Zygfryd Gdeczyk

piątek, 30 kwietnia 2010

Wyborcze nawoływania

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń



Wyborcze nawoływania

I znowu panowie od propagandy czy też pijaru, co brzmi bardziej elegancko i nie kojarzy się tak brzydko z PRL-em, zaczynają dziarsko nawoływać i przekonywać do swoich kandydatów. W tej grze jest trzech zawodników ,którzy mogą się liczyć, to Komorowski,Kaczyński i Napieralski a jest ich w sumie około dwudziestki,przy czym Komisja Wyborcza dokonała już wstępnej przepierki i trójkę delikwentów odrzuciła, ponieważ nie spełnili jej wymogów. Ci liczący się kandydaci stanowią odbicie sił znajdujacych się w układzie Grupy Trzymającej Władzę. A więc są oni reprezentantami tych elit,które dotychczas sprawuja władzę i wykazały sie szczególną nieudolnością sprowadzająjąc Polskę na grań bankructwa.

Zabawa ta stanowi dalszy ciąg kontynuacji figlików między bardziej skutecznymi złodziejami i etatowo antykomunistycznymi oraz sklerykalizowanymi szeryfami. W sumie są to pomazańcy zjudeizowanego kleru. Wszyscy oni mają to samo narodowościowe pochodzenie, szlacheckie korzenie i wiarę przechrztów przy jednoczesnej skłonności do noszenia jarmułek i obchodzenia religijnie obcych nam świąt. Zatem dysponuja oni atrybutami na miarę Polski, jej patriotyzmu, możliwości i ambicji.Tylko skutków nie ma żadnych ze strony tych panów zabiegających o dobro Polski.

Jak spowodowali wyprowadzenie polskiego kontyngentu za granicę dla militarnych awantur nie w polskim interesie tak i trwa to po dzień dzisiejszy. Jak spowodowano 2 milionowe bezrobocie, tak i trwa to do chwili obecnej.Jak wygoniono z Polski 2 miliony Polaków za granicę w poszukiwaniu chleba i pracy tak, i nic się nie zmienia. Jak dokonano krwawej jatki na Jaroszewiczu tak ciągnie się to dalej poprzez Sekułę, Dębskiego, Papalę, Blidę bez szans i nadziei na rozwiązanie tych morderczych poczynań w wolnej Polsce. A teraz po wielu drobniejszych, zafundowano kolejną krwawą hekatombę w Smoleńsku. Kiedyż się skończą te afery, morderstwa, przekręty,manipulacje i oszustwa dokonywane w jupiterach wolności, pluralizmu i demokracji? W rozwijającym się, w tle całym zapleczem zjawisk korupcjogennych, kryminogennych, narkomanii, aids, prostytucji pod płaszczykim agencji towarzyskich, handlu żywym towaremitp zjawiskach,o których nawet i pisać sie już nie chce z uwagi na ich powszechność i brak reakcji ze strony elit.

Najlepiej więc kiedy zdemoralizowane i wyobcowane publikatory nie podnoszą tego politycznego trądu toczącego organizm Rzeczpospolitej. Za to chwalebne się staje wychwalanie pod niebiosa jednych kandydatów “dobra” lub piętnowanie innych kandydatow “zła”, którzy na dobrą sprawę niczym się nie różnią, jako iż dywidendy wypracowywane przez polski naród tak czy inaczej wypłyną poza granice polskiego państwa i będą pracować dla umacniania i podnoszenia dobrobytu naszych “sojuszników”. Na taką pomoc wobec PRL-u, szczerze mówiąc, to nie mógł sobie pozwolić nawet ZSRR.

Ale my oczywiście musimy przeć do kultury śródziemnomorskiej, za wszelką cenę tam zmierzać, nawet za cenę horrendalnego zadłużenia i ekonomicznej degradacji Polski. Te ekonomiczne przesłanki w kontekście naszej płomiennej miłości wobec Zachodu nie mają żadnego znaczenia, bowiem najwyższą wartością jest miłość, niezależnie od niekiedy dokuczliwych jej form przejawianych przez obiekty naszego pożądania. Sikorski jako kolejny adorator USA okazuje bezskutecznie swą admirację pani Clinton w kwestii wiz, do tego stopnia jest to śmieszna polityka poczynając od 1989 roku, że Polakom już dawno nie zależy na wyjazdach do USA z uwagi na ich krach ekonomiczny a Elity dalej walą głową w mur. Pewnie jest w tym jakiś ich osobisty interes. No, ale jeśli tak, to mogą tam wyjechać na stałe nie zawracając nam gitary swoim kosmopolityzmem.

W proamerykańskim organie polskiej Polityki sprawdzeni autorzy wyrośli z komuny zachłystują się konkurencyjną walka między dwoma syjonistycznymi braćmi chcących nas obdarzyć swoją miłością, tak jak swego czasu ich znamienita siostra chciała do swej wydatnej piersi przytulić wszystkich Polaków, tak przynajmniej głosiła na bilboardach o swej bez mała erotycznej skłonności,na co mimo wszystkich jej walorów elektorat nie dał sie uwieść.Nie wiadomo czy była kwestia wydatności biustu czy braku zaufania w możliwość realizacji owego przytulenia.Tak czy owak i wówczas zamienił stryjek siekierke na kijek. I poddobnie teraz ten sam stryjek dokona podobnego wyboru. Elektorat zaś zaledwie będzie go mógł zatwierdzić. Jednym słowem “sami swoi” nadają ton walce i nie ma znaczenia kto wygra, Dawid czy Goliat. Zwycięstwo i tak będzie po stronie banków w rodzaju Goldman Sachs.

Tuby propagandowe kapitalizmu zamawiają okresowe sondażowe i płacą za nie słono, by ich protegowani uzyskiwali jak najlepsze wyniki, ktore maja za zadanie paraliżowac moralnie konkurencję.Ostro i z zaangażowaniem właczają sie w te bijatyki renomowane nazwiska felietonistyki próbując ciemny elektorat ustawić po swojej stronie barykady.Angazuja się oni za tymi kandydatami,którzy po dojściu do władzy zapewnią im udział w delektowaniu się nieuchwytnym zapachem i smakiem władzy “demokratycznej”. Czytać ich bohomazy należy ale stawiane wnioski należy odrzucać a priori, ponieważ nie są one bezinteresowne.

Nie powinno nas interesować co mówi pani Kluzik-Rostkowska jako szefowa komitetu wyborczego pana Kaczyńskiego,ponieważ i tak za chwilę wszyscy o tym zapomną. Pamiętajmy raczej o tym, o czym mówi minister finansów Rostkowski, a raczej milczy.Jak więc widzimy z jednej strony minister Rostkowska, z drugiej strony minister Rostkowski stanowią dwie strony tego samego medalu ,co stanowi znakomity przykład na popisowe akcje. Nazwisko przywiezione do Polski z Dzikiego Zachodu jak i wiele innych, na sławę Polski i dobro Zachodu.Takich seksualnych preferencji nie wykazywali nawet despotyczni komuniści i oprócz wskazówek z Moskwy raczej nie przywozili rosyjskich pretendentów do rządowych stanowisk, poza płk NKWD tow.Bierutem i Marszałkiem Rokossowskim synem warszawskiego brukarza, który po 56 roku wyemigrował na Zakaukazie.

Solidarni natomiast nie mają żadnych zahamowań. Im więcej zawodnik ma obywatelstw, im więcej zachodnich agencji towarzyskich go winduje, tym facet ma lepsza markę u rodzimych “demokratów” i tym większą władzą jest on obdarzany,co pozwala mu niezwykle skutecznie realizować w wymiarze praktycznym przyjaźń polsko-zachodnią. A to jest stuprocentową gwarancją polskiego podporządkowania i zwasalizowania oraz przedmurza kapitalizmu, za które bolszewik już nigdy nie odważy się wtargnąć. I na tym właśnie polega nowa strategia bezpieczeństwa narodowego. Dawniej mogliśmy zginąć od amerykańskiej bomby artomowej, jeśli natomiast dzisiaj zginelibysmy od rosyjskich ładunków jądrowych to w rozumieniu polskiej prawicy stanowiłoby wyższy poziom bezpieczeństwa narodowego Polski.Taką tezę ukuł właśnie pan Aleksander Kwaśniewski,niedoszły Sekretarz Generalny ONZ z powodu ruskiej złośliwości,która usadziła go także w trzecim rzędzie na dniu Zwycięstwa w Moskwie. A to paskudy jedne.

I tak to się wszystko kotłuje u nas niczym w diabelskim młynie. Wybory ,demokracja, pluralizm. Układ jest taki, że kandydat musi kochać USA i nienawidzieć Rosji.Tylko taki ma szansę wygrania w wyborach finansowanych przez wielki kapitał. Są dwaj znaczący konkurenci Komorowski i Kaczyński, który z nich wygra nie ma istotnego znaczenia dla Zachodu. Pozostała drobnica stanowi atrapę i ubarwienie tła dla dwóch pierwszych. Napieralski z Pawlakiem muszą uważać, by zadbaćo konsolidację swych partyjek, i nie dopuścić do ich rozsypania się,co stanowiłoby doskonałą okazję do stworzenia dwupartyjnego systemu na amerykańską modłę.

Wniosek jest taki, jak byście nie wybierali i tak wybierzecie hrabiego Komorowskiego, który zwycięży o długość konia z hrabią Kaczyńskim.Tym pięknym sposobem pozbędziecie się rewindykacyjnych skłonności PiS-u na rzecz dyktatury PO, która teraz przejmie całość władzy, zgodnie z hasłem :”Cała władza w ręce Rad”. W ten to sposób PO w końcu zgotuje gorącą łaźnię liberalną swym członkom i obywatelom. Czekają na to tylko ministrowie Rostkowski i Kopacz, aby pokazać bolszewii gdzie raki zimują w liberallandii. Dlatego z punktu widzenia równowagi politycznej i zabezpieczenia przed dyktaturą paltformy jest wskazane by wygrał PiS, którego narodowe akcenty bardziej przekonują aniżeli liberalny kosmopolityzm PO, jaki zaważył na obecnym budzącym współczucie obrazie Polski.To w końcu PO i jej ideowi poprzednicy ponoszą odpowiedzialność za tragiczny przebieg transformacji w Polsce.

czwartek, 29 kwietnia 2010

Takie sobie gadanie

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń


Takie sobie gadanie


Jeżeli zauważymy, że już Sikorski musiał założyć swoim prawicowym towarzyszom broni obóz koncentracyjny to stworzy nam ten fakt niejako tło obrazu polskiej prawicy. Żadna tam walka o honor i ojczyznę. Zwykła prywata, egoizm i warcholstwo utopione w oparach modłów strzelistych i nienawiści. Jak historia dowodzi nie mamy tutaj żadnej spiskowej teorii lecz smutną rzeczywistość polskiej prawicy opartą na historycznych wydarzeniach. Najpierw Sikorski posłał spiskowców, warchołów i wywrotowców pod kluczyk a potem oni w ramach wdzięczności wysłali go do świętego Piotra. I obawiać się można, że bardzo wyraźna paralela może także pojawić się w obecnych realiach polskiej wściekłej prawicy.W śmierci Sikorskiego umoczeni byli polscy oficerowie, którzy uciekli z Polski i pracujący na usługach brytyjskiego i amerykańskiego wywiadu.

Dowodzi tego myślenia wypowiedź Millera, że:"Ludzie ludziom zgotowali ten los". A miał on na uwadze zdarzenia związane z katastrofą smoleńską. I jeżeli w ten sposób mówi, to posiada on swoje podteksty, które upoważniają go do takiego stwierdzenia. Jeżeli do tego dodamy jego stwierdzenie użyte wobec pani Pochanke w TVN 24, że :"My Żydzi musimy wszystko zrobić żeby wyjaśnić przyczyny tej katastrofy", wówczas mamy nowy snop światła oświetlający relacje elit rządzących Polską.Pasażerowie nieszczęsnego Tupolewa nie chcieli umierać i żegnać się z rodzinami oraz ekskluzywnym życiem niewydarzonych elit samozwańczych.Przyszło im gwałtownie umierać w niejasnych do końca okolicznościach, zdominowanych przez politykę.Coraz bardziej ta tragedia zaczyna nabierać posmaku tajemniczości.Jak się okazuje samolot był prowadzony przez nasłuch polskiego wywiadu wojskowego.Także wojskowe służby specjalne oczekiwały na ten samolot w Smoleńsku.

W międzyczasie zwolennicy teorii spiskowej piszą, że nad Smoleńskiem w tym czasie znajdowały się trzy satelity szpiegowskie. Na obecnym etapie zakłócenia pracy elektronicznych urządzeń pomiarowych nie stanowią absolutnie żadnego problemu.Stąd takie działania winny zostać wykluczone lub potwierdzone przez kompetentne organy. Póki co mamy, niestety, pełne milczenie odpowiedzialnych organów. Okazuje się, że nie potrafią one nawet precyzyjnie ustalić czasu katastrofy, kiedy na lotnisku smoleńskim czekali ludzie polskich służb specjalnych. No ,więc jak, zegarków nie noszą ,czy nie potrafią się nimi posługiwać. A może ta ponad dziesięciominutowa różnica w określeniu czasu wypadku posiada swoje znaczenie?

Cofnięcie katastrofy w czasie o 10 minut może oznaczać dwie ewentualności. Przy szbkości 250km/h samolot musiałby się znajdować 40 km przed lotniskiem. W tym też pasie musiałby zahaczyć o linię wysokiego napięcia i spowodować uszkodzenia aparatury pomiarowej.I tam też powinno dojść do katastrofy lub takich uszkodzeń,które wywołałyby awarię znajdującą odbicie w rozmowach pilotów. Brak rzeczywistego zerwania linii elektrycznej na tym odcinku musi oznaczać inną przyczynę wyłączenia aparatury pomiarowej.Trudno przypuszczać by załoga sama samobójczo podjęła taką czynność.Zdarzały się z powodów zakłóceń urządzeń nawigacyjnych katastrofy lotnicze w Trójkącie Bermudzkim. Gdzie jednak Krym a gdzie Rzym. Niewątpliwie można i należy w rozważaniach teoretycznych dopuścić ingerencję zewnętrznych źródeł w korygowanie wskazań urządzeń nawigacyjnych samolotu.

Jest rzecza niezrozumiałą dlaczego mimo odczytanego w czarnej skrzynce nawoływania do podniesienia pułapu lotu samolotu,piloci nie podjęli tej czynności. Zatem albo podjęli samobójczą próbę lądowania, albo już conajmniej 30 sekund przed katastrofą nie mieli żadnego wpływu na tor lotu samolotu z nieznanych powodów. 30 sekund oznacza, że w tym momencie samolot znajdował się ca 13 km od pasa startowego.Jest rzeczą zrozumiałą, że w tej sytuacji podjęto próbe toksykologicznych badań cial pasażerów ze szczególnym uwzględnieniem pilotów, by wykluczyć ewentualność celowego zatrucia ich substancjami ograniczającymi zdolnośc prawidłowego pilotowania.

W tej sytuacji winny być wykorzystane i rozważone wszystkie ślady i ewentualności jakie mogłyby się przyczynić do wyjaśnienia przyczyn katastrofy owego, feralnego lotu. Zbyt dużo jak na początek jest tutaj niezrozumiałych sytuacji.Dlaczego pilot podchodził do lądowania przy pierwszym podejściu? A początkowo głoszono tezę o kilku podejściach. Dlaczego pilot nie słuchał ostrzeżeń wieży kontrolnej?Co za tym mogło przemawiać?Powolność najwyższym dowódcom,głupota,kawaleryjska fantazja,czy może wreszcie celowe dzialanie pilota z jemu tylko znanych pobudek.Wszysko to wymaga wyjaśnienia.Oby nie odbywało się jednak jak w trybie chorążego Zielonki. Prokuratura nabrała w usta wody, Premier praktycznie nic nie ma do powiedzenia .Wszyscy zachowują zimny dystans wobec gorącego ziemniaka.Taka postawa być może jest podyktowana obawą przed popełnieniem błędów i koniecznością zapłaty za nie. Narazie jednak nie zanosi sie na takie kroki, władza zachowuje kamienny spokój.

Naród już dostatecznie się wypłakał przy skutecznej pomocy telewizji.Teraz należy mu pozwolić dać odetchnąć od tych krwawych wydarzeń. Ciekawe, że jakoś nikt nawet nie dotyka tak modnego dzisiaj wątku terrorystycznego. Póki co zostaliśmy tak sterroryzowani i sparaliżowani przez własne elity, że odechciewa się tej całej solidarności z demokracją pod rękę.
Cała nadzieja w tym, że polskojęzyczna prasa obca nie da się uśpić rodzimym hipnozyterom i z czasem dokona należnej wiwisekcji tego zbiorowego i gwałtownego odejścia na łąki Pana naszego, do swoich bliskich braci bawiących tam już od 70-ciu lat.

Polityka historyczna IIIRP znalazła pełne potwierdzenie i uzasadnienie. Nadal przewodzimy w polskiej martyrologii i mesjanizmie, w których to preferencjach mogą nam tylko zagrozić bracia od świętego Judy. Szkoda tylko, że musieli ponieść oni, z łaski nieba, tak ogromne ofiary w tej konkurencyjnej i nikomu niepotrzebnej walce.Nie jest dla mnie zrozumiałym dlaczego tak bogobojne i rozmodlone elity, w tak niecodzienny i widowiskowy sposób musiały odejść do nieba, poprowadzone tam pod wodzą arcybiskupa i generała jednocześnie.A może jest to watykańska wojenka kierującą się swoistymi prawidłami dobra i miłości niedostępnymi dla nas zbolszewizowanych i ogłupionych szaraczków stojących na straży nie hipotetycznego lecz rzeczywistego Przedmurza Chrześcijaństwa tak często używanego pojęcia przez naszych ukochanych piuskowców w retorycznych zmaganiach z ich braćmi jarmułkowymi.

Bóg z wami, bracia moi ukochani w miłości, wierze, nadziei i kapitale. I tak wam dopomóż Bóg. Jakby co, to spućcie też na nas ociupinkę waszych przywilejów w postaci jakiejś rencinki albo inkszej zapomogi socjalnej, co z ust wam nie wychodzi jeśli idzie o bolszewię a w przypadku bliższej wam mienszewii serca macie jak litosny dzwon Zygmunta i łaskami sypiecie na prawo a nawet na lewo.

wtorek, 27 kwietnia 2010

Władza jest dana od Boga

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń



Władza jest dana od Boga

Czas mija, emocje opadają. Przyzwyczajamy się do normalnego życia bez nienormalnych elit i konsumujemy "błogosławione owoce" wypadku lotnicznego jak skonstatował Dziwisz. Jedni uznali tę katastrofę za zjawisko naturalne w polskich warunkach solidarnych a inni upatrują w nim palec Boży, zaś pozostali usilnie chcą w tym zdarzeniu znaleźć palec służb specjalnych Rosji.
Niewątpliwie było to lotnicze zajście, które skanalizowało pewne emocje wśród części społeczeństwa polskiego przyzwyczajonego do okresowo i historycznie krwawych dramatów.

Fakt ten już na samym wstępie wykorzystano do konsolidowania się i nawoływania do jedności narodowej wokół kościoła katolickiego, takie przynajmniej odnoszę wrażenie. Przy czym w normalnych warunkach jednostkowej śmierci zazwyczaj rodzina się jednoczy wokół siebie, a nie wokół nawet najbardziej charytatywnej instytucji pozarządowej. Nie zauważałem natomiast łączenia się w bólu z rządem i jego agendami. Brak też było oznak emocjonalnego integrowania się z mniejszością narodową, która poniosła największe straty w katastrofie. Zauważalna było natomiast ewidentna empatia wokół pałacu prezydenckiego jako symbolu Polski. Przy czym w moim odbiorze był to ogromny wyraz współczucia ofiarom katastrofy jako ludziom wypreparowanym z polityki. Niezależnie od manipulacyjnej i podgrzewającej atmosferę roli telewizji, zdominowanej przez ośrodek pisowski, zachowanie społeczeństwa należy uznać jako niezwykle ludzką i humanitarną reakcję na nieszczęście jakie dotknęło innych Polaków w tak skoncentrowany i chciałoby się wręcz powiedzieć symboliczny i teatralny sposób.

Przepraszam za brutalne wnioski ale polityczna analiza zaistniałych zaszłości zmusza do zauważenia, że siłą dominującą w tym politycznym theatrum był polski Kościół Katolicki. ON z racji swego statusu w pełni zdyskontował posiadane przywileje i umocnił w zdecydowany sposób własną pozycję w wyznaniowym państwie. Okazało się, że polityczno-rządowi nominaci kościelni nie potrafili zorganizować państwowych uroczystości świeckich.To biskupi dyktowali warunki przebiegu ceremonii pogrzebowych i wiedli prym w trakcie ich odprawiania. Już dawno nie mieli oni takiej okazji by zademonstrować swą siłę, zwarcie i obligatoryjno-usługowy charakter swej roli. Cała władza świecka pozostała gdzieś daleko w tyle, w konduktach żałobnych podkreślając swą nijaką pozycję i rolę.

Doszliśmy w końcu do dziwnej i niebezpiecznej sytuacji, w której obywatel polski, polskiej narodowości ma z zasady niewiele do powiedzenia we własnym kraju, gdzie jest traktowany zaledwie instrumentalnie, jako siła robocza dla realizacji interesów innych ludzi mających stosunek dominacji wobec Polski i polskości. Materialnym przejawem tego stanu rzeczy jest wynarodowienie polskiego kapitału przedstawiane jako polski sukces. Pomawia się i obrzuca kalumniami polski naród, wyzuwa go z patriotyzmu i narodowej dumy, przypisuje mu negatywne cechy. Przekonuje się Polaków do kosmopolityzmu, emigracji i budowy potęgi gospodarczej obcych nam kulturowo nacji. Nie chodzi tutaj o wzbudzanie antysemityzmu, ksenofobii i rasizmu, które są inspirowane i przypisywane Polakom przez niepolski kapitał. Chodzi o to by nie pozwolić się wyprać z własnej tożsamości narodowej ukształtowanej tysiącletnią historią.

Zastraszający jest antypolonizm ziejący nienawiścią wobec Polski na niektórych blogach. Czyni się to najczęściej spoza granic Polski i zza wielkiej wody. Ludzie, którzy wskutek wrogości wobec Polski musieli ją opuścić lub zostali do tego zmuszeni nadal zachowują się w bardzo agresywny i nieprzyjemny sposób. Gdyby te fakty pozostawały jedynie w sferze werbalnej to pół biedy, ale one znajdują swe straszne odbicie w stanie polskiej gospodarki narodowej, kompletnie zniszczonej przez tzw.elity kochające polski naród i odziane w solidarny kaftan. Ich krajowi sojusznicy stanowiący V kolumnę, będący gospodarzami blogów tak sterują dyskusją by akcentować własne nieszczęścia ponoszone wskutek polskich poczynań. Jednocześnie eliminuje się z polemik i uczestnictwa w blogach osoby starające się umacniać siłę polskiego żywiołu we własnym państwie. Wniosek jest prosty, chodzi o postępowanie procesów wynaradawiania poprzez stosowanie wielorakich i wielostronnych instrumentów godzących w narodowy interes Polski.

Głębokie zaniepokojenie budzi wzrost roli i znaczenia w polskim życiu samorządowym i politycznym ściśle określonych mniejszości narodowych i reprezentantów religii. Wszelkie wzmianki o ich nadreprezentacji we władzach politycznych Polski rodzi niesamowity kociokwik i agresję nie dopuszczającą do chłodnej analizy pozwalającej wyeliminować tę dokuczliwą i niebezpieczna dla demokracji bolączką.Tego typu niechęci i animozje odegrały swą straszna role w kotle bałkańskim.Nam tez nie wolno pod tym kotłem dokładać paliwa ale także nie wolno udawać,że nic się nie dzieje. Polacy jako tacy mają moralne prawo do kształtowania takich stosunków społecznych jakie uważają za właściwe i nie wolno im tego prawa odmawiać. My sobie dla przykładu,nie rościmy pretensji do wpływania na życie polityczne USA czy Izraela i tego samego mamy prawo oczekiwać od naszych sojuszników czy też partnerów.

Jest rzeczą znamienną, że w polskich warunkach politycznych wpływ sił obcych na nasze rozwiązania jest niesłychany i gdzie indziej niedopuszczalny. W ramach walki z komunizmem dopuszczono do polskiego życia politycznego wielu dwupaństwowców, którzy decydują o kształtowaniu polskiej władzy poprzez udostępnienie im prawa wyborczego, mimo iż znajdują się oni w sposób trwały poza granicami kraju.Drugą kategorią dwupaństwowców jest polski kler znajdujący się pod opiekuńczymi skrzydełkami Watykanu.Jego rola w historii Polski w wielu przypadkach była niezwykle integracyjna, konsolidująca i umacniająca tożsamość narodową Polaków ale i także zapisała się negatywnymi przejawami wobec polskiego życia politycznego poprzez bezpośrednią ingerencję w problematykę zawarowaną wyłącznie dla państwa. Oprócz dwupaństwowców mamy także do czynienia z niezwykle wpływowymi dwunarodowcami ukrywającymi swą tożsamość, po to by skuteczniej wpływać na logikę historii w Polsce. Wydaje się, że w polskich warunkach specyficznym zjawiskiem jest spojenie w kierowniczych gremiach kleru owego zjawiska dwupaństwowości i dwunarodowości. I można by nad nim przejść do porządku dziennego gdyby nie katastrofalny stan polskich finansów i gospodarki. Przecież to właśnie te elity określają kierunki długofalowej polityki a także doraźne rozstrzygnięcia, które niestety nafaszerowane są aferami, przestępstwami o mafijnym charakterze, korupcją, niespotykaną dotychczas w Polsce kryminogennością.

Katastrofa smoleńska i zdziesiątkowanie pisowskich elit, o dziwo, przyniesie największą korzyść polityczną pisowi w trakcie oczekiwanej prezydenckiej kampanii wyborczej. Jest bardzo prawdopodonym, że w zaistniałej sytuacji współczucia i poczucia zagrożenia pisu, właśnie on w osobie Jarosława Kaczyńskiego znajdzie uhonorowanie funkcją Prezydenta państwa.Walka polityczna trwa nadal, pogłębiona smoleńska zadrą, będą kolejne ofiary, taka jest logika prawicowych tarć o dobra materialne dla nielicznych.

Obecne elity wymagają nieodzownej wymiany, ponieważ ich poziom jest zawstydzająco kompromitujący. Dlatego jest konieczne wprowadzenie zasady dwukadencyjności funkcjonowania posłów. System Prezydencki wymaga wzmocnienia w takim zakresie ,by nie dopuszczać,do ośmieszania go przez Premiera i doprowadzenie do stanu koniecznej równowagi. Konstytucja w obecnym kształcie pozostać musi świętym aktem prawnym, uniemozliwiającym stronom dokonywanie politycznych kombinacji dla zwiększania swoich wpływów. Także wzmocnić należy demokratyczny instrument Referendum Ogólnonarodowego dla rozstrzygania najbardziej węzłowych dla państwa i obywateli problemów.
Władza jest dana od Boga

Czas mija, emocje opadają. Przyzwyczajamy się do normalnego życia bez nienormalnych elit i konsumujemy "błogosławione owoce" wypadku lotnicznego jak skonstatował Dziwisz. Jedni uznali tę katastrofę za zjawisko naturalne w polskich warunkach solidarnych a inni upatrują w nim palec Boży, zaś pozostali usilnie chcą w tym zdarzeniu znaleźć palec służb specjalnych Rosji.
Niewątpliwie było to lotnicze zajście, które skanalizowało pewne emocje wśród części społeczeństwa polskiego przyzwyczajonego do okresowo i historycznie krwawych dramatów.

Fakt ten już na samym wstępie wykorzystano do konsolidowania się i nawoływania do jedności narodowej wokół kościoła katolickiego, takie przynajmniej odnoszę wrażenie. Przy czym w normalnych warunkach jednostkowej śmierci zazwyczaj rodzina się jednoczy wokół siebie, a nie wokół nawet najbardziej charytatywnej instytucji pozarządowej. Nie zauważałem natomiast łączenia się w bólu z rządem i jego agendami. Brak też było oznak emocjonalnego integrowania się z mniejszością narodową, która poniosła największe straty w katastrofie. Zauważalna było natomiast ewidentna empatia wokół pałacu prezydenckiego jako symbolu Polski. Przy czym w moim odbiorze był to ogromny wyraz współczucia ofiarom katastrofy jako ludziom wypreparowanym z polityki. Niezależnie od manipulacyjnej i podgrzewającej atmosferę roli telewizji, zdominowanej przez ośrodek pisowski, zachowanie społeczeństwa należy uznać jako niezwykle ludzką i humanitarną reakcję na nieszczęście jakie dotknęło innych Polaków w tak skoncentrowany i chciałoby się wręcz powiedzieć symboliczny i teatralny sposób.

Przepraszam za brutalne wnioski ale polityczna analiza zaistniałych zaszłości zmusza do zauważenia, że siłą dominującą w tym politycznym theatrum był polski Kościół Katolicki. ON z racji swego statusu w pełni zdyskontował posiadane przywileje i umocnił w zdecydowany sposób własną pozycję w wyznaniowym państwie. Okazało się, że polityczno-rządowi nominaci kościelni nie potrafili zorganizować państwowych uroczystości świeckich.To biskupi dyktowali warunki przebiegu ceremonii pogrzebowych i wiedli prym w trakcie ich odprawiania. Już dawno nie mieli oni takiej okazji by zademonstrować swą siłę, zwarcie i obligatoryjno-usługowy charakter swej roli. Cała władza świecka pozostała gdzieś daleko w tyle, w konduktach żałobnych podkreślając swą nijaką pozycję i rolę.

Doszliśmy w końcu do dziwnej i niebezpiecznej sytuacji, w której obywatel polski, polskiej narodowości ma z zasady niewiele do powiedzenia we własnym kraju, gdzie jest traktowany zaledwie instrumentalnie, jako siła robocza dla realizacji interesów innych ludzi mających stosunek dominacji wobec Polski i polskości. Materialnym przejawem tego stanu rzeczy jest wynarodowienie polskiego kapitału przedstawiane jako polski sukces. Pomawia się i obrzuca kalumniami polski naród, wyzuwa go z patriotyzmu i narodowej dumy, przypisuje mu negatywne cechy. Przekonuje się Polaków do kosmopolityzmu, emigracji i budowy potęgi gospodarczej obcych nam kulturowo nacji. Nie chodzi tutaj o wzbudzanie antysemityzmu, ksenofobii i rasizmu, które są inspirowane i przypisywane Polakom przez niepolski kapitał. Chodzi o to by nie pozwolić się wyprać z własnej tożsamości narodowej ukształtowanej tysiącletnią historią.

Zastraszający jest antypolonizm ziejący nienawiścią wobec Polski na niektórych blogach. Czyni się to najczęściej spoza granic Polski i zza wielkiej wody. Ludzie, którzy wskutek wrogości wobec Polski musieli ją opuścić lub zostali do tego zmuszeni nadal zachowują się w bardzo agresywny i nieprzyjemny sposób. Gdyby te fakty pozostawały jedynie w sferze werbalnej to pół biedy, ale one znajdują swe straszne odbicie w stanie polskiej gospodarki narodowej, kompletnie zniszczonej przez tzw.elity kochające polski naród i odziane w solidarny kaftan. Ich krajowi sojusznicy stanowiący V kolumnę, będący gospodarzami blogów tak sterują dyskusją by akcentować własne nieszczęścia ponoszone wskutek polskich poczynań. Jednocześnie eliminuje się z polemik i uczestnictwa w blogach osoby starające się umacniać siłę polskiego żywiołu we własnym państwie. Wniosek jest prosty, chodzi o postępowanie procesów wynaradawiania poprzez stosowanie wielorakich i wielostronnych instrumentów godzących w narodowy interes Polski.

Głębokie zaniepokojenie budzi wzrost roli i znaczenia w polskim życiu samorządowym i politycznym ściśle określonych mniejszości narodowych i reprezentantów religii. Wszelkie wzmianki o ich nadreprezentacji we władzach politycznych Polski rodzi niesamowity kociokwik i agresję nie dopuszczającą do chłodnej analizy pozwalającej wyeliminować tę dokuczliwą i niebezpieczna dla demokracji bolączką.Tego typu niechęci i animozje odegrały swą straszna role w kotle bałkańskim.Nam tez nie wolno pod tym kotłem dokładać paliwa ale także nie wolno udawać,że nic się nie dzieje. Polacy jako tacy mają moralne prawo do kształtowania takich stosunków społecznych jakie uważają za właściwe i nie wolno im tego prawa odmawiać. My sobie dla przykładu,nie rościmy pretensji do wpływania na życie polityczne USA czy Izraela i tego samego mamy prawo oczekiwać od naszych sojuszników czy też partnerów.

Jest rzeczą znamienną, że w polskich warunkach politycznych wpływ sił obcych na nasze rozwiązania jest niesłychany i gdzie indziej niedopuszczalny. W ramach walki z komunizmem dopuszczono do polskiego życia politycznego wielu dwupaństwowców, którzy decydują o kształtowaniu polskiej władzy poprzez udostępnienie im prawa wyborczego, mimo iż znajdują się oni w sposób trwały poza granicami kraju.Drugą kategorią dwupaństwowców jest polski kler znajdujący się pod opiekuńczymi skrzydełkami Watykanu.Jego rola w historii Polski w wielu przypadkach była niezwykle integracyjna, konsolidująca i umacniająca tożsamość narodową Polaków ale i także zapisała się negatywnymi przejawami wobec polskiego życia politycznego poprzez bezpośrednią ingerencję w problematykę zawarowaną wyłącznie dla państwa. Oprócz dwupaństwowców mamy także do czynienia z niezwykle wpływowymi dwunarodowcami ukrywającymi swą tożsamość, po to by skuteczniej wpływać na logikę historii w Polsce. Wydaje się, że w polskich warunkach specyficznym zjawiskiem jest spojenie w kierowniczych gremiach kleru owego zjawiska dwupaństwowości i dwunarodowości. I można by nad nim przejść do porządku dziennego gdyby nie katastrofalny stan polskich finansów i gospodarki. Przecież to właśnie te elity określają kierunki długofalowej polityki a także doraźne rozstrzygnięcia, które niestety nafaszerowane są aferami, przestępstwami o mafijnym charakterze, korupcją, niespotykaną dotychczas w Polsce kryminogennością.

Katastrofa smoleńska i zdziesiątkowanie pisowskich elit, o dziwo, przyniesie największą korzyść polityczną pisowi w trakcie oczekiwanej prezydenckiej kampanii wyborczej. Jest bardzo prawdopodonym, że w zaistniałej sytuacji współczucia i poczucia zagrożenia pisu, właśnie on w osobie Jarosława Kaczyńskiego znajdzie uhonorowanie funkcją Prezydenta państwa.Walka polityczna trwa nadal, pogłębiona smoleńska zadrą, będą kolejne ofiary, taka jest logika prawicowych tarć o dobra materialne dla nielicznych.

Obecne elity wymagają nieodzownej wymiany, ponieważ ich poziom jest zawstydzająco kompromitujący. Dlatego jest konieczne wprowadzenie zasady dwukadencyjności funkcjonowania posłów. System Prezydencki wymaga wzmocnienia w takim zakresie ,by nie dopuszczać,do ośmieszania go przez Premiera i doprowadzenie do stanu koniecznej równowagi. Konstytucja w obecnym kształcie pozostać musi świętym aktem prawnym, uniemozliwiającym stronom dokonywanie politycznych kombinacji dla zwiększania swoich wpływów. Także wzmocnić należy demokratyczny instrument Referendum Ogólnonarodowego dla rozstrzygania najbardziej węzłowych dla państwa i obywateli problemów.

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Nieuchwytny urok władzy

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń


Nieuchwytny urok władzy

Katastrofa w Smoleńsku jest katastrofą polskich elit politycznych.To one wywołały przesłanki jej powstania oraz doprowadziły do niej, uderzając w samych siebie. Zginął kwiat solidarnych elit, co prawda w liczbie setki aleć zawsze to jednak strata dla tych sił politycznych. Żeby ten kwiat nie pozostał zaledwie elitarnym, więc zasugerowano narodowi, że jest on eksponentem i depozytariuszem woli narodu. Ma to tyle wspólnego z prawdą ile Tusk i Kaczyński z bezrobotnym. Trudno więc oczekiwać, by ów bezrobotny szczerymi łzami opłakiwał zmarłych twórców swego nieszczęścia. Natomiast w to miejsce publikatory folgowaly sobie ile wlezie. Płakały rzewnymi łzami i zanosiły się pod niebiosa niewymuszonym szlochem mając pełną świadomość komu zawdzięczają swój nieskrępowany rozwój i światłość Chanuki.

Poszczególni publicyści różnie się ustawiają w tej delikatnej kwestii, jedni są “za”,inni “przeciw” jest także grupką będąca “za a nawet przeciw”. Najbardziej odpowiada mi pogląd i zachowanie Pana Wałęsy, znanego publicysty z “Wprost”, który oświadczył, że nie życzy sobie takiego cyrku jaki solidarne elity i popaprańcy wykręciły Kaczyńskiemu. Żadnych mszy świętych i jeszcze bardziej błogosławionych homilii oraz mów pożegnalnych nie życzy on sobie na własnym pogrzebie. Przypuszczam, chciał on przez to także powiedzieć, że nie daj Boże leżenia krzyżem na Wawelu ramię w ramię z druhem Kaczyńskim, bowiem biednej Walentynowicz to on wybaczył, ale kapitaliście ze spółki “Telegraf” przez gardło przejść mu to nie może. Mimo, że w serialach i horoskopach, a także przez solidarnych psychologów jest usilnie upowszechniana pacyfikacja antykapitalistycznej agresji, gdzie nawet pełna wdzięku i urokliwa Maja przekonuje nas :”Wybacz sobie i wybacz innym”. Jakież to piękne i humanitarne, jednak w swej istocie pacyfikujące niezadowolenie społeczne z nowych stosunków, które nader obficie obrodziły w negatywne zjawiska społeczne z woli demokratów i kościelnego uświęcenia.

Po całym, nieustającym serialu żałobnym, w którym brylował jedynie słuszny wybraniec narodu, ten który odszedł z tym, który ma nastąpić, nieomal w braterskim uścisku i z migającym w cieniu pomazańcem z prawyborczego misterium graniczącego z hucpą propagandową w znanym stylu, nastąpił okres zdecydowanej aktywności wiadomej wszystkim mafii politycznej stanowiącej kręgosłup wszystkich partii o demokratycznym przesłaniu dla rządzących i dyktaturze wobec rządzonych.

A to nieznany publicysta z “Rzepy” uwikłał się goebbelsowskie układy, na które natychmiast zareagowali bracia z “Gazety Wyborczej” i jej stronnicy z “Polityki”. To znów wywłaszczony Król wszystkich publicystów z tygodnika “Wprost” powiedział a właściwie napisał o orle przejmującym role kondora, za co zostal wywalony z roboty. W ten oto postępujący sposób akcja wspaniale się rozwija, przybywa im cekaemów i granatów moc. I złości też im przybywa, by braterskiego przeciwnika wyciąć w pień.

Z ekumeniczną miłością możemy powiedzieć otwarcie, że nam jest zupełnie obojętnym jak się ułożą stosunki między Kainem i Ablem. Czy zwyciężą zwolennicy Judasza Iskarioty, który popełnił samobójstwo wobec zdrady Jezusa, czy też palmę zwycięstwa poniosą apologeci świętego Piotra otwierającego dla swoich niebiańskie bramy. Rzecz się ciągle dzieje pomiędzy mrokami bardzo odległej przeszłości a jasnością ciągle nieoczywistej przyszłości. W tej też grze myślami, wspomnieniami i nadziejami, najlatwiej jest wygrać doczesne życie materialne. Zafascynowany i zahipnotyzowany naród w narkotycznym transie nie zauważa, kiedy kapłani liberalizmu wkładają mu ręce już nie tylko do jego kieszeni ale zaczynają mu także gmerać w duszy. W ten sposób tworzy się naród patriotycznych kosmopolitów pozostający w pozycji łokciowo-kolankowej między USA i Izraelem. Ta walka o ich wolność jest naprawdę urzekająca.

Reszta tekstu pod adresem:

http://cyklista.worpress.com/

niedziela, 25 kwietnia 2010

O Napieralskim

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń



O Napieralskim

Zastanawiającym jest, że ze strony intelektualnych sfer nie wzbudzają wątpliwości kandydatury na Prezydenta w postaci Komorowskiego, Waldka od Pawlaków a nawet Leppera. Hrabioszek Komorowski jest dobry, ponieważ jest ich reprezentantem więc wątpliwości nie ma żadnych ,bo i być nie może. Wiadomo sami swoi. Chłopek roztropek z PSL-u statystycznie zagrożenia nie stanowi, a jest sojusznikiem więc denerwować go nie należy. Lepper jest wyautowany skutecznie przez Kaczorów i obecnie nie stanowi już jakiegokolwiek niebezpieczeństwa. Poza tym obaj są już skapitalizowani, zatem ideowego niebezpieczeństwa nie stanowią.

Inaczej natomiast ma się sprawa z Napieralskim. Jest on Polakiem i synkiem instruktora KW PZPR w Szczecinie a teczkę nosił za rudym Kaczmarkiem. Stawia go to w pozycji liberała na bolszewickim gruncie. Czy takiemu można zaufać, ano oczywiście, że nie. Nawet gdyby 100-tu Kaliszów krzyczało teraz: “Nie ważcie się już przezywać nas postkomunistami”, to i tak Święty Boże komuchom nie pomoże, bo wiara nadzieja ,miłość i solidarność chrześcijańskiej prawicy miłosiernej jest bezgraniczna i constans. No bo pomyślcie sami, tłumili zbrojnie pokojową i ugodową “Solidarność”, która obłudnie wrzeszczała :”Socjalizm -tak, wypaczenia-nie” wpatrując się jak sroka w gnat w popiersie nieodżałownego Lenina, w Hali BHP Stoczni Gdańskiej a jednocześnie Zomowców zbawiennie i oczyszczająco, z nauk czerwonego diabła, solidarni okładali łańcuchami na Wujku. Zresztą czego i można oczekiwać od tych wierzących niedowiarków, co to komunizmu od socjalizmu nie potrafili odróżnić, jeśli im CIA nie podpowiedziało.

Z tego to punktu widzenia kandydatura Napieralskiego jest niestosowną, natomiast bardzo mile byłaby widziana kandydatura pewnego wypasionego supermena z modlitewnego i ponadpartyjnego towarzystwa wzajemnej adoracji. Napieralskiemu zarzuca się to, że jest młody. A przecież młodość do niedawna była sztandarowym hasłem prawicy w walce z bolszewikami. Wszystkich czerwonych pryków do kąta trzeba było odstawić, przy pomocy lustracji i innych idiotyzacji, a młodość nieskażoną lewicowymi naleciałościami a z genetyczną skłonnością do kradzieży, według prawicowych domniemań, należy wypychać do władzy. Wiadomo ignorantów, o cechach zbliżonych do baranków, jest łatwiej do kapitalistycznego kierdla zaganiać przy pomocy owczarków alzackich.

Tak to się wszystkim prawym przekręciło w ich doraźnych rozwiązaniach taktycznych zmierzających do wyeliminowania czerwonych przy pomocy wolnoamerykanki, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone a już szczególnie te pozwalające na intymne gierki. Zapominają jednak te polityczne ciecie, że nikt im tak skutecznie nie budował kapitalizmu w Polsce jak bolszewicy. Jest zrozumiałe, że nie czynili oni tego dla wolności, pluralizmu i demokracji lecz z pazerności komunistycznej, która jest tak obca świątobliwej prawicy.

Prawica dziurawiła wszytko/patrz Bauc/jak ser szwajcarski a lewica kosztem emerytur i rent klajstrowala te przeklęte przekręty kosztem utraty zaufania lewicowego elektoratu. W taki to sposób niejaki Stoltzman przez całą dekadę zwodził Polaków swą pozorowaną lewicowością i budował konsekwentnie oraz z uporem państwo burżuazyjnego modelu w czym skutecznie mu pomagał jego brat Miller. Nas wyzuwano z własności, a sami bezczelnie narodowy majątek we wszelki dostępny i niedostępny sposób przejmowali. Czynili to z takim tupetem i bezczelnością, że trzeba było powołać Centralne Biuro Antykorupcyjne, które jednak zamiast aferalnych złodziei zaczęlo ścigać drobnych złodziejaszkow i kieszonkowców


Pozostały tekst pod linkiem :
http://cyklista.wordpress.com/

piątek, 23 kwietnia 2010

Walka o władzę

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń



Walka o władzę

Latanie, powiadają, należy do najbezpieczniejszej formy komunikacji.Tak zapewniają właściciele linii lotniczych.Oczywiście w wymiarze statystycznym. Kiedy jednak grzmotnie o ziemię lub do morza samolot z ca 200 pasażerami na pokładzie to wówczas robi się rwetes niesamowity. Codziennie na naszych drogach giną dziesiątki ofiar wypadków samochodowych,spowodowanych za sprawą starych rupieci sprowadzanych z Zachodu, na które to zdarzenia poza Policją nikt nie zwraca uwagi. Pojedyńcza śmierć jest chlebem powszednim naszego wolnego i nieograniczonego życia we własnym samochodzie, w starciu z inną własnością prywatną.

Wszyscy przy tym wiemy, że własność prywatna nobilituje nas a śmierć uświęca. Nieco inaczej ma się sprawa z lataniem w państwowym środku komunikacji lotniczej. Wiadomo, z liberalnego punktu widzenia, że wszystko co państwowe jest nieodmiennie gorsze i wymagające krytyki oraz potępienia.Tę ideę i praktykę stosują, polskie elity narodowościowo nieodmiennie polskie, na bazie wzorców zaczerpniętych z wysokorozwiniętych państw takich jak USA i Izrael oraz innych mniej agresywnych. Ich awersja do państwa polskiego jest stała i niezmienna, otóż nienawidzą oni własności państwowej w każdym jej przejawie ale samą władzę państwową, w jej najistotniejszych przejawach, kochają bardziej niż życie.

Przywiezieni oni zostali do Polski na czołgach z rosyjską gwiazdą i polskim orłem, przy stalinowskiej akceptacji. Sprawowali tę władzę bez ograniczeń i zahamowań.Ta władza była piękna, twórcza i efektywna. Elitarne szkoły. Ekskluzywne stanowiska,i atrakcyjne wojaże w kapitalistycznym świecie, by poznać jego mankamenty i przywary o czym informowano z entuzjazmem ubogi polski lud głosząc jego wielkość i chwałę na wieki. Władza ta miała jednakże jeden ogromny feler, otóż nie była ona dziedziczną. I z dekadową dokładnością trzeba było przystępować do twardej walki o stanowiska i synekurki. Bo to była demokracja w ludowym stylu i różni Starowicze mieli problemy z jej dziedzicznym utrzymaniem. Dlatego rozgrywała się ostra walka, nie wśród ludowych kocmouchów, lecz wśród elitarnych dzieci władzy, które kontestowały swych ojców nieudaczników nie potrafiących zapewnić im ciągłości i trwałości władzy.Takie spychanie ze szczytów elitarnej władzy w ludowy niebyt, napawało latorośle komunistycznych pryncypałów i vipów niewypowiedzianym dyskomfortem.

By znaleźć właściwe dla swoich aspiracji miejsce na ziemi i wśród elit władzy, tworzono dla nich specjalne żłobki, przedszkola, szkoły podstawowe, liceum im.Gottwalda oraz osobliwie przyjazny dla nich Uniwersytet Warszawski, w którm mogli pływać niczym zwrotne i zwinne rybki w natlenianej wodzie. Nawet stworzono dla nich, jak złośliwi solidarni powiadają, znaną w całej Warszawie Zatokę Czerwonych Świń. Pod ich potrzeby zorganizowano Czerwone Harcerstwo, Klub Krzywego Koła i Po prostu. W tych specjalnych strukturach pod okiem niezapomnianej Julii Brystygierowej przygotowywali się do przejmowania władzy po swych doskonale ustosunkowanych tatusiach.

Niestety, zauważało się tam pokoleniowy protest i sprzeciw wobec zastanych i niedoskonałych rozwiązań nie gwarantujących kariery w komunistycznych strukturach władzy, a rodzinne ekskursje na Zachód rozbudzały apetyty niemożliwe do realizacji w rozbitej i zniszczonej Polsce po władzy II RP i następstwach wojennego hitleryzmu. Dlatego pociechy bolszewickich vipów musiały poszukiwać zupełnie nowych rozwiązań wypływania na powierzchnię coraz trudniejszej rzeczywistości. Najłatwiej było osiągać zamierzane cele na bazie krytyki i krytykanctwa zastanej rzeczywistości. W tym zbożnym dziele bardzo aktywnie współpracowali oni ze sławetną Wolną Europą, która “jechała” jednoznacznie z tym wszystkim co polskie. Źródło światła i mocy tej organizacji znajdowało się w powszechnie kochanym Imperium Dobra. Jeżeli niektórym z nich potknęła się noga to uciekali pod zbawienne skrzydełka “wolności,pluralizmu i demokracji”.Tacy jak Światło, Rurarz i jemu podobni obywatele świata, wysługujący się temu kto płaci i to sporo.

PS
Tekst ocenzurowany przez Passenta na en passant

Reszta tekstu pod adresem:

http://cyklista.wordpress.com/

czwartek, 22 kwietnia 2010

Hallo, tu Wolna Europa

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń



Hallo, tu Wolna Europa

Umarł król. Niech żyje król. Jeszcze nie ostygły szczątki pierwszego Obywatela a już zwodniczy pijar propagandy demokratycznej bierze się za czuby i stara się w swój wir wojny na górze wciagnąć maluczkich na dole. Na jednym oddechu przywołuje się “Zomo, Gestapo i Goebbelsa”. Z braku merytorycznych przesłanek sukcesu gra się na niskich emocjach.Tego typu prostackie zestawienia “bojowe”mające zagrzewać do walki o interes historycznych przybłędów i politycznych uciekinierów przyczynia się do ciągłej destabilizacji państwa. Państwa rozumianego jako zbiorowe dobro wszystkich obywateli a nie tylko jego martyrologicznych wybrańców.

Jak wiadomo rej wodzą, w naszej Ojczyźnie wstrząsanej okresowo i rytmicznie politycznymi dramatami, dwa centra polityczne skupione wokół “Rzeczpospolitej” oraz “Gazety Wyborczej”. Dwa organy kanapowych partii rządzących w Polsce. Należy jeszcze oczekiwać wytoczenia armat przez organ wszystkich wierzących Polaków. Wojna zapewne będzie brutalna i krwawa a jej sukces czy klęska bez większego dla nas znaczenia. Złodzieje wraz z szeryfami będą się uganiać między sobą, aby przekonać nas o swej szczególnie wyrafinowanej miłości jaką darzą sponiewieraną i umęczoną przez siebie, naszą Ojczyznę. A po to organizują tę demokratyczną szopkę, by uwieść nas swoimi obietnicami ich doskonałego rządzenia dla naszego dobra.

Ponieważ jednak namacalnych dowodów ich uzdolnień, inteligencji i sprawności działania nie ma, więc organizuje się nam nieustające igrzyska ludyczno-polityczne mające nas przekonać do nadziei na chleb i wino dla wystawionych do wiatru wyborców. Byle tylko zaczepić się do korytka na następną kadencję, potem zaś pewni już swojej władzy pokażą nam pryncypialność w liberalnym wywłaszczaniu suwerena i zaganianiu go do pośredniaka, w którym nigdy nie ma pracy. Jednocześnie tę wielomilionową armię utrzymują w stałej gotowości i dyspozycyjności, za krótkie i żenujące pieniądze, by nie przychodziły jej głupie myśli do głowy.

W międzyczasie sączą nam z prywatnych stacji telewizyjnych, społeczne ukojenie, mające spacyfikować nasze rozedrgane serca i umysły nastawione na pozyskanie kapitału niezbędnego do przeżycia kolejnego dnia. W zamian więcej jest w tych audycjach o wartościach, które rządzących nic nie kosztują, a więc wiary,nadziei i miłości. Pan z wami,ukochane elity.

Dla przykładu Magazyn TVN 24 w dniu 20 bm. wyemitował program eksponujący rozmowę Pani przepięknej urody, wiodącej wywiad z byłym Premierem III RP. Z panią Pochanke perrorował zasłużony i niezwykle obyty towarzysz Miller głęboko spoglądając w jej czarne i śliczne oczęta.Temat rozmowy dotyczył Katynia i spraw obocznych. W pewnym momencie dość swobodnie zachowujący się w omawianej konwersacji Nasz Przezacny Sekretarz KC Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej oświadczył co następuje.”My Żydzi, musimy zrobić wszystko by wyjaśnić sprawę katastrofy w Katyniu do końca.” Po czym bez żadnego komentarza równie swobodnie i lekko przeszedł do kolejnych swoich złotych myśli, które z równą elegancją i ułożeniem łykała przeinteligentna pani Pochanke.

W pierwszej chwili pomyślałem, że czegoś nie dosłyszałem lub źle usłyszałem, no ale przecież aż tak bardzo stary i głuchy jeszcze nie jestem, więc wykluczylem tę ewentualność. Po chwili zastanowienia się doszedłem do wniosku, że przecież nic zdrożnego w tej wypowiedzi nie ma. Otóż mój problem sprowadzał się do tego, że może ja się przesłyszałem, co może oznaczać, że stałem się chorobliwym antysemitą przebywając systematycznie na pewnym niezwykle nobliwym blogu zdominowanym przez nację niezwykle miłującą pokój i władzę. Prawdę mówiąc nigdy większego znaczenia nie przywiązywałem do kwestii narodowościowych chociażby z tej przyczyny, że moje drzewo genealogiczne jest wystarczająco różnorodne i bogate genetycznie, by nie przyjmować biologicznych ograniczników jako miary wartości człowieka.

Tym niemniej szok był dla mnie duży, i to nie dlatego żebym czegoś nie rozumiał lub nie wiedział ale dlatego, że usłyszałem niespodziewanie słowa z ust Żelaznego Kanclerza, który nigdy nie rzucał ich na wiatr. Jego wypowiedź nie może więc być traktowaną jako przypadkowa, emocjonalna lub błędna. Takie przypadki nie zdarzają się nigdy staremu politycznemu wydze, a już szczególnie rodem z wielokulturowej Łodzi. Dlaczego zatem ni z gruszki, ni z pietruszki Wielki Lewicowy Leszek obwieszcza całemu światu, że jest Żydem? Przecież wszyscy, którzy o tym powinni wiedzieć doskonale ten fakt znają. Po co ta znajomość millerowego życiorysu jest potrzebna, ponoć antysemicko ukonstytuowanym Polakom? Jakie korzyści z tego tytułu mogliby czerpać Polacy?

Być może jakieś dziwne interesy są zakodowane w diasporze, których nie znamy. Jeżeli niechętne i wrogie Żydom doniesienia z portalu Polonica.net były dotychczas kwestionowane z bardzo różnych powodów, to wypowiedź Millera stanowi,niestety, częściowe ich potwierdzenie. Gdyby zaś ta wiedza podawana Polakom była prawdziwa chociażby w połowie, to jest ona straszna dla Polaków, bowiem dowodziłaby o ich politycznym ubezwłasnowolnieniu.

Dla zainteresowanych pozostały tekst od adresem:

http://cyklista.wordpress.com

wtorek, 20 kwietnia 2010

Ostatnia szarża ułańska

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń


Ostatnia szarża ułańska


Dla Ojczyzny ratowania rzucili się przez morze... wiary i nadziei.
Pełni miłości i nienawiści. Prawicowy Hufiec Zbrojny na stalowym rumaku powietrznym natarł mężnie na Ziemię Smoleńską rzucając się odważnie i z poświęceniem głową w dół, niczym białoczerwony orzeł bohaterski z koroną na głowie, który w końcu legł z rozcapierzonym podwoziem uniesionym do góry, niczym potężnymi szponami, ukazując wszystkie słabizny. Lud ruski płakał i szlochał a polski zawodził i modlił się w uniesieniu celebrując kolejną polską katastrofę.Ach, jakaż to była piękna katastrofa, na miarę polskiej martyrologii i mesjanizmu. Nikt nas w tym zbożnym dziele nie prześcignie. Stu męczenników pełnych oddania nowej sprawie wyniesiono na ołtarze pod wodzą Małego ale jakże Wielkiego i bitnego Rycerza.Teraz już nam tylko pozostała ostatnia Misja i Pielgrzymka na Gibraltar by oczyścić Polskę ze wstydu i zakłamania, uczynionych nam obcym orężem. Wreszcie prawie wszyscy bohaterowie minionej bajki sprzed 70 lat uzyskali właściwy im wymiar brązu i spiżu. Burżuazyjna Polska polityką historyczną stoi. Wreszcie mamy to na co tak długo oczekiwaliśmy, a co na wieczność zostanie odnotowane w annałach prześwietnego Instytutu Pamięci Narodowej krzewiącego miłość i oddanie polskich elit prawicowych dla ludów i narodów Wschodu, z którymi wreszcie będą się mogły pojednać elity na warunkach przez siebie określonych. Ach, jakież cudne są Kresy gdy smukła i piękna Rusinka w bieli, o wschodzie słońca, bosą stopą po rosie. Chwała wieczna niech pozostanie walecznym i romantycznym mężom polskim tak oddanym krzewieniu multikultury na naszym wspaniałym Przedmurzu Chrześcijaństwa.

Uff, i wreszcie mamy koniec urzędowej żałoby przekształconej w narodowe misterium opłakiwania śmierci prawicowych elit. Chciałoby się w tym momencie powiedzieć ironicznie, każdy jest kowalem swego losu. I znowu polska prawica zgodnie ze swym ogromnym i historycznym doświadczeniem katastrofę, do której doprowadziła, zamierza przekuć w solidarny sukces klęski i nienawiści. Jedyny obraz z tego wszystkiego jaki wynosimy to niewymowna dominacja kościoła, którego wielkość przytłacza i podporządkowuje wszystkich. Jeszcze do niedawna KK określał kogo pochować w Koziej Wólce pod cmentarnym płotem, a kogo uhonorować centralnym miejscem i szczególnym ciepłem traktowania ze strony lokalnego "faroszka". Wiele się już zmieniło w tym zakresie, ale jeszcze nie wszystko. Państwo winno wziąć obligatoryjnie na siebie gospodarowanie i zarządzanie cmentarzami, na których każdy ma prawo znaleźć miejsce godnego pochówku, w tym także świeckiego, niezależnie od wiary i poglądów politycznych zmarłego człowieka. Cmentarz nie może być elementem zastraszania i nobilitowania z czyjejkolwiek strony, tam jest miejsce ostatecznego spoczynku dla nas wszystkich, i granie tymi kwestiami jest wyjątkowo nieludzkie.

W gestii polskiego kościola katolickiego znajduje się bardzo wiele obiektów sakralnych i nikt nie zamierza kwestionować ich roli, znaczenia i sposobu zarządzania oraz wykorzystywania. Jednak istnieją obiekty o historycznym i narodowym znaczeniu, wytworzone rękoma wszystkich Polaków, następujących po sobie generacji. Te obiekty bezwzględnie muszą się znajdować w dyspozycji państwa, które z uwagi na swą materialną i symboliczną wielkość nie mogą znajdować się w gestii jednej religii. Mam tutaj na uwadze Wawel, który stanowi perłę historii i kultury Polski, będąc czy to się komuś podoba czy też nie własnością całego narodu. Z tej też przyczyny KK może być jedynie kustoszem tego narodowego sanktuarium. A decyzje dotyczące ochrony, konserwacji i sposobu wykorzystywania tego obiektu muszą bezwzględnie pozostać w ręku suwerena.

Kościołowi nie można zabronić jego statutowej działalności czyli modlenia się i wynoszenia swych wiernych na ołtarze.Tą aktywnością buduje on swój autorytet i oddziaływanie na szerokie rzesze polskiego społeczeństwa. Jednak zdecydowane opory budzi jego zainteresowanie wychodzeniem poza sferę liturgiczną. Przed takim postępowaniem ostrzegał sam Papież Benedykt XVI. Rodzi to bowiem niebezpieczeństwo zdecydowanego uwikłania się KK w doraźne konflikty i interesy polityczne szkodzące obrazowi moralnego mentora. Niestety, polski Episkopat nie może się wyrwać ze swej przewodniej roli w politycznych przekształceniach Polski. Takie podejście szkodzi KK, jego hierarchii i całej Polsce. Wraz z jego postępującymi tendencjami odradzają się przejawy państwa wyznaniowego, określającego już nie tylko brzegowe warunki rozwoju Polski lecz także szczegółowe rozstrzygnięcia prawne państwa sankcjonujące umacnianie rosnącej pozycji KK w Polsce.

Powiedzmy sobie jasno, nikt nie zamierza kwestionować liturgicznej pozycji KK w Polsce. Jednak niedopuszczalnym jest we współczesnym i nowoczesnym świecie postępujący wpływ KK na model obowiązujących rozwiązań prawnych oraz kształt i obraz państwa świeckiego. To KK ma obowiązek służyć państwu a nie odwrotnie. Nie może być w ten sposób, że politycy zabiegają o względy kościoła by móc uzyskać polityczne mandaty, świadczy to bowiem o wyraźnym i zdecydowanym skrzywieniu obowiązujących relacji. Rezultatem czego jest odebranie przez KK i jego nominatów wszystkim obywatelom Polski Pakietu Praw Podstawowych obowiązującego w Unii Europejskiej. Niestety, KK jak dotychczas sprzymierzał się z siłami konserwującymi istniejący status quo. Stąd jego fundamentalizm ograniczał i hamowal rozwój postępu i nowoczesności oraz dążeniu człowieka do wyzwolenia się spod wpływów ograniczających jego swobody, wolności i prawa. Dzisaj widać jednoznacznie, że rewolta solidarnościowa przeprowadzona w Polsce prez siły KK była wyraźnie skierowana na odtworzenie jego wpływów po epoce czerwonych ograniczeń. Wskutek pozornej walki o wolność, pluralizm i demokrację nastąpiło oczywiste ograniczenie tych wartości przynajmniej w połowie populacji Polaków, co stanowi ewidentne cofnięcie się na drodze rozwoju społecznego. Powiedzmy sobie jasno ,że w tej sytuacji KK w Polsce stał się gwarantem zmian o dyskusyjnej wymowie politycznej i społecznej, przekonując naród że to wąskie nowobogackich elity, ukształtowane w podejrzanych okolicznościach mają polityczny mandat do kierowania narodem.

Przy całej krytycznej postawie wobec KK nie można także zapominać o pozytywnych funkcjach jakie wypełniał on w historii i dniu obecnym. Zauważając jego dwoisty charakter i podporządkowanie strukturalne Watykanowi prezentującemu globalistyczne interesy
podkreślić należy z całym szacunkiem wielce patriotyczne postawy wielu polskich szeregowych księży wyrosłych z tej ziemi i służących temu narodowi całym sercem. Jednak z uwagi na jego pozbawioną demokracji, feudalną strukturę kapłani ci nie mieli żadnego wpływu na watykańską politykę wobec Polski. Realizowali często jej założenia a także własny patriotyzm w relacjach między Panem, Wójtem i Plebanem.Tym niemniej zwykły kmiotek zazwyczaj pozostawał w odległej perspektywie licząc się na tyle, na ile potrafił wnieść na tacę, co następnie w postaci świętopietrza było przekazywane do Następcy Piotrowej Nawy.

W podzięce za to Angelo Sodano w imieniu Benedykta XVI przesłał homilię, w której jednoczy się ze wszystkimi Polakami pogrążonymi w traumie i żałobie. Jest to doprawdy wielki i wspaniały gest za oddanie Polaków chrześcijańskiej wierze. Złośliwie natomiast nie mogę się powstrzymać od nieładnej uwagi, że Beniu z HJ zemścił się za klęskę swych zakonnych braci pod Grunwaldem, wskutek łupnia jakiego im dał dziki Jagiełło. Podobnie poważnie i odpowiedzialnie potraktowali Polskę i jej martyrologiczne theatrum pozostali wielcy tego świata. Okazali oni w ten sposób wyraz szacunku i uznania dla solidarnej Polski i jej świetlanych elit. Pokazali oni dobitnie swą wdzięczność za obalenie komuny, nadstawianie polskich tyłków w Iraku i Afganistanie, oddanie w ich ręce polskiej gospodarki. Jedynie zbolszewizowany "Niedźwiedź" nie przestraszył się wulkanicznych sił przyrody i przybył do Lechistanu, by przynieść ujmujące przesłanie swego narodu. Nie dano mu jednak szansy by je przekazać, taka jest wielka siła prawicowych skłonności do pojednania, co zapewne spowodowało, że już po pierwszej części Prezydent Rosji zmuszony został do opuszczenia tego towarzystwa.

Dano natomiast głos koso patrzącemu szefowi "Solidarności", który w tej dramatycznej sytuacji wykorzystał czas dla odgrzewania zimnego i zleżalego kotleta minionej epoki, do którego nikt się już nie chce przyznawać z racji jego alergicznej szkodliwości.
Przed Kościołem Mariackim jego podkomendni w podzięce za te wspominki wspaniałych czasów ryczeli nieustająco :"Dziękujemy". Bo i też mają oni za co dziękować w odróżnieniu od tych, których nie wpuszczono na krakowski rynek, by nie sprofanowali bałwochwalczego klimatu i atmosfery prawomyślnych uniesień. Tego wszystkiego dokładnie pilnowała policja, wojsko, służby i harcerze.

Zasadniczego afrontu doznały elity solidarne ze strony nieobecnego Prezydenta Wałęsy, który w ten jednoznaczny sposób udokumentował. że on "chciał ale nie mógł". W taki oto sposób zakończył on swą nieustającą wojnę z pierwszymi kapitalistami w Polsce, twórcami osławionej spółki "Telegraf". W uroczystościach pogrzebowych także zabrakło miejsca dla generała Jaruzelskiego, który wymiótł przedpole dla kariery Lecha Kaczyńskiego. Wszystko to świadczy o tym, że zarzewie wojny polsko-polskiej tli się. A właściwie należy powiedzieć precyzyjniej o wojnie prawicowo-prawicowej wywołanej przesłaniem Lecha Wielkiego o "wojnie na górze".


Prawica mylnie przyjmuje, że tłumy uczestniczące w uroczystościach pogrzebowych stanowią wyraz poparcia dla jej grobowej i niszczycielskiej polityki. Te tłumy udowodniły tylko tyle i aż tyle, że posiadają bardzo wysoką kulturę osobistą pozwalającą zdystansować się od nieistotnej w tym momencie polityki. To zachowanie było bardzo naturalne, piękne i godne szacunku.
Natomiast cała oprawa propagandowa miała jednoznacznie znamiona przesytu i niesympatycznej manipulacji politycznej.
Obawiać się można, że jej przesłanki będą miały bardzo niekorzystny wpływ na przebieg kampanii wyborczej Prezydenta w Polsce.

Ta kampania ma ogromne znaczenie polityczne dla polskiej prawicy, gdzie toczona ona była i będzie w stylu "być albo nie być".
Z merytorycznego punktu widzenia dla narodu nie ma większego znaczenia czy Prezydentem zostanie ten lub inny prawicowiec.
Pozycja kościoła pozostanie ta sama, a naród zostanie zmanipulowany w wyborach w ten lub inny sposób. W związku z tym jest kwestią zupełnie trzeciorzędną czy Prezydentem zostanie hrabia Komorowski czy też hrabia Kaczyński, obaj tej samej proweniencji i wiary. Różni ich jedynie poziom nienawiści wobec Rosji. A z antykomunistycznych sokołów raczej gołąbków pokoju nie zrobimy nawet gdybyśmy im włożyli na głowy korony cierniowe, a złotouste dzióbki ozdobili gałązkami oliwnymi.

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Bolszewickie figliki z bratem Hemarem

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń



Bolszewickie figliki z bratem Hemarem

Mienszewicy-globaliści.
Wrzaskiem pełnym nienawiści
Drą się,krzyczą raz po raz:
WOJNA oraz Walka KAS!
WALKA KAS i jednym tchem
WOJNA! Wojna!-wsiem po wsiem
To się przecież nie wyklucza,
Tak kapitał nas poucza.
Bo zachodni cel ustroju
W tym jest właśnie, by w pokoju
Można wśród światowych mas
Krzewić krwawą WALKĘ KAS.
My im, znaczy, spokój dajmy,
W niczym im nie przeszkadzajmy,
Żeby oni WALKĄ KAS
Mogli rżnąć spokojnie nas.
U nich w zgodzie hasła oba,
Komu to się nie podoba
Ten się zaraz przeistacza
w czerwonego podżegacza.
Wy faszyści,wy burżuje,
My już wiemy,co to wojna
I zachodnia siła zbrojna.


Od nauki globalizmu
Dostaliśmy szowinizmu.
Bo my wiemy o tym wszystko
Od ćwierć wieku blisko.
Nam, historia lata temu,
Całą treść i sens problemu
Raz na zawsze,wciąż od nowa,
Objawiły cztery słowa.
My już definicją tą
Nauczeni od przedszkoli,
Wiemy jak to kapitalizm boli.
Owe cztery słowa brzmią:
Pokój ludziom dobrej woli,
Pomyśl tylko w konsekwencji
Co wynika z tej sentencji?
Ona nas utwierdza stale
W naszej pokojowej roli.
Mówi:POKÓJ! POKÓJ !trwale
Wszystkim ludziom dobrej woli.
Ani więcej, ani mniej,
Prawda prosta, myśl dostojna,
Mówi: ludziom woli złej-
WOJNA! WOJNA! WIECZNA WOJNA!

Z tego sobie wyprorokuj
Globalizmu zwięzły skrót:
Jeśli Tobie miły POKÓJ,
Dobrą wolę pokaż wprzód.
Odkryj na zielonym stole
Talie swych fałszywych kart.
Pokaż naprzód dobrą wolę,
Gdy ci pokój tyle wart.
Już na zawżdy odrzuć wojnę,
Ludziom daj kajdany zzuć,
Niewolnikom wolność zwróć,
Zwróć im wolność dusz i serc,
Rozwal mur więziennych twierdz,
Daj im żyć jak sami chcą
A nie pod komendą twą,
Daj im zdjąć żałoby kir,
Pokaż żeś nie nie zbój i zbir,
Że ci wstrętny grozy dreszcz
I bat nędzny tej niedoli!
Potem pełnym głosem wrzeszcz:
POKÓJ! POKÓJ! POKÓJ! MIR!
Wszystkim ludziom dobrej woli.

Na nic paktów paternalizm,
Na nic bomb i granatów huk,
Świat to wie, że wasz globalizm
Niesie z sobą krew i głód.
Z prehistorii tego świata
Coś przypomnę ci cwaniaku:
Kain gdy zabił swego brata
Nigdy już nie zaznał snu.
Potem innej nie znał troski
W kapitalistycznym znoju
Tylko troskę, by gniew Boski
Pozostawił go w spokoju.
Śmiechem szatańskiego roju
Wyła nad nim gawiedź diabła
za morderstwo brata Abla


Pokój z wami, zbrodniarzami.

Postżałobna ulga

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń


Postżałobna ulga

Uff,wreszcie mamy koniec urzędowej żałoby przekształconej w narodowe misterium opłakiwania śmierci prawicowych elit. Chciałoby się w tym momencie powiedzieć ironicznie, każdy jest kowalem swego losu. I znowu polska prawica zgodnie ze swym ogromnym i historycznym doświadczeniem katastrofę, do której doprowadziła, zamierza przekuć w solidarny sukces klęski i nienawiści. Jedyny obraz z tego wszystkiego jaki wynosimy to niewymowna dominacja kościoła, którego wielkość przytłacza i podporządkowuje wszystkich. Jeszcze do niedawna KK określał kogo pochować w Koziej Wólce pod cmentarnym płotem, a kogo uhonorować centralnym miejscem i szczególnym ciepłem traktowania ze strony lokalnego "faroszka". Wiele się już zmieniło w tym zakresie, ale jeszcze nie wszystko. Państwo winno wziąć obligatoryjnie na siebie gospodarowanie i zarządzanie cmentarzami, na których każdy ma prawo znaleźć miejsce godnego pochówku, w tym także świeckiego, niezależnie od wiary i poglądów politycznych zmarłego człowieka. Cmentarz nie może być elementem zastraszania i nobilitowania z czyjejkolwiek strony, tam jest miejsce ostatecznego spoczynku dla nas wszystkich, i granie tymi kwestiami jest wyjątkowo nieludzkie.

W gestii polskiego kościola katolickiego znajduje się bardzo wiele obiektów sakralnych i nikt nie zamierza kwestionować ich roli, znaczenia i sposobu zarządzania oraz wykorzystywania. Jednak istnieją obiekty o historycznym i narodowym znaczeniu, wytworzone rękoma wszystkich Polaków, następujących po sobie generacji. Te obiekty bezwzględnie muszą się znajdować w dyspozycji państwa, które z uwagi na swą materialną i symboliczną wielkość nie mogą znajdować się w gestii jednej religii. Mam tutaj na uwadze Wawel, który stanowi perłę historii i kultury Polski, będąc czy to się komuś podoba czy też nie własnością całego narodu. Z tej też przyczyny KK może być jedynie kustoszem tego narodowego sanktuarium. A decyzje dotyczące ochrony, konserwacji i sposobu wykorzystywania tego obiektu muszą bezwzględnie pozostać w ręku suwerena.

Kościołowi nie można zabronić jego statutowej działalności czyli modlenia się i wynoszenia swych wiernych na ołtarze.Tą aktywnością buduje on swój autorytet i oddziaływanie na szerokie rzesze polskiego społeczeństwa. Jednak zdecydowane opory budzi jego zainteresowanie wychodzeniem poza sferę liturgiczną. Przed takim postępowaniem ostrzegał sam Papież Benedykt XVI. Rodzi to bowiem niebezpieczeństwo zdecydowanego uwikłania się KK w doraźne konflikty i interesy polityczne szkodzące obrazowi moralnego mentora. Niestety, polski Episkopat nie może się wyrwać ze swej przewodniej roli w politycznych przekształceniach Polski. Takie podejście szkodzi KK, jego hierarchii i całej Polsce. Wraz z jego postępującymi tendencjami odradzają się przejawy państwa wyznaniowego, określającego już nie tylko brzegowe warunki rozwoju Polski lecz także szczegółowe rozstrzygnięcia prawne państwa sankcjonujące umacnianie rosnącej pozycji KK w Polsce.

Powiedzmy sobie jasno, nikt nie zamierza kwestionować liturgicznej pozycji KK w Polsce. Jednak niedopuszczalnym jest we współczesnym i nowoczesnym świecie postępujący wpływ KK na model obowiązujących rozwiązań prawnych oraz kształt i obraz państwa świeckiego. To KK ma obowiązek służyć państwu a nie odwrotnie. Nie może być w ten sposób, że politycy zabiegają o względy kościoła by móc uzyskać polityczne mandaty, świadczy to bowiem o wyraźnym i zdecydowanym skrzywieniu obowiązujących relacji. Rezultatem czego jest odebranie przez KK i jego nominatów wszystkim obywatelom Polski Pakietu Praw Podstawowych obowiązującego w Unii Europejskiej. Niestety, KK jak dotychczas sprzymierzał się z siłami konserwującymi istniejący status quo. Stąd jego fundamentalizm ograniczał i hamowal rozwój postępu i nowoczesności oraz dążeniu człowieka do wyzwolenia się spod wpływów ograniczających jego swobody, wolności i prawa. Dzisaj widać jednoznacznie, że rewolta solidarnościowa przeprowadzona w Polsce prez siły KK była wyraźnie skierowana na odtworzenie jego wpływów po epoce czerwonych ograniczeń. Wskutek pozornej walki o wolność, pluralizm i demokrację nastąpiło oczywiste ograniczenie tych wartości przynajmniej w połowie populacji Polaków, co stanowi ewidentne cofnięcie się na drodze rozwoju społecznego. Powiedzmy sobie jasno ,że w tej sytuacji KK w Polsce stał się gwarantem zmian o dyskusyjnej wymowie politycznej i społecznej, przekonując naród że to wąskie nowobogackich elity, ukształtowane w podejrzanych okolicznościach mają polityczny mandat do kierowania narodem.

Przy całej krytycznej postawie wobec KK nie można także zapominać o pozytywnych funkcjach jakie wypełniał on w historii i dniu obecnym. Zauważając jego dwoisty charakter i podporządkowanie strukturalne Watykanowi prezentującemu globalistyczne interesy
podkreślić należy z całym szacunkiem wielce patriotyczne postawy wielu polskich szeregowych księży wyrosłych z tej ziemi i służących temu narodowi całym sercem. Jednak z uwagi na jego pozbawioną demokracji, feudalną strukturę kapłani ci nie mieli żadnego wpływu na watykańską politykę wobec Polski. Realizowali często jej założenia a także własny patriotyzm w relacjach między Panem, Wójtem i Plebanem.Tym niemniej zwykły kmiotek zazwyczaj pozostawał w odległej perspektywie licząc się na tyle, na ile potrafił wnieść na tacę, co następnie w postaci świętopietrza było przekazywane do Następcy Piotrowej Nawy.

W podzięce za to Angelo Sodano w imieniu Benedykta XVI przesłał homilię, w której jednoczy się ze wszystkimi Polakami pogrążonymi w traumie i żałobie. Jest to doprawdy wielki i wspaniały gest za oddanie Polaków chrześcijańskiej wierze. Złośliwie natomiast nie mogę się powstrzymać od nieładnej uwagi, że Beniu z HJ zemścił się za klęskę swych zakonnych braci pod Grunwaldem, wskutek łupnia jakiego im dał dziki Jagiełło. Podobnie poważnie i odpowiedzialnie potraktowali Polskę i jej martyrologiczne theatrum pozostali wielcy tego świata. Okazali oni w ten sposób wyraz szacunku i uznania dla solidarnej Polski i jej świetlanych elit. Pokazali oni dobitnie swą wdzięczność za obalenie komuny, nadstawianie polskich tyłków w Iraku i Afganistanie, oddanie w ich ręce polskiej gospodarki. Jedynie zbolszewizowany "Niedźwiedź" nie przestraszył się wulkanicznych sił przyrody i przybył do Lechistanu, by przynieść ujmujące przesłanie swego narodu. Nie dano mu jednak szansy by je przekazać, taka jest wielka siła prawicowych skłonności do pojednania, co zapewne spowodowało, że już po pierwszej części Prezydent Rosji zmuszony został do opuszczenia tego towarzystwa.

Dano natomiast głos koso patrzącemu szefowi "Solidarności", który w tej dramatycznej sytuacji wykorzystał czas dla odgrzewania zimnego i zleżalego kotleta minionej epoki, do którego nikt się już nie chce przyznawać z racji jego alergicznej szkodliwości.
Przed Kościołem Mariackim jego podkomendni w podzięce za te wspominki wspaniałych czasów ryczeli nieustająco :"Dziękujemy". Bo i też mają oni za co dziękować w odróżnieniu od tych, których nie wpuszczono na krakowski rynek, by nie sprofanowali bałwochwalczego klimatu i atmosfery prawomyślnych uniesień. Tego wszystkiego dokładnie pilnowała policja, wojsko, służby i harcerze.

Zasadniczego afrontu doznały elity solidarne ze strony nieobecnego Prezydenta Wałęsy, który w ten jednoznaczny sposób udokumentował. że on "chciał ale nie mógł". W taki oto sposób zakończył on swą nieustającą wojnę z pierwszymi kapitalistami w Polsce, twórcami osławionej spółki "Telegraf". W uroczystościach pogrzebowych także zabrakło miejsca dla generała Jaruzelskiego, który wymiótł przedpole dla kariery Lecha Kaczyńskiego. Wszystko to świadczy o tym, że zarzewie wojny polsko-polskiej tli się. A właściwie należy powiedzieć precyzyjniej o wojnie prawicowo-prawicowej wywołanej przesłaniem Lecha Wielkiego o "wojnie na górze".


Prawica mylnie przyjmuje, że tłumy uczestniczące w uroczystościach pogrzebowych stanowią wyraz poparcia dla jej grobowej i niszczycielskiej polityki. Te tłumy udowodniły tylko tyle i aż tyle, że posiadają bardzo wysoką kulturę osobistą pozwalającą zdystansować się od nieistotnej w tym momencie polityki. To zachowanie było bardzo naturalne, piękne i godne szacunku.
Natomiast cała oprawa propagandowa miała jednoznacznie znamiona przesytu i niesympatycznej manipulacji politycznej.
Obawiać się można, że jej przesłanki będą miały bardzo niekorzystny wpływ na przebieg kampanii wyborczej Prezydenta w Polsce.

Ta kampania ma ogromne znaczenie polityczne dla polskiej prawicy, gdzie toczona ona była i będzie w stylu "być albo nie być".
Z merytorycznego punktu widzenia dla narodu nie ma większego znaczenia czy Prezydentem zostanie ten lub inny prawicowiec.
Pozycja kościoła pozostanie ta sama, a naród zostanie zmanipulowany w wyborach w ten lub inny sposób. W związku z tym jest kwestią zupełnie trzeciorzędną czy Prezydentem zostanie hrabia Komorowski czy też hrabia Kaczyński, obaj tej samej proweniencji i wiary. Różni ich jedynie poziom nienawiści wobec Rosji. A z antykomunistycznych sokołów raczej gołąbków pokoju nie zrobimy nawet gdybyśmy im włożyli na głowy korony cierniowe, a złotouste dzióbki ozdobili gałązkami oliwnymi.

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Podzwonne

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń



Podzwonne



Żadne słowa nie wyrażą straty po swoich najbliższych. Nie ma też zachowań, które zapełnią lukę po utracie Prezydenta. Życie jest ciągłością naprzemienną urodzin i śmierci.Gdy śmierć dotyka nas w czterech ścianach samotności, ma ona wówczas niejako bardzo intymny i osobisty charakter, nie zakłócający jak gdyby porządku wszechrzeczy. Wielowiekowe tradycje borykania się ze śmiercią wytwarzają całą kulturową otoczkę tego aktu ostateczności. I dobrze jest, że akt odchodzenia pointowany jest celebrą nobilitującą żegnanego przez nas człowieka. W końcu każdy pozostawia po sobie mniejszy czy większy ślad, który zasługuje na próbę utrwalenia go.

Gdy zaś rzecz dotyka Pierwszego Obywatela staje sie ona własnością całego narodu. Oddając szacunek Prezydentowi Naród bardzo wiele mówi o sobie i o swej kulturze. Jest rzeczą na dobrą sprawę obojętną w jakim języku wyrażamy swój szacunek dla odchodzących, jakimi gestami to podkreślamy. Istotna jest tworzona aura wobec biologicznego zakończenia, które jest nieodwracalnym.Temu odejściu zwykle towarzyszą dobre słowa będące jak gdyby próbą reasumpcji życia tego, z którym się rozstajemy. Jest to nie tylko kwestia szacunku dla osoby odchodzącej, ale kto wie czy nie jest to przejaw jeszcze większej potrzeby pewnego rodzaju samorefleksji wobec siebie i własnego losu.

Wydaje się właśnie, że to ceremonia pożegnania najbardziej definiuje człowieka wobec swojej wspólnoty. Zawarta jest w niej najbardziej ludzka potrzeba miłości wobec innego człowieka, solidarności z nim i niesienia mu pomocy. Bowiem to wówczas najbardziej przeraźliwie odczuwamy samotność ludzkiego losu wyrażanego jakże dotkliwie w trakcie urodzin i opuszczania padołu wzlotów i ludzkich upadków, nieobcych nam wszystkim. Cała reszta pomiędzy tymi krańcowymi zdarzeniami jest zwykłym krzątaniem się wokół spraw egzystencjalnych z pominięciem wartości ponadczasowych.

Śmierć innych zmusza nas do zatrzymania się w bieganinie dnia codziennego i do chwili refleksji nad sensem własnego życia. Staje się ona, chciałoby się mieć wrażenie, przesłanką do oceny własnych poczynań, osiągnięć i potknięć. W tym rozumieniu śmierć Prezydenta staje się inspiracją do refleksji na niespotykaną skalę, ponieważ przy pomoccy mediów dotyka ona dziesiątków milionów naszych rodaków bez względu na status społeczny, wyznanie religijne i rasowe uprzedzenia, które często stara się nam przypisywać. Wobec niej, jak ulica powiada, wszyscy jesteśmy równi i jednacy, jest to jedyna sprawiedliwość dotykająca w tym samym stopniu każdego człowieka. Czyś bezdomny,czy Vipem z najwyższego lichtarza, każdemu świeca życia zagaśnie identycznie.

Pozostaje tylko drobny problem, kiedy pisane nam jest to wielkie rozstanie, z tymi których kochamy i nienawidzimy.Czym wypełniamy swoje działania, egoistycznym zaspokajaniem własnych ambicji i wygód, czy jednak jednak choć trochę mamy na uwadze bliźniego. A jeśli już nadejdzie nieuchronnie ta wielka chwila, obyśmy nie musieli się jej bać wypełnieni dobrem i miłością wobec najbliższych i tych, których nam powierzono. Stąd ogromną sprawą w tym koniecznym procesie zbliżania się do drugiego człowieka jest konieczność rozumienia go i wybaczania mu.

Wielu mieliśmy w naszej Ojczyźnie Małych Rycerzy Wielkich Duchem, którzy oddawali jej to co mieli najcenniejszego i niemym pozostawał krzyk rozpaczy, wstańcie,Ojczyzna was wzywa. Ich już ten problem nie dotyczył, zostawiali nas samych w nadziei dobrze spełnionego obowiązku. Ich śmierć nas konsolidowała i łączyła w poczuciu potrzeby bycia razem ,w ludzkim nieszczęściu, z chęci wspierania się i pomagania sobie nawzajem, nie z politycznych lub materialnych przesłanek, lecz z odruchu ludzkiego serca.

W taki to sposób chciałoby się widzieć wielkie rozstania na chwałę i pożytek całego narodu, jakże często ostatnio zaniedbywanego, wyzuwanego z własności i podmiotowości w imię partykularnych interesów
samozwańczych elit nie potrafiących zadbać o interes państwa ale i także o swój własny,wyrządzając wszystkim, łącznie z sobą niepowetowane straty.

Niech ta niepotrzebna i jakże tragiczna śmierć, która tak boleśnie dotknęła wszystkich Polaków, w jej ludzkim wymiarze, uczyni nas lepszymi.poczynając od Pierwszego po Ostatniego obywatela. Niech naszych oczu nie zaślepiają polityczne karnawały,jasełka i monstrualne manipulacje. Naród jest dobrem najwyższym wymagającym pielęgnacji, szacunku i uznania.To on jest początkiem i końcem wizji solidarnej Polski. Oddajmy suwerenowi władzę i należne mu miejsce w realizacji koncepcji Pro Publico Bono.Wyzbądźmy się grzechu pychy, zadufania i arogancji oraz ignorancji, będących siłami sprawczymi wszelkich nieszczęść sprowadzanych na Polskę przez prawicę.
_________________

czwartek, 8 kwietnia 2010

Zachodnia mentalność

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń



Zachodnia mentalność

Ciekawa jest mentalność zachodniego krętacza.
Jak ty mu rąbniesz mydelniczkę to jesteś złodziejem, kiedy jednak on tobie podprowadzi milion to jest to eleganckim biznesem. I w tym stylu uciekinierzy wprowadzają nas w meandry i arkana zachodniej mentalności. Jeden z ideowych braci krętacza uskarża się:"Z transplantacją pieknych idei na grunt polski jest już inaczej….
Podczas ubiegłorocznej wizyty w Polsce, mojemu dziecku ukradziono na basenie mydelniczke z połówka mydła. Innego tygodnia nagrobek mojego ojca został czterokrotnie okradziony z kwiatów.”

Następnie do tych niesprawdzonych a może i wydumanych zdarzeń dorabia się pogłębioną analizę społeczno-historyczną. Ci blogowi miłośnicy Polski i Polaków, na odległość wielkiej kałuży, przypinają nam wszystko to co im się nie podoba w Polsce. Natomiast niekłamany zachwyt budzi i duże pieniądze przyciąga taplanie się ich pań w kisielu a może i w innego rodzaju błocku, co nas raczej nie przywodzi do spazmów rozkoszy. No cóż, taka specyfika narodowego postrzegania wartości i fascynowania się nimi. Jedni lubią poezję Mickiewicza a inni prozę Emila Zoli lub innego pana o szczególnych preferencjach. Każdy ma prawo do własnego widzenia świata w ramach funkcjonującej wolności, pluralizmu i kosmopolityzmu-jednakże pod warunkiem, że nie godzi to w podstawowe prawa brata ziemianina.

Dlatego jako pokrzywdzony nie mogę się pogodzić, że wykazują taką ogromną troskę moim morale ludzie o charakterze hurtowych i taśmowych przestępców "robiących" w polskich milionach i wytykający mi hipotetyczną kradzież mydelniczki. Rozumiem, że swój do swego ciągnie i czuje się kompetentnym w udzielaniu porad i profesjonalnych porad. My już od dawna wiemy, że jak ukraść, to milion a jak spaść to z porządnego konia. Nie każdy jednakże ma takie warunki jak księżniczka Anna, która spadła z konia. Jedni w glorii prawa obracają cudzymi lub przyswojonymi milionami, a inni pod władzą tego samego prawa nie mają co do ust włożyć. Niektórzy panowie w garniturkach od Armaniego przejmują prawo własności państwowych fabryk za symboliczną złotówkę, a umorusani robotnicy idą do pośredniaka po upokarzajcy zasiłek okresowy polskiego nędzarza.

Jest więc wysoce nietaktownym i niemoralnym kiedy złodziej z klasą poucza drobnego złodziejaszka, który zbiera puszki po piwie w śmietniku pod marketem, jak należy konsumować szampana. Ów elitarny złodziej stara się być ambitnym wzorcem dla swego profesjonalnego kolegi nieudacznika wytykając mu nieopłacalne i jakże żenujące kradzieże w postaci mydelniczki z połową mydełka Fa. Jednym słowem złodziej poucza okradzionego jak należy być przyzwoitym. Na tak bezczelne i pełne tupetu zachowania stać tylko bogatych w ich kapitalistycznej egzegezie objaśniania biedy.

W rezultacie tych doniosłych nauk dowiadujemy się, że drobne i liczne kradzieże są sprawą niezwykle dokuczliwą w Polsce. Uwierają one głównie kapitalistycznych beneficjentów Imperium Dobra, którzy przyjeżdżają się dowartościować do swojej pierwszej Ojczyzny. Do szewskiej pasji doprowdzają ich ukradzione im sznurowadła, krawaty i spinki do koszul, a głównie plastikowe mydelniczki stanowiące nieodrodny symbol kultury Zachodu. Twierdzą oni uprzejmie, że pod tym względem:"Dzieli Polskę przepaść od przodujących cywilizacyjnie krajów Europy zachodniej." Tak to prawda, przepaść jest bezdyskusyjna i ogromna. My im mydelniczki a oni nam fabryki. Dlatego ta bezczelność jest tak rażąca, niesprawiedliwa i amoralna, która jest uważana przez stronę dominującą i uciskającą za rzecz oczywistą i naturalną na drodze do fałszywego porozumienia i pojednania.

My wiemy, że w niektórych krajach skandynawskich znanych w historii jako bezwzględni łupieżcy, wprowadzono metodę odrąbywania dłoni za kradzież. Trudno nam się jednak zgodzić, by podobną metodę wprowadzić w Polsce, gdzie świadomie i celowo solidarni uczynili masy bezwolnym instrumentem kapitalizacji poprzez unoszenie prawych łapek w wyzywającym geście literki V. Czy tylko dlatego pozbawić ich łapek, by poprawić komfort prawym i sprawiedliwym?

Mało tego imputuje się nam "złodziejski kod społeczno-kulturowy" w sytuacji pozbawienia Polski państwowości przez półtora wieku i w dwóch kolejnych wojnach światowych. Nie ma natomiast nawet zająknięcia się o tym kodzie w odniesieniu do kraju, do którego się uciekło, by żyć lekko,łatwo i przyjemnie, a który bogactwo swe budował na bazie nieustających politycznych gwałtów, militarnych przymuszeń i bezwzględnych wojen prowadzonych permanentnie po dzień dzisiejszy. Oczywiście oni, zadufani w sobie agresorzy imperialni i zdrajcy swojej pierwszej ojczyzny mają rację, tak im się wydaje. I namawiają nas do podobnie łajdackich zachowań.

Czyni się nam zarzuty w rodzaju:"Wydaje mi się, że pewien (zbyt duży) procent obywateli polskich, z czego piszący na różnych forach nie zdają sobie sprawy, to są ludzie nie wychowani." I ja podzielam w pełni ten pogląd. Skala prymitywizmu, bezwzględności i chamstwa prezentowanego w internecie jest przerażająca i porażająca. Jednak nie jest to wyłącznie polska specyfika. Bardzo wyraźnie ten styl jest także prezentowany z zewnątrz i kierowany do Polski. Poza tym zwróćmy uwagę, że internet nie jest komunistycznym dorobkiem, zatem to nowe polskie pokolenie nie ma nic wspólnego z minioną epoką a jest już zdecydowaną spuścizną nowych czasów. Czasów, które przyszły do Polski z Zachodu, wraz z całym jego dorobkiem oraz negatywnymi zjawiskami.

Narzeka się na model wychowawczy w polskiej rodzinie ukształtowany wpływem kościoła i nowego prawa nie pozwalającego na kary fizyczne, co przy powszechnie panującej biedzie rodzi zrozumiałe i patologiczne zachowania. Gdy nie ma chleba pękają wówczas moralne zasady koegzystencji. Nie zwraca się więc uwagi na źródła patologii lecz dostrzega się zaledwie jej objawy. Czyni się w ten sposób nie z braku inteligencji lecz z powodu chęci nie dotykania negatywnych rozwiązań systemowych stanowiących praźródło występujących nieprawidłowości. Brak kultury, agresja i chamstwo są pochodną konkurencji, walki o byt na zniszczonej infrastrukturze państwa.

Rozpaczanie jakie to będą dzieci dzisiejszych dzieci jest niezwykle obłudne lub aroganckie. Należało się nad tymi problemami i konsekwencjami zastanowić na etapie przygotowywania i realizacji antykomunistycznej i antyludowej rewolty w Polsce. Teraz tego rodzaju dywagacje są siódmą wodą po solidarnym kisielu. Nazywanie polskiej państwowości zlepkiem kulturowym jest nieporozumieniem, szczególnie w odniesieniu do młodych państwowości, na których autorytet powołują się nosiciele burżuazyjnych dobrodziejstw. Brak szacunku dla historii pierwszej Ojczyzny i nienawiść wobec jej ludowych władz jest imperatywem potrzeby jej destrukcji i niszczenia wszelkich przejawów ludowej państwowości a również tej nowej i demokratycznej, zarówno w formie werbalnej jak i kapitałowej dominacji ograniczającej jej suwrenność.

Historyczny brak państwowości polskiej okresu rozbiorów był nie tyle winą Polaków ile wypadkową poczynań imperialnych mocarstw w Europie i przesunięciem jej głównych szlaków handlowych na Zachód w związku z odkryciem Ameryki. Obwinianie Polaków o to, że są genetycznie zakodowanym zbiorem drobnych złodziejaszków jest nadzwyczaj niskie w swej antypolskości szczególnie mocno akcentowanej na blogu en passant, gdzie nie znajduje to żadnej reakcji ze strony Gospodarza Blogu. Natomiast z bardzo mocną odpowiedzią spotykają się propolskie postawy.Trudno jednoznacznie oceniać pozytywnie takie zachowania na, było nie było, polskim blogu, na którym coś niedobrego wrze podskórnie.

Ostatnio gospodarz blogu, dotychczas w całej rozciągłości tolerujący prawicowe wygłupy, zechciał się zasadnie oburzyć anonimowo i powiedzial,co następuje:"Jakiś bęcwał napisał na tym blogu, że klony Rakowskiego milczą w sprawie Katynia. To pokazuje, do czego pewnym ludziom na prawicy służy Katyń – żeby dokopać innym." I słusznie Panie Passent, że zechciał Pan tę prawdę w końcu wykrztusić z siebie. Szkoda tylko, że w wyniku reakcji na personalny atak skierowany w pańska stronę. Rozumie się, że jest Panu znacznie łatwiej rozdawać razy na lewicy pozostającej bez mała w podziemiu, aniżeli aktualnie rządzącej opcji prawicowej, w tym szczególnie jej zaoceanicznej wersji, tak Panu bliskiej duchowo. Przyzwoitość nakazuje przynajmniej jednakowy dystans wobec obu opcji, acz bardziej praktycznym i wygodnym jest zabieranie się z opcją sprawującą władzę.Trudno jest wymagać by wszyscy zachowali pryncypialną uczciwość KTT, bo to wymaga odwagi.Tym niemniej to minimum krytycyzmu nikomu nie zaszkodzi a felietonom doda uroku przez ich niebanalność i obiektywizm.

I jeszcze słów kilka w kontekście Katynia. Katyń stał się rzeczywiście solidarnym mitem założycielskim III RP, co bardzo źle jej wróży na przyszłość. Polska musi się oderwać od urojonej przez siebie misji przedmurza chrześcijaństwa na Wschodzie. Zrezygnować z sennych marzeń o systemach rakietowych trzymających w ryzach Rosję. Chrześcijańska Polska powinna w całej rozciągłości oddać się tischnerowskiej koncepcji prawdy w odniesieniu do Katynia. Nie można uznać za bohaterów narodowych elity II RP trzymające naród w biedzie,ciemnocie cywilizacyjnej i analfabetyźmie. Elity II RP nie dość, że nie potrafiły obronić swojej Ojczyzny, nie dość, że uciekły przez Zaleszczyki na "Dziki Zachód", to pełne wrogości wobec antykomunizmu oddały się w opiekuńcze ręce tego potwora Stalina.Te elity nie były ani reprezentatywne dla polskiego narodu, ani też bohaterskie.

Jest absurdem wygrywanie dyskusyjnych spraw sprzed 70-ciu lat dla pogarszania swych stosunków przyszłościowych z największym sąsiadem i imperium politycznym świata. W sensie politycznym i ekonomicznym jest to idiotyczna gra nie warta przysłowiowej świeczki lub funta kłaków. Nie da się zbudować pomyślności Polski na trupach. Stąd jestem zdecydowanym przeciwnikiem zwolenników trupiej polityki. Co wy chcecie powiedzieć rodzinom pomordowanych oficerów, że dzięki ich śmierci zapewnicie im lepszą przyszłość, kiedy rzeczywistość jest brutalnie odwrotna od politycznych haseł. Polaków nadal się oszukuje odwracając ich uwagę od spraw dla nich istotnych.


W tej konwencji ogłupiania Polaków znajduje się także ich obwinianie o to, że nie mają oni wyrobionych propaństwowych postaw. Ich historia dowiodła w wielu wypadkach, że państwo było instrumentem przymusu i ucisku ograniczającym rozwój Polaków, dlatego nie utożsamiają się oni z państwem. Stąd także nie chcą oni w pełni przyjąć państwa burżuazyjnego typu, które przyniosło im bezrobocie,biedę i emigrację. Jakżeż mozna zaufać takiemu państwu?

Mówienie w takiej sytuacji, kiedy całe połcie państwowego sadła są rwane bez mrugnięcia okiem, że wina leży po stronie kieszonkowców, ma uwolnić solidarno-liberalnych aferałów od winy i odpowiedzialności. Powstaje pytanie dlaczego w Polsce liberalno-solidarnej nie ma przykładów pracy organicznej. Ano nie może być i nie będzie tak długo, dopóki truchło państwa socjalnego nie zostanie definitywne rozszarpane przez oszalałe i żądne krwi oraz kapitału wilki i hieny.

Dla Polski istniałaby jeszcze pewnego rodzaju szansa, gdyby wypożyczyła sobie Putina, który pokazał jednoznacznie jak przywódca państwa powinien dbać o narodowy interes, co jest psim obowiązkiem każdego przywódcy, poza solidarnymi, świeć Panie nad ich zagubionymi duszami, które w końcu staną przed sądem Boga, Narodu i Historii.

środa, 7 kwietnia 2010

Ściśle tajne

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń


Ściśle tajne łamane przez śmieszne i tragiczne

Platforma Onet.pl przytacza za "Angorą" szereg owoców polskich służb specjalnych, które warto poddać społecznej ocenie. Służby te w naturalnych warunkach działają za zasłoną ciszy i milczenia. Zatem sam fakt opisywania określonych zdarzeń z rodzaju ściśle tajne, sam w sobie jest zaskoczeniem i uderzaniem w te służby.

Wprowadzająca ocena pracy smutnych panów z solidarnym rodowodem jest porażająca:
" Bałagan, chaos i bratobójcza walka to smutny obraz polskich służb specjalnych. W ostatnich latach zaliczyły one serię kompromitujących wpadek. Kulisy tych spraw są nieraz tak śmieszne, że aż straszne. Katastrofalne błędy kładą się cieniem na walce z potężna polską mafią."

Ciekawym jest w tej ocenie, że niektórzy oczekują, iż polska urzędowa mafia czyli chichociemni mają walczyć z polską mafią stanowiącą z urzędowego nadania siłę motoryczną przemian własnościowych. Służby specjalne jako organ państwa wdrażający budowę kapitalizmu w Polsce ma obowiązek osłaniania tych procesów a nie podejmowania z nimi walki czyli podejmowania walki ze swymi mocodawcami. Taka sytuacja może mieć wyłącznie miejsce na użytej walki politycznej zlecanej przez konkretnych polityków będących u władzy. Chce się w ten sposób skompromitować konkurencję polityczną pokazując jakież to złodziejskie działania ma ona za uszami. I to jest moment ogłupiania służb specjalnych i podatnika.

Znawcy przedmiotu dowodzą, że III RP jest dzieckiem służb specjalnych i jako taka jest ona ich rozsadnikiem i namnażarką, co zgodnie z chrześcijańską i sprawdzoną tradycją spowodowało ich powołanie ponoć w ilości równej dwunastu apostołom. W ten sposób siła Najwyższa wie wszystko o własnych poddanych, którzy o swoim grzesznym i komunistycznym życiu są zobowiązani meldować u konfesjonałów, a następnie w ramach pokuty muszą na kolanach odbywać wędrówkę na górę Grabarka lub raźnym krokiem zmierzać na szańce Jasnej Góry wzorem Andrzeja Kmicica, który tajnym sposobem zagwoździł szwedzką kolubrynę, co uratowało znamienitej sławy księdza Kordeckiego i wynosi prześwietnego świętego Andrzeja na sam szczyt panteonu polskich szpiegów, dywersantów i obrońcow polskiej Ojczyzny będącej w potrzebie. Aż dziw bierze, że pogański "Grom" nie otrzymał nazwy Podjazdu Świętego Andrzeja Kmicica. Jak z tego widać, na najważniejsze zdarzenia i przedsięwzięcia w Polsce ciągle wpływ mają siły obce naszej tradycji rycerskiej ciągnące nas w stronę handelku, szacherki i macherki. A jeśli choć aluzyjnym słowem wspomnimy o nich wówczas natychmiast, często w niewybredny sposób, obrzuca się nas, we własnym domu, kalumniami ksenofobii, rasizmu i antysemityzmu, jakby żywcem wyjętymi z bogatego życia społecznego Imperium Dobra.

Rozwikłania i oświecenia ciemnej strony służb podjął się nomen omen detektyw Komorowski syn starego Komorowskiego. Był on rzecznikiem interesów pewnego bogacza maltretowanego i molestowanego przez mafię, której to członkowie byli TW nowych służb demokratycznych. A szef mafii oficjalnej i nieoficjalnej byli sąsiadami grillując wzajemnie w swoich ogródkach i przypiekając na rożnie demokratycznego prawa swych wspólnych przeciwników. Dlatego wszelkie donosy do tajnych służb prowadziły do przecieków na ręce mafijnych restrukturyzatorów. Rezultat był taki, że upierdliwego Komorowskiego wierzącego naiwnie w prawo i sprawiedliwość posadzono na 7 długich miesięcy do czyśćca zwanego potocznie mamrem w nadziei, że zamknie swój parszywy bolszewicki ryj i przestanie przeszkadzać w jakże szlachetnej transformacji.

Proces dochodzenia do prawdy materialnej w sprawie Komorowski przeciw Sp-nia Ucho i Oko, przez polski aparat ścigania i sprawiedliwości trwał w sumie prawie 15 lat. Wiadoma spółdzielnia nie poniosła żadnego uszczerbku na życiu i zdrowiu swoich członków, natomiast nieszczęsny Komorowski stracił wszystko. I o to właśnie w tej sprawiedliwości chodziło, gdzie liczy się kapitał a nie człowiek.

W jednym z miast Polski niezwykle ważnym dla procesu przemian społecznych dokonano zakupu kontrolowanego broni palnej. Dwaj biznesmeni dokonali wymiany "gwintówek" i pieniędzy, po czym zostali otoczeni kordonem podejrzanych osobników ze spluwami w kieszeni i marsem na czole, a następnie pojawił się drugi kordonek "kominiarzy"uzbrojonych po zęby. Po chwili konsternacji grożącej krwawą jatką okazało się, że obaj handlarze bronią są etatowymi pracownikami służb państwowych.To qui pro quo świadczy o tym, że urzędnicy państwowi nie mają nic do roboty, dlatego żeby uzasadnić swoją potrzebę istnienia organizują markowane ataki na siebie, zamiast poszukiwać ukradzionego im sierżanta- szyfranta.

Onet uprzejmie donosi,że:" W 1998 roku zamordowany został były komendant główny Policji Marek Papała. Do śledztwa w tej sprawie włączono ekipę z V Zarządu UOP. Okazało się jednak, że UOP nie udostępnił ważnych dokumentów związanych ze sprawą, a dotyczących osób powszechnie łączonych z tym zabójstwem. W rewanżu, ekipa policyjna wszczęła osobne dochodzenie, do którego nie dopuszczono funkcjonariuszy UOP. Podobnie było trzy lata później, gdy zastrzelony został Jacek Dębski. Policja straciła pół roku na badanie jednego wątku, który był świetnie zdokumentowany w archiwach UOP."
Jednym słowem "sami swoi" również są objęci zasadami walki konkurencyjnej, która zamiast służyć skuteczności dla pro publico bono, wyraźnie preferuje resortową prywatę solidarnych generałów powoływanych w trybie cudów, z sierżantów po dwutygodniowym kursie oficerskim organizowanym przez znanego antykomunistycznego Antka latającego w charatkterze małpy z brzytwą w dłoni.

Po tych wszystkich wspaniałych enuncjacjach dowiadujemy się, że cała przyczyna i wina bajzlu w demokratycznych służbach specjalnych leży po stronie peerelowskich służb tajnych, które penetrowały i hamowały rozwój postępu i demokracji w burżuazyjnych służbach.Chce się nam wmówić, że to pogrobowcy komunizmu zmuszali do molestowania i bezpieczniackiego gwałtu dokonanego na zasłużonej posłance demokratycznej unurzanej w łapówkarskiej aferze przez podłego agentaTomka, który także starał się bezskutecznie podchodzić pod znakomitej inteligencji i urody panią Prezydentową, za co ostatecznie został wywalony z roboty, ponieważ nie umiał przeprowadzić skutecznej prowokacji niczym zasłużony wielce pan Milczanowski.

Zamierza się nas zrobić w kolorowy balonik przekonując, że to Służba Bezpieczeństwa przyczyniła się do śmierci posłanki lewicowej Pani Blidy, którą to sprawę bez końca roztrząsa lewicowy adwokat Kalisz licząc zapewne bardziej na zapomnienie aniżeli jej wyświetlenie.

Z tego samego zapewne powodu ciągnie się w nieskończoność sprawa morderstwa generała Papały. A ludzi związanych z tym morderstwem łaskawie wypuszczono za granicę, skąd po dzień dzisiejszy nasz sojusznik strategiczny gra nam mazura kajdaniarskiego na nosie.

Ustrzelono nam jak kawkę ministra sportu niejakiego, Dębskiego. No, wiadomo mafia, ale jakim cudem minister utrzymuje kontakty z mafią? Czy to nie budzi niepokoju? Jak tacy ludzie dostają się do sfer rządowych? Co robią służby specjalne? A gdzie jest nadzór Premiera nad służbami? Czy jest on fikcją, czy właśnie w ten sposób są one sterowane? Przecież służby są zaledwie instrumentem obwarowanym powołującymi je aktami prawnymi.Tam są ludzie, którzy wykonują rozkazy przestrzegając ściśle określonych procedur.

A jak to się dzieje, że były wicepremier i poseł na Sejm, Pan Sekuła, trzykrotnie strzela sobie w brzuch. Niech ktoś ze specjalistów spróbuje powtórzyć ten wyczyn. I znowu nikt nic wie, ot samobójcze targnięcie się na siebie. Pomyśleć, że były Wicepremier nie jest osłaniany kontrwywiadowczo. Ano nie jest, ponieważ jest to człowiek lewicy. A w takiej sytuacji nikt z prawej strony rozpaczał nie będzie.

W niesłychanej sytuacji, w Aninie zamieszkanym przez zachodnie i polskie elity, spenetrowanym przez specłużby, co do czego chyba nikt nie ma najmniejszych wątpliwości następuje bestialski mord polskiego Premiera i Generała oraz jego żony wywodzącej się z akowskich środowisk. Jest to okres przełomu. Jaroszewicz jest człowiekiem, który wie wszystko zarówno o lewej jak i prawej stronie sceny w Polsce. Zatem stanowi on zagrożenie dla wszystkich tym bardziej, że posiada on ogromne poparcie ze strony ZSRR. Obcym drzwi on nie otwiera i jest wyposażony w kilka egzemplarzy broni palnej. Mimo to umiera bez większego problemu chroniony przez psy myśliwskie, a żonie breneką rozwalają głowę w łazience. Jest tylko jeden rodzaj aktywności, którą stać na tak bestialskie i wyrafinowane działanie.

I znowu rodzi się pytanie o wywiadowczy i kontrwywiadowczy charakter naszych służb. Zresztą nie bądźmy naiwni, angielskie dokumenty dotyczące mordu na Sikorskim objęte były 50 letnią klauzulą tajności, którą przedłużono o dalszych 50 lat. Służby nie są Bractwem Konfratrów Wzajemnej Miłości. To jest potworny i straszny instrument, który w rękach podłych, zdemoralizowanych i zdegenerowanych ludzi, zdolny jest uczynić nieodwracalne szkody. Dlatego musi on posiadać jednoosobowe i żelazne kierownictwo, pozwalające precyzyjnie określać nie tylko zadania ale odpowiedzialność za jego poczynania

wtorek, 6 kwietnia 2010

Michalikowe michałki

Serdecznie witam na swoim blogu i zapraszam do intelektualnej przygody oraz analizy politycznych zdarzeń



Michalikowe michałki

Mimo wielokrotnych ostrzeżeń Papieża w sprawie wyłączenia się polskiego kleru z życia politycznego jego aktywność pozostaje nadal wysoka i nieuzasadniona, jakby w konsekwentnym dążeniu do przekształcania Polski w państwo fundamentalizmu katolickiego. Dość powszechnie są rozumiane i łatwo przyjmowane aspiracje KK do budowania państwa własnych wpływów jeżeli uwzględnia się jego rolę w obaleniu komunizmu będącego śmiertelnym wrogiem, traktującym religię i kościół jako opium dla narodu. Z tej perspektywy wydaje się, że omawiany KK nie walczył o poprawę warunków społecznych polskiego narodu, które uległy wręcz diametralnemu pogorszeniu lecz kierował się politycznym interesem, wzmocnienia pozycji Watykanu w Polsce, co nastąpiło bez najmniejszych wątpliwości.

Jednakże lustracyjny atak na hierachów oraz ostatnio wzmożona kampania antypedofilska wytoczona przeciw klerowi podcięły niejako skrzydła polityczne katolickiego fundamentalizmu w Polsce. Nie oznacza to, że wpływ kleru w Polsce został trwale osłabiony a jego polityczne aspiracje ograniczone. Można nawet przypuszczać, że kierowana z zewnątrz na Polskę kampania pomawiania o antysemityzm odnosi dokładnie odwrotne skutki polityczne od oczekiwanych, budząc wśród polskiego episkopatu określone niepokoje na tle udziału we wpływach religijnych na nasz naród oraz dążeniu do umacniania wpływów wśród władzy. Watykan przyhamowany ostatnimi laty w swym ewangelizacyjnym parciu na Wschód, można przypuszczać nie dopuści do dalszego wzmacnania pozycji piątej kolumny starszych braci w Polsce.

Michalik doskonale zdaje sobie z tego sprawę, że podobne procesy postąpiły bardzo wydatnie w łonie samego kościoła katolickiego i nadchodzi potrzeba walki o czystość religii nie tylko w szeregach szeroko rozumianych baranków bożych, które gładzą grzechy tego świata, ale także po nowemu spojrzeć wypada na ten proces głęboko rozwinięty w elitarnych szeregach gwardii katolickiej. Oczywiście kościołowi nie wypada wytaczać armaty wojny religijnej, przy tym skierowanej wobec własnym korzeniom ideowym przejętym od innej religii.Dobrze jest jednak zauważyć, że nie bez kozery pojawiają się informacje w czasie świąt o umierających w ubóstwie polskich księżach w USA, pozostawiających na kontach miliony dolarów. Jest to jeden z elementów
szeroko zakrojonej kampanii antyklerykalnej wobec Polski wskazującej na głęboko pulsujący pod powierzchnią życia publicznego konflikt walki o władze i pieniądze. Komuniści zostali już zdecydowanie wyeliminowani z tej walki. Obecnie pozostali "sami swoi" spod solidarnego parasola i korzenia. Teraz wśród nich następuje ostra i twarda polaryzacja.

KK musi pokazać innowiercom kto tu rządzi i odsunąć od realnych wpływów kręgi zbliżone duchowo do Bliskiego Wschodu. Doskonale temu celowi służy wskazywanie na "partyjność" polskiego państwa, które jakby nie było jest wynikiem wpływów KK i owa partyjność jest oparta o wspieranie jej przez kler. Nie można sobie wyobrazić, by prawicowi działacze mgli przejść do systemu władzy bez wskazania i akceptacji przez sito decydujących proboszczy w parafiach, biskupów w kuriach i arcybiskupów w ich komitecie centralnym czyli Episkopacie. Powiedzmy sobie jasno, że te kanapowe "partie" polityczne stworzone przez duet esbecko-kościelny byłyby niczym bez siły kościelnego patriarchatu.

KK zdaje sobie sprawę, że w wyniku zdecydowanej akcji wobec niego a także własnych nieprzemyślanych posunięć utracił on ogromną strefę wpływów na Wschodzie, a także polityczne przesunięcie Polski na Zachód spowodowało ograniczenie wpływów oraz niebezpieczeństwo dalszego ich postępowania, o czym świadczy tzw."wojna krzyżowa". Wojna, która niezależnie od tego czy będzie toczona o krzyże czy o likwidację aborcji lub nauczanie religii w szkole, zawsze jest prowadzona w pierwszym rzędzie o władzę polityczną w Polsce. A bezsukienkowi nominaci do sprawowania władzy u nas zawsze się znajdą. KUL wyprodukował ich dostatecznie dużo do objęcia swym wpływem centralnych organów władzy w państwie polskim.

Jednym słowem za czuby się biorą piuskowcy z jarmułkowcami. Jakby nie patrzeć na sprawę nasza chata z kraju i nie dajmy się wpuszczać w religijne awantury, których istotą jest walka o duchowe zniewalanie maluczkich dla ciągnięcia materialnych korzyści przez faraonów tego biednego świata.

W tym znaczeniu jest bardzo sensownym podzielenie uwag Michalika:"- Jest to niebezpieczne, że nie państwowość, nie troska o państwo, o naród, o patriotyzm, o zdrowie narodu, ale troska o interes mojej partii jest na pierwszym miejscu. Jest to bardzo niebezpieczny stan - powiedział hierarcha."
Tak, jest rzeczywiście bardzo niebezpiecznym opowiadanie komunałów o "partii rosyjskiej" i tym podobnych prawicowo-kościelnych dyrdymałów, kiedy Ojczyzna w złodziejskiej unii tonie, w relacjach pozornej wolności rynkowej zdominowanej dyktatem najsilniejszych. Przypominanie o niegodziwościach elit wprowadzonych przez KK do władzy w kontekście nadchodzących wyborów prezydenckich ma jednoznacznie polityczny aspekt, posmak politycznej ingerencji. Państwo nie poważa się na interwencję w personalne rozstrzygnięcia KK, wobec czego zasada nieingerencji winna być zachowana.

Wypowiedzi Michalika w całej rozciągłości potwierdzają ideę jaką głosił wicepremier Goryszewski.
"- Przykładajcie ucho i serce czy ci kandydaci, którzy będą proponowani czują naród, czują państwo, czują Polskę. Czy w ich sercach żyje troska o Polskę moralna, etyczną. O Polskę chrześcijańską, katolicką, bo katolicka Polska, to Polska, która próbuje być wierna Chrystusowi, która szanuje ludzi innego wyznania i bezwyznaniowych, w której jest miejsce dla wszystkich narodów, a musi być miejsce dla tych biedaków, którzy przyjdą z zewnątrz" - mówił abp Michalik.

Chodzi więc o to, że nie ważne jaka ta Polska będzie, bogata czy okradziona, ważne żeby ona zachowała status katolickiego państwa wyznaniowego. A im ona i jej obywatele będą biedniejsi tym łatwiej będzie nią sterować kościołowi tak bardzo doświadczonemu ewangelizacją w krajach trzeciego świata. Mówiącemu, że bieda i nieszczęścia pozytywnie doświadczają, by uwieńczyć tę szlachetną drogę, błogosławionym zbawieniem, którego żaden wielbłąd jedno i dwugarbny oraz bogacz nie doświadczą. Łatwo jest teraz głosić wzniosłe hasła o trosce, o Polskę, o moralności i etyce, w sytuacji kiedy Polska została wywłaszczona i rozgrabiona a KK brał i bierze czynny udział w przejmowaniu ogromnego majątku samorządowego nobilitując jednocześnie swym udziałem proszone obiadki u braci milionerów, a nie u biednych i wyzutych ze wszystkiego nędzarzy od brata Alberta.

Elegancko i zwodniczo Michalik zaznaczył,że:", że katolicka Polska, to nie jest Polska szowinistyczna. To jest Polska uniwersalna, która umie przebaczać Niemcom, i Rosjanom, i sąsiadom, i tym którzy przykrość nam na co dzień wyrządzają. To jest ta wiara katolicka, której się nie bójmy - podkreślił, znawca przedmiotu, nie kwapiąc się wspomnieć o wybaczaniu Rosjanom i Ukraińcom. A cóż to, bracia Słowianie inną miarą są szyci? Braciom Germanom milionowe mordy na polskim narodzie i na Żydach łaskawy KK zechciał wybaczyć, a innym nie chce i nie potrafi.

A jaką to miarę wybaczania i miłości stosują hierarchowie naszego kościoła? Można przypuszczać, że dla nich większego znaczenia nie ma fakt zamordowania Polaków, natomiast rozjuszającą nienawiść budzi to, kto zamordował. Jednym bezkarnie wybacza się wielomilionową hekatombę dokonaną na Polakach a wobec innych nie można "przełknąć" 20-tu tysięcy zamordowanych Polaków. Widać miłość i wybaczanie jest wybiórczą skłonnością. Jeśli więc te walory nie mają charakteru uniwersalizmu, to trudno by piuskowcy przypisywali sobie prawo do przewodzenia, gładzenia grzechów świata, wybaczania i pouczania. Szczególnie wówczas gdy ta miłość, jak się okazuje, zbyt daleko posuniętą jest.

Na zakończenie Wielce Szanowny Arcybiskup ogłosil zdecydowanie, żeby nikt się nie ważył odsuwać KK od władzy, bowiem:" Próba zepchnięcia wiary tylko do prywatności jest fałszywa". A kościół jak wiadomo na "prawdę" posiada monopol. I w związku z tym na kolana padajcie niedowiarki, innowiercy i cała bolszewio. Czarny Szatan już dawno się po waszym kapitale przeleciał, przy okazji wypił mleczko i ogonkiem stłukł świąteczne jajeczko. Teraz pozostaje tylko w bolszewickim stylu: "Pogłębianie, poszerzanie i umacnianie".Tym sposobem solidarne słowo ciałem się stało i między nami zamieszkało. Słowo to doprawdy wielka rzecz.
_________________
Łaskotanie prawicy