Zygfryd Gdeczyk

poniedziałek, 30 listopada 2009

Atak na Polskę

Atak na Polskę

Układ Polski z Litwą został podpisany w Krewie w 1385 roku.Cóż nam zostało z tamtych lat? Okazuje sie,że niewiele. Więcej niechęci aniżeli dobrych chęci. Polska dominacja sprzed wieków jak gdyby uwiera dumnych Litwinów. A zasiedziali Polacy na Litwie muszą się energicznie domagać należnych im praw mniejszości etnicznej w państwie unijnym o wolnoeuropejskich przesłankach.

Wydaje się ,że ze szczebla centralnego niby wszystko jest w największym porządku.Najwyższe władze obu krajów składają sobie okolicznościowe wizyty, z których nic nie wynika dla przeciętnego Polaka ani też Litwina.Generalnie nasza propaganda o wolnoeuropejskiej pierestrojce na Litwie niewiele mówi.

Skądinąd wiadomo ,że z krajów tzw.Pribałtyki coraz częściej i coraz więcej obywateli ucieka do Rosji,gdzie mogą znaleźć pracę i w miarę godziwe warunki dla życia,stąd ambasady Rosji w tych krajach jeszcze nigdy nie cieszyły się tak ogromnym wzięciem.

Jedynie w Polsce jest nadal utrzymywana atmosfera pozornej przyjaźni wobec dawnych republik oderwanych od ZSRR i niechęci,by nie powiedzieć wręcz wrogości wobec demokratycznej Rosji zmierzającej ku Europie. Po pierestrojce i lustracji Rosja spuściła z łańcucha powszechnie znanych zakonników GRU,którzy rozleźli się jak wszy po kożuchu w poszukiwaniu kwiatków robotniczo-chłopskiej demokracj oraz burżuazyjnej demokracji.W swej ideologii najbardziej cenią oni słowo "kratos" przy jednoczesnym umiłowaniu ludu i nienawiści do krwiopijców.

W tym państwie,czyli Litwie, chlubiącej się obecnie ujemnym wzrostem PKB na poziomo ca 15% istnieje pełne poparcie dla demokracji i polskiej miłości.To głębokie uczucie tak się rozwija i umacnia ,że ambasady krajów Pribałtyki coraz nagminniej są napastowane przez tuziemców z prośbą o możliwość emigracji z miodem i mlekiem płynącej zeuropeizowanej Litwy do zacofanej i morderczej Rosji za chlebem,solą i spokojem życia.

Niestety, takiego wzięcia nie posiada Ambasada IIIRP, zapewne z powodu rosyjskich prowokacji wywiadowczych. Wskutek czego doszło ostatnio pod Ostrą Brama do żenującego wydarzenia. Kiedy nasi dyplomaci spali głębokim snem bojowników utrudzonych walką o przyjaźn polsko-litewską,znani wschodni łotrzykowie napadli Ambasadę Najjaśniejszej Rzeczpospolitej i sprofanowali ją ku uciesze miejscowej gawiedzi.

Znana polska dyplomatka pani Figel zupełnie poważnie oświadczyła,że ataku dokonano w Wilnie na polską placówkę,nomen omen,przy ulicy świętego Jana. Okazuje się więc jednak ,że nawet na świętych ulicach grasują typy spod ciemnej gwiazdy. A utrudzeni i zmęczeni solidarni bohaterowie snem załużonych wypoczywają głębokim. Razem w tym zbożnym dziele oddają się litewskie służby porządkowe jak i polskie służby specjalne wzmocnione duchem Świętym.

Jak informuje się nas bez wiekszego zawstydzenia na murach ambasady wymalowano hasło:"Won z Litwy". To kierunkowe zawołanie uzupełnione zostało wysmarowanym obrazem odwróconego krzyża. Według oficjalnych wyjaśnień ma to stanowić symbol satanistycznej aktywności posyłającej nas do diabła. Jest jednak znacznie większym prawdopodobieństwem, że odwrócenie krzyża może dokumentować, gdzie oni mają symbol naszej wiary, by zranić do głębi nasze uczucia religijne,których dochodzenie w tym komunistycznie zdziczałym państwie może budzić niejakie trudności.

Faktem jednak pozostaje bezspornym ,że z rana w niedzielę przed primariami owe komunistyczne bohomazy zostały już zasmarowane,by nie narażać niepotrzebnie na szwank oficjalnej przyjaźni polsko-litewskiej oraz nie dawać powodu łapciuchom do głupawych aluzji i uwag.

Sprawców zamieszania poszukuje się przy pomocy litewskich kamer przemysłowych.
A co z polskimi znakomitymi systemami ochrony i zabezpieczenia polskich placówek?Pewnie pozostają w sferze obiecanek cacanek polskiego rządu,który o nic nie dba, nawet o swoje agendy. Panie miej litość nad tymi różowymi obrzempałami.

Męczennicy Kościoła

Męczennicy Kościoła

Ostatnio Święty i Powszechny Katolicki Kościół Polski coraz częściej powraca do swoich historycznie sprawdzonych utyskiwań, popłakiwań oraz organizowania akcji mających na celu wzmocnienie jego siły i zwartości szeregów. Nie na wiele się zdały słowa dyscyplinowania wygłoszone przez ich postulatora Benedykta XVI celem gaszenia rozpalongo pożaru krucjaty antykomunistycznej w Kościele przez Jana Pawła II.

Zadaniu temu ma służyć dalsze palenie pod stosami pozornej miłości czyli w gruncie rzeczy kontynuacji antykomunistycznej nienawiści.Hierarchia kościelna zamierza swoje cele osiągać instrumentami propagandowo-modlitewnymi.

"Kościół w Polsce przygotowuje się do zbiorowego procesu beatyfikacyjnego ofiar komunizmu, zapowiada "Dziennik Polski". Na ołtarze zostaną wyniesieni katolicy, którzy "w różnych miejscach i okolicznościach zostali zamordowani z nienawiści do wiary". "

W zasadzie nikt Kościołowi nie ma prawa określania o co on się modli. Jest to jego ściśle wewnętrzna sprawa. I nikt nie zamierza naruszać modlitewnej inwencji Kościoła. Zapewne jest jednak pewnego rodzaju różnica w indywidualnych i intymnych modłach osobistych poszczególnych wyznawców wiary ,a modłami zbiorowymi i organizowanymi oraz nagłaśnianymi przez czerwone Eminencje.

Problem bowiem polega na tym,że jest to już działalność na skraju aktywności politycznej wchodzącej w społeczną tkankę państwa. Są zupełnie czym innym modły w obrębie Kościoła, czym innym acz zrozumiałym są procesje wokól Kościoła, i zupełnie inną wymowę mają paradne procesje po wybranych miejskich arteriach, demonstrujące siłę i wpływy Kościoła w konkretnym mieście.

Także zupełnie co innego prezentuje obecność dostojników Kościoła na państwowych uroczystościach, gdzie ramię w ramię z politykami prezentują oni swoje wpływy oraz polityczny szacunek jakim się ich otacza. I nie chodzi tutaj o nawoływanie do braku tegoż szacunku lecz o zajmowanie stosownego miejsca we własnym szeregu. Struktura państwa jest ponad religijną ,niezależnie od tego czy ktoś to potrafi zrozumiecć,czy też nie,czy to mu się podoba czy też jest niezadowolony. Określona hierarchia wartości i ważności struktur życia społecznego musi istnieć i należy ją uszanować.

Kościołowi nie można odmówić prawa i wręcz konieczności współpracy z określonymi instytucjami publicznymi,co stanowiłoby spychanie Go na margines życia publicznego.Tym niemniej należy Kościół zdecydowanie i wyraźnie odciąć od dominacji nad tymi społecznie niezbędnymi i niezależnymi od niego elementami życia społecznego. To, że KK wymógł w ramach rewanżu za obalenie komunizmu w Polsce wieszanie swych symboli we wszystkich bez mała jednostkach publicznych nie oznacza, że Naczelnik Więzienia wykonując swe obowiązki służbowe ma klękać przed Proboszczem,a chirurg przed operacją ma mieć w zakresie swoich obowiązków całowanie w pierścień Biskupa,by ten pobłogosławił medyczne procedury.

Sprawa jest niezwykle delikatna i subtelna.Tym niemniej wymaga ona jasnego i precyzyjnego zakreślenia kompetencyjnego by unikać zbędnych zadrażnień i nieporozumień. A wydaje się dość prostym poprowadzenie linii demarkacyjnej między kościołem i władzą świecką.Bardzo pomocna może być tutaj znana dewiza,"Co Boskie oddajmy Bogu,a co cesarskie cesarzowi".

Warto pamiętać ,że Kościół nie jest nieomylną zbiorowością. Przypomnijmy krwawą jego strukturę zwaną Inkwizycją,która w ramach wymuszonego upowszechniania wiary posyłała swych przeciwników lub nawet tych ,którzy nie akceptowali zasad chrześcijaństwa na stos lub pod topór oraz wymyślne tortury łamania kołem itp. zbrodnicze poczynania. Pamiętamy wyprawy krzyżowe do Ziemi Świętej, gdzie antychrystów nawracano ogniem i mieczem.Przypomniał te metody bliższy naszym czasom wielki polski pisarz opisujący jak świątobliwy Zakon Krzyżacki obcinał Polakom nosy i uszy oraz wypalał oczy. Wypada także nadmienić bohaterskie oddziały partyzanckie, które po wojnie pod ryngrafem Matki Boskiej wymordowaly ponad 30 tysięcy Polaków, w tym wielu członków polskiej lewicy,często przysmażając ich na ogniskach

Stąd jest starą i sprawdzoną metodą Kościoła katolickiego organizowanie wojenek krzyżowych na górze i sprowadzanie ich do mas w celu osiągnięcia założonych przez siebie celów. Jest dla mnie rzeczą nie do przyjęcia,że polski KK przepraszał Niemcy ,które wyrządziły Polsce straszną krzywdę.Następnie usilnie i konsekwentnie obalał władzę ludu pracującego miast i wsi,by wprowadzić nas do wolnej Europy. Aby teraz jątrzyć w tej wymarzonej przez siebie wolności, pluralizmie i demokracji. Jak widać wolna Europa i KK zupełnie inaczej widzą i interpretują te wartości. Czyli jak by nie było, zauważamy tutaj klasowy charakter władzy, także tej od Ducha.

Dlatego powiedzmy sobie odważnie i oczyszczająco,że Kościół miał nie tylko swoich męczenników ale także swoje ofiary. I źle się dzieje kiedy historia Kościoła ma przesłaniać jego liczne ofiary relatywnie nielicznymi męczennikami. Takie traktowanie historii jest manipulacją dla doraźnych celów politycznych. My mamy tę świadomość ,że KK wyprowadzi nas wszystkich nogami do przodu jak oznajmił Lech Wielki.

Chodzi jednak o to by za tę usługę wykonywaną "co łaska" nie oglądać otrzymanych pięciuset złotych z każdej strony i nie wysłuchiwać niegrzecznych uwag proboszcza, że on nie bardzo wie co z tym fantem ma zrobić, ponieważ kościelny kosztuje, towarzysząca siostra zakonna też chce i w rezultacie proboszczowi pozostają żenujące resztki.Ten sposób postępowania jest o tyle zawstydzający i upokarzający ,że najczęściej jest to molestowanie biedy, przybierające najbardziej wyrodzone formy w kontakcie z najsłabszymi czyli dla przykładu z dziećmi.

I jeżeli takie dzieci Kościoła Katolickiego jak Jaruzelski wyrosły na na pierwszą personę komuny,to żadną miarą nie da się uzasadnić jego morderczej skłonności do likwidacji kościoła.Jakoś żaden hierarcha nie został w stanie wojennym spacyfikowany i nie musiał doznawać niewygód przebywania w ośrodkach wypoczynkowych KC naszej partii.Po wygranej bitwie przez KK z morderczą i krwawą komuną okazało się,że niezwykle dużo dostojnikow Kościoła najwyższej rangi współpracowało nader skutecznie i efektywnie ze zdradziecką,w biskupim rozumieniu Służbą Bezpieczeństwa,która chroniła państwo ludowe przed takimi bohaterami narodowymi z kościelnych ołtarzy jak Kukliński,Rurarz i jemu podobni.

Dlatego bardzo wskazane jest aby czerwone Eminencje i Ekscelencje przed rozpoczęciem kanonizacji i beatyfikacji swoich niedoszłych świętych zechciały miłościwie rozpatrzyć siermiężny los szeregowych bohaterów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej ,która dała KK warunki rozwoju jak żadna inna epoka.Warto zatem poszukiwać prawdy ,drodzy Biskupi ,nie zapominając o tym ,że prawda ma nie tylko chrześcijański wymiar i oblicze.

Pan z Wami i Duchem Waszym.

niedziela, 29 listopada 2009

Kto w Polsce rządzi

Kto w Polsce rządzi?


Zgodnie ze staropolskim obyczajem wolnej i demokratycznej Polski minister finansów J. V. Rostowski jest londyńskim finansistą z brytyjskim paszportem.A najważniejsze decyzje dla polskiego złotego zapadają właśnie w Londynie.Polska waluta jest od wielu solidarnych lat wystawiona na spekulacyjne działanie,gdzie krótkotrwały kapitał spekulacyjny Zachodu grabi nas niemiłosiernie.

Spekulanci wykupuja polskie papiery wartościowe,by w odpowiednim momencie sprzedawać je i konsumować ogromne zyski. Polsce jest potrzebny kapitał dla realizowania swych żywotnych zadań.Powstaje jednak pytanie czy ten kapitał musi być tak drogi i paraliżujący nasze możliwości ,przy ogromnej skali zysku dla innych. Nie dość, że jesteśmy biedni to jeszcze golą nas bez serca i sumienia przy udziale polskich obywateli z podwójnymi paszportami.

Dochodzi w ten sposób do absurdalnych sytuacji,w których bardzo słabe ekonomicznie państwa posiadają bardzo mocną, sztucznie kreowaną walutę aby zainteresować dopływ do jej krwioobiegu bardziej stabilnych i pewnych walut, które pozwalają zgodnie z prawami rynku drenować i niszczyć lokalne rynki krajów zależnych, takich jak Polska i jej podobne.Wprowadzanie silnej obcej waluty do polskiego systemu wpływa na nienaturalne umacnianie polskiego złotego. Bowiem ta obca waluta nie uczestniczy w procesie wzmacniania polskiej gospodarki a wręcz odwrotnie powoduje jej niszczące drenowanie.

Istota tej rozbójniczej taktyki polega na kupnie słabej waluty oraz lokowaniu jej w mocnej o rosnących tendencjach .Zarabia się podwójnie, na niższych kosztach spłaty słabnącej waluty oraz na zysku rosnącej waluty. Zysk jest pewny jak drut i duży jak odrywające się góry lodowe.Nikt jednak nie raczy zauważać, że jest on przestępczy ponieważ powoduje rozbijanie i niszczenie słabszych gospodarek, poprzez wypompowywanie z nich dodatkowych środków i osłabianie ich możliwości rozwojowych.

W zupełnie innej sytuacji znajdują się silne kraje sycące sie krwawicą biedoty. Jak więc okazuje się zwasalizować można nie tylko karabinem ale często znacznie skuteczniej przestępczymi mechanizmami wolnego rynku uważając ,że są one szlachetne i odbijające w sposób prawidłowy zachodzące procesy gospodarcze. Niestety, jest to ułuda. Procesy finansowe są także wykorzystywane dla zjawisk niegodnych .Mówiąc wprost jest to okradanie słabszych zgodnie z liberalną ewangelią kapitalistycznych oprychów.

Przed tego rodzaju poczynaniami broni się wiele krajów świata ,dla przykładu Brazylia i Malezja ale także USA,Rosja i Czechy. Oczywiście taka obrona jest obca panu V.Rostowskiemu,który zapewne swje uczucia musi lokować między dwoma państwami jak przystało na posiadacza dwóch paszportów. I gdybyśmy się zapłakali nad poczynaniami panów Goldmanów nie jesteśmy w stanie nic wskórać,kiedy solidarne elity mają podwójną tożsamość.

To nędzne działanie polskiej polityki finansowej akceptowanej i rozwijanej przez zachodnich "profesjonalistów" zaimportowanych do Polski ma także swoje drugie dno. Polega ono na tym ,że sztuczne windowanie wartości polskiej waluty podnosi koszty polskiego eksportu na Zachód,blokując rozwój polskiej gospodarki. W ten sposób zmniejsza się konkurencyjność polskich towarów na zachodnim rynku,co zmniejsza tam ich atrakcyjność oraz ogranicza masę zakupowanego tam towaru polskiego pochodzenia.

Rodzi to dalszą nierównowagę polskiego obrotu towarowego, gdzie import ciągle rośnie przy jednoczesnym spadku polskiego eksportu.W ten sposób rośnie zadłużenie naszego kraju,który staje się korzystnym rynkiem zbytu po wysokich cenach jakie dyktuje nam Zachód.Rozpatrzmy chociażby ceny farmaceutyków jak wzrosły one po przejęciu polskich fabryk przez zachodni kapitał. Jest to jaskrawy przykład jak twardo i bezwzględnie zachodni kapitał uderza w najsłabsze punkty polskiego społeczeństwa. Najwyższe koszty tej opętańczej polityki ponoszą ludzie starzy,chorzy ,biedni i dzieci,ludzie którzy nie potrafią lub nie mogą się bronić.

To z winy tej polityki interpretuje się ,że nie można dopiąć ciągle rosnącego budżetu o koszty uzbrojenia i umacniania klasy najwyższej,ponieważ motłoch zbyt dużo konsumuje ,dlatego należy odebrać mu świadczenia.A ostatnio nawet już nie wystarczają inklinacje prywatyzowania szpitali, gdzie chce się zarabiać na ludzkim nieszczęściu i krzywdzie.Zamierza się także do ograniczenia rent i emerytur ,by móc osłaniać i finansować spekulacyjne poczynania krwawego kapitału w Polsce.

Pasje Millera

Pasje Millera

Z zasady nie zajmuję się propagowaniem cudzych blogów w tym także własnego.Niech każdy czyta to co mu określają możliwości intelektualne i dążenie do posiadania komfortu psychicznego.

Ja chcę się zająć analiza i krytyką ostatniego wywiadu Millera jakiego udzielił on niejakiej pani Wronowskiej. Wywiad jest przydługawy,mdławy,pozbawiony esprit i przyciężkawy jak sam Miller. Wronkowską jest mi trudno oceniać ,ponieważ jej nie znam.Tym niemniej ma ona również paluszki umoczone w tym dziele.

Podobnie jak Miller dawno już nie pisałem o sytuacji na lewicy,bo i nie ma o czym pisać.Milller jak wiemy to dawny Sekretarz KC wyrosły z miłości do przęśniczek łódzkich.Następnie z trybuny w stołówce KC nauczał solidarnych niedorostków bez większego rezultatu.

Po czym utracił władzę nie tylko w KC ale i także wpływy w rodzinnej Łodzi a jego zrozpaczone robotnice ,które kiedyś musiały organizować tam solidarne marsze głodowe,by pokazać jak mściwie i podle traktował je Miller ,odrzuciły jego koniunkturalne uczucia i przelały je na przystojnego i solidarnego młodziana podobnego do zetchaenowca Kropiwnickiego.Od tego czasu Łodź kołysana była falami bogactwa, piękna i zadowolenia wstrząsana od czasu do czasu aferami ubijania chorych oraz wojażami zagranicznymi pana Prezydenta, przerywanymi okresowo ruganiem miejskiego strażnika:"Załóż chamie czapkę",kiedy z panem Prezydentem rozmawiasz.

Millerowi udało się jeszcze powrócić do premierowskiego korytka ,by potem odejść w polityczny niebyt. Z tego niebytu akcentuje on jak nowy polityczny byt kształtuje jego świadomość.W tej złożonej systuacji najłatwiej jest oceniać innych pomijając własne zadufane i zawstydzające klęski. Bardzo łatwo jest innym zarzucać często zmieniane zdanie zapominając o własnych zachowaniach politycznych poddanym rewolucyjnym woltom od budownictwa komunizmu do budownictwa kapitalizmu.

Oczywiście dywagacje od razu , na pierwszy rzut, są rozpoczęte od walki o koryto,w solidarnym stylu,kto z kim, ile razy, i z jakim skutkiem? Stąd niczym dwie łódzkie straganiary obrabiają siedzenie Szmajdzińskiemu, jaki to z niego będzie kandydat na prezydenta.Odpowiedź jest prosta ,że do luftu,w podtekście czytajmy ,że Miller zapewne doskonale spełniałby kryteria doskonałej prezydentury.

Pan Premier Miller także był niepozbawiony okresowo marzeń o prezydenturze ale ponieważ twardo chodził po ziemi ,więc mocniej musiał się trzymać premierowania. Na drodze realizacji jego marzeń stała jego szorstka przyjaźn z Kwaśnieskim oraz powszechnie znany proces szybszego zużywania się Premiera aniżeli Prezydenta w niewdzięcznej roli robienia "dobrze" własnego narodowi. Polegało to przede wszystkim, na głęboko lewicowym rozbijaniu państwowych fabryk, i wyganianiu roboli na uszlachetniające bezrobocie.

Następnie nasz lewicowy idol epatuje się szansami Tuska na osiągnięcie prezydentury ,co będzie on obserwował z dużym zaciekawieniem i zainteresowaniem ,żeby nie powiedzieć,że z mściwą radością,wskutek klęski zafundowanej mu przez Kwaśniewskiego. Najogólniej rzecz biorąc Szmajdziński nie ma szans z Tuskiem a Cimoszewicz ma szanse ale nie ma gwarancji. Poza tym Cimoszce śmierdzi lewica i najchętniej wystąpiłby on pod liberalnym szyldem,którego nikt mu nie zafunduje poza żubrami z puszczy Białowieskiej. I tak sobie pewna pani dywaguje z Żelaznym Kanclerzem lewicy ,co by było ,gdyby jedna pani powiedziała drugiej pani ,lub ogoliła sobie wąsy żeby zostać dziadkiem.

W tych rozważaniach taktycznych nie ma absolutnie żadnej myśli strategicznej, żadnych propozycji programowych, jest jedynie zwykłe i egoistyczne warcholstwo polityczne ukazywane bez większej żenady.Ta niezdrowa ambicja polityczna ciągnie się czerwona nicią w zachowaniach wszystkich pociotków z KC PZPR Millera do KC SLD także jego pokroju.

Ci ludzie dawnej lewicy Kwaśniewski, Miller wskutek osobistych ambicji doprowadzili do rozbicia i praktycznego wyeliminowania polskiej lewicy ze sceny politycznej.Świadczy o tym zepchnięcie elektoratu lewicowego z poziomu 40% do pułapu zaledwie 15%.Oczywiście ten sukces 40 procentowego poparcia upatruje kłamliwie Miller w przesuwaniu swojej polityki na prawo.Guzik prawda.To właśnie, to oszukańcze i zakłamane przesuwanie się Millera z Kwaśniewskim w rejony prawicowego wyzysku i pozbawiania ludzkiej godności,skompromitowały ich w oczach lewicowego elektoratu, który poczuł się oszukany i wyprowadzony na manowce, postanowił opuścić tych mędrców cofając im swój mandat politycznego zaufania .

W ten sposób na własne życzenie muszą pogodzić się ze smutną dolą wyautowanych i zużytych polityków niegodnych społecznego zaufania lewicy. Oni to właśnie bezkrytycznie wprowadzili nas do UE na bardzo trudnych i niekorzystnych warunkach , byle tylko uciec przed kościelną i mściwą prawicą oraz jej antykomunistycznym gniewem. Łamiąc konstytucję wyprowadzili polskie wojska poza granice kraju. Mają także swój niepodważalny wkład w rujnowanie polskiego majątku narodowego. Umoczeni są w instalowaniu w Polsce więzień CIA. Realizowali linię polityczną niegodną tradycji polskiej lewicy.

Teraz już tylko pozostało im skromnie grzać ławy polskiej emerytury politycznej i popatrywać jak równie nieudolnie poczynają sobie ich następcy Napieralski i Olejniczak.Momentami odnosi sie przykre wrażenie jak gdyby ci wszyscy pseudolewicowcy mieli wręcz programowo w genach zakodowane niszczenie polskiej lewicy.

Należy mieć cichą nadzieję ,że czas lewicowego Mesjasza nastanie,który da odpór prawicowej drobnicy,która pichci, nawet w kucharskim wydaniu, nienawiść do postkomunistycznych molochów i konstytucyjny zakaz umiłowania bolszewickiej idei, w ramach głoszonego pluralizmu politycznego. Miejmy przekonanie ,że ten nowy i charyzmatyczny przywódca lewicy potrafi pociągnąć masy za sobą, by wyrwać nas z niewoli głupoty i opętania religijnego.

PS

A narazie nasi wielcy jak Wałęsa, Kwaśniewski i Miller niech moczą swoje kije dostarczone im przez Wuja Sama w nadziei na wielką rybę, która głowę daję, nie będzie miała etykietki Made in USA.No cóż, marzenia to taki piękny stan sfrustrowanego ducha.

sobota, 28 listopada 2009

Newsweek donosi

Newsweek donosi
o zabawach Pawła i Gawła

Wojna między kaczymi tuskami nabiera swoistych rumieńców.Liberalni chcą solidarnym założyć kaganiec,by ci ostatni przestali ich kąsać po kostkach i szarpać za nogawki. Solidarni nie są w tej sytuacji bezbronni i pokojowo oraz modlitewnie do politycznej koegzystencji nastawieni. Mają oni swój elektorat i swoje oazy władzy ,których bez walki nie oddadzą. Ich ostoją jest Jego Ekscelencja Pan Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej. A po przeciwnej stronie znajduje się podobna Jego Ekscelencja Pan Premier Polskiego Rządu wolnościowo-antykomunistycznego.Łączy ich tylko wspomniany antykomunizm a dzieli dosłownie i w przenośni wszystko.

Premier zamierza zredukować rolę Pana Prezydenta do figuranta obchodzącego w towarzystwie świętych mężów uroczystości kościelne.A Pan Premier zamierza przejąć pełnię rzeczywistej władzy w kanclerskim stylu ,nie zawsze dobrze się kojarzącej. Jakby nie patrzeć byłoby to niewątpliwe zwichnięcie demokratycznej równowagi.Pan Prezydent miałby prawo klęczeć i modlić się a Pan Premier wykręcałby hazardowe rządzenie w Polsce przy pomocy swojej platformy.

Z tego też powodu Pan Prezydent zaczyna się bronić zamyślając sobie nową służbę specjalną,która miała by wszystkich smutnych panów pod sobą .Umozliwiłoby mu to inwigilowanie wszystkich swoich przeciwników łącznie z panem Premierem bez jakichkolwiek ograniczeń.Oznaczałoby to ,że może on Tuska podglądać ,podsłuchiwać i jak trzeba to posadzić.Nie jest to nic znowu takiego nowatorskiego kiedy w solidarnej RP potrafiono już z Premiera zrobić ruskiego agenta.Na tej samej zasadzie można by zrobić z każdego Premiera amerykańskiego razwiedczyka.Jest to tylko kwestia miłości a nie logiki.Służb specjalnych łącznie z kościelnymi mamy już sporo,więc jedna formacja mniej lub więcej w znaczeniu ilościowym niczego praktycznie nie zmieniałaby ale w sensie jakościowym byłaby to wręcz rewolucja solidarna.

Pan Prezydent bez wątpienia uzyskałby znakomity i bezdyskusyjny instrument do figlików z Panem Premierem w rodzaju :"Nu pagadi zajac",żeby ten już do końca życia zapamiętał komu reprezentacyjny stolec w Unii jest "przynależniony" i kto jest czyim dodatkiem do solidarnego kożucha.

Zaczyna się więc kolejna intelektualna burza mózgów medialnych,kogóż to Pan Prezydent może ulokować na newralgicznym dla siebie stanowisku w zakresie przestrzegania prawa i dbałości o liberalna sprawiedliwość skrzywioną już od samego początku. Ten ruch kadrowy jest tak ważny, ponieważ nowy prokurator generalny ma przejąć kontrolę nad niemal całym systemem organów ścigania w Polsce.

Będzie więc ten prokurator doskonale wiedział,kto demokratycznie przyczynił się do wysłania w zaświaty małżeństwo Jaroszewiczów.Taki prokurator będzie się orientował,kto wysłał Komendanta Głównego Policji do krainy wiecznych łowów.Będzie się on orientował doskonale jak sam pistolet bez jakichkolwiek śladów ludzkiej dłoni mógł samoistnie ustrzelić pania Minister Blidę.Zapewne będzie dla niego również oczywistym jak jeden samobójca Wicepremier Sekuła mógł oddać z jednego pistoletu trzy strzały w jeden swój brzuch. Będzie mógł on także odpowiedzieć Panu Prezydentowi na wiele innych aferalno-przestępczych zaszłości nurtujących go od momentu założenia "Telegrafu" po dzień dzisiejszy.zapewne wyjaśni przyczyny dla których jeden obywatel Najjaśniejszej musi placić podatek od wzbogacenia a inny nie musi, nawet jeśli otrzymuje 3milionowe fundy w dolarach za przekształcenia polityczne.

Taki prokurator to nieoceniony skarb w trzymaniu za uzdę wszystkich solidarnych podskakiewiczów , co próbowała już czynić Hajka Silbersztajn polecając szpiegować wszystkich swoich znamienitych kolegów.Nie wiemy w czyim interesie czyniła to ona.Faktem jest ,że w nagrodę ,nie wiadomo za co, osadzona ona została w ambasadory za spiżową bramą.Tam dociąga już ona 10- cioletniego wyroku,co rzadko komu się zdarza we współczesnych czasach.Nie zapominajmy jednak ,gdzie Rzym,gdzie Krym a gdzie parafialny Pleszew.

Za tydzień mają nam zostać objawieni przez Krajową Radę Sądownictwa kandydaci do konkursu na stanowisko tajemniczego "prokurora".Generalnie to wygląda w ten sposób ,jak wszystko u nas,demokracja demokracją,a ostateczną decyzję podejmie Jego Ekscelencja Pan Prezydent.Czyli pozostałe ciecie guzik będą miały w tym przedmiocie do powiedzenia. I niewykluczone ,że pan Ziobro lub Wassermann będą świętowąć swój osobisty sukces,ponieważ przez kolejnych 6 lat nikt nie będzie mógl naruszyc ich solidarnej świętości.Znawcy przedmiotu nie wykluczają także niezwykle zasłużonej pani Koj z wiadomego Instytutu, która nadzorowała wiele podejrzanych śledztw, organizowała generalskie pochówki w czarnym toczku i wiele innych zasłużonych pościgów za wrogami naszej wolnej i demokratycznej Ojczyzny Burżuazyjnej.Poza tym jak na sprawę nie patrzeć baby mają tę zaletę ,że są niesamowicie wierne,ale zdradzone potrafią być straszne.

Czym taki prokurator mógłby zostać ukojony?Będzie on miał prawo mianowania 11 szefów prokuratur apelacyjnych, 45 szefów prokuratur okręgowych i 360 szefów prokuratur rejonowych. Da mu to praktycznie władzę absolutną.Będzie on miał także kontrolę nad sprawami prowadzonymi przez policję i służby specjalne.

Poza tym jak Newsweek uprzejmie donosi:"prokurator generalny będzie miał zagwarantowaną niemal całkowitą nietykalność - nie będzie można go zatrzymać ani aresztować, z wyjątkiem ujęcia go na gorącym uczynku. Ale nawet wtedy prezydent może nakazać natychmiastowe zwolnienie zatrzymanego. A usunięcie prokuratora generalnego podczas jego 6-letniej kadencji praktycznie będzie niewykonalne".


Jak więc widzimy w demokracji najważniejszym jest dobry aparat przymusu i przemocy.Na początku gehenny znajduje się modlitwa,potem droga krzyżowa a w końcu czarnosocienna pała.Nawet judasz Jaruzelski nie potrafiłby lepiej wymyśleć tego eleganckiego mechanizmu obłudnej wolności,pluralizmu i demokracji.

Solidarna konkurencja

Solidarna konkurencja
czyli Lewandowski w UE

W związku z tzw.awansem Lewandowskiego pojawiają się bardzo różne opinie podobnie jak w związku z upadkiem Bieleckiego, którego Włosi wypchnęli na aut i Tusk musiał mu znaleźć synekurkę w postaci doradcy w MSZ. Do tego faktu jedynie słuszni pismacy starali się dorabiać spiskową teorię rewolucyjną ,próbującą się doszukać w tym ruchu kadrowym jakiegos głębszego sensu,kiedy chodzi o elementarny szmal liberalny dla utrąconego Bieleckiego,zasłużonego szofera transportującego drewno w lasach państwowych za onej babuleńki. W okresie świetlanej solidarności ,biegał on w krótkich gatkach po boisku. A wyrzucony z jednego, z zakładow klął jak szewc pod nosem ,że załoga nie rozumie jego solidarnych krętactw liberalnych. Pod jego kierownictwem w "moim" PKO przeprowadzono remont kapitalny i wzrosły ceny usług bankowych.

Analogicznie ma się sprawa z wielkim Lewandowskim, jednym ojców założycieli Kongresu Liberalno-Demokratycznego ,którego ideologia doprowadziła tuskowców do obecnego kształtu i wyrazu naszą Rzeczpospolitą ukochaną przez burżujów i wszelakich mafioso oraz wyrzutków społecznych. Lewandowski zwykle coś "mamrocze" pod nosem kiedy powinien rzucić jakimś fundamentalnym argumentem w obronie liberalizmu, podobnie jak jego kolega ,równie zużyty i też wykopsany Balcerowicz.

Ciekawe skąd się bierze to platformerskie parcie na fuchy w komunistycznej Unii Europejskiej.Wypada Przypomnieć ,że wielce szanowny Tusek spławił lewicowych liberałów Hubner i Cimoszewicza, natomiast wypromował tam Buzka i Lewandowskiego.Obaj solidarni i obaj bez wyrazu nieudacznicy. Fakt,że Polsce nie pomogą,a jeśli Unii zaszkodzą to nikt nie będzie rozpaczał ,a na pewno prawica polska uważająca urzędników unijnych za "czerwone piranie". Widać paskudny ozór prawicowy w każdej sytuacji stara się namieszać liberalnej lewicy, nawet tej europejskiej.Natomiast zupełnie nie przeszkadza jej ssanie dudków z europejskiej kasy "czerwonych piranii".

Ogłaszanie ,że każdy rząd ma kluczowe oraz uzupełniające ministerstwa nie jest odkrywaniem Ameryki. I jest sprawą oczywistą,że na kluczowe stanowiska powinni się dostawać najbardziej kompetentni ludzie powinno być tak proste jak to ,że dwa plus dwa równa się cztery. O dziwo nie ma to jednak zastosowania w solidarnej Polsce. Im mniej kompetentny zawodnik tym wyżej awansuje.Wynika to z faktu, iż dla obrabiania własnej Ojczyzny mądrzy nie są potrzebni ,a co najwyżej domorośli mądrale.Dlatego ignorancji mamy tyle przy własnym stole,że z konieczności koalicja musi ich upychać na eksport.

Robienie z Buzka,powożonego z drugiego siedzenia przez Krzaklekwskiego,orła solidarnej polityki jest niezgodne z prawdą i mija się z faktami.To oni dopuścili w Polsce organizację Opus Dei i Eureko do przekręcenia w w PZU przynajmniej 12 miliardów,tak niezbędnych na szczepionki i chleb dla bezrobotnych.To oni zgarnęli pod dywan 90 miliardów otwierając budżetową dziurę Bauca. Rozumiemy ,że partyjniacka propaganda każdą bzdurę przepchnie i postara się zdyskontować jako sukces. Jednak w buziach poprawnych politykierów takie gęganie uznać należy za pozbawione przyzwoitości.Niech Pan Bóg im wybaczy.

Wracając do teki jaką załatwia się Lewandowskiemu to media tak pieją i zachłystują się tym pozornym sukcesem,niczym swoim własnym i jak gdyby ta sprawa była już definitywnie przesądzona. A przecież nastaje okres najważniejszy dla Lewandowskiego ,tj okres przesłuchań i należy zdawać sobie sprawę ,że angielscy pisowcy czyli torysi dokumentnie wygarbują skórę Lewandowskiemu.Ciekawe, czy wówczas solidarne media będą też tak zawodziły z zachwytu i samouwielbienia jak obecnie?

Powiedzmy sobie jasno i szczerze fucha komisarza d/s budżetu w UE,nie jest żadnym łakomym i smacznym politycznie kąskiem.Ten Komisarz musi po prostu ściśle i precyzyjnie przestrzegać realizacji i wykonania budżetu. Zatem ten komisarz nie jest nawet głównym księgowym a zaledwie jego zastepcą.Powiedzmy też otwarcie,że nawet najlepszy księgowy zawsze pozostaje w cieniu, nawet najgorszego dyrektora.Taka jest logika zarządzania. Szef jest od globalnej polityki i decyzji,a "książkowy" od rejestracji finansowych zdarzeń umożliwiających dyrektorowi podejmowanie trafnych decyzji.

Z tego punktu widzenia wypchnięcie Lewandowskiego do UE jest wyrazem wdzięczności ze strony Tuska wobec Lewandowskiego, jest także pozbyciem się politycznej konkurencji w partii kiedy traci popularność i wpływy,oraz formą nabijania sobie punktów w kampanii prezydenckiej ,kiedy ewidentnie siły już słabną Tuskowi i orle pióra opadają.

Dlatego pianie peanów w cześć Lewandowskiego nie ma najmniejszego uzasadnienia. Nie równa się on moim zdaniem do takiej na przykład Zyty Gilowskiej , która nie tylko błyskotliwością i inteligencją przerasta go o dwie głowy. Także jej praktyczne doświadczenie na stanowisku wicepremiera bije na głowę Lewandowskiego. Również pewnie kwestia wiary ze strony Zytki jest nieporównanie większa i głębsza jak przystało na absolwentkę KULu.No, ale Zytka naraziła się Donkowi,dlatego musiała odejść i Polsce nie może służyć.Dlatego może i dobrze ,że takie liberalne "nic" ma służyć obcym ,może nam już więcej szkodzić nie będzie.

I na koniec, naiwnością jest przypuszczanie ,że Lewandowski wprowadzi "rygorystyczne regulacje rynków finansowych". Nie ten format i nie to stanowisko. On co najwyżej będzie miał prawo konsekwentnego zbierania składek udziałowych określonych przez ciała stanowiące do Kasy UE.

Jeśli Lewandowski tak przekształci Unię jak zrobił to z Polską, to śmiechu będzie co niemiara. Ostatecznie lepszy jest najgorszy śmiech aniżeli najlepsze łzy.

piątek, 27 listopada 2009

Antek Brzytwa

Antek Brzytwa w akcji

Poseł Antoni Macierewicz budzi mieszane uczucia,nie tylko z tej racji ,że wywodzi się z solidarnego nurtu ale głównie dlatego ,że jego rewolucyjny radykalizm prawicowy przechodzi od wielkości do śmieszności.Wystarczy tylko wspomnieć dokonane przez niego zarzynanie wojskowych służb specjalnych.I powoływanie przez niego nowych cichociemnych z właściwym rodowodem po dwutygodniowym szkoleniu ,co pozwalało nowatorom udzielać oficerskie nominacje swoim kolesiom.

Oczywiście te działania nie miały w sobie nawet dozy żartu czy dowcipu na terenie bojowych działań w Afganistanie.Tam w ten sposób oślepiono w sensie wywiadowczym polskie oddziały bojowe,co niewatpliwie miało swój wymiar polegający na obniżeniu sprawności bojowej działających tam polskich formacji.Nie można tego wykluczyć ,iż sprzęgały się one w jakiś sposób z ponoszonymi tam klęskami i przeżywanymi dramatami nie tylko polskich żołnierzy ale także mieszkającej tam ludności cywilnej.Jak na razie tymi problemami zajmuje się nader długo i niezwykle pilnie wojskowa prokuratura.

W ostatnim okresie aktywność pana posła przeniesiona została na polską politykę międzynarodową. Polega to na tym,że poseł PiS Antoni Macierewicz zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego. W swym wniosku występuje on o wydanie orzeczenia, że Traktat z Lizbony jest niezgodny z Konstytucją RP.

Tak jak poprzednie poczynania polityczne pana posła budziły moje zastrzeżenia tak obecna jego inicjatywa wydaje mi się niezwykle ważna i cenna dla Polski.I nie ma tutaj dla mnie żadnego znaczenia na ile ten wniosek jest pisowskim wkładaniem kija w w platformerskie szprychy.

Otóż podzielam wątpliwości zgłoszone przez omawianego posła ,ponieważ dotychczasowa polityka III RP polegała głównie na bezkrytycznej akceptacji żądań i oczekiwań jakie stawiało nam USA i UE.Natomiast o polskich korzyściach z tych związków wypływających mówiło się niewiele pozostawiając je w sferze marzeń, naiwnych postulatów i wasalnych oczekiwań, głównie nie realizowanych. Dlatego dobrze się stało,że w tej atmosferze urzędowej i medialnej wazeliny znalazł się ktoś odważny kto postanowił zadać pytania o interes Stanu RP,lub szerzej Polski.

Wobec tego wyrwano Trybunał Stanu z notorycznego odrętwienia i zmuszono go do pracy intelektualnej w kwestiach fundamentalnych dla Polski. Autor wniosku oczekuje na stwierdzenie,że że Traktat z Lizbony jest niezgodny z zasadą pierwszeństwa polskiej konstytucji przed każdym innym unormowaniem prawnym. Jednym słowem jaka jest prawna relacja między polską Konstytucją a Traktatem z Lizbony. Czy Traktat z Lizbony może być nadrzędnym aktem prawnym wobec polskiej Konstytucji ,która nie przewiduje takiej możliwości.Jak to sie dzieje,że polscy najwyżsi dostojnicy przysięgający przed narodem chronić polskiej Konstytucji zaprzedają jąw pacht traktatowi.

Wnioskodawcy przewidują taką systuację prawną ,że Polska będzie będzie musiała przyjmować wszystkie prawne rozstrzygnięcia unijne nawet te, jakie będą godzić w Polski interes narodowy.A ta sytuacja jest niczym innym jak akceptacją utraty suwerenności narodu lub jego władz.Oznacza to,że Rzeczpospolita może znaleźć się w sytuacji, że nie akceptując danej zmiany ustawowej w systemie unijnym, będzie musiała ją przyjąć .

Autorzy wniosku wyspecyfikowali sprzeczności Traktatu z Konstytucją oczekując na stwierdzenie ich niezgodności z najwyższym aktem prawnym RP.Uważa się ,że Traktat winien zostać przyjęty wraz z ustawami okołotraktatowymi a jeśli ich nie ma, oznacza to konieczność każdorazowej akceptacji takich ustaw przez Polski Sejm. Chodzi o to by tylnymi drzwiami nie wprowadzić rozwiązań godzących w interes Polski.Podobne zastrzeżenia i rozwiązania zastosowały Niemcy i Czechy,warto więc skorzystać z ich doświadczeń.

W podsumowaniu podjętych przez siebie poczynań Macierewicz stwierdza jak niżej: "Jeżeli Trybunał Konstytucyjny nie przychyli się do wniosku, to "popełni samobójstwo", bo pozbawi się kompetencji do orzekania o zgodności unijnego prawa z konstytucją i przyjmie jego wyższość nad polskim ustawodawstwem."

W tym stanie rzeczy nie ma co się egzaltować Buzkiem i Lewandowskim a wypada zacząć poważnie i odpowiedzialnie zacząć myśleć o perspektywach rozwojowych Polski.Nie uczynią tego za nas reprezentanci bardzo wysoko oplacani w Unii nie po to by dbali tam o polskie interesy lecz unijne.Trochę rozsądku nikomu nie zawadzi i w tym sensie Antek Brzytwa jest niezwykle potrzebny ,nota bene jak swego czasu Lepper ,który widział Talibów w Klewkach.I w tej sytuacji ten się śmieje dobrze kto się śmieje ostatni.

Rakietowe szaleństwo prawicy

Rakietowe szaleństwo prawicy

Dzisiaj w końcu dowiadujemy się po co Tusk tak niespodziewanie latał do pana Sarkozy.Okazuje się ,że Tusk oszalały w swej wielkomocarstwowej koncepcji Polski
"od morza do morza" nie ustępuje.Aby taka wizje zrealizować obecnie nie wystarczają już żydowskie legendy o Goliacie i Dawidzie.Proca przed nikim się nie obronimy ani tez łukiem już teraz nie postraszymy.No, ale cóż zrobić kiedy komuś cięciwa się ciągle napina.Należy w tej sytuacji bardzo uważać ,żeby mu przypadkiem agresyjna żyłka nie pękła.

Prasa solidarna tak podaje te rewelacyjne informacje jakoby Polsce nie było nic do tego dictum.Otóż jak się okazuje w prawicowych imaginacjach to Francja ni stąd ,ni zowąd przyjęła bez mala orężną walkę o Polskę,o jej wielkość i znaczenie na europejskim i światowym rynku militarnym.Okazuje sie nagle,że Polska w rozumieniu Francji stanowi parytet polityki obronnej Europy .Ma to oznaczać ,że zrozumiano nasze historyczne ambicje bycia przedmurzem chrześcijaństwa w kontekście spodziewanego przez prawicę konfliktu zbrojnego z Rosją.A zostal on już bez mała ogłoszony przez Pana Radka Sikorskiego i wniesiony do zatwierdzenia przez unijne gremia.

W tej sytuacji zaczynają się już pojawiać w polskiej prasie odpowiednie enuncjacje ogłaszające ,że wszędzie pełno się kręci ruskich agentów rodem z KGB.A w Ub nii Europejskiej doszło juz do takiej sytuacji ,w której rosyjskiego ambasadora przy UE nie dopuszcza się do oficjalnych imprez unijnych stawiając przy wejściach strażników,co oznacza ,że musi on tajemnymi wejściami wchodzić na salę obrad.

W Polsce natomiast dwóch politycznych najemników prawicowych z koterii"Teraz Kurwa Oni" prezentuje 86 letniego bandytę i przestępcę gorszego niż Pinochet ,który miał ręce umazane krwią tysiącami swoich rodaków i gorszego niż Piłsudski ,który był winien bohatersko śmierci ca 400 Polaków. Ci panowie są idolami polskiej prawicy.Spowodowane przez nich śmierci nobilitują i uszlachetniają. Natomiast śmierć 100 solidarnych warchołów obciąża sumienie generała,żebrzącego o litość i przebaczenie.Problem polega na tym ,że ten zdradziecki klerykał przekręcił się na bolszewię i teraz żaden polski konfesjonał mu tego nie wybaczy.

Tego proszenia o wybaczanie obawiają się obecnie demokratyczni generałowie z solidarnego nadania szlifujący swoimi lampasami katedralne posadzki.Oni doskonale wiedzą, że jeśli będą mieli bomby,granaty i armaty oraz rakietowy symbol swojej dominacji ,to wówczas nikt im nie podskoczy.Czy to w Afganistanie ,czy to w Polsce. Przestaną zbierać militarne cięgi od bosych oberwańców na krańcach świata, a we własnym kraju będą chodzić na wszystkich paradach i do toalety także za Jego Ekscelencją panem Prezydentem nosząc gustowną walizeczkę z tym jednym jedynym i najważniejszym guziczkiem.

Wszyscy harcerze,przedszkolaki i inni mundurowi muszą mieć stosowne zabawki do organizowania własnych zabaw w piaskownicy.I nie ma jeszcze biedy kiedy te wojenne parady zamykane są deskami piaskownicy.Zaczyna być już natomiast mniej zabawnie i sympatycznie kiedy im damy do ręki przedmioty mogące sięgać przyległych budynków mieszkalnych.

Jest to tym straszniejsze,jak uczy wiele doświadczeń afgańskich ,że nasi milusińscy nie są zupełnie przygotowani do tego rodzaju militarnych doświadczeń, z wyższych szczebli dowodzenia.A doświadczenia te mówią wyraźnie o śmiertelnych wynikach ich
zabaw.W jednym przypadku ostrzelali Bogu ducha winną ludność cywilną zabijając niewinne kobiety,dzieci i starców.W innym zaś przypadku wysłano pluton polskich żołnierzy na tak daleko wysuniętą i zagrożoną placówkę,że nie potrafiono mu przez 6 godzin udzielić wsparcia.Przy czym ,żeby było śmieszniej najpierw kapitana Ambrozińskiego pozbawiono dowództwa na nimi na rzecz jakiegoś chorążego ,a potem kazano im walczyć do sotatniej kropli krwi krwi i ostatniego naboju.Te paranoiczne poczynania pana Klicha uwieńczone wieloma strasznymi katastrofami wojskowymi w kraju zastanawiają czy tego rodzaju profesjonaliści zasługują na zabawki nowej generacji.

A są to poza niesionym niebezpieczeństwem niezwykle kosztowne zabawki.I trafność ich wyboru jest zapewne odpowiadająca sensowności zakupu przestarzałych i wysoce awaryjnych amerykańskich F-16,które miały ruszyć i ponieść do kapitalistycznego nieba całą polską gospodarkę.Niestety,póki co, nasze życie ciągle oscyluje raczej wokół piekła lub w najoptymistyczniejszym wariancie wokól czyśca.Również zakup samolotów Casa nie pozostawił najlepszego wrażenia,także jakoś jest bez entuzjazmu po zakupie fińskiej "Patrii" i w rodzimym"Twardym".

Można by się w końcu ucieszyć ,że nasz Premier ma tak ogromne parcie na broń rakietową.Gdyby nie ten drobiazg ,że jeszcze nie tak dawno szukał on każdego grosika i obcinał wszystkim resortom miliony by dopiąć budżet,dopychając wręcz kolanem te wszystkie poczynania ekonomicznego Łazarza.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się ,że Pan Tusk pojechał do Francji kupować system rakietowy ,który jeszcze nie istnieje i w związku z tym jest on tańszy o 30% od amerykańskich rakiet "Patriot",które też się nie sprawdziły w starciu z palestyńskimi latającymi obrzynkami rur wodociągowych.Rozumiemy,że Tuskowi chodzi o to by postraszyć Ameryke francuskimi możliwościami na papierze.A może wic polega na tym by pokazać polskiemu społeczeństwu jak gospodarnym jest nasz umiłowany Pan Premier.

Polska znajduje się pod szczelnym i nie do przebycia natowskim systemem ochronnym i obronnym a nasi oficjele w sytuacji głębokiego kryzysu ekonomicznego składają cichcem deklaracje wyciągania z kryzysu amerykańskiej gospodarki ,bo inaczej nie można traktować nieodpowiedzialnego figlowania figlowania z Francją.

Mówi sie tutaj o wydatkach "pi razy sufit", których nikt dokladnie nie jest w stanie sprecyzować, rzędu ponad jedenastu miliardów dolarów,co tlumacząc na nasze stanowi rząd wielkości około 50 miliardów złotych.Jest to mniej wiecej tyle ile wynosi deficyt budżetowy na nowy rok,czyli ca 20% polskiego budżetu.Z tego punktu widzenia proponowana polityka ,kiedy ludziom jest coraz trudniej żyć,ma znamiona politycznego obłąkania.

Panu Tuskowi zaś zamiast strzelania konstytucyjno - rakietowymi pomysłami wypada zapronować dla ochłody szklankę zimnej wody.
Jako przykład tego obłąkania niech służy fakt ,że Tusk z Sarkozym spiskuje na temat kupna systemu rakietowego MBDA a jednoczęśnie ten sam Tusk zatwierdził juz warunki prawne pobytu wojsk amerykańskich w Polsce. Porozumienie ma zostać podpisane 10 grudnia. Po ratyfikacji umowy przez Sejm, Amerykanie będą potrzebowali 90 dni, aby przenieść baterię patriotów z Niemiec do Wesołej pod Warszawą.Oto i drodzy mieszkańcy Wesołej szykuje wam się ciekawe i wesołe życie z naszymi sojusznikami strategicznymi.


Ponieważ przewidywane rakiety będą chronić tylko Warszawe a praktycznie siedziby rządu,to musimy sobie zdać sprawę jak bardzo zagrożony musi sie czuć Donek wobec opluwania rosyjskich niedźwiedzi gotowych wysłać iskandery w poszukiwaniu twórców polityki agresji.A może znacznie taniej i odpowiedzialnej będzie zrezygnować z nieuzasadnionej polityki militaryzacji Polski pchającej nas w czarne głębiny i tak potwornego już zadłużenia.

Panie strzeż nas przed prawicowym nawiedzeniem i oszołomieniem.Nie wyszło nam z antyrakietami,to polskimi "Patriotami" poczęstujemy ruskich. A to jest właśnie eskalacja zbrojeń i nawrót do zimnej wojny na gorącym politycznym podłożu.30 tysiącom ofiar Katynia życia już nic nie wróci. Nie rozumiem jednak dlaczego mają nas narażać zwolennicy awantur polityczno-militarnych na śmierć przez odparowanie.Takich to mamy kucharzy wybuchowych dań pichconych systematycznie i skutecznie pod osłoną polskiej konserwy.

czwartek, 26 listopada 2009

Moja polityczna Zoja

Moja polityczna Zoja

Obserwowałem Panią z zainteresowaniem w internecie, prasie i telewizji. Jestem bardzo dumnym, że stanowi Pani sobą nie tylko wspaniałego wykładowcę,człowieka ale i także społecznika o szerokich horyzontach. Bardzo wysoko ceniłem sobie Pani prasowe wypowiedzi w “Trybunie” mówiące o tym, że szkoła kadrą pedagogiczną,a nie murami, stoi. Nie do wszystkich jednak docierała ta oczywista prawda. Prawda niepotrzebna na etapie politycznych transformacji.

Jest dla mnie ważnym i chcę się z Panią podzielić swoimi wspomnieniami, ponieważ była Pani jedynym człowiekiem, który z tamtego okresu utkwił w mojej pamięci jasnym, wyrazistym i ciepłym obrazem. Przypominam sobie, iż Pani wskazaniem było obyśmy nigdy nie utracili kontaktu z rozwojem i postępem.. W moim przypadku Pani sugestia spełniła się w pełni, za co jestem Pani głęboko wdzięcznym.

Zapewne zgodnie z intencjami Szefa znalazłem się w grupie, jak to on był uprzejmy ocenić nas zrewowltowanych lewicowców;”Woli szewcy, krawcy, artyści i złodzieje tylko żaden nie profesjonalista”. Świeć Panie nad Jego zbłąkaną za żywota duszą. Ten komentarz miał miejsce w kontekście niedoborów jakie wystąpiły w sklepiku studenckim prowadzonym przez Władka Gajowniczka.

A, że byli w tej grupie także fryzjerzy, gimnastycy, chórzyści i członkowie zespołu teatralnego prowadzonego przez panią Frak, więc szefowska opinia miała swoje uzasadnienie i jego zawodowa gorycz była w pełni zrozumiała.

Jak przypuszczam te młodzieńcze błądzenia miały zapewne li tylko charakter ubytku kilku piw nieszczęsnych, na które nie było stać niedoszłych inżynierów z biednych,wiejskich domów. Bo w końcu czymże mógł dysponować równie ubogi studencki sklepik. Jednakże z pedagogicznej perspektywy młodzieńczy występek wymagał skarcenia,by właściwie ukształtować morale materiału na przyszłego człowieka.

Z pewnego rodzaju sarkazmem wracam do tych chwil, które przeżył naonczas nieszczęsny Władzio Gajowniczek, bo cóż one sobą stanowiły wobec dzisiaj dokonywanych operacji przewłaszczeń majątkowych drogą wyzuwania suwerena z jego własności.

Wspominany przeze mnie” Szef nad szefami” sympatią podopiecznych raczej nie darzył, włodarząc zapewne z przypadku na państwowych włościach, więc przyszło mi doświadczyć jego paternalizmu jako wykładowcy i przełożonego, o ironio, w zakresie przedmiotu zwanego, o ile dobrze pamiętam: “Ekonomia i organizacja socjalistycznych gospodarstw rolnych”. Jak się wydaje w tej gradacji wartości zagubiono młodego człowieka na rzecz socjalistycznych struktur. A socjalizm o czym wiemy doskonale preferował raczej człowieka i humanizację stosunków międzyludzkich.

Jako, iż w owym czasie przyszło mi pełnić funkcję przewodniczącego Zarządu pewnej struktury ZMW, więc na każdej konsultacji z Szefem, po wlepieniu kilku dwój, odwoływał się on do mnie w te oto słowa: “A teraz zobaczymy co, woli, ZMW potrafi”, po czym pointował sprawę dwóją do kompletu. Po kilku tego rodzaju dydaktycznych sesjach, z początkiem końca uznałem, że moja edukacja zaczyna być dylematyczną i wyniosłem się gdzie Halik wanilii poszukiwał.

Znamiennym jest ,że nikt wówczas poza Moją Zoją, nie uznał za właściwe porozmawiać ,pożegnać i udzielić niejako “błogosławieństwa” na nową drogę doroślejszego życia. Nikt poza Panią. I doskonale pamiętam ten moment wejścia w dorosłe życie z powodów politycznych przesłanek.

Ja rozumiem ,że w obowiązującej konwencji należało pożegnać wykładowców w trybie jaki oczekiwano ode mnie. Złożyć im podziękowania i wiązanki kwiatów polnych przynajmniej. A mnie dyktowało moje sumienie, szczeniackie doświadczenie,kultura osobista oraz zaszłości z jakimi przyszło mi się borykać,odpowiedzieć nonszalancją i lekceważeniem. Obawiam się jednak ,że to dotrzymanie konwenansów poczytane zostałoby jako zbyt rewolucyjne i prowokacyjne zachowanie wobec Jedynego Autorytetu. Z tego też względu i perspektywy czasu bardzo wysoko oceniam ludzkie, drobne i ciepłe gesty.

Dzięki dobrym słowom i wynikającym z ich kontekstu niejako moralnego wsparcia, było mi znacznie łatwiej wchodzić w dojrzałe życie i jego meandry, doświadczając pierwszych inicjacji stanowiących swego rodzaju konglomerat goryczy, trudnych doświadczeń i dobra, które mi przekazano na resztę drogi życia.

Żywię z tego tytułu ogromną wdzięczność, którą chciałbym spłacić słowami podziękowania,wdzięczności i ogromnego szacunku za odruch szlachetnego serca.Nieczęsto to się zdarza w zwykle wypranym z dobrych emocji i zmerkantylizowanym świecie.

Przez wiele lat czułem się ogromnie zobowiązanym i noszącym w sobie potrzebę podzielenia się swoimi doświadczeniami, odczuciami i przemyśleniami. Jeżeli takiego stanu doświadczamy jednostkowo i przypadkowo, wówczas przesłanki tego zdarzenia usadawiają się gdzieś głęboko w naszej podświadomości, będąc obciążeniem a jednocześnie imperatywem podzielenia się wcześniej zaimplementowanym owocem dobra.
Przepraszam za nieco zbyt może filozoficzno- biblijny ton w jaki wpadłem i być może nieuzasadnione ozdobniki językowe.Niemniej okazja i chwila jest niecodzienna.

Zawsze bardzo wysoko sobie ceniłem humanistów , którzy potrafią przekonać do literatury i poezji,do rzeczy wielkich i pięknych. Sugestywnie łączą oni wdrażanie zainteresowania poezją, jej emocjonalnym odbiorem oraz logiczną analizą. Podrzucają stosowne źródła, artykuły z interesującą problematyką do opracowania.To poszerzało horyzonty, budziło zaciekawienie otaczającym światem w zakresie nadbudowy, tworzyło ze smarkaczy ludzi o aspiracjach wyższego rzędu.

Tego się nie zapomina i pozostaje to uwierającym cierniem lub znamieniem humanizmu, na zawsze. Za tęwiedzę i kulturę osobistą jakie nam przekazano winni jesteśmy ogromną wdzięczność. Mimo nastania czasów preferujących kapitał jestem głęboko przekonanym, że to humaniści, szczególnie ci o lewicowych sympatiach mają rację i oni w gruncie rzeczy kształtują i formują człowieka.Bo w istocie człowiek to brzmi dumnie. I szkoda jest marnować życie na gromadzenie wartości materialnych ,których nie zabierzemy na drugą stronę cienia, acz kufereczek stóweczek daj Boże.

W rezultacie swoich naukowych peregrynacji znalazłem się w końcu we właściwym czasie na właściwym miejscu. To dzięki życzliwości i skutecznej pomocy mądrych i życzliwych ludzi udało mi się pokonać pierwsze progi i kłody, zdyscyplinować się i osiągnąć zamierzony cel.

Taka postawa wsparcia, nacechowana życzliwością, ciepłem i dobrem, niewątpliwie była mi bardzo potrzebna i pomocna. Stwarzała ona swego rodzaju moralne oparcie i wiarę, że dobro w ostatecznym wymiarze musi się spełnić. W moim przypadku jednak,mimo wszystko, tego rodzaju perturbacje i doświadczenia rodziły poczucie pewnego rodzaju osamotnienia i wyobcowania.

Wydaje się, że takie reperkusje są doświadczeniem wielu osób wskutek dysponowania określonym zakresem wiedzy,doświadczeń oraz poruszaniem się wśród wartości nie zawsze powszechnie znanych i respektowanych.Ostatecznie świat jest takim jaki tworzymy go wokół siebie i poruszamy się w nim.To bardzo ważna subiektywna cecha pozwalająca zaimpregnować się na trudne czasy i nie zawsze życzliwych oraz dobrych ludzi.

Dzisiaj oddaję się naturze kontemplując ją i coraz bardziej integrując sie z nią, świadom nieuchronności.Hoduję winogronka i produkuję na własny użytek szlachetne gronowe czerwone ,wspaniale czyniące na serduszko a także inne przypadłości. Sporo czytam i jeszcze więcej piszę wiodąc ze soba długie i niekiedy uporczywe spory polityczne.

Mimo zmiany systemu nie uważam się za przegranego. Życie wydaje mi się spędziłem uczciwie i godnie nie naruszając niczyich dóbr osobistych. A w tym wszystkim ma swój osobisty i niepodważalny udział, Moja Zoja, za co chcę raz jeszcze podziękować z całego serca życząc głównie zdrowia,optymizmu i uśmiechu na co dzień.

Jestem dumny i szczęśliwy, że miałem okazję spotkać Zojkę w swoim życiu.

Płyniemy w siną dal

Płyniemy na platformie

Jest dość ciekawym zjawiskiem,że PO utrzymuje od dluższego czasu dość wysokie miejsce w rankingach poparcia dla siebie przy jednocześnie ostrej i zdecydowanej krytyce z jaką się ona spotyka nie tylko ze strony przeciwników ale i także sympatyków.Poczynania PO poddawane są zdecydowanym analizom oraz negatywnym ocenom.

Partia ta, która wzięła swój początek z Kongresu Liberalno-Demokratycznego ,w którym jednym z ojców założycieli był Tusk ,po wielu metamorfozach przybrala postać PO nadal z Tuskiem na czele. Jest to stricte liberalna partia odpowiedzialna w swej istotnej części za kształt przeobrażeń Polski.

Wydaje się, że jej siłę napędową stanowi inteligencja, Żydzi i masoneria jak dowodzą zakonspirowane źródła.Przypisuje się jej wszystkie negatywne strony transformacji Polski.Głównie tutaj chodzi o stan gospodarczy zbliżony do klęski, który przez rządzących dyskontowany jest jako sukces na europejską miarę.

Jej polityczne zabiegi zmierzają do przeobrażeń kraju z państwa opieki socjalnej w państwo żywiołowego i zwierzęcego liberalizmu.Efektem tych działań jest przejęcie przez bardzo wąską grupę Polaków ogromnej części majątku państwowego po strukturach PRL-u, przy jednoczesnym wywłaszczeniu ogromnych rzesz obywateli, ca 50% społeczeństwa, z nominalnego prawa własności, prawa pracy i prawa do opieki socjalnej.

Przypuszczać należy ,że ok 30-40 % społeczeństwo przeksztłciło się w klasę średnią: kupczyków ,sprzedawczyków,kombinatorów i malwersdantow, które to cechy są bardziej bliskie klasie wielkiego kapitału.A wynika to z tej racji ,że nie ma fizycznej możliwości akumulacji pierwotnej kapitału drogą zgodnych z prawem działań gospodarczych.Tak duża koncentracja kapitału,jak dowodzi teoria i praktyka, może następować jedynie siłowymi metodami lub drogą przewłaszczeń z pomijaniem prawa,łaczeniem go z mafijnym charakterem, przeprowadzanie operacji noszących wyraźne znamiona szarej strefy.

Szerokość i głębokość zmian postępujących pod egidą PO jest zauważalna i porażająca,ponieważ generalnie następuje w interesie mniejszości społeczeństwa ,co jakby pozbawia PO moralnego mandatu do stosowanych przeobrażeń.Tym niemniej niezwykle ciekawym jest ,że mimo wszystkich negatywnych zjawisk gospodarczych i politycznych w polskim życiu publicznym tak szerokie rzesze udzielają PO politycznego wsparcia,przynajmniej w praktyce sondażowej.

Należy założyć jakiś margines ryzyka na tendencyjność sondaży zamawianych przez rządzących i płacąch ,to zrozumiałe. Ale pobieżna analiza wskazuje ,że PO udzielają poparcia również te grupy społeczne, które w wyniku jej zawłaszczającej działalności wyraźnie tracą na tym kierunku politycznym.Jednoznacznych odpowiedzi na tak postawione pytanie nie ma.

Oczywiście tych pytań rodzi się znacznie więcej.Logicznym wydaje się zastanowienie skąd to poparcie , dla PO? Czy jego jedynym źródłem jest brak alternatywnej partii, która spełniałaby oczekiwania elektoratu ,który jest zdegustowany porażkami PO ale nie ma żadnej innej możliwości dokonania politycznego wyboru?Przypuszczać należy ,że źródłem tego braku alternatywy wyborczej jest stworzenie hermetycznych partii kanapowych,które nie rozwijają się masowo,intelektualnie i programowo a starają sie jedynie zawłaszczać przestrzeń polityczną.

Jest to jak gdyby droga zmierzania do kopiowania amerykańskiego systemu politycznego,co w naszych uwarunkowaniach niekoniecznie musi się sprawdzić.Wydaje się ,że polskie tradycje wolnościowe nie bardzo mogą być zastąpione ich wyrugowaniem poprzez wprowadzenie silnego systemu prezydenckiego lub nazwijmy to trywialnie premierowskiego.

Cała uroda polskiego rozwiązania jest w próbie utrzymywania równowagi między tymi dwoma centrami.Gdyby owe centra były zupełnie zwichnięte lub jedno z nich zostało wyeliminowane,wówczas nie bardzo wiadomo ,gdzie byśmy się dzisiaj znajdowali.Obecny system jest być może kosztowniejszy ale bardziej bezpieczny i demokratyczny ,co umożliwia Polsce powolniejszy ale zrównoważony i stopniowy rozwój, na miarę dokonania na Polskę "bandyckiego skoku" przez solidarnych hunwejbinów.

Niektórzy publicyści upatruja dużą siłę przyciagania PO w słabości i rozproszeniu opozycji.Ludzie chętniej oddają swoją akceptację tym, co do których są przekonani,że zwyciężą.Rzadko raczej oddajemy swój głos na będących a priori, na skazanych, na przegranie pozycjach.Domniemywać można ,że są to dośc naturalne mechanizmy ale niestety świadczące o braku dojrzałości politycznej elektoratu,wierzącego naiwnie w dobre iontencje wobec wszystkich obywateli. A tak, niestety, nie jest. PO jest partią klasową i dbać będzie wyłącznie o swój elektorat ,którego kryterium definiującym jest posiadanie środków produkcji.

Za ważny element poparcia dla PO poczytuje się również strach przed władzą w wykonaniu PiS-u.Niektórzy w rynsztokowym rozumieniu poczytują PO jako "Złodziei" a pisowcow jako porządkujących "Szeryfów".To przekonanie rodzi się z tego ,że PO jest określana jako partia liberalna a PiS jako partia socjalna.Walka między tymi partiami przybiera charakter na "śmierc i życie",ponieważ panuje przekonanie ,że oszwabieni pisowcy wyrównają rachunki z platformersami.Wyprowadzenie pisowców w pole jeśli idzie o podział łupów rodzi nieustępujące frustracje i chęć uczyniena sprawiedliwości ,co z kolei rodzi strach platformersów przed tymi radykałami a zdecydowanie antykomunistycznym nawiedzeniu.

Bardzo wąski margines respondentów,bo zaledwie 5%, wskazuje na to ,że PO zasługuje na udzielane jej poparcie. Świadczy to o tym,że są to respondenci z najwyższej półki będący głownymi beneficjentami działalności tej partii.Jak więc sie okazuje rządzący w obecnej Grupie Trzymającej Władzę stanowią zaledwie margines społeczny ,nie uprawniający ich do rządzenia.

Ponad 20 % sondowanych odpowiada ,że istniejące poparcie dla PO nie znajduje logicznego wyjaśnienia.Być może ciągle niektórzy w to wierzą ,że każdy żołnierz nosi buławę marszałkowską w plecaku. A każdy żołnierz jest ,niestety ,przysposabiany do umierania,za często puste frazesy i hasła bez pokrycia.

Tak więc ,płyń barko moja ,pogoda sprzyja,módl się za nami Święta Łucyjo...

środa, 25 listopada 2009

Cóż tam w polityce?

Cóż tam w polityce?

A cóż tam panie w polityce? Harce jakoweś i igrce wyprawiaja demokratyczni cyrkowcy.Naród się bierze za głowy. Konkurencja podkłada drewna pod buzujące kotły wolności. I na razie nie wiadomo , czy ta para idzie wyłącznie w gwizd,czy też chociaż częściowo w kocioł, by poruszyć tę niemrawą lokomotywę, co to pot z niej spływa niczym tłusta oliwa.

Wszyscy ci wielce polityczni panowie, głębokiej wiary, wykręcają bardzo niepolityczne numery byle tylko utrzymać się na powierzchni tego szamba chociażby kosztem wypinania czterech liter.

Kaczor kusi Bieleckiego byleby tylko pognębić Tuska. Stosują więc wzajemnie diabelskie chwyty w tym niezwykle świętym towarzystwie,byle tylko wyjść na swoje w ziemskim rzemiośle czynienia dobra swoim współbraciom. Dzielą więc oni skórę na niedźwiedziu aż miło popatrzeć, jak prawica kocha niedźwiedzie.

Kiedyś podobną awanturę przeprowadzili Kwaśniewski Michnik i Rywin.Dzisiaj te same lody próbują kręcić Kaczyński,Tusk i Bielecki.Ci sami ideowi bracia z Ducha Świętego Liberalizmu, solidarnej matki i syjonistycznej kuzynki. Niezależnie od wyprawianych przez nich brewerii naród nie zyska na tym niczego.

Oni cały czas w ramach swoich uprzywilejowanych mniejszości politycznych walczą o osobisty interes,wspierany w oczywisty sposób obcym interesem.Nie ma tam istotnych i różniących się programów kreślących wizję rozwoju kraju. Są natomiast nagminnym orężem afery, pomówienia, oszczerstwa i wiele innych chwytów poniżej pasa, byle tylko przeciwnika za słabiznę uchwycić i powalić na kolana w imię miłościwego Pana.

Winczorek wieczorkiem ogłosił ,że tuskowe gmeranie przy konstytucji może pozbawić naród radości i przyjemności, co uznać należy za wyjątkowo perfidną preferencję.Lud się burzy i wyraża ,że tuski chcą go zwalić z ołtarza. Sytuacja jest napięta ,nabrzmiała by wręcz nie powiedzieć rewolucyjna. Póki co, starym wałęsiarskim zwyczajem ta wojenka trwa na górze.Kiedy zejdzie ona jednak na dół może być wesoło, bowiem wtedy skomunizowane warchoły mogą powiedzieć swoim elitom co o nich myślą i jak je poważają.

Joasia Senyszyn jako jedyna wybrała się na wojnę krzyżową z elitami nominowanymi przez kler. Okazuje się ,że krzyże w Sejmie pojawiły się chyłkiem i pod osłoną nocy,by nie dostrzec skradających się świątobliwych. A może chodziło o to,by móc ogłosić cuda,cuda z mocy Boga.I tak też się stało, siła wyższa powiesiła krzyże i niech nikt nie waży się ich zdejmować, by nie urazić uczuć religijnych rządzących i nie popaść w konflikt prawny wyznaniowego państwa.

Kolejny lewicowy braciszek podpadł swym prawicowym kompanionom.Chodzi o znakomitego pana Iwińskiego, który kiedyś opiekuńczym gestem obejmował zwiewną kibić swojej tłumaczki.No a przecież wszyscy doskonale na prawicy wiedzą nie należy molestować,cudzołożyć i grzeszyć,poza bolszewikami rzecz jasna,którzy niczemu nie popuszczą ,oby tylko po drzewach nie latało.

Tenże nieszczęsny poseł dopuścił się był grzechu śmiertelnego porównując Centralne Biuro Antykorupcyjne do potworka z chorobą Downa. Niefortunne porownanie padła w jednej ze stacji telewizyjnych w połowie października. "PO zrodziło legislacyjnego potworka z zespołem Downa" - powiedział prof. Iwiński w odniesieniu do ustawy z 2006 roku powołującej Centralne Biuro Antykorupcyjne. I choć poseł szybko zreflektował się i za swoje słowa przeprosił osoby z zespołem Downa, członkowie Stowarzyszenia Na Rzecz Rozwoju Osobowości Dzieci "Graal" nie poczuli się usatysfakcjonowani. Zatem wiadomo ,że jak nie kijem to pałką ale komuchowi wypada dowalić. I nie chodzi tutaj ani o zespół Downa ,ani też jego ofiary,tutaj chodzi o walkę polityczną z zastosowaniem antykomunistycznych chwytów.

Do ciekawszych wydarzeń należy to ,że handlarz bronią ,który kumał się z władzami w związku z prywatyzacją stoczni dzisiaj pozywa polskę gazetę i broni swego honoru. Do czego to doszło? Na jednej płaszczyźnie znalazł się międzynarodowy handlarz broni z polskim czasopismem i polskimi elitami. B. szef CBA i b. szef SKW będą świadkami "Rzeczpospolitej" w procesie wytoczonym tej gazecie przez handlarza bronią Abdula Rahmana El Assira, o którym stało się głośno w związku z prywatyzacją stoczni. Decyzję taką wydał Sąd Okręgowy w Warszawie, rozpoznający pozew El Assira wobec "Rzeczpospolitej". Słowo się rzekło i handel bronią poszedł w parze z hazardem. Ponoć dżentelmeni nigdy o pieniądzach nie rozmawiają. Powstaje zatem pytanie o czym? Pewnie jak profesjonalistą z profesjonalistą o sprawach zawodowych.

Na Wschodzie stosunki z Rosją ulegają dalszemu pogorszeniu w wyniku gadataliwości panów Sikorskiego i Klicha. Ambasador Federacji Rosyjskiej przy NATO Dmitrij Rogozin zażądał, aby Sojusz Północnoatlantycki zorganizował dla Rosji briefing poświęcony planom "odparcia rosyjskiej agresji przeciwko Polsce" bądź zakwestionował wypowiedź "gadatliwego" polskiego ministra obrony Bogdana Klicha na ten temat. Gadanie jest bardzo silną stroną polskich polityków, nie bacząc na to, że najczęściej powoduje ono więcej szkód aniżeli pożytków.

Ostatnią godną zauważenia wiadomością jest informacja ,że światowej sławy polski Żyd pozostawiony na łasce i niełasce polskich braci trzymających władzę znalazł zrozumienie u swoich szwajcarskich ziomków i za kwotę 3 milionów euro, okupu jaki musi złożyć tamtejszym organom ,za nadużywanie swego w okresie młodości, uzyska tak oczekiwaną wolność.

Miejmy nadzieję, że ze zbliżaniem się końca tygodnia i w związku z nadchodzącymi świętami w świecie biznesu, ewidentnie spadnie temperatura polityczna na rzecz gorączki kupowania upominków świątecznych.

Polityczna histeria

Polityczna histeria

Polskie media działają już na najwyższych obrotach wyborczej kampanii prezydenckiej.Zachodzi nawet obawa,że popadają one w histerię.Wystarcza ,że jakiś solidarny geniusz bąka puści,by ozywał się niesamowity rejwach i raban.A pan Premier coraz częściej i niespodziewanie drybluje i stara się w szkolny sposób ogrywać swoją konkurencję co powoduje spazmatyczne ataki serca i agresji politycznej a także przeróżnych domysłów i domniemań.

Problem jest o tyle złożony ,że wnuczek ma wehrmachtowską proweniencję i nie jest do końca pewnym na ile wykręci on numer zgodny z oczekiwaniami Sorosa i Fundacji Batorego kierowanej przez znanego Polaka,uciekiniera i pracownika Radia Wolna Europa posądzanego o o syjonistyczne skłonności.Biorąc to pod uwagę ,że szefuje on polskiemu Super Rządowi można się domyślać, iż skutecznie realizuje on liberalny kurs wywłaszczania Polski, dzielnie i niezmiennie stojąc na zajmowanym stanowisku od lat wielu kiedy znany Żyd Soros postanowił sfinansować polskie przekształcenia albo i odkształcenia z własnego majątku, lub cudzego usłużnie mu podsuwanego przez organizmy silniejsze od jego milionerskich możliwości.

Niejasny Donek ostatnio zastosował na boisku kilka podejrzanych dryblingów ,co doprowadziło da szewskiej pasji 20 chłoptasiów ganiających po boisku za zmiennie latającą kulą szczęścia.Zaś otaczające trybuny zawrzały gniewem, że próbuje on wszystkich wykiwać chcąc sobie walnąć samobója. Sytuacja powstała taka,że raz on chce a raz nie chce, niczym panienka w stanie wyższej konieczności.

Stąd stosuje on bardzo hazardowe zagrywki,które nie zawsze muszą się zakończyć sukcesem.Co prawda ogłosił on pełne zwycięstwo swej urokliwej polityki zrealizowanej na półmetku jego osobistej gehenny na tym liberalnym ugórze, gdzie każdy orze jak może. Teraz zachodzi konieczna potrzeba ,by oszwabić i ograć kolejnych potencjalnych konkurentów w jego chwalebnej drodze do prezydenckiego fotela, realizowanej niezwykle skutecznie strategii politycznej polegającej na eliminacji swoich najbliższych przyjaciół ,bo dalszych już sięgnąć nie potrafi.Jak to na platformie.Tak długo się płynie dopóki wódz pozwala.

A wódz się nie obcyndala tylko mafijne układy rozwala,co prawda funkcjonujące mu pod bokiem ale jednak walczy z nimi i wszyscy to muszą dostrzec,że Szef jest korekt tylko otaczająca sitwa chce go wykolesiować, tego Jedynego i Sprawiedliwego Liberała Wszechczasów.I my mu krzywdy nie pozwolimy uczynić.Wielki Przyspieszacz i Zderzacz Hadronów rękoma polskich naukowców został już naprawiony i zapewne w niedlugim czasie Donek-Protonek wejdzie na orbitę okołoprezydencką.

Jedynie słuszne siły w demokratycznej Polsce rzuciły ostatnio hasło, że na Premiera kwalifikują się trzej Panowie B. Bramkarz, skrzydłowy i łącznik. Dzielni i nierozłączni. Żyć bez siebie nie mogą w kopaniu i doskonaleniu Polski.Niejeden mecz już przegrali i żadnego wygrać nie zdążyli. Te chwalebne kandydatury sam Wielki Passent poparł także w swej znanej niezłomności i miłości narodu polskiego.

Mamy tutaj na uwadze bezdyskusyjną kandydaturę Pana Bucholtza,który wyprowadził nasz naród z egipskich ciemności do epoki kapitalistycznej radości i bogactwa. Inna rzecz ,że wielu oberwańcom i łapserdakom on się nie podobał i cały czas robili krecią robotę,że Pan B.musi odejść. W końcu wykrakali. Nigdzie jednak nie powiedziano ,że Pan B. nie ma prawa powrócić w aureoli zwycięstwa na niwie przekształceń własnościowych.Kandydatura bardzo zasłużona i uznana na Zachodzie.Natomiast na Wschodzie jakby ciut mniej.

Drugą kandydaturą z tej samej puli rabinatu władzy jest Pan B.zwany złośliwie Blumenfeldem. Współzałożyciel Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Desygnowany przez pana Wałęsę na Premiera. Ostatnio szef znanego banku.W przeszłości szofer w przemyśle drzewnym ,kiedy to startował do solidarnych stolców.

Od przemysłu drzewnego do Belki niedaleko.I tym sposobem mamy trzeciego kandydata,który nie bardzo sprawdził się jako Premier oraz szef polityczny polskiego kontyngentu ekspedycyjnego w Iraku. Jak niemyty musiał powrócić do kraju pozostawiając wielu naszych chłopców w pustynnych piaskach amerykańskich ciemnych interesów.

Przyznam, że nie bardzo potrafię zrozumieć dlaczego sprawdzony kandydat z tego samego hufca i chowu,zwolennik światła Chanuki nie nadaje się na drugą kadencję prezydencką.Uważam ,że jest to wyraźne ograniczanie praw ludzkich ,rasowych i prezydenckich .To doprawdy wielkie świństwo tak deprecjonować szlachetnego i zasłużonego dla Polski człowieka.Ledwie ktoś dostanie się do korytka i nauczy elementarnego chłeptania,to już go chcą odsadzić od mlecznego cyca i dopuszczać kolejnego oseska.

Piękna Pani Pochanke z TVN Pana Waltera w swym dążeniu do szlachetności politycznej zdążając z uporem i pełną konsewkwencją wypracowała nową kandydaturę na Prezydenta.Jest nią niezwykłej urody solidarnej, uczciwości i odwagi transformacyjnej postać Pana Bartoszewskiego.

Idąc tym samym tropem ja znajduję jeszcze większą postać Polaka zasłużonego dla Polski w jej niesamowitej walce z morderczym i obleśnym komunizmem. Jest to niezwykłej urody,uczciwości,prawości, obrońcy polskiego interesu narodowego jakim jest wspaniały Zbigniew Brzeziński.

Nie mniejszym autorytetem cieszy się ustępujący na dniach Prymas Polski arcybiskup Glemp będący prawą ręką Ojca Świętego w dziele walki z Polską Ludową.Niezależnie od tego czy się zdziwisz drogi czytelniku czy też nie, kolejną osobowościa jest krakowski władca Dziwisz. Nie wiem czy Konstytucja zabrania Prezydentowi odziewać czy też zdejmować sutannę.W każdym bądź razie tutaj mielibyśmy bardzo interesujące zderzenie praw ludzkich i boskich oraz podwójnego obywatelstwa ,co u nas obecnie jest powszechnie stosowane szczególnie wśród elit,a głownie tych ,które zbliżone są lub umoczone we władzy.

Mieliśmy już także sprawdzonych aktywistów na urzędzie,którym odmiawiały nogi posłuszeństwa, jeden tracił oddech na trybunie a inny języka w gębie lub paplał jak najęty.Jest taki ,co nosi przyćmione okulary ale on jest dotknięty generalską skazą,nie jakiś tam wałach,czy inny ogórek, lecz nastajaszczij gienierał jak śpiewa posiadaczka wspaniałego talentu, niejaka Ałła Pugaczowa o ruskich pułkownikach.

Można wybierać i przebierać niczym w ulęgałkach. Z tym prezydentem to jest tylko jeden poważny problem ,kogo zatwierdzi naród w powszechnym głosowaniu. A tego nikt nie jest w stanie przewidzieć, nawet Konferecja Episkopatu Polski.Dlatego właśnie należy zmienić Konstytucję żeby nie było żadnych niespodzianek i zaskoczenia.Wzorem wspaniałego Traktatu z Lizbony musimy tak ukonstytuować Konstytycję byśmy sobie pozwolili wybrać własnego Rompyua,bez zbytniej mitręgi i zaangażowania polskiego narodu.
Nasze elity to potrafią i jeszcze się cieszyć będą jak w przypadku ślicznej Pani Ashton.

No i w zasadzie nie mielibyśmy większego problemu z kampanią prezydencką,gdyby nie pewne ale.Otóż ze swego intratnego stanowiska zrezygnował Pan J.K. Bielecki. Problem polega na tym, że nikt przy zdrowych zmysłach nie rezygnuje z takiej synekurki. I teraz się zaczęło, wszystkie mediatory aż jęczą i dyszą w orgastycznym szale domysłów. A jest to zaledwie pierwsze uszko w barszczyku czerwonym walki politycznej. Aż strach pomyśleć co będziej dalej.

W naszej polityce świńska grypa jest już nieważna, człowiek ze swoimi problemami niech się chowa. Ważna jest godność prezydentowa.I po trupach do władzy, panowie szlachta chodaczkowa. Byle tylko zapisać się w annałach dziejów naszej ukochanej i kapitalistycznej ojczyzny.Vive la Pologne.
_________________
Łaskotanie prawicy

wtorek, 24 listopada 2009

Glemp nas opuszcza

Glemp nas opuszcza

Idziemy do Europy

Kończy się pewnego rodzaju epoka znaczącej pozycji Kościoła Katolickiego w Polsce.Odszedł Wyszyński. W jego ślady poszedł Wojtyła a teraz tym samym utartym szlakiem podąża Glemp. Wszyscy oni prezentowali wojowniczą postawę antykomunistyczną wobec ludowego państwa polskiego.To praktycznie oni w rezultacie swej niechęci do własnego ludu doprowadzili Polskę do Wolnej Europy i ograniczania wpływu Kościoła Katolickiego na życie społeczne w państwie, tym razem juz kapitalistycznym.

Jest wielką ironią i perfidią losu,że przywódcy Kościoła Katolickiego wyprowadzili tę instytucję z komunistycznej i nieprzychylnej im Polski wprowadzając Kościół do równie nietolerancyjnej dla Niego Wolnej Europy.Nie pomogło księże proszenie ,przepraszanie i wybaczanie przed laty. Dzięki ich politycznej inicjatywie i podziemnej działalności Polska została wyzuta z komunizmu i własności państwowej oraz narodu. W międzyczasie Kościołowi udało się także przechwycić znaczną część tak zwanego majątku trwałego oraz mimo ciągłego spadku autorytetu w społeczeństwie nadal zachować dominującą pozycję polityczną w kraju.

Wiatr historii i Duch Święty zdmuchnął największego Polaka okresu wielkiego przełomu ustrojowego. Wraz z nim zgasła siła sprawcza "Solidarności" i jej destrukcyjny wpływ na państwo. Stopniowo zaczęto odchodzić od szkodliwej koncepcji:"Nie ważne jaką Polska będzie,oby pozostała chrześcijańską". Kościół polski został wciągnięty w wir zainspirowanej przez siebie walki politycznej,w której utracił zaufanie wiernych oraz cierpliwość papieża Bendykta, który głośno przestrzegał go przed tego rodzaju ewangelizacją,która spowodowała rozbicie w Kościele i utratę części jego wpływów w społeczeństwie. A wielu dostojników Kościoła Katolickiego utraciło swój mir, niektórzy zostali skompromitowani współpracą ze Służbą Bezpieczeństwa,a inni sami się wycofali z działalności duszpasterskiej.

Kościół kiedy zaczyna mu się palić grunt pod nogami zazwyczaj ogłasza wojny krzyżowe.Prymas Polski, kard. Józef Glemp zapowiedział, że Kościół będzie bronił obecności krzyża w życiu publicznym, niczym swego czasu Jaruzelski bronił lewicy jak źrenicy oka. Skutek zdaje się będzie analogiczny w obu przypadkach.

Oczywiście w podtekście zawołania Glempa była walka z cieniem Lenina.Ten kompleks Kościoła wychodzi niczym słoma z chodaków purpuratów kościelnych. Wyrok Europejskiego Trybunału,który orzekł, że krzyż we włoskiej szkole narusza prawa rodziców i wolność uczniów został przyjęty niczym atak na suwerenność Kościoła Katolickiego. Jego dostojnicy zapominają, że w szkołach funkcjonują nie tylko ich wyznawcy i należy zachować parytet poprzez ześwieczczenie szkoły jako najmniej konfliktowe rozwiązanie.

Zdaniem Glempa "odepchnąć krzyż to tworzyć przed sobą straszliwą pustkę". Dostojnicy Kościoła zapominają o wprowadzeniu Krzyża do przestrzeni publicznej bez żadnych podstaw prawnych i zgody innych mniejszości religijnych. Takie zachowanie nie ma nic wspólnego z demokratyzacja życia społecznego. Państwo jest dobrem wszystkich jego obywateli, wierzących i niewierzącyh,musi więc ono chronić i kojarzyć interesy wszystkich nurtów wyznaniowych poprzez uznanie ich prywatności.

Oznacza to, niestety, konieczność wyprowadzenia symboli religijnych ze struktur państwa jako zaczątka demokratyzacji państwa. Religia jest sprawą intymną i prywatną,a przenoszenie jej na płaszczyznę publiczną prowadzi nieuchronnie do tworzenia zbędnych konfliktów społecznych w państwie o charakterze wyznaniowym. Znamy rezultaty wojen religijnych i etnicznych w kotle bałkańskim, ich straszny wymiar uzasadnia unikanie tego rodzaju konfliktów wszędzie i o każdym czasie.

Dalej Glemp uzasadnia swą koncepcję religijno-polityczną:"Usunięcia krzyża domagały się różne formacje polityczne - pamiętamy nazizm (...), co robił z krzyżami potem komunizm. A jak się dziś zachowują sędziowie tak zwanej demokratycznej, a więc wolnej Unii Europejskiej, gdy nakazują zdejmowanie krzyży w szkole? Czyżby cień Lenina znowu odżywał? A to właśnie Lenin rzucił hasło rozdziału religii od szkół" - powiedział kard. Glemp.

No tak, w moim rozumieniu, znak równości postawił dostojnik kościelny pomiędzy nazizmem i komunizmem, co jest delikatnie rzecz ujmując metodologicznym nieporozumieniem a już dołączanie do tych formacji demokracji typu burżuazyjnego nie znajduje absolutnie żadnego uzasadnienia.Takie wysoce emocjonalne umotywowanie własnego stanowiska świadczy o braku merytorycznej argumentacji.

Kościół musi umieć się z tym pogodzić ,że nie jest jedyną i dominującą religią świata. Jest zaledwie jedna z bardzo wielu. W związku z tym schodzenie,w imię doraźnych interesów politycznych na ortodoksyjne pozycje,stawia Kościół w sytuacji innych kościołów walczących, co może razić uczucia i wiarę konkurencji.W tej sytuacji potrzebna jest koegzystencja a nie konfrontacja. Stąd też państwo winno zabezpieczać przed polityczną agresywnością sterników poszczególnych religii. Żadną miarą nie wolno dopuszczać by religia stawała się rządzącą, ponieważ dyskredytuje to istotę religii obnażając jej niejako "statutowe" zaangażowanie w ziemskie sprawy, kiedy jej powołanie jest diametralnie inne.

Do Pana Glempa nie docierają żadne logiczne uzasadnienia, jego fundamentalistyczna wiara pozbawiona tolerancji i koegzystencji wyraża się następująco:"Im więcej będzie wrogości wobec krzyża chrystusowego, tym wierniej będziemy z miłością stać przy znaku, który odsłania sens życia - przy krzyżu ." Zatem tolerancja z jego punktu widzenia jest przejawem wrogości i im więcej będzie tej wrogiej tolerancji to on będzie z jeszcze wieksza miłością konfliktującą ludzi stał przy krzyżu. Tylko pogratulować takiej logiki w poszanowaniu miłości bliźniego..

Orzeczenie Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu wywołało w Polskim Kościele Katolickim ożywioną dyskusję zainspirowaną wypowiedziami ustępującego Glempa.Niewątpliwie odejście Glempa wywoła zmiany na polskiej scenie katolicko-politycznej.Glemp był wykonawczą ręką Wojtyły precyzyjnie realizującą zalecenia Wojtyły i nie mógłby się on utrzymać bez z jego autorytetu i wsparcia.

Odejście Glempa nie będzie zbyt wielką stratą dla Kościoła. Niewątpliwie zamyka ono jednak ostatecznie epokę solidarnego kościoła walczącego w Polsce. Należy życzyć sobie by personalne zmiany w polskim Kościele katolickim bardziej służyły wiernym i świeckości polskiego państwa aniżeli Watykanowi. Będzie to zapewne znakomita przesłanka otwierająca drogę do nowoczesnego ,tolerancyjnego i liberalnego państwa pozbawionego nawet cienia przesłanek wyznaniowości.

Maltretowanie Jaruzelskiego

Maltretowanie Jaruzelskiego

Wojciech Witold Jaruzelski urodził się 6 lipca 1923 w Kurowie. Jest polskim dowódcą wojskowym. Generał armii Wojska Polskiego , Premier, Sekretarz KC PZPR, Prezydent RP. Wywodzi się ze szlacheckiej rodziny pieczętującej się herbem Ślepowron. Porażony na Syberii ślepota śnieżną.Ukształtowany przez rodzinę o konserwatywnych tradycjach oraz szkołę średnią prowadzoną przez zakonników.

Stopień oficerski porucznika uzyskuje w Riazaniu. Przeszedł cały chwalebny szlak bojowy Ludowego Wojska Polskiego wyzwalając swoją Ojczyznę od hitlerowskiego napastnika.Zdolny,błyskotliwy i inteligentny oficer pokonujący szybko wszystkie szczeble kariery wojskowej,politycznej i administracyjnej do najwyższego szczebla w państwie.Trudno znaleźć innego mogącego się poszczycić tak niesamowitą karierą. Ale też i trudno znaleźć innego,który podjąłby tak olbrzymie brzemię politycznego i osobistego ryzyka.

Jako wojskowy nie znajduje on równych sobie. Jako polityk wykazał się ogromną sprawnością i odwaga osiagając jakże zaszczytna funkcję Prezydenta RP.Przeprowadził on w ten sposób PRL do RP.Odbił swą osobowością nieodparty ślad na drodze ,walce i kształcie współczesnej Polski.Następujący po no nim kolejni Prezydenci sa zaledwie smutnym jego cieniem.

Tej skuteczności i efektywności politycznej zakończonej ostatecznie jego przegraną po akcie przekazania władzy "Solidarności" nie może nikt zakwestionować.Nie mogą ci bohaterowie dopuścić do swej świadomości ,że to nie oni wyrąbali sobie drogę toporami do władzy lecz komunistyczna władza w zamierzonej intencji wyścieliła im ją różami,przekonując sie z czasem ,że nie dorosli oni do tak powaznego dzieła. A dowodzi tego nieustający kociokwik polityczny na szczytach solidarnej władzy trwający już bez mała trzydzieści lat.

Ponieważ jest bardzo trudno nowej władzy wykazać się jakimiś sukcesami wobec społeczeństwa poza niegodnymi aferami i dopuszczeniem do wielokrotnych mordów politycznych i nieodnalezienia oraz skazania przestępców,zdarzenia te wskazują na wyjątkową nieudolność odpowiedzialnych organów lub ich zainteresowanie w nieodkryciu żródeł ,inspiratorów i wykonawców morderczych przestępstw.

Jest niemożliwym by przez trzydzieści lat ogromny aparat ścigania państwa nie potrafił dojść do źródeł prawdy. W tej sytuacji może się rysować tragiczne przekonanie o powiązaniu tych organów a wręcz inspirowaniu przebiegu zdarzeń o czym może świadczyć zarówno afera Rywina, Cimoszewicza, Blidy, i hazardowa. Wskazuje to jednoznacznie na uwikłanie się naszego państwa nie tylko w wyznaniowy dyktat ale i znamiona państwa policyjnego, w którym obywatele oddani pod jego opiekę, niestety, giną jak muchy, także ci znajdujący się za kratami.

W zaistniałej sytuacji demoralizującej korupcji, rosnącej przestępczości kryminalnej,postepującego niezadowolenia społecznego ze sposobu sprawowania władzy rosnie także frustracja w centrach kierowania postępującymi procesami w kierunku ,które społeczeństwo w swej większości neguje.W tej sytuacji chodzi o to by znaleźć propagandowe antidotum na stan aktualnie występującego zatrucia społecznego i politycznego. Na wyrwanie społeczeństwa ze stanu zniechęcenia i marazmu.Na niewiare w głoszone hasła solidarności,wolności,pluralizmu i demokracji.

Tym sposobem na ukrycie własnej podłości jest poszukiwanie i wskazywanie negatywnych zjawisk u swoich poprzedników ,jak gdyby zjawiska społeczne dzielone dwoma pokoleniami mogły być porównywalne.Jest to absurdalne zachowanie polityczne pozbawione jakiejkolwiek logiki.Zmierza ono wręcz do dalszej dyferencjacji i antagonizowania społeczeństwa,co z punktu widzenia ładu i bezpieczeństwa publicznego jest działaniem przestępczym.

Takim newralgicznym punktem zapalnym jest atakowanie 86 letniego dziadziunia,który nawet z puntu widzenia ZUS musi być otoczony specjalną opieką i wydzielonymi środkami przyznanymi na ten cel.U schyłku życia tego starego człowieka i "może" włóczy się po sądach niczym kryminalnego zakapiora ,który zorganizował w Polsce związek przestępczy.

Jeżeli w tych kategoriach mamy rozmawiać ,to powiedzmy sobie wprost,że z tego punktu widzenia każde panstwo można potraktować jako związek przestępczy ,korzystający w mniejszym lub większym stopniu z aparatu przemocy i przymusu. A sądząc po ilości skazanych obecny aparat jest bardziej skuteczny aniżeli komunistyczny. Dlatego w tego rodzaju idiotycznych rozważaniach należy starać się zachować pewien umiar ,ponieważ szydło wyjdzie prędzej z dziurawego wora aniżeli można się spodziewać.

Zdawać sobie musimy sprawę że tenże dziadziunio swego czasu dzielił społeczeństwo,ponieważ część opozycyjna uważała go za zdrajcę a część lojalistyczna za bohatera.Dzisiaj doszło już do takiego spolaryzowania wrogich sobie pogladów,że obie opcje uważają go za zdrajcę.Jeżeli wszyscy uważaja go za zdrajcę to na czyja rzecz zdradził on ich interesy.I tutaj zawiera się nonsens emocjonalnej oceny Jaruzelskiego.Historia dała mu określone instrumenty władzy w warunkach nie budzących zazdrości.Dzisiaj nie znajdujemy dowodu na to,że wykorzystał on posiadany ogromny arsenał środków gwałtu i przymusu w chęci powiększania rozlewu krwi bratniej.

Trudno jest także nie zauważyć ,że był on szefem państwa odpowiedzialnym konstytucyjnie za jego całość.I jego podstawowym konstytucyjnym obowiązkiem było zwalczanie sił wrogich naonczas istniejącemu państwu.Tak jest wszędzie i pozostanie na wieki.Strajki,awanturnictwo i polityczne warcholstwo wszędzie są postrzegane negatywnie.A głównie na Zachodzie takie podejście,że negatywne zjawiska we wrogim obozie były postrzegane pozytywnie,przyjmowano z aplauzem i judzeniem ideologicznym oraz materialnym wsparcie dla niezwykle taniej wojny z wykluczeniem jądrowego wsparcia. To nie byla polska wojna,wskazują na to jej wyniki.Były to i pozostaja zapasy dwóch mocarzy,w ktorych pozostawia nam się rolę kibica.

A rola Jaruzelskiego i jego ówczesne wpływy na globalne procesy,były mniej więcej takie same jak oddziaływanie Pana Prezydenta Kaczyńskiego na pobudowanie w Polsce systemu tarczy antyrakietowej i posadowienie rakiet "Patriot".

Nie można Jaruzelskiemu jednak odmówić żadną miara uczciwości,skromności i odwagi.Nie szlajał się on jak inni bez potrzeby po świecie organizując sobie prywatne ekskursje.Nie dorobił się żadnego majątku.Nie przykleja on gęby prymitywizmu solidaruchom.W tej sytuacji czepianie się nogawek człowieka ,który krew przelewał dla Ojczyzny Ludowe jest przejawem wyjątkowego braku kultury osobistej i politycznej ,by wręcz nie powiedzieć chamstwa gówniarzy mających o polityce takie pojęcie jak świnia o niebie.Przykro mi, że wlazłem do ich rynsztoka. Ale nie da się oczyścić stajni kapitalistycznego Augiasza w białych rękawiczkach.Na dłoniach zwykle pozostaje krew lub gówno.Albo jedno i drugie.
Smutno jest kiedy smarkacze z silnej grupy pod wezwaniem "Teraz kurwa my" atakują schorowanego i bezsilnego starca. A cóż oni zrobili dla naszej Ojczyzny ,by bohaterowi przypinać znamię mordercy.To, że moralnie przypisali się do opcji, która ogołociła Polskę nie oznacza ,że złodziejom wolno oceniać, rozliczać i sądzić tych ,którzy zachowali uczciwość i prawość.

A ci którym wydaje się ,że można bezkarnie podnosić rękę na Ojczyznę niech przestudiują doświadczenia nowej RP. W polityce nie ma miejsca dla idealistów, sentymentów i zabaw infantylnych.To jest bardzo często pole dla niezwykle ostrej gry, której gorzkie a i tragiczne ofiary musza ponosić jej uczestnicy.Zatem warto o tym pamiętać zanim zaczniemy się poruszać w polityce.
_________________
Łaskotanie prawicy

poniedziałek, 23 listopada 2009

Piękne daniele

Daniele do odłowu

Z bardzo dużą dozą sympatii traktuję całą przyrodę w tym parzystokopytne daniele i ich całe otoczenie.Daniel z języka łacińskiego nosi nazwę Dama dama.Okres rui (bekowisko) trwa od połowy października do połowy listopada. Nazwa bekowisko pochodzi od głosu wydawanego w tym okresie przez byki- bekania, a nie beczenia, jak uważają niektórzy. Daniel nie jest konfliktowy, nie potrzebuje dużej przestrzeni do życia, jest odporny na choroby.Ostatnio hodowany w zamknięciu.

W stanie wolnym uważany jest za sporego szkodnika czyniącego znaczne szkody w drzewostanie.W sumie jest to bardzo piękne , sympatyczne i bojaźliwe zwierzę,jak większość mieszkańcow lasu. Stąd też hodowla powinna być zlokalizowana w spokojnej okolicy, bez tradycji kłusowniczych wśród ludności, oddalona od ruchliwych dróg, nie narażona na penetrację ludzi, a szczególnie bezpańskich psów.

To tyle słów ogólnych o Danielu.Niemniej, tym niebanalnym imieniem często są obdarzani ludzie o charakterze zbliżonym do tego niecodziennego zwierzęcia. Z daleka oglądany taki Daniel jest pięknym płowym eksponatem o niesamowitym porożu nadającym mu cechy wyjątkowej odwagi i bitności w swoim stadzie.Kiedy jednak przybliżamy się doń okazuje on wyjątkową tchórzliwość i skłonność do ucieczki,co nie oznacza, że w krytycznej dla siebie sytuacji nie potrafi łopatą potrącić intruza.

Z wymienionych wyżej dwóch przypadków ciekawszym jest Daniel w ludzkiej skórze aniżeli piękne zwierzę będące ozdobą naszych lasów oraz ostatnio coraz częściej naszych solidarnych i wypasionych elitarnych stołów.
Onże Daniel płowy maskujący się w otoczeniu piaskowych lub płowych braci jest mistrzem pióra,mimikry i obłudy.Najczęściej zajmuje się on poboczną publicystyka polityczną.Wychowany i odpasiony na komunistycznym chlebku stara się aktualnie przypodobać bardziej zasłużonym gwiazdom wschodniego firmamentu.

Jego gwiazdorska czerwona przeszłość odeszła w niebyt polityczno-historyczny. A bułeczki z masełkiem i szyneczką, jakbv nie patrzeć bardzo się chce. Żeby żyć trzeba jeść. Im stół bogatszy tym większa szansa na długie i beztroskie życie.Także eleganckie picie znakomicie wydłuża życie.A kiedy już osiągniemy pułap ambasadorskich stołów,wówczas żyć nie umierać. Dla utrzymania tych konfitur potrzebna jest jedynie znajomość dyplomacji czyli rozpoznawania swojaków i umiejętność właściwego budowania im autorytetu.W końcu nic to nie kosztuje a osobistych korzyści przynosi co niemiara.

Danielowi czasem się przydarza ,że żal mu jest minionych pochodów, czerwonych sztandarów,wydatnych piersi w zielonych koszulach i spoczywających nań prowokująco czerwonych krawatach a także porywających pieśni proletariackich ,kiedy to on stał na trybunie a tłumy wiernych przechodziły pod nim kornie i sprawnie. wznosząc poruszające okrzyki:"Niech żyje".

Teraz porusza nim rozterka. Z jednej strony chciałby zapomnieć o czasach swej pięknej,górnej i chmurnej młodości i opluć swą przeszłość na chwałę przyszłości.Duchy komunizmu jednak uparcie krążą nad nim i nie pozwalają się wyrugować z podświadomości. Kolektywna przyszłość prawicowa wymaga bolesnych poświęceń i wyrzeczeń.Tak trudno się zdecydować na demokratyczne wybory między dawnym przewodzeniem w komunistycznym areopagu i obecnym klakierstwie w grze pozorów.

A najbardziej mu żal brata Kuczyna po krwi orientalnej,co to wspaniale potrafił się orientować na Zachód.Rozpacza też ,że nie mógł wspólnie w jednej celi siedzieć pospołu z bratem Michnikiem.I pomyśleć jak można się było dopuścić tak haniebnej zdrady braterskiej.Gdy bracia cierpieli w morderczych kazamatach czerwonych on się pławił w czerwieni sztandarów i huku werbli.

Dzisiaj kiedy przegrał swe polityczne życie próbuje się kajać przed marcowymi docentami po raz kolejny zdradzając, tym razem już swoich poprzednich idoli i mocodawców, również bratersko umocowanych. Jak się więc okazuje zdrada jest wpisana w jego taktykę osobistej kariery i awansu społecznego.

Być może wskazana jest wędrówka pokutna Daniela do Kuczyna i przeproszenie go za swą czerwona butę i pychę z góry skazanych na przegraną.Być może Kuczyn po obfitym posypaniu popiołem czerepu rubasznego Daniela zechce mu odpuścić jego śmiertelne grzechy komunistyczne popełnione poprzez uczestnictwo w siedzibie Arcyksięcia Zła "Polityką " zwanej oraz wypisywanie panegiryków na chwałę ludu polskiego oraz komunizmu.

Rzecz to straszna i nie wybaczalna.Ale nawet pan nasz głosił ,że jeśliw ostatniej chwili zwrócisz ku niemu swe oblicze, to przyjęte ono zostanie przez stwórcę ziemi i nieba.Stąd też kupił nie kupił ,potargować można. A nuż się uda. W końcu brat Kuczyn jest na prawicy. Jak mu się nieco posmaruje to może pozwoli wziąć na ramiona grzesznika i także w imię wybaczenia dla siebie poczłapać w przyszłość pracując kolektywnie na zbiorcze wybaczenie dla obu.

A trzeba wiedzieć ,że obaj zarówno Kuczyn jak i Daniel solidnie byli zasłużeni po obu stronach tej samej barykady. Stwarzalo to tę korzystna sytuacje, że niezależnie od losów barykady losy danielopodobnych były a priori określone i zabezpieczone. Zawsze byli oni gotowi sobie podać ramię w imię wyższych racji aniżeli ideologiczne. Nieważne ,który system się wyłoży oni zawsze jak przystało na dwóch bohaterskich braci będą wierzchem na polskiej kobyle.

Oni jak Paweł i Gaweł realizowali sprawnie i skutecznie zasadę wolność Tomku w cudzym domku.I nieważne ,że komuś na łeb coś kapie, istotne,że wędką lub węcierzem spuszczą staw i rybę zbierzem,powiadali.Razem się uczyli,razem spędzali poranki i wieczory. W tym samym Uniwersytecie jak wszyscy uciekinierzy zdobywali wiedzę rządzenia i kierowania określonymi procesami.Na chwałę im zaliczyć trzeba, że oni jednak nie uciekli i pozostali ,by kontynuować chwalebną robotę Marca w innych miesiącach i latach ich pracowitego życia.

Kuczyn jest w pełni świadom tego co osiągnął i Polsce uczynił.Był on doradca nad doradcami najbardziej nieudolnych ekip solidarnych.W tym nieudacznika Buzka ,twórcy niespotykanej dziury baucowej,którą komuniści musieli załatać,a solidaruchy w nagrodę wysłali tego dziurawca do wolnej Europy gdzie aktualnie opowiada dydrdymały.Tak to się niewesoło skończyło powożenie w bryczce władzy pana Krzaklewskiego i mataczenie przy instytucjach ubezpieczeniowych ,co się watrobową czkawa odbija po dzień dzisiejszy.

W tym duecie bardziej jednak cenię sobie Kuczyna aniżela Daniela. Wynika to z faktu,że Kuczyn wykazuje nieporównanie większą przywoitość i godność okazywaną chociażby przez skromne milczenie człowieka,który jest świadom swoich błędów i osiągnięć. Natomiast Daniel wykrzykuje nad tą trumna dziwne hasła pozbawione stabilności politycznej,do których nawet sam Kuczyn nie uważa za stosowne się odnosić.

Manewry polityczne Daniela sprowadzają się do tego, że najchętniej widziałby on w swoim pochodzie,a właściwie ku jego czci,nie tylko samego Kuczyna ale także Łagowskiego,Romanowskiego i Hartmana. Dziwne, że zapomniał Daniel uwzględnić w tych czołobitnościach innych swoich kuzynków i kuzyneczki niepowtarzalnej urody i rabinowej mądrości.

Oczywiście Daniel post factum nie cierpi syna polskiego brukarza marszałka Konstantego Rokossowskiego,ale dla równowagi zapewne wysoko sobie ceni Mosze Dajana i innych członków polskiej generalicji wydatnie wspierającej synów i córy Syjonu. Ma prawo to robić ,nawet jeśli podchodzi do sprawy tendencyjnie, taka jego wolnośc i demokracja, że o pluraliźmie nie wspomnimy.Kto w tej sytuacji jest większym samobójcą Łagowski czy Daniel pokaże czas. Łagowski przynajmniej zachowuje ciągłość myślenia i przywoitość moralną.

W wyniku prawicowych postaw język debaty publicznej rzeczywiście skarlał niepomiernie do poziomu bazarowych połajanek.I jest to zjawisko zauważalne już nie tylko w Sejmie ale i na blogach sztandarowych polityków prawicy i jej propagandowej emanacji,do ktorejw całej rozciaglości możemy zaliczyć Daniela.Krzewi sie tam prawicowe chwasty językowe ze względów politycznych ,tylko po by brakiem kultury polemiki obrażać i rugować reprezentantów lewicy.Jest to bardzo niska rozgrywka taktyczna ,która pojmie byle gimnazjalista.

Hartman w swej uczciwości jest o tyle przyzwoity ,że potrafi przyznać,że przekręcił się on na konserwatyzm "bo byłem głupi".Zaś Daniela na taką odwagę nie stać.Lawiruje on między lewicą i prawicą pozorując mądrość dyplomatyczną ,która jest niczym innym aniżeli samobójczym kunktatorstwem.

Jest w tym sporo prawdy jak się powiada,że niektorzy Daniele na stare lata wyraźnie tracą busolę.No ale niech chociaż zachowają przyzwoitość lub milczenie Kuczyna.

Świński los

Tylko świnie siedzą w kinie

W Polsce niszczy się wszystko poczynając od konstytucji a kończąc na świniach. Jedyną rzecz jaką potrafi się skutecznie wdrażać to są służby specjalne. To stwierdzenie nie jest nienawistnym pustosłowiem lecz stanem faktycznym ,który postaramy się udowodnić.Zlikwidowano u nas ponad 13 tysięcy zakładów państwowych,bo były ponoć nic nie warte i nikomu nie przydatne. Zlikwidowano je ze względów politycznych.

Chodziło o to, że na jakiejś bazie trzeba było zacząć budować kapitalizm, a że polski potencjalny kapitalista był bosy jak święty turecki,więc postanowiono zdeprecjonować sztucznie wartość przemysłu. I uczyniono to bezwzględnie, bezczelnie z pominięciem zasad gospodarki rynkowej. A potem tymi wspaniałymi podarkami obdarzyli się swojacy z pominięciem zasady transparentności jaka powinna być stosowana w demokratycznym państwie. Na tym właśnie polegała owa specyficzna solidarność złodziejska.

Konstytucja Polski stanowi,że kraj nasz jest państwem społecznej gospodarki rynkowej.Zasada ta jest rozumiana przez rządzących jako konieczność społecznego wytwarzania i indywidualnej konsumpcji. Przy czym istota tego nieporozumienia polega na tym ,że produkt społeczny wytwarzają wszyscy a konsumują nieliczni.

To jest podstawowa sprzeczność nowego systemu. Zatem możemy powiedzieć wprost, że efekty pracy całego narodu konsumują kapitalistyczni i niesprawiedliwi wybrańcy. Rozpiętość ich płacy wobec najniżej zarabiających jest 10ciokrotna ,a w krańcowych sytuacjach kapitalistycznych tuzów jest ona nawet i 1000 krotna. I dlatego właśnie Balcerowicz musiał odejść, co wcale nie oznacza zmian zwierzęcych praw wyzysku rynkowego.

Widzimy więc, że Konstytucja wyraźnie preferuje stan równowagi między wytwarzaniem i konsumpcją.Natomiast rządzący ustawicznie łamię tę zasadę przesuwając ciężkość podejmowanych decyzji na tworzenie nadzwyczaj przychylnych decyzji dla kapitału kosztem ograniczania elementu socjalnego. Dotychczasowa Konstytucja stanowiła swego rodzaju próbę consensusu między socjalizmem i kapitalizmem.

Dzisiejsze zamierzenia Tuska i jego liberałów zmierzają w kierunku zwichnięcia tej równowagi i wprowadzenia konstytucyjnej zasady dominacji kapitału. W trywialnej formule ma to charakter hasła :ciecie na śmiecie a elity na profity. Wdrożenie tej koncepcji oznaczać będzie dalszy upadek zasad socjalnego państwa i zastępowanie go brutalnymi zasadami państwa burżuazyjnego.

Dowodzi tego między innymi intencja wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych, co absolutnie nie oznacza rozwinięcia demokracji lecz ograniczania jej do nielicznych nowobogackich, których stać będzie sobie kupić ten jeden mandat.

Po uporczywym zmaganiu się z Traktem Lizbońskim szybciutko i cichcem powołano federację nowego państwa europejskiego ,którego jesteśmy ogniwem,coś jakby niezbyt w zgodzie z polska Konstytucją i aspiracjami do suwerenności oraz niepodległości. Nikogo to absolutnie nie interesuje, że polscy urzędnicy tworzą nowe prawo kompatybilne z europejskim, nagminnie łamiąc istotę polskiej Konstytucji i podporządkowując ją brukselskiej machinie biurokratycznej.

Mimo istnienia w Polsce Trybunału Stanu nikt się nie odważy postawić przed jego obliczem ludzi odpowiedzialnych za łamanie polskiego prawodawstwa i podporządkowywanie go interesom obcego kapitału. I właśnie między innymi w obawie przed postawieniem rządzących polityków przed obliczem Trybunału Stanu podejmuje się próbę zmiany konstytucji na stricte burżuazyjną zatwierdzającą wstecznie dokonane zmiany i chronienie oraz umacnianie władzy wąskich i niedemokratycznych elit.


Sprawa staje się tym bardziej prosta, że polska lewica na własne życzenie jej elit została rozbita ,rozdrobniona i pozbawiona wpływu na polityczne życie. Już dzisiaj zwierają swe szyki śmiertelni przeciwnicy PiS i PO. W sprawie Konstytucji są oni silni,zwarci i gotowi do prawnego usankcjonowania skoku na władzę. Bo chodzi tutaj o ostateczne wyeliminowanie ludzi pracy z procesu rządzenia i udziału z dzielenia fruktów. Myślą przewodnią tych poczynań jest pogłębianie i rozwijanie procesu niesprawiedliwości społecznej w naszej Ojczyźnie.

Wracając do świń to należy powiedzieć otwarcie, że kiedyś mieliśmy ich pod dostatkiem i wszystkie one były rodzimego chowu.Hodowane na ziemniaczkach, pokrzywkach i paszy treściwej oraz zlewkami stanowiły one szczyt pożądania zachodnich konsumentów. A kiełbaski były z nich, że mniem,mniam,pełny bukiet smaków i zapachów, do których niech się chowa Częstochowa i nawet Lourdes. Cudów nie ma. Jakość polskiego produktu to nie to samo co zachodnia jałowizna smakowa.

Jak się nie udało pokonać w uczciwej walce konkurencyjnej polskie smaczne kiełbaski zgodnie z zasadami gospodarki rynkowej, to zabrano się za ekonomikę polskiej hodowli i podniesiono nienaturalnie koszty jej produkcji przy obniżeniou cen sprzedaży. W ten sposób polskie maciory wyrżnięto,stado podstawowe spadło i polski rynek oczyszczono dla wpływu zachodnich świń na nasz rynek. A nie było to trudne, bo co drugi nasz urzędnik jest z zachodniego importu. Stąd jest zrozumiałym ,że za drzewieckimi musiały przyjść świnie.Drzewieckich zrugano i uciekli do do macierzystej ciepłej Kalififornii słynącej świńską grypą i nie tylko.Cudotworców straciliśmy a obce świnie pozostały.I to jest wlaśnie ten cały oszukańczy geszeft.Dzisiaj importujemy już wszysko piasek do cementu i wapń do pasty dla czyszczenia zębów.

Takim to sposobem ze znanego producenta wieprzowiny staliśmy się jej konsumentem.To samo dotyczy produkcji mleka oraz produkcji cukru.Wszystko musimy już importować ,bo nam się nic nie opłaca produkować .Natomiast zadłużać się ponad bezoieczną miarę u zachodnich sąsiadów to i owszem.Bowiem tylko takie kolosalne zadłużenie Polski wobec Zachodu jest gwarantem ich rakietowej osłony naszej nicości i podłości przypisywanej ruskim.