawionego aktu umierania.

Jak się jednak okazuje ta śmierć wpisuje się w bardzo oczywisty a i brutalny świat mediów światowych, nie pracujących sobie a muzom lecz na określone zamówienie. Powstaje zatem pytanie czy te media działają na społeczne zamówienie, czy też działają w imieniu wielkiego kapitału, czyli działają na zamówienie systemu? W oparciu o własne, drobne doświadczenie, zauważam skromnie, że nie ma społecznej fascynacji śmiercią. Nie ma społecznego zamówienia i akceptacji na gwałt i brutalność. Te zjawiska szokują i blokują ludzi w ich naturalnych reakcjach. Społeczeństwo nie chce i boi się cierpień oraz śmierci uciekając panicznie w sferę życia. I moim zdaniem jest to bardzo naturalny i zrozumiały odruch stanowiący mechanizm obronny wobec zalewającej nas kultury śmierci.

Kultury w ramach, której przekonuje się i zmusza do wysyłania naszych żołnierzy poza granice kraju, by zabijać i być zabijanymi. A któż to dał takie prawo aby człowiek mógł zabijać swego brata? Przy tym często bosego i usmarkanego oraz głodnego dzieciaka, starca lub kobietę, samemu będąc uzbrojonym po zęby w nowoczesne środki masowego mordu. Dlaczego decydenci i dysponenci takich krwiożerczych skłonności chodzą dumnie po naszych ulicach w czarnych kapeluszach przysłaniających ich czoła i oczy, dlaczego skrywają swoje sylwetki długimi i czarnymi płaszczami zachowując się note bene niczym obsługa karawanu. Przy czym ta obsługa karawanu w zestawieniu z nimi pełni niezwykle szlachetną i cenną społecznie powinność ułatwiającą odejście z tego świata nie mając absolutnie nic wspólnego z decyzją o tym akcie ostatecznym.

Te elementy nowej kultury, przed którą tak przestrzega Watykan wprowadzono wraz z nowym systemem politycznym, którego istotą nie jest pokojowa koegzystencja, współpraca, dobro i miłość.W nim czai się agresja, brutalność, bezwzględność, krew i łzy, a u jego końca kapitał zbrukany tym wszystkim. Apologeci zła wykonują nerwowe i przegrane ruchy by przekonać nas, iż zło jest dobrem. To bardzo przewrotna i podła logika świadcząca o zdewaluowaniu i zdeformowaniu systemów moralnych w imię pozyskiwania wartości materialnych.

Tym celom służy podporządkowany aparat medialny i jego negatywna propaganda. Jest on z jednej strony instrumentem realizacji celów klas posiadających, z drugiej zaś strony stara się on adaptować społeczeństwa do obowiązujących reguł gry usiłujących nas zawrócić do epoki Hammurabiego. W rezultacie czego najbardziej bogate społeczeństwo jest najbardziej skryminalizowanym. A ci, którzy podnoszą protest przeciwko takim relacjom okrzykiwani zostają terrorystami.

Ten dyskusyjny udział mediów w kryminogennym procederze nie jest przypadkiem, bowiem same siebie określają one czwartą władzą. Znajdują się one w nierozerwalnym związku z systemem prywatnej własności. Nowe media stworzył kapitalizm pod niezwykle dumnymi, cennymi i szlachetnymi sztandarami, które z czasem przybrały charakter szyderczej karykatury. Wspomniany związek mediów z władzą jest nie tylko konsekwencją ich ukształtowania przez politykę ale także brania udziału w tym niezbyt czystym powiedzmy sobie jasno procederze, co polega na udziale w zaangażowanej obronie i walce o oblicze, charakter i istotę nowego.

Media nie są wolne i niezależne za jakie chciałyby uchodzić. Są one umoczone w polityce po same uszy. Mało tego starają się brać udział w tej grze jako jej uczestnik i potencjalny konsument tortu.W dyskusjach politycznych zapraszanych polityków traktują z góry, per "nogam" i często po chamsku, dezawuując istotę zawodu dziennikarza. Bowiem to oni starają się dyktować co, jak i kiedy ma powiedzieć polityk. Zatem w konstytucyjnie nieprawny sposób starają się przejąć kontrolę i nadzór nad polityką w ostateczny sposób decydując o jej wyrazie.

To zjawisko nadaktywnego udziału mediów w życiu politycznym jest równie niebezpieczne jak i skarcone przez Benedykta XVI nadmierne zaangażowanie kościoła w przemiany polityczne w Polsce. Praktycznie należy powiedzieć, że to właśnie wymienione struktury są odpowiedzialne za sposób transformacji w Polsce i jej ostateczny kształt, odwrotnie proporcjonalny do oczekiwanego przez solidarne masy.

W rezultacie dochodzimy do tego, że Iran ma roczny PKB na 1 osobę wysokości 12300 dolarów, a my zaledwie 55oo. Ten stan rzeczy niedorozwiniętego państwa wobec Iranu upoważnia nas do pouczania go, krytykowania, wytykania błędów i ledwo tłumionej chęci dokonania wyprawy krzyżowej dla poskromienia tych bisurmanów. Ludzie opanujmy się. Najpierw zacznijcie od siebie, wynieście własny naród na przyzwoity poziom cywilizacyjny, aby mieć moralny argument do kształtowania innym życia na obraz i podobieństwo nasze, co i tak za absud uznać należy w kontekście prawa każdego do samostanowienia.

Z wyżej wymienionymi problemami ściśle się wiąże problem tabloidyzacji mediów, pojmowany przez jednych jako misyjne robienie z ludzi idiotów a przez drugich jako szczyt i erupcja cywilizacyjnych możliwości mediów. Z mego punktu widzenia obecne pojmowanie i wdrażanie tabloidyzacji jest niczym innym jak ogłupianiem konsumentów. I to ogłupianie zarówno polityczne jak i ekonomiczne, co ściśle się ze sobą wiąże. Im woda mętniejsza tym drapieżniki odważniej sobie poczynają.

Dla mnie w tym procesie są ważne dwa główne elementy, przechodzenie ilości w jakość oraz relacja między formą i treścią. Nieuchronny postęp technologiczny niesie ze sobą konieczność zmiany form i metod przekazywanych informacji, co stanowi korzystny element dla rynku medialnego. I drugą kwestię stanowi treść owego przekazu transmitowanego przez nowoczesne technicznie media.Otóż owa zawartość jest nadzwyczaj podła i niekorzystna dla społeczeństwa.

Można by wręcz powiedzieć, że im wyżej postępuje technologia przekazu tym bardziej obniża się jego treść. Przy czym nie da sie obciążyć telewizora za to, co dzieje się na jego ekranie. Za ten zgiełk i rozgardiasz, opowiadanie andronów w stylu uchybiającym profesjonalizmowi dziennikarskiemu, za narastającą agresję i nietolerancję odpowiadają ludzie pozostający ukryci z drugiej strony propagandowej skrzynki. Najogólniej można by powiedzieć, że za ten stan rzeczy odpowiadają elity, które nie dorosły do swojej roli.

Znajdziemy wśród nich reprezentantów warszawskiego salonu, przedstawicieli episkopatu, członków wiecznie koczującego narodu, chorobliwych apologetów kapitału i rozdartych kosmopolitów. Wszyscy oni chcą dobrze, ale niestety tylko dla siebie. Na przykład, co nadzwyczaj znamienne, obecne elity ustawodawcze za żadne skarby nie chcą dopuścić do tego by ujawnić swój stan kont, gdzie za komuny biegali w czarnych i brudnych oraz obszarpanych sweterkach, a dzisiaj tak im urosło w wyniku ich niespożytej walki dla naszej ukochanej Ojczyzny, której będą bronić nogami i zębami, byle tylko nie pokazać nieudacznikom jak to im znakomicie się powiodło przy boskiej i solidarne pomocy.

To oczywiste, że dzisiaj już prawie nikt nie kwestionuje, że media są coraz głupsze.I w zasadzie ich dysponentów niewiele interesuje jakie one są. Ważne jaki one smakołyk finansowy stanowią. Przy okazji ostatnich medialnych bijatyk dowiedzieliśmy się, że chodzi tutaj o sympatyczny torcik wartości 1-go miliarda złotych. Stanowi to łakomy kąsek dla panów Waltera i Solorza. Rywina jako przewidywanego uczestnika w raucie już wyeliminowali zapewniając mu państwowy wikt i opierunek w wydobywczym areszcie na czas nieokreślony.

Jeżeli w USA przemysł medialny jest drugim potentatem w robieniu szmalu po przemyśle zbrojeniowym, to kopiując u nas w neoliberalny sposób amerykańskie stosunki trudno jest przewidywać, żeby w Polsce było inaczej. Dlatego tak ważne jest ustawianie się w kolejce i tasowanie, sadzanie do mamra takich oportunistek wolności jak Jakubowska, by wreszcie dobrać się do cebrzyka miodu. A do aktywów Telewizji Publicznej nie tylko należy roczny przerób w wysokości miliarda złotych.To także ogromnej wartości majątek nieruchomy, kto wie czy nie jeszcze większy majątek ruchomy, aparatura, sprzęt, instalacje, wyposażenie, pracownie, zbiory. Nieocenionej wartości zbiory zasobów inteletktualnych, że nie wspomnimy o kadrach.W sumie jest to majątek tak ogromnej wartości, że dobrzy byłoby aby te orły neoliberalne, nawet po świadomym zdeprecjonowaniu i rozbiciu telewizji publicznej zechciały nam powiedzieć ile jest ona warta. Gra jest warta świeczki i liberalne wilki nie odpuszczą, dopóki telewizja nie padnie, a gdy padnie to już jest ich.

Dotychczasowe doświadczenia uczą, że jeżeli liberałowie nie chcą odpuścić nawet ogródkom działkowym, to tym bardziej nie odpuszczą Trąbie Jerychońskiej każdej władzy. Ona musi być ich. A państwowa czy publiczna stoi jakby na przekór kapitalistycznym marzeniom. Dlatego są zainteresowani likwidacją abonamentu reanimującego tę strukturę. To, że politycznie jest ona już liberalna nie ma najmniejszego znaczenia, ponieważ własnościowo jest bolszewicka. I te czerwone skrzydła należy jej utrącić. Po czym, czarne kondory resztę już załatwią.

A teraz przychodzi pora na mój prywatny stosunek do przyszłości telewizji publicznej.Otóż coraz rzadziej ją oglądam z uwagi na ewidentne obniżenie jakości produkcji jaką ona emituje.W swym charakterze jest ona zaściankowa. Brakuje mi w niej ducha otwartości, nowoczesności, pluralizmu i francuskiej lekkości. Jest ona ciężka, smutna, sklerykalizowana, porażona biedą i prawicowym światopogląde. A zatem ideowo jest mi ona obca. Nie znajduję w niej żadnej misji, poza politycznym ogłupianiem.

Z tego też względu nie zamierzaniem finansowo wspierać telewizji, która godzi w mój system wartości. Dlatego mimo, iż jestem przeciwnikiem Tuska i Kaczyńskiego pozostawiam im wolną rękę i niech sobie z nią czynią, co ich dusze zapragną.

O wolności burżuazyjnej telewizji publicznej świadczą zarobki jej prezenterów na poziomie 70 tysięcy zlp.Takich pieniędzy za darmo się nie daje.Takie pieniądze otrzymuje się nie za ciężka pracę a za pilnowanie realizacji linii ideowej Grupy Trzymającej Władzę. A ja nie chcę tego widzieć i oglądać, a już w szczególności płacić. Proszę mi zatem pozwolić, w gospodarce rynkowej, płacić za wartości, które uznam dla siebie za niezbędne. Jeżeli zaś rząd chce mi na siłę wciskać swoją ciemnotę, to powinien mi płacić za to, że ja zechcę poddawać się jego indoktrynacji.Kropka.

Jako przykład amerykańskiej wolności mediów przytacza się Barbarę Walters, która zapewne nie tylko z właścicielem uzgadniała z kim ma przeprowadzać wywiady. Jej płacono za określony produkt, miły burżuazyjnemu oku i uchu. A na jakość tego produktu składała się nie tylko sprawność warsztatowa Pani Walters ale przede wszystkim linia ideowa produktu, którą przecież nie ona dyktowała. Z podobnym przykładem światowej publicystyki spotykamy się w przypadku Oriany Fallaci. Boże, z kim to ona nie przeprowadzała wywiadów, nawet Gierkowi nie przepuściła. A przed rozpoczęciem awantury w Iraku, u schyłku swoich dni, zaczęła opowiadać historie o Arabach jak to sikają w jej rzymskich parkach i pod historycznymi kolumnami, co ją strasznie degustuje. Jakby nie zdawała sobie sprawy, było nie było inteligentna baba, z politycznej wymowy swych słów wpisujących się w antyarabską nagonkę zmierzającą do nieuzasadnionej awantury wojennej w Iraku.
Zatem zgłupiała na starość, czy dała się ogłupić lub odniosła z tej planowej głupoty jakieś profity.W wielkim świecie nie ma sentymentów.

A dlaczego w tamtym świecie Passent potrafił zbudować i zachować swoją wielość i niepowtarzalność a także przyzwoitość? W tej chwili, po przekręceniu się na "demokrację", również nie pozwala z siebie do końca robić lizaka nowych czasów i ich elit.
A pamiętają państwo Irenę Dziedzic. Baba z klasą. Inteligentna, błyskotliwa. Jej wywiadów ja słuchałem z przyjemnością, ponieważ zawarta w nich była wiedza, kultura i życzliwość wobec interlokutora. Dlaczego o tym wspominam? Ano dlatego, żeby dać wyraz temu, że mieliśmy swoich idoli, których nie musimy się wstydzić, a przychodziło im funkcjonować w znacznie trudniejszych warunkach niż tym na Zachodzie.
_________________
Nuda veritas.

piątek, 26 czerwca 2009

Śmierć Nedy

Śmierć Nedy

Media epatują nas śmiercią na co dzień w filmach,wiadomościach i wielu programach.Autentyczna śmierć i umieranie staje się coraz powszechniejszym naszym chlebem.W internecie kursują obrazy gwałtów, polowań na ludzi, pobić i śmierci.

Teraz obrazy umierającej młodej i pięknej dziewczyny w Teheranie obiegają cały świat.
Czy dlatego, że współczujemy temu rozkwitającemu a tak nagle i brutalnie przerwanemu życiu?
Czy intencją tych fascynacji jest może niezdrowa ciekawość, na której żerują bezwzględne media?
A może to twarda i bezwzględna polityka uczyniła tę dziewczynę królową chwili i śmierci.

Nie ma tutaj miejsca na chwile zadumy i ciszy wobec odejścia człowieka na tę drugą stronę cienia.Próbujemy wyeksponować politycznie i zdyskontować fakt umierania nieskonsumowanego życia, by ukazać podłość naszych współbraci, których traktujemy jako wrogów.

W tym aspekcie, ten cały krzyk i jazgot wydaje się wyjątkowo niesympatyczny i pozbawiony cech człowieczeństwa, sprowadzony do polityki i biologii.Brak jest w tej śmierci humanizmu.Otoczona jest ona chłodnym okiem kamery notującej wszystkie detale i głosami oburzenia wobec arabskiego stylu życia,wobec czegoś co podskórnie nazywamy terroryzmem, a praktycznie jest to chyba jakaś forma politycznego rasizmu.

Ale co z tym wspólnego ma młoda kobieta, której we wrzaskach i rozjazgotaniu innych, kazano z woli innych, umierać na ulicznym bruku. Człowiek ,którego zazwyczaj nikt nie pyta jak on chce żyć.Istota jaką zazwyczaj siłą i gwałtem próbuje się przymuszać do sposobu myślenia i życia obranego przez stado. I ta smutna refleksja, niestety, dotyczy większości naszych struktur i relacji. Brak wolności, pluralizmu i demokracji dominuje wszędzie, nawet wśród głosicieli i obrońców tych wartości.

A póki co,w tym oszalałym zagubieniu się, z przerażeniem oglądamy film video trwający zaledwie niecałe 53 sekundy. Film nie najlepszej jakości, pokazujący koniec ludzkiej egzystencji zszarganej, zniszczonej i wystawionej na pokaz i sprzedaż, zgodnie z nędznymi prawami obecnego świata. Film wykonany jest podręcznym telefonem komórkowym, co stanowi o autentyzmie zrealizowanych zdjęć. Film, który powinien zmuszać do głębokiej refleksji nad sobą, nad innymi i naszymi wzajemnymi relacjami. Nad sensem tzw.wolności i konieczności umierania w jej imię, w imię ułudnych, zmiennych i odchodzących w niebyt idei. Z powodu chęci dominacji jednych nad innymi. Dla prymitywnych i wulgarnych poczynań sprowadzających się do zarabiania na cudzej śmierci.

W tym globalistycznym jazgocie pokazuje się nam konające na ulicy dziewczę w białych szpileczkach, typowych spodniach dżinsowych i czarnej koszulce typu T-shirt. Leży ona na jezdni w jej brudzie, kurzu i smrodzie przypiekana słońcem i krwawiąca z piersi.Wokół niej klęczą na kolanach mężczyźni. Próbują jej pomóc. Starają się zatamować rosnące krwawienie. Człowiek z kamerą biega wokół, by zająć jak najbardziej korzystną pozycję i wykonać zdjęcia jakie zechce kupić świat. W tym tumulcie i zamieszaniu twarz umierającej dziewczyny jest bardzo widoczna i wyrazista.Wydaje się gościć na niej spokój i ulga, że wszystko już się kończy. Jej oczy nagle odwracają się. A ona gwałtownie zaczyna krwawić z nosa i ust. Głowa opada na stronę. Mężczyźni chwytają ją w ramiona i zaczynają krzyczeć.Ona już nie żyje.

Tak jej śmierć widzą media.

A mnie jest jej bardzo żal i smutkiem napawa nasza bezdenna chciwość, głupota i polityczna agresja.
_________________
Nuda veritas.

wtorek, 23 czerwca 2009

Amerykanie kumają się z Chińczykami

Amerykanie kumają się z Chińczykami

Chińska armada morska rozwija swoją aktywność na wodach przybrzeżnych i Oceanu Spokojnego, rezultatem tego stanu rzeczy jest powrót do dialogu USA i Chiny.

Po długiej przerwie w Pekinie odnowiono kontakty militarne z Amerykanami.
USA zamierzają rozszerzyć wzajemne kontakty militarne z z Chinami i dążą poprzez Chiny do stworzenia możliwości zastosowania sankcji wobec Korei Północnej. Umocnienie tych kontaktów w przyszłości może spowodować zmniejszenie a nawet eliminację rosyjskiej obecności na Oceanie Spokojnym.

Amerykańskiej delegacji szefuje zastępca ministra obrony d/s politycznych. Ze strony gospodarzy jego partnerem jest zastępca szefa sztabu generalnego chińskiej armii.

Wysoki urzędnik Pentagonu oświadczył, że celem spotkania jest doprowadzenie do bardziej otwartych stosunków między obu krajami i wyjaśnienia przyczyn wzrostu potęgi militarnej Chin. Rozwijanie tych kontaktów jest konsekwencją porozumień prezydentów Chin i USA dokonanych na spotkaniu w Londynie.

Dialog ten zostaje wznowiony po 18 miesięcznej przerwie. W 2007 roku. Pekin zamroził go na znak protestu przeciw zamiarowi Busha dokonania wielkich zbrojeń Tajwanu. Natomiast nowy Prezydent USA oczekuje szybkiego odnowienia związków z Chinami. To wyjaśnia nie tylko przyczynę dążenia do rozwijania wzajemnej współpracy na płaszczyźnie strategicznych działań.

Mówiąc wprost USA są zaniepokojone wzrostem morskich sił chińskich. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że w ostatnim okresie czasu bardzo często dochodziło do konfliktów na Ocenie Spokojnym między jednostkami chińskimi i amerykańskimi.

Amerykańscy analitycy zauważają, że Chiny skoncentrowały bardzo duże siły morskie w pobliżu Tajwanu. Starają się one w ten sposób przeciwdziałać amerykańskiej aktywności wywiadowczej prowadzonej na Południowo-Chińskim Morzu. To wszystko odbywa się w tle zachodzącego wydatnego zwiększania nakładów budżetowych na militarny sektor w Korei Północnej. A nakłady chińskie na armię osiągnęły drugie miejsce w świecie po Stanach Zjednoczonych, co budzi zrozumiale zdenerwowanie Pentangonu.

Stąd USA są tak bardzo zainteresowane pozyskaniem informacji na temat długookresowych planów militarnych Chin. Amerykanów niepokoi także to, że chiński budżet nie jest przejrzysty, co może powodować poważne błędy w ocenie militarnego stanu Chin. Między innymi, w trakcie rozmów, najbardziej złożonym i niebezpiecznym tematem stanie się kwestia militaryzacji Korei Północnej.

Żeby doprowadzić do przerwania realizacji programu jądrowego Korei, USA są nawet gotowe do podjęcia działań w jednostronnym trybie. Do takich akcji zaliczyć można amerykańskie prześladowania koreańskiego statku handlowego podejrzanego o przewożenie materiałów jądrowych.Według oświadczeń amerykańskich wojskowych takie akcje będą realizowane w zgodzie z akceptacją ONZ.

Jednakże strona amerykańska nie wie jak daleko Korea może pójść w tym kierunku, co oznacza, że nie wiadomo jak dalece może pozwolić sobie Korea na szykanowanie swojej suwerenności. Jest wiadomym, że wcześniej Pekin oświadczył,iż przeszukiwania statków na morzu są sprzeczne z prawem ONZ. Dlatego USA oczekują, że Chiny wywrą stosowne naciski na Koreę.

Rosjanie w tej sprawie uważają, że oba mocarstwa chcą uniknąć zbędnych konfliktów i zamierzają podtrzymywać normalne stosunki na płaszczyźnie kontaktów wojskowych.Wynikiem przeprowadzanych rozmów staną sie niewątpliwie częstsze kontakty na płaszczyźnie politycznej i militarnej połączonych z wzajemnymi wizytami okrętów wojennych.

Jednakże podstawowych sprzeczności nie da się uniknąć.W związku z kryzysem finansowym w USA, odczuwają one, że ich pozycja we Wschodniej Azji wyraźnie słabnie, przy jednoczesnym wzroście militarnej mocy Chin. Dlatego uważa się, że zakres współpracy, póki co, pozostanie bardzo ograniczonym, mającym bardziej charakter penetracyjny aniżeli wprowadzenia do rzeczywistej współpracy na wojskowej niwie.

Przeprowadzane rozmowy amerykańsko-chińskie w żadnym stopniu nie naruszają interesów Moskwy.Tym niemniej jak przewidują rosyjscy eksperci od problematyki chińskiej, należy się liczyć z tym, że wraz z pogłębianiem stosunków chińsko-amerykańskich, podobne relacje na płaszczyżnie rosyjsko-chińskiej będą słabnąć.

W jakim więc kierunku pójdą procesy dominacji nad światem trudno jest jeszcze przewidywać. Z powyższych zdarzeń wynika, że Amerykanie nie zamierzają łatwo sprzedać swej skóry. Chińczycy natomiast będą się starali rozegrać własną kartę. Rosjanie także nie będą chcieli się wycofać z własnej sfery wpływów. Na ile nowy świat pójdzie w kierunku oczekiwanej wielobiegunowości, zobaczymy. Póki co, ze względów obiektywnych pozostaje nam kibicowanie Chińczykom.
_________________
Nuda veritas.

czwartek, 18 czerwca 2009

Solidarnościowy bohater Buzek

Solidarnościowy bohater Buzek

Warto sobie zadać pytanie co wyprawia PO a konkretnie Tusk niejaki.Grozi, przebiera, tumani, przestrasza jakby pakt zawarł jakiś z germańskim diabłem.Wykończył już wielu swoich politycznych przyjaciół.W tym Płażyńskiego, Olechowskiego,Gilowską.Teraz żongluje Lewandowskim, Hubner , Cimoszewiczem i Buzkiem.

Inspiruje polityczne zdrady i obiecuje złudne kariery. A główną jego kartą stał się Buzek, świeć panie nad jego rządami. Dzisiaj pierwsza gwiazda polityczna Platformy. Dawny AWS-owiec, Premier rządu przez cztery lata w okresie 1997-2001. Powożący bryczką z pozycji stangreta kierowanego przez jeszcze bardziej udanego związkowego przywódcę Krzaklewskiego, który kierował z tylnego siedzenia jak wówczas śmiała się cała Polska, a dzisiaj z kretesem przegranego w wyborach do PE.

Ten nieudany duet został reaktywowany z nie bardzo wiadomych przyczyn.Rządził on w w pauzie między lewicowymi wpływami i spowodował niebywałe szkody dla polskiej polityki i gospodarki.To oni uczynili sławetną dziurę Bauca wielkości rzędu stu miliardów złotych.Obaj odeszli w niesławie i praktycznym zapomnieniu.Buzek uhaczył się w końcu posłowania do PE i nic tam o nim nie było słychać, czym mógłby się Polsce zasłużyć.

Naraz okazało się ni stąd, ni zowąd, że jest pierwszą primadonną populistycznej pieśni solidarnej w Europejskim Parlamencie i nie ma lepszego od niego kandydata na kluczowe stanowisko.Poza propozycją Berlusconiego, którego jak wiadomo poważnie nikt nie traktuje.Wreszcie my tutaj pokażemy co potrafimy, i wszystkie węzłowe stanowiska obsadzimy polskimi kandydatami.

A polskie media solidarne aż się zachłystywały spodziewaną grunwakdzką samosierrą w Brukseli.Nic o nas bez nas.W końcu my solidarni im pokażemy. I tym sposobem drugi ewangelik stał się pierwszą gwiazda w niemieckiej polityce i europejskiej strukturze tak dalece, że Niemcy już się zaczynają za nim wstawiać mimo, że nasz Prezydent jakby zachowuje dziwny spokój i dystans, a co zachowuje pan Tusk to nie bardzo na razie wiadomo.

W każdym bądź razie sam zainteresowany w świetle europejskich jupiterów, na forum PE, co wszyscy widzimy w telewizji, hojnie już rozdziela uśmiechy i ukłony, jakby trochę przedwcześnie dzieląc skórę na niedźwiedziu.Jedynie nasz wielce ukochany Minister, od tych spraw, dystyngowanie milczy jak zaklęty chcąc jakby uniknąć dostania się w niebezpieczne tryby machiny prezydencko-rządowej.

A w tym piekielnym kotle polskiej polityki, zgodnie ze starym i sprawdzonym zwyczajem, mieszają smołę ile wlezie i sposobią delikwentów do zanurzenia i opierzenia. Hubnerowa już została ukarana za swą naiwną i niepolityczną zdradę lewicy.Pewnie Tusk pomyślał, jak zdradziła lewicę, to i mnie także może, i bardzo dużo racji może być w takim rozumowaniu.

Zresztą nie chodzi tutaj o egoistyczne i paskudne zachowanie Hubnerowej, które zostało ukarane przez Tuska, ale sprawa się sprowadza do zmarnowanych mandatów jakie ona otrzymała a należałyby się lewicy. Czyli chodziło o przejęcie lewicowego elektoratu dla umocnienia prawicowej władzy w strukturach PE. I tutaj należy podkreślić skuteczną i powtarzającą się perfidię Tuska w eliminacji wpływów lewicy i szerzej konkurencji.

Za ten stan rzeczy także ponoszą odpowiedzialność,a może i w głównej mierze, Napieralski i Olejniczak.Oni prowadza tę opcję polityczną poczynając od Kwaśniewskiego do zguby.Pozostaje jeszcze ciągle otwarta sprawa drugiego zdrajcy Cimoszewicza, który podobnie jak Hunerowa liczył na wolnoeuropejskie frukta tuskowe.Oby się nie przewiózł podobnie jak ona. A może i należałoby mu życzyć losu odszczepieńców.

Panu Passentowi, ponieważ jest głęboko uwikłanym w te polityczne rozgrywki, aż adrenalina podskoczyła mu gwałtownie, gdy się dowiedział, że Prezydent dystansuje się od Buzka. Bowiem z jego solidarnego punktu widzenia kandydatem do kluczowego stanowiska w PE powinien być solidarucha i to jest fundamentalne, bez znaczenia dobry czy zły ,byle nasz solidarnościowy. I to wszystko ubiera się zaraz w otoczkę polskich interesów, acz patriotyzmu unika się jak diabeł święconej wody. Natomiast wszystkim jest powszechnie wiadomo, że lewica nie reprezentuje polskich interesów i nie posiada indywidualności, które biją na głowę Buzka. Polscy specjaliści od piaru z każdego prawicowego nieudacznika potrafią zrobić bohatera narodowego. Cóż to za problem, to tylko kwestia pieniędzy. Im więcej wpompowanej forsy tym wizerunek piękniejszy.Jak w przypadku Wałęsy, dopóki nie zaczął handlować solidarnymi ideałami za brudne zielone.

Jest nie do przyjęcia, żeby dwa polskie centra władzy państwa nie chciały i nie mogły uzgodnić wspólnego stanowiska w sprawie kadrowej na międzynarodowej arenie politycznej. Jeżeli nie potrafią one przyjąć konsensusu w interesie Polski, nawet tej burżuazyjnej, to dyskredytuje ich kwalifikacje w zakresie kierowania państwem.Jest to warcholenie analogiczne w swym sposobie niczym na Ukrainie.

Ja w jakim sensie zgadzam się z Prezydentem, że sprawa jeszcze nie jest na tym etapie by oficjalnie angażować autorytet głowy państwa, ponieważ wyroki Bogów są niezbadane i Prezydenta nie można narażać na ośmieszanie.I nie można Go włączać w tę tzw.giełdę potencjalnych szans Buzka.

Od tego są całe sztaby dyplomatyczne, prasowe, służb specjalnych itd.One winny rozpoznawać klimat i atmosferę oraz tworzyć warunki dla przeforsowania takiej czy innej polskiej kandydatury.Te poczynania głównie mają miejsce nie w zaciszach gabinetów ministerialnych lecz na forach mediów podkręcając temperaturę w społeczeństwie i narażając kandydatów często na przegraną a i śmieszność.

Zastanówmy się ile to już kandydatur do międzynarodowych struktur tym nieodpowiedzialnym sposobem zostało spalonych. Zadajmy sobie więc pytanie jak to się dzieje,że poczynania mające umacniać Polskę i upowszechniać jej pozytywny wizerunek poza granicami państwa, z zasady kończą się zwykle fiaskiem.

Czy jest to rezultat indolencji polskich elit, efekt ich toksyczności, czy może domniemywanej przez Prezydenta wątpliwej polskości? Wydaje sie, że jak na razie jest jeszcze zbyt wcześnie by odpowiadać zdecydowanie na te trudne pytania. Niemniej taki czas już się zbliża, kiedy te pytania mogą wyjść poza sferę domniemań i intelektualnych rozważań. I nikt już wówczas nie będzie miał możliwości mówienia o rasizmie, nacjonalizmie, ksenofobii i antysemityzmie.

Wówczas twardo zostanie postawione pytanie o zarzucony obecnie patriotyzm.A komu ono zostanie postawione to też wydaje się być więcej niż pewnym.Po prostu nie mogą uchodzić bezkarnie antynarodowe poczynania.

Niestety. ja w tym wszystkim nie dostrzegam żadnych sukcesów rządu i platformy.Widzę jedynie politykierstwo i prywatę realizowana przez ludzi, którzy kompletnie nie dorośli do powierzanych im obowiązków.Brak jest długoterminowych koncepcji rozwoju państwa ,ludzie na eksponowanych stanowiskach są przypadkowi i nie przygotowani do ich pełnienia.Nie mają oni szerokich horyzontów intelektualnych a język przez nich proponowany jest upokarzającym.Stąd i trudno się dziwić,że na wielu blogach spotykamy się z przejawami brutalności, braku kultury,bezwzględnością, prymitywnym egoizmem. Gdzie globalny interes narodu został zamieniony na prostackie “ja”, nic sobą nie prezentujące.

A kolejny numer wykręca znana miłośniczka Zachodu pani Kolarska-Bobińska, powiązana poprzez męża z BBC.Jeszcze trochę a usłyszymy, że Monika Richardson także wyraża skłonność do wstąpienia w szeregi PO związana także przez swego małżonka z United Kindom.Szkoda, że za PRL-u nie zauważaliśmy skłonności Polek o rosyjskich nazwiskach do zajmowania znaczących pozycji politycznych.Wówczas nazywano by to zjawisko rusyfikacją?

A jak nazwać dzisiejszą skłonność Polek do zachodnich nazwisk i polskich stanowisk? Mogę się tylko domyślić jak te młode i dynamiczne panie o zachodnim zezie mogłaby określić sławetna Wanda, co to Niemca nie chciała i z tej to przyczyny rzuciła się w nurty Wisły.Obecnie nasze umiłowane z entuzjazmem rzucają się w ramiona jakiegoś tam Hansa Klossa, co to nie wiadomo kogo szpiegował,dla kogo walczył i komu służył. Ale na panie był katem.Nawet Brunnerowi od świni naubliżał.

I pomyśleć, że nasza władza kocha się teraz w córce oficera Wehrmachtu niejakiej Pięknej Eryce i jej równie dorodnej krajance Angeli. Nowe przyszło, czas się zmienia i coraz łatwiej o jelenia. A stare daniele gustujące w Nataszach coraz bardziej na wymarciu.
_________________
Nuda veritas.

wtorek, 16 czerwca 2009

Elitarne skarlenie moralne

Elitarne skarlenie moralne

Bardzo często na łamach naszego blogu mówimy o jakości naszych elit. Z zasady oceniamy je bardzo negatywnie. I tłuczemy ten problem przy okazji każdego wpisu Gospodarza. Nikt jednak nie zada sobie trudu by postarać sie zgłębić ten temat. W szczególności doptyczy to prawicy, dla której ten temat jest niezwykle niezręcznym. Zaś lewica z zasady nie wychyla się, aby nie być źle przyjętą przez swoich oponetów. I tak się toczy ten wóz Rzeczypospolitej trzeszczący w szwach i podskakujący na wybojach.

Poza lewicą nikt nie stara się nawet dotknąć ewidentnych niedoskonałości sytemowych. Natomiast system, który te elity przyniosły ze sobą propaganda urzędowa weryfikuje pozytywnie. Więc jak to się dzieje, że ludzie mierni ale wierni mogli stworzyć coś doskonałego i wspaniałego? Jak mogło się zdarzyć coś takiego, że zło stworzyło dobro? Od kiedy to absurd staje się sztandarową rozumnością? Dlaczego maluczcy przyjmują i zgadzają się z tego rodzaju nonsensami?I komu to ogłupianie społeczeństwa ma służyć?

Z tego rodzaju pytaniami coraz częściej zaczynają się borykać, i słusznie, ludzie solidarnej proweniencji ustawieni w jej centrowo-lewicowym członie. Jeżeli mamy mówić uczciwie i obiektywnie o zachodzących w Polsce procesach społecznych, to musimy uciekać od peropagandowo-ustrojowej retoryki i zacząć poważnie traktować negatywne procesy w Polsce i ich dramatyczne skutki, które zapiszą sie czarną czcionką na pokolenia Polaków. Obecnie nie wystarcza opowiadanie naiwnych komunałów o wolności, kiedy straciliśmy już wszystko co tę wolność kształtuje i warunkuje.

Łaskawe zauważanie, że w aktualnej rzeczywistości mamy propagandę polityczną jak w peerelu niczego nie wyjaśnia. Jest to utrzmywanie się w starym i skompromitowanym schemacie, że dawniej było źle a obecnie jest dobrze. Zwróćmy zatem uwagę, że nawet jeśli instrumenty propagandowe są takie same, to celom jakie one służą są diametralnie różne. Dawniej propaganda polityczna służyła większości a teraz jest zdominowana przez mniejszość i to zdecydowanie określa jej pejopratywny charatkter przysłaniany wolnością, pluralizmem i demokracją czyli pozornymi wartościami dyskontowanymi jedynie przez elity.

Fakt, że w naszym społeczeństwie występują dysfunkcje mechanizmów mających kreować nową i lepszą rzeczywistość pozostaje poza sporem. Postępujące negatywne procesy zaszły już tak daleko, że nie można ich nie zauważać, jeżeli ma się chociaż odrobinę przyzwoitości. Na ich elimninację społeczeństwo nie ma praktycznie żadnego wpływu, a elity są zainteresowane utrzymywaniem status quo.

Burżuazyjni socjologowie upatrują ten stan rzeczy w negatywnym oddziaływaniu poprzedniego ustroju na odzień dzisiejszy oraz niskiej samoocenie Polaków ,co jest ponoć także winą radzieckich, że wbili Polaków w kompleksy.To myślenie wskazuje wyraźne na błądzenie służbowo-demokratycznej nauki pozostającej na usługach systemu. Wszystkiemu winni są oni. A my, kochane elity, pozostajemy bez grzechu z czyściutkimi łapkami.

Wszelkie zło upatruje się w kopiowaniu mechanizmów poprzedniego systemu zarzucając mu przede wszystkich pionowy układ władzy, praktycznie tą samą monopartyjność, upolitycznienie elit, wyłączenie ich spod kontroli i obarczenie błędem ignorancji. Niby pozornie można by się zgodzić z takim widzeniem, bowiem każdy poprzedni ustrój jest matką rodzicielką nowego, co gwarantuje podobieństwa przynajmniej zewnętrzne.

Fundamentalna różnica sprowadza się do tego, że tamte i te ponoć podobnme rozwiązania służyły zupełnie innym państwom. Instrument zwykle pozostaje taki sam, istotne jest komu on służy i czyje zaspokaja interesy i oczekiwania. Dlatego takie myślenie ma krótkie nóżki, bowiem nie uda się w ten sposób zrzucić kapitalistycznych sprzeczności na komunizm.

Przede wszystkim wyraźnie mówi się o celowym kreowaniu zaniżonej oceny świadomości społeczeństwa poprzez jego elity dążące do rozbicia i degradacji tożsamości narodowej. Oznacza to praktyczne odejście od tych wszystkich wartości, które określają naszą tożsamość poprzez patriotyzm, świadomość historyczną i kulturową.

Zaszczepia się nam poczucie wstydu własnej Ojczyzny drogą imputowania zaścianka Europy, uwstecznienia i zapóźnienia, występowania negatywnych cech jak złodziejstwo pijaństwo, lenistwo i szereg innych przywar dyskredytujących nas w oczach światłej Europy.

Zatem powinniśmy odchodzić od własnej siermiężnej Ojczyzny i przechodzić do wyśnionej Europy. Osiągnąć to mamy deprecjacją własnej przeszłości, kultury i głębokich tradycji, poprzez oderwanie od wielkich nazwisk polskiej literatury ,sztuki i nauki, w które to miejsce wprowadza się populistyczne wzorce Zachodu.

To wyjaławianie Polaków z polskości nazywane jest kosmopolityzmem, czyli tzw. czynienie z nas obywateli świata. Służą temu bez mała siłowe wdrażanie nauki języków obcych, co samo w sobie nie jest niczym zdrożnym, rozpatrywane jednak w kontekście wprowadzanych a zupełnie nam obcych tradycji świąt do Polski, wykonywania tradycyjnych polskich kolęd w angielskim języku, nasyceniu polskich mediów bezwartościowymi produkcjami, przekonywaniu o niezwykle wartościowym charakterze emigracji zarówno w sensie ekonomicznym jak i kulturo- twórczym, nabiera specyficznej wymowy. Zaznaczyć należy,że nie jest to sprawa otwarcia się na nowoczesność, a jest to problem rugowania polskości.
I takie działanie nie może być przypadkiem.

Na obecnym etapie jest w dobrym tonie przekonywanie Polaków, że są nieudacznikami, stanowią czerwoną hołotę, są ludźmi o chorych duszach i nic nie stoi na przeszkodzie by obrażać to folwarczne polactwo nasycone rasizmem i antysemityzmem. Coraz to są wywoływane inspirowane awantury, których ostrze jest skierowane przeciw Polakom.

Jak tzw.elity mogły dopuścić do tego, by Polacy byli poniewierani we własnym domu? Kim w ogóle są ci ludzie i komu służą oni, jeżeli doprowadzają do degradacji materialnej i moralnej kraj i jego ludność wobec, których mają ambicję spełniania funkcji elit. Niektorzy w tej sytuacji delikatnie ale jakże wyraziście i wymownie wspominają o toksyczności elit.

Te elity będące twórcami transformacji, jak to sobie przypisują, określają demokrację ustami Michnika w tekście: „Szare jest piękne” (1997) (w „GW”) jako „ciągłe targowisko”, „wieczną niedoskonałość” i co najważniejsze „…zmieszanie grzechu, cnoty, świętości z łajdactwem...”.Amen.
Niektórzy wręcz piszą: „nie wymagajmy od polityków uczciwości” oraz „lepszy jest oszust i intrygant, któremu przyświeca troska o rację stanu”. Pozostawiam te słowa bez komentarza.
A Papież ponoć powiedział:"„Demokracja bez etosu egalitarnego nie funkcjonuje”.

Wybrani obserwatorzy życia politycznego głoszą, że poświęcono ogromną ilość energii by nie dopuścić do odbudowania integrujących więzi w polskim społeczeństwie. Cały wysiłek był nakierowany na dezintegrację i skłócanie wszystkich z wszystkimi. Jakby komuś bardzo zależało na osłabianiu Polski dla wiadomych sobie celów. Wolno nam było się integrować tylko wokół Holocaustu i i antysemityzmu. Pozostałe odruchy integracyjne były ściśle kontrolowane i limitowane. Mogliśmy wszyscy nienawidzieć Rosji i kochać Ukrainę oraz Gruzję, co zwykle okazywało się niespełnioną miłościa lub bzdurną nienawiścią.

Postacie w naszym życiu nie mające namaszczenia salonu RP natychmiast obwoływane są nosicielamii ksenofobii, nacjonalizmu, rasizmy i antysemityzmu. Tymi haslami utrąci się każdego przyzwoitego człowieka promując jednocześnie ludzi ze sfery "sami swoi".

Do tej walki o polskość i Polaków lub przeciw nim, zaangażowano także KK, którego działalność przybrała niesamowite upolitycznienie, za przyczyną samego kleru i manipulacyjnych skłonności polityków poszczególnych opcji politycznych.

Rezultat jest taki, że 75 % polskiego społeczeństwa nie ufa już solidarnym elitom. Potencjał tych elit oparty na szkole podstawowej i zachodnich manipulantach wyczerpał się.
W kwestiach programowych te gremia się nie wypowiadają, bo i nie mają o czym, z racji negatywnie weryfikującego je kryzysu. Z tej też oczywistej przyczyny karmią nas nieistotnymi detalami, aby odwrócić naszą uwagę od spraw zasadniczych.

A my się nie damy.
_________________
Nuda veritas.

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Razy i zrazy

Razy i zrazy

Magrud, jakże pięknie pani ujęla w swoim poście istotę lewicowości.
Jest to niespotykanie wspaniałe, humanistyczne odniesienie, którego walor merytoryczny jest harmonijnie spleciony z ludzkimim emocjami i polityczną uczciwością.

Dla ich sformułowania niezbędna jest wiedza, emocjonalne zaangażowanie, przekonanie do słuszności sprawy i odrobina artystycznej weny, bez której perełki nie da się stworzyć.
Stąd też tego rodzaju wystąpienia są bez porównania wartościowsze aniżeli najlepsze suche, profesorskie rozprawy.

Dlatego jest pani obiektem intelektualnego pożądania z jednej strony i przemożnej nienawiści z przeciwnego bieguna.
Oto i dola ludzi nietuzinkowych, których stać na niezależne opinie i wnioski w myśleniu o dobru drugiego człowieka.

Cieszę się, że Pani uosabia dążenia ludzkie do lepszego i wartościowszego życia odrzucając te krzywdy i niesprawiedliwości, które niesie ze sobą prawicowe myślenie i jego bolesne oraz smutne praktyki.

Zawszeć to altruizm będzie wartością wobec egoizmu, sprawiedliwość pozytywną alternatywą wobec niesprawiedliwości a człowiek jako jedyny będzie bezdyskusyjnym podmiotem w świecie licznych i często bezwartościowych przedmiotów.

Rzecz tylko polega na tym żeby się nie zatracić w mnogości negatywnych wyborów, a znależć te, które służą rozwojowi i wzbogacaniu osobowości człowieka z odrzuceniem niszczycielskich mechanizmów prawicowych systemów dominacji.

Wyżej wymienioną postawę dobrze jest zderzyć z zupełnie inną, wyrażoną w poniższyn cytacie:
“Reasumujac chodzi o to,aby pan układajacy parkiet czytał prace Sokratesa i nie miał pretensji do zycia.”
Jak łatwo zauważyć ten sposób kreślenia i konstruowania świata jest nie do przyjęcia przez ludzi o otwartych i szerokich horyzontach wykraczających poza granice własnego portfela.
Takie podejście, jak ich większość podobnych, jest nieporozumieniem i niezrozumieniem.

Mam głęboki szacunek dla każdej pracy ludzkiej będącej źródłem dóbr wszelakich na ziemi.O rezultatach tej pracy, jak ogólnie wiadomo, decydują posiadane kwalifikacje.

Wprowadzona na wstępie reasumpcja, z prawicowych pozycji, odkrywa nieprzydatność kapitalizmu marnującego społeczny potencjał sił wytwórczych.

Proponowanie specjaliście od greki układanie klepek oznacza, że z tymi klepkami jest coś nie tak, jeśli wymagają one fachowca tak wysokiej klasy. Gdyby onże fachowiec miał układać greckie mozaiki, to mógłbym przyjąć taki tok rozumowania.

Jednak w zasugerowanym kształcie mają one wymowę hipotetycznej propozycji jaką złożono by panu Passentowi, by roznosił on gazety.
Bardzo przepraszam szanownego Gospodarza, za wykorzystanie jego autorytetu w tych płaskich i w gruncie rzeczy durnych sugestiach.
W takiej to sytuacji pretensje Pana Passenta “wobec życia”, jak to ujmuje nasz apologeta kapitalizmu, byłyby nie tylko uzasadnione ale i głęboko moralne i zmierzające w kierunku korygowania nieprawości świata panów, który nie potrafi wykorzystać rzeczywistych i cennych kwalifikacji człowieka.

Przepraszam za ostrość sformułowania ale są to sadystyczne oczekiwania idioty, że profesor będzie u niego kamerdynerem.
W tym właśnie myśleniu przejawia się brak szacunku dla człowieka.
To jest nieprzemyślane marnotrawienie owoców ludzkiej pracy.
Jest to rezultat zdemoralizowanego sposobu widzenia świata, w którym uprzedmiotowiono człowieka do rangi wytwórcy kapitału.
Nie ma nic mylniejszego i szkodliwszego aniżeli tego rodzaju podejście.
Pozostałe tezy proburżuazyjnej propagandy prezentują z zasady równie głęboki sens.

I owo imputowane komunizmowi 30 milionów ofiar, jest niczym wobec rzędu setek milionów ofiar spowodowanych przez kapitalizm w I i II WS oraz setkach innych wojen.Wypada operować czymś więcej aniżeli tylko komunałami nasyconymi negatywnymi emocjami.

Coraz częściej krytykowane myślenie jest przyjmowane jako pozostające w złym tonie. Wypada także podnieść poprzeczkę własnych wymagań jeśli chce się liczyć na sukces, mimo sprzyjajacej pogody dla bogaczy.
_________________
Nuda veritas.

Niemiecka gazeta o Jarosławie Kaczyńskim

Niemiecka gazeta o Jarosławie Kaczyńskim
IAR
2009-06-13, ostatnia aktualizacja 2009-06-13 23:13

"Najstraszniejszy ze strasznych narodowy konserwatysta" - takiego określenia użyła wobec prezesa PiS "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Goście Salonu Politycznego Trójki w Polskim Radiu różnili się w ocenie tej publikacji.

Rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak uważa, ze polskie władze powinny zdecydowanie zareagować na tę publikację. Według Błaszczaka ton artykułu wskazuje na brak szacunku wobec polskich polityków. "Jeśli sami się nie będziemy szanować, to nikt nie będzie nas szanował " - mówił Mariusz Błaszczak, podkreślając, że reakcja Warszawy w tej sprawie jest konieczna.
Także wiceszef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak jest zdania, że należy odnieść się do tej publikacji. Zwrócił uwagę na fakt, że również w kraju ukazują się artykuły obrażające naszych polityków, które nie powinny przejść bez echa.

Z kolei poseł SLD Ryszard Kalisz uważa, że publikacja niemieckiej gazety jest oceną polityki Jarosława Kaczyńskiego, a nie kłamstwem na jego temat. "Oficjalna reakcja polskiego rządu na tego typu publikację byłaby działaniem niewspółmiernym do powagi sytuacji" - powiedział Ryszard Kalisz.

Zgodził się z nim także Jarosław Gowin z PO, którego zdaniem oficjalne reagowanie rządu w Warszawie na tę sprawę nie jest konieczne. Poseł PO uważa, że artykuł jest - jak się wyraził - "po prostu głupi i nieprawdziwy". Gowin powiedział, ze Kaczyński jest osobą zasłużoną dla naszego kraju, ze względu na swoją działalność przed 1989 rokiem i w wolnej Polsce.

Jarosław Kalinowski z PSL uważa natomiast, że tej publikacji nie można traktować zbyt poważnie. Argumentował, że w światowej prasie ukazuje się wiele artykułów, krytykujących polityków w bardzo ostrym i często złośliwym tonie. Jako przykład Jarosław Kalinowski podał publikacje o premierze Włoch Silvio Berlusconim.

Źródło: Gazeta Wyborcza


Za platformą "Prawy.pl":
2008-02-22
Ojciec Rydzyk i Radio Maryja znowu pod ostrzałem
Niemiecka gazeta "Frankfurter Allgemeine Zeitung" ponownie w obrzydliwy sposób zaatakowała Radio Maryja i ojca dyrektora Tadeusza Rydzyka - informuje "Nasz Dziennik".


Według gazety, po raz kolejny niemieccy czytelnicy mogli przeczytać obraźliwe sformułowania i fałszywe oskarżenia wobec toruńskiej rozgłośni. Autor artykułu przyznał w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że większość informacji na temat Radia Maryja i jego dyrektora zdobywa z polskich mediów, gdyż sam rzadko słucha tej katolickiej rozgłośni.
Jak pisze "ND", warszawski korespondent Niemieckiego "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Konrad Schuller, używając oszczerstw, próbuje przekonać czytelników o tym, jakoby Radio Maryja głosiło nienawistne hasła wobec narodu żydowskiego. Autor nie waha się imputować, że na antenie Radia Maryja są antyniemieckie i antysemickie tony, które - jak twierdzi - znacznie przewyższają duszpasterską rolę tej rozgłośni.
"FAZ", z nieukrywaną satysfakcją odnotowuje, że prokuratura w Toruniu, na podstawie zawiadomienia gminy żydowskiej o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, mającego polegać na "podjudzaniu do nienawiści narodowej", wszczęła wobec Radia Maryja postępowanie wyjaśniające - zauważa "Nasz Dziennik".
PAP/wp.pl


Gazeta.Pl.Wiadomości
"FAZ": Polska ws. kryzysu płynie pod prąd(2009-02-04)
... stawia na program zwiększenia wydatków w celu pobudzenia koniunktury. Tusk postawił na program, który zakłada ograniczenie wydatków, by uniknąć wzrostu podatków i zadłużenia - podobnie jak sąsiednia Litwa , gdzie takie działania doprowadziły już do masowych protestów` - pisze `Frankfurter Allgemeine Zeitung`. Dodaje, że plan ma pomóc polskiemu rządowi dotrzymać kryterium deficytu, koniecznego dla przyjęcia wspólnej waluty euro w 2012 r. ...


"FAZ"/Frankfurter Allgemeine Zeitung/:
W TVP ostała się klika Kaczyńskich
AFP
Sobota, 23 maja (13:04)




Za "Gazetą Prawną .PL" z 23.05.09 informujemy jak niżej:
"TVP niszą narodowej prawicy"
"Niszą, w której przetrwały struktury narodowej prawicy" określa Telewizję Polską niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" w swoim sobotnim wydaniu.
"Niszą, w której przetrwały struktury narodowej prawicy" określa Telewizję Polską niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
"Bracia Kaczyńscy ze swoją narodową gorliwością, alergią na Niemcy i partnerami koalicyjnymi z radykalnej prawicy już od prawie dwóch lat nie mają władzy w Polsce" - pisze "



GAZETA.pl.Forum z dnia 04.06.09, 21:15 podaje:

"Narodowo-konserwatywni bracia Kaczyńscy próbowali w latach 2005-2007
przeobrazić demokratyczną republikę w klerykalno-narodowy system
prezydencki z antyniemieckim podłożem, wydawało się, że próba nadania
”karolińskiej” Europie wymiaru wschodniego skończyła się fiaskiem" -
pisze "Frankfurter Aligemeine Zeitung".





Za pismem "Wprost" podaję,co następuje
Polska na progu nowej roli w Europie

2009-06-04 11:53
Polska, która przed 20 laty rozpoczęła przemiany demokratyczne w Europie i przed pięciu laty stała się pełnowartościowym, choć kapryśnym i trapionym kompleksami członkiem UE, stoi dziś na progu nowej roli – pisze niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.
Dziennik pisze o polskiej kampanii informacyjnej, prowadzonej w Niemczech pod hasłem „Zaczęło się w Gdańsku", w której wykorzystano motyw z legendarnego plakatu wyborczego Solidarności „W samo południe” z Garym Cooperem jako szeryfem. Banery takie zawieszono pod koniec maja na głównym dworcu w Berlinie oraz fasadzie budynku byłej polskiej ambasady.

...
„(...) i gdy narodowo-konserwatywni bracia Kaczyńscy próbowali w latach 2005-2007 przeobrazić demokratyczną republikę w klerykalno- narodowy system prezydencki z antyniemieckim podłożem, wydawało się, że próba nadania ‘karolińskiej’ Europie wymiaru wschodniego skończyła się fiaskiem" – pisze „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.



Za " gover.pl" z 15.06.09
przytaczam list Marka Jurka":

FAZ napisał, że Jarosław Kaczyński jest "najstraszniejszym ze strasznych narodowych konserwatystów" albo wg innych tłumaczeń "najzacieklejszym z zaciekłych narodowych konserwatystów". Marka Jurka dziwi, reakcja jego byłej partii. "Reakcja o tyle dziwna, że przyimek „zaciekle” ma w języku PC konotację zdecydowanie pozytywną" - pisze polityk.

Jednocześnie Jurek nie pozostawia na tekście frankfurckiej gazety suchej nitki. "Artykuł FAZ jest po prostu głupi, bo rażąco niesprawiedliwy" - ocenia. "Nie ma polskiego polityka, który we współpracy z obecnym rządem Niemiec poszedł tak daleko jak Jarosław Kaczyński" - pisze.

Przykładem takiego zachowania ma być postawa Kaczyńskiego wobec Traktatu Lizbońskiego, który w 2007 roku był jednym z priorytetów kanclerz Angeli Merkel. "Tylko Kaczyński mógł skutecznie przeprowadzić tę politykę. Gdy parafował traktat lizboński – jego późniejsi deklaratywni przeciwnicy, jak Anna Sobecka, Ryszard Bender czy Artur Górski, zajęci byli kampanią wyborczą na listach PiS i ani w głowie im było wtrącać się w to, co Prezydent i rząd robią w Brukseli i w Lizbonie" - ocenia Jurek.

Polityk nazywa zamieszanie wokół artykułu "zasłoną dymną". "Zamiast do skutku domagać się od MSZ jasnego odrzucenia doktryny wypędzenia w stosunkach polsko-niemieckich, PiS stawia w centrum polityki polskiej humory swojego lidera" - podsumowuje były Marszałek Sejmu.






Wiadomości 24. pl
Zagraniczna prasa o najnowszej książce o Wałęsie
2008-06-19 12:46,

Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" poświęcił dziś dwa artykuły na ten temat, oceniające doniesienia IPN-u i analizujące wypowiedzi Lecha Kaczyńskiego, jednego z najaktywniejszych oskarżycieli byłego prezydenta. Gazeta przypomina w nich zasługi Lecha Wałęsy w obaleniu komunizmu. Twierdzi jednocześnie, że były prezydent nie jest najlepszym adwokatem we własnej sprawie. W jednym tekście szeroko opisana jest dyskusja, jaką w Polsce wywołała książka historyków IPN-u. W osobnym komentarzu frankfurcki dziennik stwierdza, że najwyraźniej przeczytał ją już wcześniej prezydent Lech Kaczyński, który wyciągnął z lektury daleko idące wnioski.

„Frankfurter Allgemeine Zeitung" sugeruje, że Kaczyński chciałby od nowa napisać najnowszą historię Polski, uznając rewolucję „Solidarności" z 1980 r. za „wypadek przy pracy komunistycznych prowokatorów", a przełom z 1989 r. za „pozorne zwycięstwo demokracji". Niemiecki dziennik pisze, że nikomu nie trzeba udowadniać zasług „Solidarności" i Lecha Wałęsy dla polskiej transformacji. Zaznacza jednocześnie, że „odszczekiwanie się" przeciwnikom nie jest dobrą metodą obrony byłego prezydenta. "Lech Wałęsa nie jest najlepszym adwokatem we własnej sprawie. Nawet jego obrońcy nie przysięgną, że za młodu w chwili słabości nie mógł podpisać czegoś kompromitującego" - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung".


Powyższe wpisy pozwoliłem sobie ściągnąć z pierwszej strony znalezionych linków w Googlach na podstawie wpisanego hasła "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Chodziło mi o to, by w sposób przypadkowy skorzystać z niezależnych ode mnie źródeł informacji.

Intencją moją było w miarę obiektywne wyrobienie sobie opinii o FZA i sposobie widzenia przez tą gazetę oraz opisywania relacji polsko-niemieckich.
Sposób oceny zaistniałego konfliktu jest zróżnicowany wśród polskich polityków.
Pobieżna ocena przytoczonych wpisów dowodzi, że problematyka polska w FZA nie jest przypadkowa.

Analiza treści zawartej w tych wpisach nie dowodzi wobec Polski specjalnej sympatii.
W końcu mają prawo pisać to, co dyktuje im rozum. Szkoda jednak, że moim zdaniem ten organ zawodzi ich nieco.Sytuacja wydaje się być złożoną politycznie, tym bardziej ,że dotyczy tzw.dwóch sojuszników strategicznych. Sojusznicy strategiczni niekoniecznie muszą sobie prawić dusery. Powstaje jednak pytanie czy powinni sobie czynić afronty?
I jaka powinna być nieprzekraczalna granica takich zachowań?
Czy tzw.wolnej prasie wszystko wolno?

Jakoś nie przypominam sobie by polska prasa niegrzecznie pomawiała Panią Angelę Merkel o bycie"niemieckim kartoflem".Szkoda, że w niemieckiej polityce realizowanej przez FAZ bardziej widzi się polskiego Prezydenta w niezbyt przychylnych barwach, niźli merytoryczne problemy polsko-niemieckie.Tych problemów nie zdejmie taki czy inny polski VIP z aktualnej wokandy, co najwyżej może je zamieść pod dywan lub lub schować do korca, ale to nie oznacza ich rozwiązania.

Dylemat polskiej polityki zagranicznej polega na istniejącej dwuwładzy w solidarnej Polsce. Jedno centrum pcha się na siłę do Europy nie bacząc na koszty, materialne, polityczne i moralne.A drugie centrum próbuje zachować przyzwoitość polityczną według własnej samooceny.Żadne z tych centrów nie pytało i nie pyta narodu o zdanie.

Pan Passent jakby sympatyzował z FAZ-em, do czego zresztą ma pełne prawo.

Ja zaś namawiam państwa do wyrobienia sobie własnej i suwerennej opinii, niezależnej od tendencji mediów, moich uwag, i emocji naszego szanownego gospodarza. Ponieważ bardzo go sobie cenię więc nie będę tym razem oceniał popełnionego przez niego felietonu.No bo i kudy tam wyrobnikowi do Mistrza.
_________________
Nuda veritas.

niedziela, 14 czerwca 2009

Antyrakietowy sosik

Antyrakietowy sosik


Według niektórych źródeł USA przewidują możliwość zbudowania na terytorium Rosji elementów systemu obrony przeciwrakietowej, by doprowadzić do zamrożenia budowy tego systemu na terytorium Polski i Czech. Szef Pentagonu dokonał w tej mierze ważnego oświadczenia. Jest ono o tyle istotne, że dokonane zostało w przeddzień wizyty Obamy w Moskwie. Minister obrony USA przypomniał, że w trakcie wizyty spodziewanej z początkiem lipca, liderzy obu krajów mogą przyjąć kroki dla współpracy w zakresie ochrony Europy przed potencjalnym uderzeniem jądrowym ze strony Iranu. Waszyngton twierdzi, że Moskwa przyznała, iż wcześniejsze jej oświadczenia dotyczące ostrości konfliktu irańskiego wymagają zweryfikowania. Jego wystąpienie miało miejsce na senackiej podkomisji d/s budżetowych. Opowiedział on o pierwszym spotkaniu z Putinem. Odbyła się ono około dwóch lat temu, kiedy rosyjski premier był jeszcze prezydentem. Kiedy ja pierwszy raz spotkałem się z Putinem i rozmawiałem z nim o irańskim niebezpieczeństwie ataku rakietowego, on w istocie odrzucił tę myśl, oświadczając , że Iran posiądzie systemy przenoszenia ładunków jądrowych mogących osiągnąć Europę i Rosję dopiero w 2020 roku wspomina minister. Putin pokazał mi mapę przygotowaną przez jego służby wywiadowcze. Wówczas powiedziałem, że jemu są potrzebne nowe służby wywiadowcze.

Przypuszczalnie to spotkanie miało miejsce w Monachium na konferencji poświęconej polityce bezpieczeństwa, gdzie rosyjski lider ostro krytykował zachodnich partnerów, utrzymane w duchu drugiego Fulton stanowiącego za przyczyną wystąpienia Churchilla początek zimnej wojny.

Sądząc po informacji "Głosu Ameryki" obecnie zauważa się zmianę postawy dawnych konkurentów i rywali zmierzającą ku wychodzeniu sobie naprzeciw. Tak więc szef Pentagonu przypuszcza, że Prezydent Obama, który odwiedzi Moskwę w dniach 6-8 lipca, bardzo możliwe spotka się z ogromnym zainteresowaniem rosyjskim w kwestii współpracy z USA na płaszczyźnie ochrony Europy przed irańskimi rakietami. Oczywiście szef Pentagonu ma doskonałą skalę porównawczą istniejącego problemu, bowiem on to właśnie to forsował budowę systemu antyrakietowego w Polsce i Czechach, za poprzedniej administracji, co Rosja przyjęła ze zdecydowanym sprzeciwem.

Jeśli wierzyć amerykańskiemu vipowi, teraz Moskwa zupelnie inaczej ocenia skalę i realność irańskiego zagrożenia atakiem rakietowym. Rosjanie zgodzili się z amerykańską oceną, że byli oni w błędzie nie widząc takiego niebezpieczeństwa ze strony Iranu.Teraz minister obrony ma nadzieję, że na podstawie tych wspólnych ocen Rosja i USA mają szansę i możliwość podejmowania wspólnych kroków, by stać się na równi z Polską i Czechami partnerem w budowie wspólnego systemu obrony przeciwrakietowej.

Wcześniej administracja Obamy warunkowała budowę tego systemu potwierdzeniem jego technicznej skuteczności i finansowej sensowności, przyjęła teraz ostateczną decyzję wdrażającą budowę tego systemu w Europie. Aktualnie powstaje pytanie czy mogą Moskwa z Waszyngtonem przyjąć porozumienie o wspólnym rozwijaniu tej inicjatywy? Czy też USA będą podejmowały kroki niezgodne z oczekiwaniami Rosji, co wymusi z jej strony adekwatne poczynania. Przypomnijmy, że dotychczas Moskwa oceniała inicjatywę Waszyngtonu jako nieprzyjazną Rosji i prowadzącą do zachwiania potencjału strategicznego Rosyjskiej Federacji.

Ocena realnego zagrożenia ze strony Iranu jest różna. Amerykańscy wojskowi przewidują ,że Iran stworzy rakietę o zasięgi 4 tysięcy km w przeciagu 5 lat, natomiast rosyjscy specjaliści uważają, że nie nastąpi to wcześniej niż za 10 lat.

Wysocy wojskowi rosyjscy specjaliści przekonują, że współpraca Moskwy z Waszyngtonem jest nie tylko możliwa ale i wręcz konieczna. I żadnych przeciwwskazań wobec takiej polityki ze strony Rosji nie ma, oprócz zahamowań psychologicznych wynikających z inercji zimnej wojny. Byłoby to bardziej sensowne przejście od sztucznego wyhamowywania zbrojeń jądrowych na rzecz rzeczywistego partnerstwa i współpracy. Jest zrozumiałym, że jeśli rozwijamy systemy obrony przeciwrakietowej, to rozmawianie o ograniczaniu zbrojeń jest absurdem. Takie podejście Rosji wpływałoby na rzecz umocnienia globalnego bezpieczeństwa.

Amerykańscy specjaliści przyznają zgodnie, że przewidywana w Polsce i Czechach lokalizacja komponentów systemu obrony przeciwrakietowej do najbardziej efektywnych nie należy.Bardziej efektywnym może się okazać "Idżis", morski komponent tego systemu, wespół z przeciwrakietami "Standard-3" i naziemnym systemem THAAD. Oprócz tego nie wolno zapominać o wysokiej precyzji i skuteczności niszczenia elementów systemu obrony przeciwrakietowej przez rosyjskie tzw."skrzydlate rakiety".

Amerykańscy specjaliści przedstawili Moskwie drogi ewentualnej współpracy w omawianym temacie.Rosjanie jednak, póki co, nie spieszą się z odpowiedzią. USA zamierzają wciągnąć Rosję w budowę tego systemu obrony przeciwrakietowej, jednak faktyczne dysponowanie nim pozostawiają sobie. W tej sytuacji Amerykanie nie mogli odrzucić propozycji o współpracy, ale jej realizację zawsze przecież można zamrozić. W związku z tym znajdują się oni w sferze poszukiwania trzeciej lokalizacji dla systemu obrony przeciwrakietowej. Na obecnym etapie, w związku z tym, ich decyzje nie mogą być ostateczne, a dopiero po przeglądzie strefy proponowanej nowej lokalizcji.

Przypuszczalnie Amerykanie powrócili ponownie do rozpatrzenia starych rosyjskich propozycji lokalizacji w Gabale i Armariwie,czyli w strefie Azerbajdżanu. Planuje się stworzenie Centrum Wymiany Danych na etapie przygotowań do spodziewanych inwestycji. Amerykanie zgodzili się odstąpić od żądania specjalnej ochrony prawnej dla swoich pracowników realizujących roboty na terytorium Rosji. Godzą się także na likwidację szkód w wyniku podjęcia błędnych decyzji.

Obecnie Iran dysponuje rakietami o zasięgu 2 tysięcy km i obciążeniu ładunkiem niszczącym ca 500kg.

W sytuacji pogłębiającego się zagrożenia administracja Obamy deklaruje rozpatrywanie wszelkich wariantów.

Jak ta sytuacja wpłynie na rozdmuchane ambicje militarne w Polsce, zobaczymy?
Na razie musimy sobie zdać z tego sprawę, że o międzynarodowym bezpieczeństwie Polska nie będzie decydować.Tym niemniej powinno nam zależeć na utrzymaniu międzynarodowego bezpieczeństwa stanowiącego również gwarancje dla nas.
A póki co, jak praktyka dowodzi, nie stać nas nawet na rakiety "Patriot".

Zatem zachowujmy spokój i rozsądek.
_________________
Nuda veritas.

sobota, 13 czerwca 2009

Inteligenckie clou neoliberalnej bajki

Inteligenckie clou neoliberalnej bajki

Pewien intelektualista ogłasza wszem i wobec w ramach kończących sie obchodów dni walki z komunizmem,że:
" wolę dworki zadbane, w rękach właścicieli, niz rozpadające się w rękach ogółu".

Jakież jest to twórcze sformułowamie, z ktorym teoretycznie winien zgodzić się każdy.Oczywiście pod warunkiem, że zostanie ono wyrwane z historycznego kontekstu i funkcjonujacych naonczas realiów.A im dalej jest od przedmiotowej epoki tym łatwiej jest dokonywać intelektualnych manipulacji.

Dlatego właśnie pozwoliłem sobie Wielce Szanowny Intelektualisto wyjąć na wstępie zdanie z pańskiego wpisu, ponieważ wydaje mi się, że jest ono bardzo znamienne dla rozumowania polskiej inteligencji.Inteligencji, która ma ambicje, aspiracje i oczekiwania bez realistycznego umocowania ich w rzeczywistości.

Oczekiwać, pouczać i żądać można sobie dowoli, czego namacalnie dowiodła “Solidarność”.
Ich śmieszne i nierealistyczne postulaty pozostały w sferze politycznego dowcipu, bowiem nawet sami po przejęciu władzy nie probowali ich zrealizować.

A przysłowiowe dworki rozsypują się nadal, tym razem już w kapitalistycznych rękach.
Kapitalistyczne ręce bardzo szybko i sprawnie przechwycily dworki będące muzeami, szkołami, ośrodkami zdrowia, przedszkolami i innymi obiektami użyteczności publicznej.
A więc te obiekty, które były zadbane rozgrabiono bez żadnych zahamowań.
Wiele z tych obiektów przejętych przez nowych właścicieli sypie się już,w dowód czego mogę Panu służyć stosownymi zdj ęciami dokumentującymi ten nierwiarygodny stan rzeczy.
Dalszej dewastacji ulegają także obiekty, które nie miały i obecnie nie znalazły także nabywców.

Oczywiście z tego tytułu nikt nie robi gorzkich wyrzutów.
Ponieważ, jeśli w kapitaliźmie marnuje się dobro, jest to oczywiste i zrozumiałe dla jego apologetów, łącznie z topieniem zboża w morzach, by utrzymać jego cenę, gdy miliardy ludzi głodują i tysiące z tego tytułu umierają.

Za gospodarność i humamnitaryzm uważa się także kapitalistyczne praktyki likwidacji przedsiębiorstw i wyrzucanie setek tysięcy ludzi na bruk.
To ponoć służy gospodarności, podnoszeniu wydajności, uzdrawianiu gospodarki, którą ktoś załamał, jednym słowem to służy liberałom, ich niecnym hasłom i praktykom szkodzącym zwyklym ludziom.Te poczynania znajdują zrozumienie i uznanie wśród polskiej, rozwichrzonej i rozkojarzonej intelektualnie, inteligencji.

Natomiast nie znajdował takiej akceptacji socjalistyczny wysiłek zmierzający do tego by dać ludziom miejsca pracy, dach bad głową i chleb powszedni niezbędny do życia zrujnowanego miniona wojną.

Dla tych błyskotliwych umysłów nie ma dymelatu budowania tysięcy nowych zakładów pracy ,czy utrzymywanie tysięcy dworków, często społecznie nieużytecznych.
To o te dworki, często o głodzie i chłodzie, dbała wiejska hołota, niekiedy za przysłowiowy psi grosz, bo na wsi nie bylo pracy, żyjąc w warunkach uragających ludzkiej godności.

Kto dzisiaj mówi o tych kwestiach?
Kto dzisiaj pamięta Konopnicką, poetyckiego fotografa tamtych strasznych i trudnych czasów?

Dzisiejszych elit nie interesują te kwestie.
One pamiętają tylko o swoich dworkach, i krzywdach wyrządzonych im przez komunistów, którzy próbowali w imieniu nędzarzy dochodzić sprawiedliwości.
Dzisiaj znowu wraca się do tradycji polskich dworków,restytuowania ich i budowania nowych.
Powstaje tylko pytanie, a w jakim zakresie poprawia to dolę nieszczęsników uczynionych przez nowych wlaścicieli?

Otóż z perspektywy Warszawy zbudowanej przez czerwoną hołotę a zamieszkiwanej przez elity, zupełnie inaczej rysuje się obraz Polski odbieranej z klimatu warszawskich kawiarń.
W tej sytuacji bardziej cenię sobie twardo chodzącego po ziemi robociarza aniżeli bujającego w obłokach inteligenta.
Wytykanie poprzednikom niestosowności decyzji jest tylko wówczas uzasadnione jeśli samemu potrafilo się skutecznie rozwiązać zarzucane niegospodarności.
Inaczej nie ma się moralnego mandatu.

Ale odwagę się ma.
Zatem jak widać, staniała ona nad wyraz.
Proszę wybaczyć mi mój monolog, ale mam wrażenie, że jest on uzasadniony.
Ja nie mam zwyczaju opluwania swoich ojców i dziadków.
A na negacji niczego twórczego się nie zbuduje.
Stąd ten ciągły kociokwik w naszym życiu politycznym.

Jeden z apologetów Wielkiego Intelektualisty w jego obronie stawia odważną i rozbrajającą tezę:"
"Nawet ja… nie biorę tego poważnie."
Ponieważ nie jestem w stanie z fusów wywróżyć, co bierze on poważnie, więc pozwalam sobie jeszcze na kilka słów osobistej refleksji w kontekście prawicowej walki.

Każdy bierze jak potrafi.
Jedni mniej inni więcej. Obecnie tak się dziwnie stało, że mniej bierze więcej. I dlatego jest lepiej dla mniejszości, wzbudzając ich zachwyty i pienia pochwalne na rzecz wyzysku czlowieka przez człowieka
A niepoważni zazwyczaj nie biorą poważnie. Nie ma to jednak najmniejszego znaczenia jak się bierze. Liczy się fakt. Natomiast dorabianie teorii do tej skłonności jest właśnie niepoważne.
Powinien pan podziękować, że miał okazję pośmiać się z siebie i własnych dokonań , gdzie z niczego tworzy się coś. Takich dokonań klerykalna Polska potrzebuje jak najwięcej, by zapracować sobie na cud ostateczny.

To doprawdy rzadko spotykany walor kiedy umiemy być krytyczni wobec siebie i potrafimy autoironicznie uśmiechnąć się do własnego odbicia w lustrze.
Gdyby zaś przypadkiem na płacz się panu zbierało, to chętnie współczuję i utulę ze zwykłego ludzkiego miłosierdzia, na które zasługuje nawet grzesznik zatwardziały.

Ja nawet rozumiem, że próbuje pan ze mnie zrobić ignoranta.
No cóż, każdy stosuje właściwe dla siebie instrumenty, by sprowadzić bliźniego do poziomu swego.

Przypuszczam także, że nie zamierza pan obecnie wszystkim zafundowć dworków żeby się czerwona hołota nie rozbisurmaniła.

Od budowania dworków i ich utrzymywania była komuna, nieprawdaż jaśnie panie? Kapitalizm zaś, poza szabrowaniem, nie ma żadnych obowiązków.
I to jest właśnie inteligenckie clou neoliberalnej baśni.
_________________
Nuda veritas.

Kadisz za przegranych

O komunizmie w Polsce wspominali po wojnie jedynie niedokształceni sekretarze powiatowi w pijanym widzie oraz ich polityczni przeciwnicy, w podobnym stanie ducha i umysłu z przeciwnego krańca ideologicznego, hołdujący zoologicznemu antykomunizmowi.Nikt rozumny i przyzwoity nie formułował tak niewłaściwej i błędnej dewizy.

Najogólniej rzecz biorąc możemy mówić o komunizmie pierwotnym, komunizmie prymitywnym, utopijnym i komunizmie naukowym, komunizmie filozoficznym oraz komunizmie anarchistycznym.

Komunizm pierwotny stanowił formację społeczną pojawiającą się we wczesnych epokach historii rozwoju ludzkości. Był on odpowiedzią na niski poziom sił wytwórczych występujących w tamtym czasie i stanowił zabezpieczenie niezbędnych warunków bytowania ówczesnym wspólnotom, np.wspólnocie pierwotnej. W tamtych czasach nie można było nawet marzyć o kapitalizmie, ponieważ nie istniała możliwość wyzysku braci-nędzarzy.

Komunizm prymitywny miał miejsce w starożytności i średniowieczu. Domagał się on zrealizowania postulatu pełnej równości między ludźmi .Jego przejawy zauważano głównie w epoce niewolnictwa i wczesnego feudalizmu, np w założeniach pierwszych gmin chrześcijańskich walczących z niewolnictwem.

Komunizm utopijny znany był w okresie przedmarksistowskim i charakteryzował go brak naukowych podstaw. Formułował on podstawy funkcjonowania egalitarnego społeczeństwa. W tym rozumieniu był on bardziej pojmowany jako postulat moralny i ideał społeczny. Dlatego nie widziano w nim konieczności historycznego rozwoju. Była to swoista abstrakcja pozostająca w sferze marzeń.

Komunizm wyrównawczy. Zmierzał on do zrównania czyli urawniłowki. Myślenie to przewijało sie poczynając od wspólnoty pierwotnej poprzez komunizm utopijny do okresu wczesnego budownictwa władzy radzieckiej. Tendencje te były zwalczane na etapie budowy podstaw socjalizmu.

Komunizm naukowy. Stanowi całokształt rewolucyjnej ideologii klasy robotniczej. Zajmuje się prawidłowościami zamiany kapitalizmu przez komunizm. Jest rozumiany jako system wiedzy naukowej dotyczącej historycznej misji klasy robotniczej. Opiera się na dialektycznej metodzie poznawania świata i zachodzących w nim zmian. Okresowe zahamowanie i odwrócenie tych tendencji i procesów nie oznacza ich eliminacji. Bowiem będą one trwały tak długo, jak długo będziemy mieli klasę robotniczą skonfliktowaną z kapitalizmem.

Komunizm filozoficzny. Jest pojęciem używanym na określenie tych nurtów nurtów filozofii materialistycznej, które ujmowały wizje społeczeństwa komunistycznego jako rezultat naturalnego procesu. Mówiono o ustroju bez prywatnej własności środków produkcji, funkcjonującym na podstawie egalitaryzmu. Społeczeństwo miało być wyzwolone od "pasożytów-posiadaczy". Widziano konieczność likwidacji podziału na biednych i bogatych. Likwidacja tych wynaturzeń miała doprowadzić do społeczeństwa powszechnej sprawiedliwości i szczęśliwości. Był to nurt ateistyczny i antyklerykalny.

Komunizm anarchistyczny. Był jednym z kierunków anarchizmu w XIX i XX.wieku. Postulował on syntezę anarchizmu z komunizmem.A więc miał połączyć zasadę anarchistycznej wolności człowieka z założeniami społeczno-ekonomicznymi komunizmu. Czyli miała to być anarchistyczna wolność człowieka bez państwa, polegająca na ogólnospołecznym sposobie wytwarzania i konsumpcji bez zewnętrznych ograniczeń.

Po dokonaniu ogólnego przeglądu tego sposobu myślenia widzimy jednoznacznie, że nie stworzyła go polska , czy rosyjska lewica..Ten sposób myślenia i kształtowania społeczeństwa z wizją o lepszym jutrze i sprawiedliwszym obliczu świata znany jest ludzkości od tysięcy lat.

Natomiast fakt, że prawica przestaje o nim mówić, eliminuje go z życia środków masowego przekazu, konstytucyjnie uznaje to myślenie za zbrodnię, świadczy wyłącznie o jego nośności. Czy to się komuś podoba czy też nie okazuje się , że 3/4 polskiego elektoratu przynajmniej z nim sympatyzuje. I dlatego ten sposób myślenia jest tak niebezpieczny, ponieważ jest on powszechny, oparty na prawdzie i godzi w fundamentalne interesy posiadaczy.

Istotą rozważanych relacji jest stosunek do środków produkcji czyli do typu własności.
Własność osobista, w której mieści się koszula, pierścionek, zegarek, dom i samochód nie budzą żadnych emocji, jest niejako strefą oczywistą i neutralną. Problemy zaczynają się, gdy staramy się rozpatrywać pozostałe trzy typy własności, tj własność prywatną, własność kolektywną i własność ogólnospołeczną odnoszone do środków produkcji.

Powstaje w ogóle pytanie czy Panu X nieodzowna jest do życia fabryka, np.produkująca granaty, medykamenty lub makaron trójjajeczny jak w przypadku naszego elektryka? Przecież on przejął własność jakiej nie wytworzył, nie zna się na niej i nie potrafi nią profesjonalnie zawiadywać. A w PRL-u zarabiał tyle, żeby móc utrzymać godnie rodzinę. Więc jakim sposobem zgromadził środki na zakup wspominanej fabryki? Cudów nie ma drodzy państwo. Albo otrzymał pieniążki od tatusia , który uciekł do USA lub też inne siły nadprzyrodzone musiały go dokapitalizować w jemu tylko wiadomy sposób. Gdyby tatuś przyzwoicie inwestował w niego, to nie musiałby się buntować przeciw PRL-owi, że nie może utrzymać tuzina swojej czeredy. A zatem musiał go wesprzeć jedynie Duch Święty jaki zstąpił na jego ziemię. I przypuszczam, że rzecz wcale nie miała się w modłach, lecz w dobrach materialnych pozyskiwanych metodą Ganleya. Tą drogą udało się pozyskać delikwentowi miliony nieopodatkowanych dolarów pozwalających mu dzisiaj ględzić o solidarności, podając naiwnym nogę, waląc toasty w gardło swoje za ich zdrowie i śmiejąc się szyderczo w kułak, okresowo profanując kropielnice.

Prywatna własność środków produkcji jest najbardziej kontrowersyjną.W trakcie tego procesu objawia się fundamentalna sprzeczność między pracą i kapitałem. Kapitał jest zawsze zainteresowany jak największym zyskiem. A ten może głównie osiągnąć , co zresztą dzisiaj widzimy doskonale poprzez zmniejszanie kosztów pracy, czyli wyrzucanie pracowników na bruk, tak nagminnie obecnie stosowane. Dlatego kapitalistyczny sposób wytwarzania jest konfliktogenny, ahumanitarny i niesprawiedliwy.

Jedyny jego pozytyw .tj wzrost społecznej wydajności pracy jest, w gruncie rzeczy, negatywem uderzającym w społeczeństwo. Nowe technologie i wzrost organicznego uzbrojenia kapitału rodzą dalsze bezrobocie, biedę i nieszczęścia. W systemie tym społeczne wytwarzanie produktu kłóci się z jego prywatnym przyswajaniem. I nie da się żadną miarą powiedzieć, że system prywatnej własności służy człowiekowi, bowiem w gruncie rzeczy służy on li tylko i wyłącznie pomnażaniu kapitału, a człowiek jest głównie łącznikiem i instrumentem w tym procesie koncentracji kapitału w niewielu rękach/P-T-P/.

Ze zrozumiałych względów jest korzystniejsze funkcjonowanie w gospodarce trzech typów własności, jak na przykład w PRL-u, aniżeli jednego typu jak obecnie, bowiem stanowi to zaprzeczenie zasady pluralizmu i gry wolnorynkowej. Jest to tym bardziej szkodliwe, że w naszej nowej rzeczywistości nie poddano weryfikacji rynkowej własności kolektywnej i ogólnospołecznej lecz administracyjnymi pociągnięciami spowodowano ich likwidację. Jaskrawy przykład stanowią tutaj PGR-y i cały sektor gospodarki państwowej oraz RSP, SKR i wszelkie inne formy spółdzielczości. A zatem z wielości sektorów w gospodarce przeszło się do kapitalistycznego modelu jednosektorowego, co stanowi zubożenie form i metod pracy.

Opowiadanie w tej sytuacji dowcipów o poszukiwaniu komunistów w Polsce dla odbycia z nimi party jest podobne do poszukiwania się Żydów Warszawie dla odbycia wspólnej modlitwy rytualnej. Przy czym Żydów ponoć mamy jeden tysiąc w Polsce, co daje pewną szansę na modlitwę. Natomiast z komunistycznego party nic nie wyjdzie, ponieważ komunizmu nigdy w Polsce nie mieliśmy jako, iż o nim stanowi wyłącznie państwowa własność środków produkcji. Natomiast w Polsce zawsze mieliśmy trójsektorową gospodarkę, przy pomocy chłopów polskich, szczęść im Panie Boże. A taki system nazywa się już socjalizmem.

Najbardziej humorystyczne jest przywoływanie Rakowskiego jako tego, który był I-szym Sekretarzem KC PZPR i w komunizm nie wierzył. No cóż, można by powiedzieć, że po osiągnięciu wszystkich zaszczytów w PRL-u zachowywał się jak rak cofając na z góry upatrzone pozycje po wyprowadzeniu sztandaru. Mało tego w swoim nieśmiertelnym "Dziś"przepraszał wszystkich za wszystko. A, że ironicznie, to tego nie musimy już dostrzegać. Niezależnie od tych wszystkich gierek faktem pozostaje bezsprzecznym, że to Rakowski przyjął w Polsce od bardzo wielu lat kurs na "demokrację", zarówno w "Polityce"jak i na pozostałych kluczowych stanowiskach partyjno-rządowych, aż do "uspiesznowo kanca".Wydaje się, po jego artykułach , że nie tak on wyobrażał sobie owoc żywota swego.

"Dzisiaj komunistów już nie ma" obwieszcza radośnie Pan Passent, niczym sławetna panna Joanna .Całe szczęście , że podąża zaraz z ważnym pytaniem:"Ale kto to jest lewica?" Uczciwość albo i asekuracja nie pozwalają mu odpowiedzieć na to proste pytanie, do czego przyznaje się bez bicia. Powołując się na mentora jasnego gwinta Gospodarz stara się odpowiedzieć kim powinna być lewica idąc za głosem prof.Walickiego.

Żeby nie być banalnym, nie będę rozwijał, akceptował, poszerzał i pogłębiał tego co raczyły nam oświadczyć lewicowe tuzy intelektualne. Dlatego odwrotnie aniżeli nasze autorytety pozwolę sobie zauważyć czym nie powinna być lewica .Dla przyzwoitości powinniśmy zrobić rozróżnienie o jakiej lewicy mówimy. Czy mówimy o lewicy klasycznej, czy też fascynujemy się lewicą burżuazyjną? Wydaje mi sie, że nasi intelektualiści są wyraźnie rozbici i zdezorientowani w problemie definicji lewicy, podobnie jak i sam Walicki. Otóż ja nie zamierzam kwestionować jego drugorzędnych cech płciowych lewicowości. Problem jednak sprowadza się do cech podstawowych, o których nikt nie chce mówić, jak w przypadku ślicznych pań wdzięcznie eksponujących piękne piersi oraz kontrastowo różnych, brzydkich mężczyzn, wyposażonych w budzące u strony przeciwnej ciekawość i zaniepokojenie genitalia.

Przepraszam za mało eleganckie porównanie i brutalną obrazowość. Rzecz polega na tym, że to co ma prawica, tym nie dysponuje lewica. Prawica ma bogactwo a lewica jest dysponentem nędzy. Zatem fundamentalną sprawą różniącą nas jest rzeczywisty stosunek do środków produkcji. Lewica jest wywłaszczona a prawica została uwłaszczona. Prawica jest strona panującą a lewica podporządkowaną.

Z tego też względu lewica nie powinna budować państwa kapitalistycznego, jako struktury eliminującej ją z burżuazyjnego życia. Praktyka dowiodła, że społeczeństwo bardzo wysoko oceniało w początkowej fazie przekształceń lewicę, dopóki nie zorientowało sie, że ta pozorna lewica działała przeciwko interesom szeroko rozumianego społeczeństwa.W rezultacie lewica umacniająca, bardzo skutecznie, kapitalistyczne państwo musiała od swego, zwodzonego elektoratu, otrzymać czerwoną kartkę przed laty. Dzisiaj społeczeństwo odgwizdało faul także prawicy.

Lewica nie może pozwalać na negowanie przeszłości i sensu życia całych pokoleń Polaków budujących Polskę, w tym także w PRL-u. Lewicy nie było wolno brać udziału w ciemnych procesach przekształceń własnościowych, pozbawiających warunków do życia oraz godności całych rzesz Polaków. Lewicy nie było wolno, za wszelką cenę, uciekać przed prawicą do UE bez względu na koszty. Lewica nie powinna była w żadnym przypadku angażować się w międzynarodowe awantury militarne trwoniąc bezpowrotnie nabyty latami kapitał szacunku i uznania na arenie międzynarodowej. Lewica nie powinna była się zgadzać z nieuzasadnionymi roszczeniami materialnymi wobec Polski. Lewica winna była odstąpić od niepotrzebnego tonu akceptowania wszystkich i wszystkiego na arenie międzynarodowej i w UE , byleby mogła sobie zasłużyć na poklepywanie jej po plecach. Lewica nie powinna była się zgadzać na żywiołową wyprzedaż polskiego majątku narodowego, co prowadziło do jego nienaturalnej deprecjacji i związanych z tym afer. Lewica winna była walczyć z nonsensownym schładzaniem polskiej gospodarki. Nie powinna była dopuścić do ca 100 miliardowej dziury budżetowej. Należało walczyć z rosnącym zadłużeniem sięgającym już ponad 200 miliardów dolarów. Nie wolno było dopuścić do tak potwornego ponownego wzrostu bezrobocia. Niedopuszczalnym było upuszczanie sił witalnych narodu poprzez sprzyjanie nienotowanej w historii fali emigracji polskiej. Zaskakuje jej bierność wobec rosnącego bezrobocia, biedy i bezdomności. Nienaturalnym było sprzyjanie polityce preferencji dla bogatych i rosnących ograniczeń dla najsłabszych członków społeczeństwa. Polska lewica nie ma moralnego prawa iść ręka w rękę z KK inspiratorem , inicjatorem i realizatorem przemian społecznych daleko odbiegających od społecznych oczekiwań.

Ilość przewinień i grzechów tzw.lewicy wobec swego elektoratu i polskiego społeczeństwa jest niespotykana. Pozwala ona na sformułowanie tezy, że to nie był rachunek ignorancji i błędów. Była to celowa i świadoma działalność na rzecz budowy kapitalistycznego państwa kosztem całego narodu. Po ćwierćwieczu funkcjonowania "Solidarności" i jej epigonów nikt nie ma odwagi zapytać o koszty transformacji. Ciągle mydli się nam oczy wolnością, pluralizmem i demokracją, które posiadają klasowy charakter i nas nie dotyczą.

A o sprawach bieżących nie ma i co mówić, boć nie zasługują na to.
_________________
Nuda veritas.